Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

mariantoru1954

20 sierpnia 2012, 13:35

ania05 pisze:Mario to zmień tapetę na kompie ,ja musiałam pochowac wszystko z czym mie się kojarzyła sunia .Mam wrażenie dziewczyny że troszeczkę niepotrzebnie analizujecie w kółko to co się stało .......trzeba odciągnąc myśli a nie jeszcze pogłębiać ....i się dobijać .Elenar powtórzę jeszcze raz zrobiłąś wszystko a nawet więcej ,ale choroba wygrała .Myślę że ani jenda ani druga nie pożegnałyście jeszcze swoich zwierząt dlatego wciąż kołujecie się w kółko .Pozwólcie im odejść .
Wiem Aniu,że masz rację ale trzeba w sobie zebrać wszystkie siły ,żeby coś zmienić. Ja narazie mam takiego doła,że nawet
nie mam siły ani ochoty żeby coś zjeść.Odezwę się jak coś się zmieni na lepsze.
Elenar

20 sierpnia 2012, 13:57

Mario, włącz sobie muzykę relaksacyjną np na Youtube - nie rozwiązuje problemów, ale pomaga troszkę łagodzić napięcie.
mariantoru1954

20 sierpnia 2012, 14:00

Elenar pisze:Mario, włącz sobie muzykę relaksacyjną np na Youtube - nie rozwiązuje problemów, ale pomaga troszkę łagodzić napięcie.
Dzięki Elenar, pomyślę o tym.Tobie też życzę spokoju.
dżunia
Posty:12
Rejestracja:08 lipca 2012, 13:59

20 sierpnia 2012, 14:51

Dziękuję Wam bardzo Dziewczyny za ciepłe słowa. Jesteście prawdziwymi aniołkami tego forum. Gdyby nie Wy, zostałabym z całym tym bólem zupełnie sama. Postaram się już teraz odwiedzać temat i pisać w miarę regularnie. Napewno masz Aniu dużo racji, że to analizowanie wszystkiego wpędza człowieka w jeszcze większy obłęd, ale ciężko z tym walczyć. Ja też myślałam, że z biegiem czasu znajdę w sobie odrobinę zrozumienia dla całej tej tragedii, która się wydarzyła, ale widzę, że tylko mam w głowie coraz więcej scenariuszy tego co jeszcze mogłam i co powinnam zrobić a czego nie zrobiłam. Z jednej strony wiem, że nie było dla mojego Skarbka już żadnego ratunku, bo w Polsce o ile nawet nie na świecie nie wykonuje się operacji na mózgu u Pieskow. Z tego co wyczytałam miała miejsce tylko jedna próba takiego leczenia, która niestety zakończyła się fiaskiem. Obdzwoniłam wtedy chyba wszystkie możliwe lecznice w moim województwie błagając o usunięcie guza nadnerczy (którego początkowo podejrzewał wet, a jak się póżniej okazało to nie było to) i nawet tego żaden z weterynarzy nie chciał się podjąć bo mówili, że jest to zbyt duże ryzyko nawet u tak młodego i wcześniej cieszącego się zdrowiem Psiaka. Boli ogromnie ta bezsilność, bo teraz z perspektywy czasu wydaje się, że każda decyzja byłaby lepsza niż te, które podejmowałam. Przerażająca jest też niemoc, że teraz kiedy wydaje mi się, że mam miliony innych i lepszych rozwiązań nie mogę już nic zrobić, bo czasu niestety nie cofnę. Tak samo jak czymś niezrozumiałym jest śmierć małego dziecka tak samo dla mnie nie do zaakcetowania jest to, że odszedł ode mnie tak młody Maluszek, który mógł jeszcze żyć spokojnie 10 lat. Miałam tak wiele planów na przyszłość, a w każdym z nich było moje Słoneczko. Teraz gdy Jego już zabrakło to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia czy sensu. Chciałabym móc przyspieszyć czas, żeby ten największy ból już minął, ale tego też nie mogę zrobić. Do tego jeszcze sumienie nie daje mi spokoju, że nawet odpowiedniego pochówku nie umiałam mu zapewnić. Nigdy sobie nie wybaczę, że posłuchałam weterynarza i oddałam Jego ciałko do utylizacji. Powinnam posłuchać sumienia i postanowić na swoim pochowując go na cmentarzyku jednak tego też już nie jestem w stanie zmienić. Wtedy kiedy wet przekonywał mnie, że to samo zrobił ze swoimi Zwierzakami myślałam, że przecież kto jak kto, ale on napewno zrobił by dla swoich pupili wszystko co najlepsze. Teraz jednak twierdzę, że weterynarze chyba podchodzą do tego bardziej przedmiotowo. Jak czytam w internecie, że według nich argumentem przemawiającym za utylizacją jest to, że to bardziej korzystne dla środowiska czy tak wymagają przepisy to przerażenie mnie ogarnia. Co mnie do cholery obchodzi jakieś pieprzone środowisko czy przepisy w obliczu śmierci mojego Przyjaciela?! Szkoda tylko, że wszystkie najlepsze rozwiązania przychodzą właśnie teraz - kiedy nic już nie mogę zrobić. Może któraś z Was oglądała film "Earthlings - Ziemianie". Film bardzo dokładnie pokazuje m.in. jak wygląda masowa eutanazja zwierząt a później zabieranie do utylizacji. Jak zobaczyłam z jakim bestwialstwem i brakiem szacunku traktowane są ich martwe ciałka moje wyrzuty sumienia osiągnęły apogeum. Naiwna wierzyłam, że ktoś go delikatnie przeniesie, skremuje osobno jego ciałko, pochowa z odpowiednim szacunkiem... Moje serce jest w strzępach. Czuję się jak najorsza łajza przez to co zrobiłam. I nigdy już nie będę mogła tego naprawić. To jest chyba w tym wszystkim jeszcze bardziej przerażające...
Ostatnio zmieniony 20 sierpnia 2012, 16:50 przez dżunia, łącznie zmieniany 1 raz.
Elenar

