Elenar ,Pimpuś na pewno nie chciał by widzieć swojej pani w letargu po jego śmierci .Elenar pisze:Pimpuś byłby zadowolony gdyby był zdrowy, bezpieczny, najedzony i przytulony do Loli...
Nie mogę poradzić sobie z tym wszystkim. Jakoś nie mam ochoty poczuć się lepiej. Przepraszam, ze takie rzeczy wypisuję, pewnie nawet nie wiadomo jak na to zareagować. Nie przejmujcie się mną, jakoś będę sobie wegetować od jednej tabletki nasennej do drugiej.
Spokojnej nocy Dziewczynki.
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Popełniłam pomyłkę pisząc o profesjonalnej dezynfekcji(tak powinno byc , a ja napisałam "detoksykacji).Ale chyba każdy się domyślił co miałam na myśli.
Nie moglam dzisiaj spać ,ale jak przysnęłam nad ranem to spałam z małymi przerwami do 13,30.Śniło mi się ,że wylądowałam w szpitalu, syn mnie tam odwiózł.Pamiętam jak żegnałam się z nim przed budynkiem jak pałacyk i dookoła było pełno kwiatow. Potem widziałam siebie siedzącą na łóżku szpitalnym w białym, frotowym w kwiaty szlafroku ( nie mam takiego).Może to było wariatkowo bo chyba tylko tam się nadaję.Nadal nie mam ochoty wrócić do żywych,nie stroję się, nie maluję, włosy od maja nie widziały fryzjera.Katia najpierw uszczęśliwiła mnie swoim zaistnieniem w moim życiu a teraz mnie dobiła.Już mam pewne postanowienia, ale narazie nie chce mi się o ty pisać, bo może za jakiś czas zmienię zdanie.Niedawno przeczytałam cały wątek od początku m.in. swoje posty. Wiele z nich chciałabym wykasować ale już poszło......Człowiek pisze pod wpływem chwili.....
Aniu jak tam faje, dajesz radę bez nich?
Nie moglam dzisiaj spać ,ale jak przysnęłam nad ranem to spałam z małymi przerwami do 13,30.Śniło mi się ,że wylądowałam w szpitalu, syn mnie tam odwiózł.Pamiętam jak żegnałam się z nim przed budynkiem jak pałacyk i dookoła było pełno kwiatow. Potem widziałam siebie siedzącą na łóżku szpitalnym w białym, frotowym w kwiaty szlafroku ( nie mam takiego).Może to było wariatkowo bo chyba tylko tam się nadaję.Nadal nie mam ochoty wrócić do żywych,nie stroję się, nie maluję, włosy od maja nie widziały fryzjera.Katia najpierw uszczęśliwiła mnie swoim zaistnieniem w moim życiu a teraz mnie dobiła.Już mam pewne postanowienia, ale narazie nie chce mi się o ty pisać, bo może za jakiś czas zmienię zdanie.Niedawno przeczytałam cały wątek od początku m.in. swoje posty. Wiele z nich chciałabym wykasować ale już poszło......Człowiek pisze pod wpływem chwili.....
Aniu jak tam faje, dajesz radę bez nich?
Mario .....tak się uśmiałam w tego wariatkowa że az mi głupio ale nie wiem czemu wyobraziłam sobie Ciebie w tym szlafroku ....moze brak nikotyny we krwi powoduje u mnie lasowanie resztek mózgu .....jakoś daje radę ale najgorzej jet wieczorami bo człowiek juz rozlużniony ,i ja zawsze wieczorem paliłam najwięcej .....mam takie momenty że już bym zapaliła ale szkoda mi tych godzin i tej świeżości w gębie .Mma fajki cąły czas w domu bo musze mieć .Gdybym nie miała dostałabym szału .W dps u nas tam gdzie pracuje teraz jedna pani własnie dostąła diagnozę rak płuca ,paliła też sporo ....i chyba to przeważyło czarę za niepaleniem .Do tego tak jak pisałam finanse ,nagle uświadomiłam sobie że na przykład torebki za 360 zł to bym nie kupiła ale na mieisąc palenia nie było mi szkoda .Wracając do naszego głównego tematu -nie wiem jakie ustalenia powzięłaś ale już się boję ?
Cieszę się Aniu,że udało mi się rozbawić Cię.Chociaż ten szlafrok nie był taki najgorszy.Nie obawiaj się, pisząc o moich postanowieniach nie miałam na mysli skonczenia ze soba, chociaż czasem wydaje mi się,że osoby, które to robią tego nie planują , tylko ma miejsce tzw. total spontan ,jak mówi młodzież.Miałam na myśli rezygnację z wszelkich przyjemności,typu urodziny,imieniny, święta itd.Autentycznie w tej chwili nic mnie juz nie bawi i nie cieszy.Na niczym mi nie zależy. Jak wcześniej wspominałam, wszystko bez Katii jest do d...y.Nic na to nie poradzę, tak czuję dzisiaj i żadna siła nie jest w stanie tego zmienic.Wegetuję tylko po to ,żeby moje koty nie trafiły do schroniska.Wczoraj w ogłoszeniach był wystawiony koci staruszek ( 18 l), który samotnie odchodzi w schronie. Całe zycie miał dom i kochajacego pana a po jego smierci rodzina wywaliła go do schronu, nie chce jeść i jest z nim coraz gorzej.Gdyby to było bliżej może bym go wzięła.
Gratuluję Ci wytrzymania bez fajeczek, ja jeszcze popalam, dzisiaj 2 szt, mam na koncie ale chyba niebawem też z tym skończę bo jak zdrowie szwankuje to człowiek wpada w panikę.
Gratuluję Ci wytrzymania bez fajeczek, ja jeszcze popalam, dzisiaj 2 szt, mam na koncie ale chyba niebawem też z tym skończę bo jak zdrowie szwankuje to człowiek wpada w panikę.
Wiesz , nawet taka menifestacja ze nie będziesz robić zadnych jubli i innych imprez to chyba jakiś krok w pogodzeniu się z tym co się stało ,ja tak to odbieram .Wiesz ze jej już nie ma i nie zamierzasz robić nic wesołego .I już .To bardzo smutne jak takie zwierzę które miało dom nagle zostaje na lodzie .....okropnośc .Biedaczek pewnie nie wie co się z nim dzieje .....
Dwie z moich kotek są tak upierdliwe,że miałabym ochote pozbyć się ich albo ,żeby to co spotkało Katie padło na nich. Zdarza im sie załatwić poza kuweta,nie są przymilne, nie dają się brac na ręce i nie przepadają za pieszczotami.Po prostu blokują miejsce innym fajnym kotom. Jedna ma 11 l a druga prawie 5 l. Ale ich nie wywalam ,bo wiem,że cierpiałyby tracąc domania05 pisze:Wiesz , nawet taka menifestacja ze nie będziesz robić zadnych jubli i innych imprez to chyba jakiś krok w pogodzeniu się z tym co się stało ,ja tak to odbieram .Wiesz ze jej już nie ma i nie zamierzasz robić nic wesołego .I już .To bardzo smutne jak takie zwierzę które miało dom nagle zostaje na lodzie .....okropnośc .Biedaczek pewnie nie wie co się z nim dzieje .....
i tak się męczę z nimi. Ale przysięgam Ci,że gdyby w jakiś sposób skonczyły życie nawet niebawem, jestem pewna ,że nie płakalabym po nich tak jak po Katince.W tej chwili najbardziej kocham Zuzię, kumpelkę Katii, ma 3 l.Własnie weszła mi na kolana i przeszkadza w pisaniu.Dlatego teraz bardzo boję się o nią, bo skoro Bóg zabrał mi najukochańszą Katię to boję się,że teraz Zuzkę coś spotka złego i zostaną mi same upierdliwce.A jesli chodzi o życie bez przyjemności ,o którym postanowiłam to wlasnie dlatego,że nie mogę się pogodzić z utratą mojej kochanej kiciuni i wiem,że nigdy się z tym nie pogodze. Tak czuję to dzisiaj, może czas coś zmieni ale jak widzisz mijają dni,tygodnie a ja nadal nie godzę się na życie bez niej. Bo to nie zycie,to bolesna męczarnia i nikomu tego nie życze.
Witajcie. Chciałam tylko dać znać, ze żyję. Nic się u mnie nie zmieniło... Udręka.
Pozdrawiam Was serdecznie. A dodatkowo, Maria ma pozdrowienia od mojej Kici, która uwielbia być na rękach, lubi pieszczoty i poluje na muchy
Pozdrawiam Was serdecznie. A dodatkowo, Maria ma pozdrowienia od mojej Kici, która uwielbia być na rękach, lubi pieszczoty i poluje na muchy
Mam rozumieć,że adoptowałaś kota? Dzięki za pozdrowienia od Ciebie i od kota. U mnie tez bez zmian, nadal ból i nie ma widoku na poprawę. Właśnie dzwonił zięć, muszę tam iść pilnować wnuka. Może wieczorem się odezwę.Elenar pisze:Witajcie. Chciałam tylko dać znać, ze żyję. Nic się u mnie nie zmieniło... Udręka.
Pozdrawiam Was serdecznie. A dodatkowo, Maria ma pozdrowienia od mojej Kici, która uwielbia być na rękach, lubi pieszczoty i poluje na muchy
Nie adoptowałam. Nie mogę niestety adoptować kota, bo mógłby się okazać brakującym ogniwem łańcucha pokarmowego w moim zwierzyńcu. Wczoraj spędziłam z nią dużo czasu i tak obserwując ją pomyślałam o Tobie Mario. Wciąż nie wiem czy ona ma dom czy nie. Oprócz tego, ze jest chuda, wygląda dobrze i zdrowo.
Bardzo przykro mi było jak wczoraj uparcie chciała iść ze mną do domu... Nie bardzo wiem co z nią zrobić. Mieszkam na obrzeżach miasta - dookoła wioski, więc kot chodzący samopas nie dziwi. Koty moich sąsiadów również sobie spacerują po okolicy, ale je wszystkie już dobrze znam. A o niej nic nie wiem.
Dziekując za pozdrowienia zapomniałam Ciebie pozdrowić. Ja nie jestem gotowa na adopcję jakiegokolwiek kota, nikt mi
Katii nie zastąpi, drugiej takiej nie będzie. Gdy ją adoptowalam nie brakowało mi kotow bo w blkou 4 koty to aż nadto.Ale o jej zatrzymaniu zdecydowała ona ze swoim wspaniałym charakterem i prędzej wolałabym się pozbyć dotychczasowych kotów niż zrezygnować z niej.A swoją drogą, skoro masz osobny pokój dla szynszyli to moim zdaniem kot mógłby być w domu. A jesli chodzi o chudość tej kotki, to jeśli ona jest bezdomna może być chuda z niedojadania a już napewno z powodu nieodrobaczenia.Nie wspomnę tu już o chorobach kocich , które powodują wychudzenie. Możesz jej przemycić w jedzeniu środek na odrobaczenie, dokarmiac i jak po pewnym czasie poprawi sie to znaczy ,że trop był dobry.
Katii nie zastąpi, drugiej takiej nie będzie. Gdy ją adoptowalam nie brakowało mi kotow bo w blkou 4 koty to aż nadto.Ale o jej zatrzymaniu zdecydowała ona ze swoim wspaniałym charakterem i prędzej wolałabym się pozbyć dotychczasowych kotów niż zrezygnować z niej.A swoją drogą, skoro masz osobny pokój dla szynszyli to moim zdaniem kot mógłby być w domu. A jesli chodzi o chudość tej kotki, to jeśli ona jest bezdomna może być chuda z niedojadania a już napewno z powodu nieodrobaczenia.Nie wspomnę tu już o chorobach kocich , które powodują wychudzenie. Możesz jej przemycić w jedzeniu środek na odrobaczenie, dokarmiac i jak po pewnym czasie poprawi sie to znaczy ,że trop był dobry.
Ja radziłabym Ci ją przygarnąć,jestem pewna,że nie żałowałabyś bo takie przybłędy sa bardzo wdzięczne. Przysięgam Ci,że ona dałaby Ci dużo szczęścia bo sama sobie Ciebie wybrała i to byłaby piękna, dozgonna miłość. Koty wbrew pozorom potrafią bardzo kochać i okazywać to. Może to byłby balasam na Twoją zbolałą duszę, a może Pimpuś Ci ją podesłał, wszak wiersz cytowany tu kiedyś na forum mowi, " on wroci ale w innym futerku".Elenar pisze:Bardzo przykro mi było jak wczoraj uparcie chciała iść ze mną do domu... Nie bardzo wiem co z nią zrobić. Mieszkam na obrzeżach miasta - dookoła wioski, więc kot chodzący samopas nie dziwi. Koty moich sąsiadów również sobie spacerują po okolicy, ale je wszystkie już dobrze znam. A o niej nic nie wiem.
Nie wątpię, ze tak by było. Bo już teraz kocham tą kicię. Jednak realia są jakie są - w tym momencie nie jestem w stanie jej przygarnąć z wielu powodów. Co najwyżej mogłabym ją przechować jakiś czas w pomieszczeniach gospodarczych. Postaram się popytać jeszcze o nią w okolicy, bo może ona jednak ma swój dom. Jeśli nic nie wskóram, to poszukam jej nowego domu.mariantoru1954 pisze: Ja radziłabym Ci ją przygarnąć,jestem pewna,że nie żałowałabyś bo takie przybłędy sa bardzo wdzięczne. Przysięgam Ci,że ona dałaby Ci dużo szczęścia bo sama sobie Ciebie wybrała i to byłaby piękna, dozgonna miłość.
Nie ma takiego balsamu. Żadne zwierzę nie sprawi, ze cofnie się czas...mariantoru1954 pisze: Może to byłby balasam na Twoją zbolałą duszę, a może Pimpuś Ci ją podesłał, wszak wiersz cytowany tu kiedyś na forum mowi, " on wroci ale w innym futerku".
Czyli prawdą jest wypowiedz psychologa, którą cytowalam tu na forum,że mozna nigdy nie pogodzić się z odejściem ukochanego pupila. Skoro po 4 latach jeszcze odczuwasz silny ból tzn,że nie dany Ci był ostatni etap żałoby czyli akceptacja.kwinta pisze:Dzisiaj mijają 4 lata, odkąd odeszła moja sznaucerka miniaturowa
Boli tak samo jak wtedy .....
U mnie w poniedziałek 3-go września będzie 3 mieś. odkąd moja kochana kicia mnie opuściła a ja każdego dnia nadal beczę za nią jakby to było wczoraj. Obawiam się,że nigdy się z tym nie pogodzę i prędzej mnie ten ból zabije nim zaakceptuję ten koszmarny wypadek.Wspólczuję Ci i witaj na forum, bo chyba nie było tu Twoich wpisów.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości