Strasznie mi ciężko i ani spać ani nic konstruktywnego robić nie mogę. Doszłam właśnie do wniosku, ze jutro zadzwonię do weterynarz prowadzącej (była na urlopie) i umówię się na rozmowę. Poproszę ją by przeanalizowała wszystko i jeśli coś zrobiłam nie tak, to chyba muszę to usłyszeć. Boję się. Boję się, ze potwierdzi, ze moje słoneczko cierpiało i odeszło przeze mnie
Bardzo źle bez niego, bardzo smuto. Momentami wciąż ciężko mi uwierzyć, ze go nie ma.
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Wybacz, może mnie dzisiaj trochę poniosło ale nie chciałam Cię ani trochę urazić. Przeglądałam posty na początku forum i zauważyłam,że Ania jako założycielka wątku nie dostała aż tyle wsparcia co my i zrobiło mi się głupio,że może ją za bardzo męczymy. Ona jest kochana, grzeczna i cierpliwie nas wspierała bardzo długo. OK, jesteśmy ciężkimi przypadkami ale widocznie nie każdy potrafi tak szybko pozbierac się po odejściu ukochanej, istotki jakimi byli nasi pupile.Zobacz, Ania dostała wsparcie na forum od paru osób ale nie było tego aż tyle co my dostałyśmy od niej i jeszcze od innych (nie będę tu wszystkich wymieniać, bo sporo tego było).Zwróć uwagę ,że forum nikt nie odwiedzał przez ok.pół roku, dopiero antoni 50 przerwał milczenie i wtedy Ania bardzo dzielnie go wspierała. Myślę,że dostałyśmy od niej dużo serca i pocieszenia i chyba teraz możemy lub powinnyśmy dać Ani odpocząć. Może dżunia przylączy się i trochę z nami pomęczy. Już dzisiaj płakalam tylko 3 razy, uważam to za sukces, a może te tabl. Rhodiolin zaczynają działać ( poczytaj o nich w necie). Pozdrawiam Cię i życzę ukojenia bólu.
Rozumiem Twoje intencje. Masz również rację, ze Ania jest wspaniała i ma wielkie serce. Jednak chyba w tym miejscu muszę napisać, ze ja zupełnie inaczej traktuję to forum. Z tego, co napisałaś wynika, jakby każdy post na forum był skierowany do Ani z prośbą o pomoc. Ja tego tak nie traktuję, nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Piszę co czuję, co myślę, bo to mi przynosi ulgę. A to czy ktoś na to cokolwiek odpowie to już jest jego osobisty wybór. Ania ma wybór czy chce nam odpisywać czy tez nie ma na to ochoty/siły. Ja swoich postów nie adresuję do Ani z prośbą o odpowiedz. Jeśli Ania mi odpowie to bardzo miło z jej strony. Jednak ja się nie domagam niczego.
Też masz sporo racji , ale ja i tak czuję się bardzo wdzięczna Ani bo bardzo duzo czasu nam poświęciła.Mnie osobiscie jej
posty bardzo dużo dały. Czasami używala żartow lub przenośni ale zawsze dzielnie nas wspierała i jestem jej bardzo wdzięczna. Tobie tez dziękuję, wielokrotnie pisałas posty skierowne do mnie pełne empatii. To trudne , to nasze godzenie się
z odejściem naszych skarbów.TYlko osoby, które miały to szczęście aby tak kochać swoje zwierzaczki moga zrozumiec co czujemy. A właśnie to forum pełne było takich osób. Zauważ,że nie było tu ani grama chamstwa czy lekceważenia naszego bólu jak np. na bloogu A, Muchy. Dzisiaj na WP.PL była wzmianka ,że przeprowadza sie, bo właśnie śmierć jej ukochanego kota była tym głównym czynnikiem ,że podjęła tę decyzję. Zobacz ile tam chamstwa ludzie jej napisali, szczerze jej współczuję,chociaż nie jestem jej zagorzałą fanką.
posty bardzo dużo dały. Czasami używala żartow lub przenośni ale zawsze dzielnie nas wspierała i jestem jej bardzo wdzięczna. Tobie tez dziękuję, wielokrotnie pisałas posty skierowne do mnie pełne empatii. To trudne , to nasze godzenie się
z odejściem naszych skarbów.TYlko osoby, które miały to szczęście aby tak kochać swoje zwierzaczki moga zrozumiec co czujemy. A właśnie to forum pełne było takich osób. Zauważ,że nie było tu ani grama chamstwa czy lekceważenia naszego bólu jak np. na bloogu A, Muchy. Dzisiaj na WP.PL była wzmianka ,że przeprowadza sie, bo właśnie śmierć jej ukochanego kota była tym głównym czynnikiem ,że podjęła tę decyzję. Zobacz ile tam chamstwa ludzie jej napisali, szczerze jej współczuję,chociaż nie jestem jej zagorzałą fanką.
Ja tez jestem wdzięczna, ze jest to forum, ten wątek. I ze działa w taki, a nie inny sposób - czyli ze panuje tu atmosfera zrozumienia i wsparcia. Jestem ogromnie wdzięczna Ani i Tobie, ze wytrzymujecie ze mną i nawet staracie się mnie wspierać. Ze mną czasami jest tak tragicznie, ze już nie wiem co ze sobą mam zrobić. I wtedy pisanie na forum bywa czymś w rodzaju ostatniej deski ratunku. Z samym smutkiem czy żalem jakoś łatwiej sobie radzić w mojej ocenie. Ale z tym strasznym chaosem emocjonalnym, który przezywam i tym strasznym poczuciem winy nie umiem sobie już w ząb poradzić sama.
A chamstwa jest pełno w necie, to idealne miejsce dla wszelakiej dziczy. Nawet na blogach poświęconych dzieciom śmiertelnie chorym jest tego pełno.
A chamstwa jest pełno w necie, to idealne miejsce dla wszelakiej dziczy. Nawet na blogach poświęconych dzieciom śmiertelnie chorym jest tego pełno.
No to może kładżmy się spać w nadziei, ze jutro bedzie lepiej, chociaz ja wiem,że i tak jeszcze długo nie zasnę.
Ja wróciłam znowu do tabletek nasennych, bo nie dawałam rady. Kładę się zaraz, bo już czuję, ze lek zaczął działać. Przespanej i spokojnej nocy, Mario.
Dziewczęta ,ja nie odczuwam w odpisywaniu na wasze posty jakiegoś przymusu ,pisze bo wiem jak to jest po stracie i jak można komuś pomóc w ten sposób bo mnie wymiana swoich zali i spostrzeżeń dała dużo .Wiedziałam że wiele osób przeżywa tak samo jak ja i jeśli do tej pory żyją to i ja przeżyję .Żal nigdy nie ustąpi ale razem łatwiej przez to wszytko przejść .I tak tez się stło w moim przypadku .Mam nadzieję ze was nie zanudzam i że niczym was nie dotknęłam .Na wszystko potrzeba czasu ,a wiem też że jak człowieka przesladują jakieś myśli np.że czegos nie dopilnował czy zaniedbał to pozbyć się tego nie jest łatwo .Nie uleczę was za pomoca czarodziejskiej różczki ,mogę tylko opisac jak to u mnie wygladało .
Aniu, ja bardzo sie cieszę,że często odzywałaś się na forum i dawałaś wsparcie. Chciaż nie jestem jeszcze na etapie pogodzenia się ze stratą Kati to nie wiem co by było gdyby nie korespondencja z Tobą i wieloma osobami tutaj,jesli to
wszystko co tu napisałam miałabym kisić w sobie to pękłabym jak wrzód albo już bym była u czubków.Dlatego jeśli tylko
możesz odzywaj się, jesteś bardzo fajna, lubię osoby z takim usposobieniem i podejściem do życia. Z takimi osobami mogłabym się przyjażnić bo mają fajny stosunek do życia, gdy trzeba zażartują a jednocześnie są pełne empatii i zrozumienia.
To pomaga bo nie ma nic gorszego niż ból i samotność. Ja już dzisiaj nabeczałam się aż mi oczy zapuchły.Wczoraj na Animal PLanet przywiezli do weta koteczkę młodą ,śliczną ,taką szarą jak syberyjski z małą białą krawatką.Brakowało jej stópek
w przednich łapkach bo jakiś sadysta obwiązał je ciasno taśmą i kocina z tym się męczyła aż nastąpiło obumarcie i końce łapek
odpadły z niedokrwienia. Teraz kicia z trudem chodzi na przykrótkich łapkach,nie może sobie umyć mordki po jedzeniu itp.
Jak można coś takiego wymyślić i zrobić. Dzisiaj jak kotom nakładałam sniadanie zaczęło się od braku Kati ,myśląc o tym biednym kociaku przypomniały mi się rany mojej kici i jej cierpienie i że to wszystko nadarmo a przeciez tak chciała żyć.
Beczałam ponad godzinę, potem ze zmęczenia przysnęłam i wlaśnie zajrzałam na forum. I widzisz dobrze,że teraz mam komu o tym powiedziec.Dlatego dla mnie to forum jest takie ważne. Nie wiem jak długo jeszcze będę tu pisać ale póki co potrzebuję tego.
wszystko co tu napisałam miałabym kisić w sobie to pękłabym jak wrzód albo już bym była u czubków.Dlatego jeśli tylko
możesz odzywaj się, jesteś bardzo fajna, lubię osoby z takim usposobieniem i podejściem do życia. Z takimi osobami mogłabym się przyjażnić bo mają fajny stosunek do życia, gdy trzeba zażartują a jednocześnie są pełne empatii i zrozumienia.
To pomaga bo nie ma nic gorszego niż ból i samotność. Ja już dzisiaj nabeczałam się aż mi oczy zapuchły.Wczoraj na Animal PLanet przywiezli do weta koteczkę młodą ,śliczną ,taką szarą jak syberyjski z małą białą krawatką.Brakowało jej stópek
w przednich łapkach bo jakiś sadysta obwiązał je ciasno taśmą i kocina z tym się męczyła aż nastąpiło obumarcie i końce łapek
odpadły z niedokrwienia. Teraz kicia z trudem chodzi na przykrótkich łapkach,nie może sobie umyć mordki po jedzeniu itp.
Jak można coś takiego wymyślić i zrobić. Dzisiaj jak kotom nakładałam sniadanie zaczęło się od braku Kati ,myśląc o tym biednym kociaku przypomniały mi się rany mojej kici i jej cierpienie i że to wszystko nadarmo a przeciez tak chciała żyć.
Beczałam ponad godzinę, potem ze zmęczenia przysnęłam i wlaśnie zajrzałam na forum. I widzisz dobrze,że teraz mam komu o tym powiedziec.Dlatego dla mnie to forum jest takie ważne. Nie wiem jak długo jeszcze będę tu pisać ale póki co potrzebuję tego.
No tak jest własnie na świecie ,jedni ratują za wszelką cenę a drudzy męczą ,zabijają mając życie zwierząt za nic .Ostatnio na FB ktoś zamiescił zdjęcie na którym były powieszone szczeniaki ,normalnie jeden obok drugiego jak wisielce ,grubiutkie ,odkarmione szczeniaczki .W nocy mi się to przypomina ......jak można coś takiego zrobić .Życzę temu gnojowi żeby odcierpiał milion razy ich śmierć .Na razie kończę bo mój maż na rocznicę ślubu zafundował mi wrzucanie drewna do szopy ...... U nas lało niedawno jak diabli więc praca została przerwana ,teraz znowu wyszło słońce i jest taka parówa że można paśc ale niestety trzeba naszykowac na zimę drewno .Nie ma innego wyjścia .On rąbię -drzewo nie mnie :)a ja wrzucam .
To wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy slubu i miłej pracy. A ja tak się żle dzis czuję, znowu te duszności i spróbuję usnąć. Może coś miłego się przyśni.....
A ja jeszcze wpadłam na chwilę bo już miejsca w szopie nie ma i teraz musi zrobić miejsce pod wiatą ....duszności powiadasz ?Hm ja codziennie rzucam palenie i jakos mi to nie wychodzi ....a potem mam wizje raka płuc i innych przemiłych chorób ..też mnie coś dusi ale nie wiem czy to nie bardziej wina bęca wzdętego jak u krowy holenderki bo czas miesięcznicowy nadchodzi i czuje jakbym miała żołądek pod gardłem więc może od tego jakoś mi duszno ...mam taką nadzieję .Moja wyobrażnia jak zacznie pracowac to tylko kaftan i na leczenie ,zawsze widze najgrorsze choroby wszędzie .Ile lat palisz ?ja 20 lat to moze już wystarczy .....ale nerwy i stres to papierosek uspokaja na 20 sekund ...
Aniu, przyjmij najlepsze życzenia szczęścia i pomyślności.
Znalazłam w necie taką oto odpowiedz psychologa na problem poczucia winy po stracie pupila. Może komuś to będzie pomocne. http://www.psychologia.net.pl/porady.php?level=45
Znalazłam w necie taką oto odpowiedz psychologa na problem poczucia winy po stracie pupila. Może komuś to będzie pomocne. http://www.psychologia.net.pl/porady.php?level=45
Aniu, ja od 2,5 roku nie miałam fajki w gębie dopiero po odejściu Katii sięgnęłam po to świństwo i to najczęściej gdy piję
piwo, tak to mnie za bardzo nie ciągnie. A popalam słomki mentolowe. Od nastolatki paliłam ,na początku byle co byle się
jarało a po urodzeniu syna coś mi nie pasowało i jesli paliłam to tylko mentolowe np.Zefiry. Potem co jakiś czas miałam przerwę 2 lub 3 lata.Nigdy nie paliłam tak nonstop i to góra 10 fajek dziennie. Moje duszności też mogą byc od tarczycy.
Na jesieni 2011r moja sąsiadka pietro niżej zmarła na raka płuc, jarała długo i dużo, miała 73 l. Teraz nade mną mieszka
moja rówieśniczka i też chora na raka płuc, nie wiem w jakim jest stanie bo jej nie widuję.Ta to jarała jak smok, nie wiem
czy teraz w tej chorobie odpuściła sobie. Moja ciotka,pisałam Ci już nawet jak już dogorywała na raka płuc to do końca paliła a miała 81 l.Chyba jednak nie warto kopcić bo to nigdy nie jest obojętne dla zdrowia.Jak dasz radę to rzuc to póki jeszcze czas.Ja napewno nie będę na stałe kopcić bo już mnie krtań pobolewa, tak zawsze mam jak dłużej popalę a cisnienie też wtedy
skacze.Zresztą sama na pewno dużo wiesz na ten temat. A mąż pali? Może razem spróbujcie rzucić?Ja jakoś nie mam problemu z odstawianiem palenia. Kawę przestałam pić ponad 2l temu, alkohol tez mnie nie rusza. W zasadzie nie mam żadnych nałogow, no może oprócz kotów, ich narazie nie mogę sobie odmówić.
piwo, tak to mnie za bardzo nie ciągnie. A popalam słomki mentolowe. Od nastolatki paliłam ,na początku byle co byle się
jarało a po urodzeniu syna coś mi nie pasowało i jesli paliłam to tylko mentolowe np.Zefiry. Potem co jakiś czas miałam przerwę 2 lub 3 lata.Nigdy nie paliłam tak nonstop i to góra 10 fajek dziennie. Moje duszności też mogą byc od tarczycy.
Na jesieni 2011r moja sąsiadka pietro niżej zmarła na raka płuc, jarała długo i dużo, miała 73 l. Teraz nade mną mieszka
moja rówieśniczka i też chora na raka płuc, nie wiem w jakim jest stanie bo jej nie widuję.Ta to jarała jak smok, nie wiem
czy teraz w tej chorobie odpuściła sobie. Moja ciotka,pisałam Ci już nawet jak już dogorywała na raka płuc to do końca paliła a miała 81 l.Chyba jednak nie warto kopcić bo to nigdy nie jest obojętne dla zdrowia.Jak dasz radę to rzuc to póki jeszcze czas.Ja napewno nie będę na stałe kopcić bo już mnie krtań pobolewa, tak zawsze mam jak dłużej popalę a cisnienie też wtedy
skacze.Zresztą sama na pewno dużo wiesz na ten temat. A mąż pali? Może razem spróbujcie rzucić?Ja jakoś nie mam problemu z odstawianiem palenia. Kawę przestałam pić ponad 2l temu, alkohol tez mnie nie rusza. W zasadzie nie mam żadnych nałogow, no może oprócz kotów, ich narazie nie mogę sobie odmówić.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 28 gości