20 sierpnia 2012, 15:03

dzuniu, w swoim poście wyraziłaś to wszystko, co sama przezywam. Tak jakbym czytała o sobie... Wiedz, ze doskonale wiem jakie męki przezywasz. Domyślam się, ze to Ciebie nie pocieszy ani w niczym nie ulży...
ania05

20 sierpnia 2012, 15:09

Dżuniu ,nie musiało się tak stać z ciałem twojego pupila .Nie każdy jest potworem i moze nie było traktowane jak ciało cżłowieka (chociaz tu też 100 mogłoby się kłócić jak się te ciała traktuje ...)to po prostu zostało poddane spaleniu czy też co oni tam z nim robią to nie wiem .To tylko powłoka ,jego duszyczki już tam nie ma ,ona jest koło ciebie .I patrzy na to jak się katujesz .....Człowiek uczy się na błędach i następnym razem jak dojedzie do śmierci pupila to po prostu zakopiesz gdzieś w ogródku i już .Moje wszystkie futra są zakopane w ogrodzie i jakoś nikt jeszcze nie umarł z tego powodu .Widzę ze ty też po prostu jeszcze go nie pożegnałaś i smagasz się batami sumienia .Choroba twojego pupila była nieuleczalna i skutkowałaby tylko cierpieniem .Musisz się z tym pogodzić ,nie ma innego wyjścia .Tak jak wszyscy tutaj zrobiłaś co mogłaś no ale jak to mówią "mądry Polak po szkodzie ".Zył 4 ?lata ale za to w miłości i ze swoją pańcią .Pies nie zna poczucia czasu .Dla niego byłaś z nim wieczność -jego psią wieczność .
Elenar

20 sierpnia 2012, 15:50

dzuniu, kilka lat temu przeżyłam coś podobnego z pieskiem jak Ty teraz. Piękny, 3 letni bernardyn zaczął mieć problemy trawienne. Weterynarz badał go i leczył na rozmaite choroby. My w pełni ufaliśmy i nie kwestionowaliśmy tego, co robi. Pies bardzo długo był w dobrej kondycji, nie cierpiał, tylko co jakiś czas miał biegunki. Potem jego stan zaczął się gwałtownie pogarszać, cierpiącego zawieźliśmy do najlepszej kliniki. Dopiero tam okazało się, ze jest z psem tragicznie - rak wątroby, liczne przerzuty, płyn w jamie brzusznej. Jedyne, co mogliśmy zrobić, to natychmiastowa eutanazja :( Długo wyrzucaliśmy sobie, ze nie podważyliśmy tego, co robi wet. Poczucie winy mam do tej pory. Jedynie zmniejszyło się na sile, nie jest tak bolesne. Kiedy teraz na to patrzę, to wiem, ze jedynie znając przyszłość potrafię ocenić tamte wydarzenia adekwatnie. Bo skoro wet nie podejrzewał niczego groźnego ani z psem nie działo się nic złego prócz biegunki, która przecież była leczona, to nie mieliśmy podstaw by kwestionować cokolwiek. Cieszyliśmy się, ze psu nie dolega nic poważnego, a istniejące schorzenie daje się leczyć. Dlaczego wtedy mieliśmy podejrzewać najgorsze?
Elenar

20 sierpnia 2012, 16:21

Strasznie mnie denerwują ludzie wokoło. Są zadowoleni, śmieją się, rozmawiają o pierdołach. Wiem, ze moja złość jest irracjonalna, ale jest bardzo silna i skłania do izolacji.
ania05

20 sierpnia 2012, 16:26

Dziewczyny bo to jest tak .Jedziemy z psem do weta bo coś się dzieje ,czy z kotem czy z nie wiem ....z hipopotamem na przykład .Załóżmy ze ma biegunkę .I co ,wiadomo osłucha ,po brzuchu pobada ,temperaturę zmierzy ,przepisze leki przeciwbiegunkowe ,przeciwzapalne i każe wprowadzić dietę .No dobrze ,piesek wydobrzał po zaordynowanym leczeniu -leczeniu objawowym oczywiście .My za wizytę kontrolną i za pierwsza zapłaciłyśmy .A teraz od początku idziemy z pieskiem do weta bo ma biegunkę i wet ,bada brzuszek ,bada temp.,osłuchuje ....i robi usg ,prześwietlenie z kontrastem przewodu pokarmowego ,wykonuje wszystkie niezbędne testy z krwi ....i my płacimy ..wychodzimy i mówimy co za lekarz tylko kase wyciąga robiąc niepotrzebne badania .....taki jest człowiek własnie .To samo u ludzi ,nikt nie zleca badań od razu ,początek to leczenie objawowe a jak przejdzie no to dobrze jak nie to zmienimy leki .Wyobrażacie sobie co by było gdyby pacjentowi z biegunką zlecono od razu rezonans magnetyczny ?Już dawno nie było by NFZ .Dlatego tak cięzko jest teraz pogodzić się z tym co się stało .Czy zrobiłam wszystko ,czy może trzeba było iśc do innego lekarza ,czy ten lekarz zrobił wszystko ,czy niczego nie zaniedbał ?A może ja coś zle zrobiłąm ?Takie wyrzuty nie mają sensu .Zrobiłyśmy to co w danej chwili uważałyśmy za stosowne .
Gość

20 sierpnia 2012, 17:01

Ale badania rutynowe powinien każdy zrobić przynajmniej raz w roku . To samo dotyczy zwierząt , tym bardziej , że nie są ubezpieczone i nikt nikomu łaski nie robi . Ja tak robię swojej psince - morfologia , profil wątrobowy , nerkowy , mocz . Jak by było coś nie tak , to wtedy dokładniejsze badania .
mariantoru1954

20 sierpnia 2012, 17:03

Aniu, bardzo obrazowy przykład podałaś, to święta prawda,że tak jest. Ja też stosowałam się do zaleceń wetki,ufałam jej i nie
żałowałam,jej sposob leczenia był trafiony i skuteczny. Od siebie tylko pod koniec leczenia dołożyłam ten Dermatol. Moja
kochana kiciunia wyzdrowiała i co z tego mam? Nie tak miało być. Moje wkur******nie jest tak silne ,że mam ochotę
napier****ć pięściami we wszystko co się da.Słuchałam tej muzyki relaksacyjnej, nie moglam się skupić na niej, może jeszcze za wcześnie. Muzyka zamiast dawać spokój i ukojenie spowodowała u mnie mega irytację,że tylko tyle mi zostało do zrobienia
po odejściu mojej kochanej dziewczynki. Ten nastrój skojarzył mi się z uroczystością pogrzebową.Rozbeczałam się i musialam to wyłączyć. Teraz siedzę wściekla, jaram fajkę za fajką i chyba pęknę jak wrzód.Sorry! Ale ten dzisiejszy dzień mnie dobija,
od samego rana beczę i wściekam się. Może ten etap ,na którym jestem tak ma, ale to bardzo trudne do wytrzymania.
ania05

20 sierpnia 2012, 17:12

No u ciebie Mario koniec nastąpił zupełnie nie z tej strony niż powinien .Każdy nasz przypadek jest inny , twój Mario to nieszczęśliwy wypadek ,u mnie wiek i choroba ,u Elenar choroba ale młode zwierzątko ,u dżuni to samo -młodziak i choroba ,Antek -wiek i choroba .Jeśli kogoś nie wymieniałam to przepraszam ale nie pamiętam nicków .Połączyło nas jedno żal i tragedia .Mnie się wydaje i tak pamiętam ze samo napisanie tutaj swoich żali trochę koiło ten ból ,w zasadzie nie powinnam moze tu wchodzić bo ja jestem już na etapie pogodzenia się ,ale wiem jak to jest i było i najzwyczajniej bardzo mi Was szkoda .Tym bardziej wchodzę bo przeciez mnie tutaj tez pocieszano więc mam dług do spłacenia .
Elenar

20 sierpnia 2012, 17:19

Mario, mnie tez rozsadza. On nie zasłużył na taki los, takie cierpienie i taką śmierć! Był cudnym, niezwykle łagodnym i mądrym stworzonkiem. Ja miałam się nim opiekować i zapewnić wszystko, co najlepsze. A do czego doprowadziłam? :cry:

Nie znajduję sobie miejsca nigdzie. Nic mi się nie chce i nic nie ma już sensu. Dlaczego mam robić coś dla siebie? Może ja na nic nie zasługuję? :cry:
mariantoru1954

20 sierpnia 2012, 17:35

Aniu, nie wyobrażam sobie tego forum bez Ciebie. Właśnie dlatego,że jesteś na innym etapie odczuwania masz trzeżwy umysł
i mozesz tu czasami nami potrząsnąć. To czasem potrzebne i nieraz jedyne wyjście. Bez Ciebie ten watek nie istniałby.
popatrz ile osób tu zagląda i mimo,że ich pupile nie ożywają od tego to chociaż forumowicze mają gdzie wylać swoje żale.
NIgdy nie myślałam,że niebawem tak będzie wyglądało moje życie,tzn.śledzenie forum, przesiadywanie w domu w totalnej
izolacji i powrót do jarania i piwa.Już dawno tego nie roblam bo szwankowało mi zdrowie a teraz włączyłam olewatory
i niech się dzieje co chce. Wszystko mi już wisi, bez mojej Katinki nic już nie ma sensu. Może za jakiś czas tu zajrzę
i zdolam napisać coś bardziej sensownego ale dzisaj to dla mnie za trudne i niemozliwe do wykonania.
ania05

20 sierpnia 2012, 17:57

Elenar jeśli będziesz dalej tak myśleć to dojdziesz do tego że będziesz obwiniać swoją mamę za to ze cię urodziła bo przez to twój Pimpuś stracił życie .a tak to moze by żył bo by miał innego włąsciciela ??????....spróbuj iść do przodu nie do tyłu ....Poświęc swoją uwagę tej drugiej szynszylce a może kup jej towarzysza i razem cieszcie się z bycia razem
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości