Takie tam różniaste sprawy
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Prosta sprawa. Poszłam spacer na który wcale nie miałam ochoty bo potykałam się o własne nogi. Na sobotę razem z koleżankami i paroma osobami z wawy z barfnegoswiata zamówiłyśmy w hurtowni mięsa gęsi w elementach (żołądki, skrzydła, wątróbki i serca), chrząstki i korpusy indycze i jeszcze parę innych dóbr. Razem dostawa osiągnęła nieco ponad 200kg....Umóiłam się z koleżankami że przyjdą do mnie na kawę na 8 rano bo dostawca miał być między 8 a 9.... Przed 7 obudził mnie tel że facet już niemal pod drzwiami. Sama wniosłąm ten towar do domu....potem przyszła reszta, popakowałyśmy, rozważyłyśmy, poporcjowałyśmy, posiekałyśmy tasakiem to co było w wielkich kawałkach. Każdy zabrał co jego, mnie zostało niemal 60kg do przeniesienia do zamrażarki u rodziców. Po przeniesieniu 40 kg miałam już dość życia....ale koleżanka stwierdziłą że jak już jest w parku a ja wracam od rodziców z psem do domu (wzdłuż parku) to zrobimy rundę wokół...no i jak spotkałyśmy się w parku o godz 17.10 to 10 minut później koleżanka już dzwoniłą po pogotowie. Brutus wraz z koleżanką (razem 70kg) kotłowali się, biegli z górki i władowali mi się pod nogi. Niestety w ostatniej chwili dopiero odwróciłam się za siebie, ale tylko tułowiem. W ten sposób dostałam w nogę która byłą już spiralnie wykręcona. Potem jak upadałam to oczywiście znów w harmonijkę. No i mam....wakacje. Najpierw horror w szpitalu, tutaj póki co wam oszczędzę relacji, opiszę jak mi nieco emocje opadną. A przede mną conajmniej jeszcze 5 tyg w łózku (od opreacji minął dopiero tydzień )
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Idą....od razu w szpitalu się upomniałam...że tak powiem bez upominania zapomnieli zresztą nie tylko o tym zapominali...
Nie wiem jak to jest że jak ja robię komuś zastrzyk to nie żadnej guli, opuchlizny, siniaka....a nie jestem pielęgniarką. Jak mi pielęgniarki robiły zastrzyki to mam cały brzuch i tyłek zapuchniety....i posiniaczony
Nie wiem jak to jest że jak ja robię komuś zastrzyk to nie żadnej guli, opuchlizny, siniaka....a nie jestem pielęgniarką. Jak mi pielęgniarki robiły zastrzyki to mam cały brzuch i tyłek zapuchniety....i posiniaczony
Moze robią na sztukę ....albo spiesząc się .Jak sie robi sobie albo znajomemu to się bardziej stara Oczywiście przez cały gips i jeszcze tydzień po trzeba brać .
Podobnie mnie moje załatwiły. Biegły a ja chciałam się odwrócić i tak jakoś się zderzyłyśmy. Narobiłam wrzasku na pół parku. Do domu wróciłam opierając się na psach. Łąkotkę szlag trafił.
Faktycznie fajne wakacje Ale coś od początku nie były Ci dane...
Faktycznie fajne wakacje Ale coś od początku nie były Ci dane...
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Zastanawiam się co takiego miało się wydarzyć tam nad morzem że los tak bardzo zaparł się żebym tam nie dotarła....Koleżanka pojechała sama. Z dziećmi i 3 psami (swoimi) i już ma spory problem. Jej york pogryzł westa. Nie śmiejcie się. Na plaży. Właściciele westa to zwykli wyłudzacze. Przynieśli od weta rachunek na ponad 100 zł (za zaopatrzenie skaleczenia), żądają opłącenia psiego psychologa, a także pokrycia kosztów ich przedłużonego pobytu nad morzem - bo zanim sie dobrze nie wygoi to oni nie mogą wracać do domu... Koleżanka się wkurzyła...zgłosiła szkodę w PZU (ma tam OC) i w ten sposób zamiast odzyskać kasę za weta prawdopodobnie nie dostaną nic. Bo ubezpieczyciel zrobi wszystko aby nie wypłacić ani grosza.
Ciężko mi to sobie wyobrazić, widocznie obraz yorka mam wypaczony. O.O
Znajoma miała podobny problem z wyłudzeniem, na szczęście dla niej sprawa się skończyła pomyślnie dla niej.
Kto wie... może miało Ci się przytrafić coś gorszego...tfu tfu.
Znajoma miała podobny problem z wyłudzeniem, na szczęście dla niej sprawa się skończyła pomyślnie dla niej.
Kto wie... może miało Ci się przytrafić coś gorszego...tfu tfu.
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
niech koleżanka się nie wygłupia i nie płaci. osoba, która wnosi o takie odszkodowanie musi udowodnić, że poniesione przez nią koszta były koniecznie na skutek poniesionej szkody. Nie mam pojęcia jak skaleczenie u psa uniemożliwia powrót do domu w terminie. A to, że sąd umorzy sprawę to już inna kwestia
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
No i właśnie koleżanka się wkurzyła nachodzeniem i oddała sprawę w ręce ubezpieczyciela. Wczoraj przez tel powiedziałam jej że w sumie to powinna jeszcze na tamtejszej policji zgłosić fakt napastowania....bo baba jej się wlecze cały czas za tyłkiem i zyć nie daje.
Odnośnie yorkó i innych małych pieseczków. Ona ma jeszcze charcika włoskiego. Od momentu kiedy przygarnęła sukę, która zaczęła dorastać te dwa małe koguciki zaczęły się stroszyć do siebie. I kiedyś nad Wisłą zaczęły się gryźć. Trzymane za frak na wysokości naszych twarzy (mamy po 1.70cm wzrostu) a więc mocno nad ziemią nie chciały puścić zebami jeden drugiego. Efekt - jeden rozcięty policzek, drugi rozwalone ucho. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam. Jakie to zajadłe było!
A u mnie na nodze zaczął sie pojawiać nowy kolor - żółty. Kocham żółty. To znaczy że siniaki w końcu zaczynają się wchłaniać.
I jak to dobrze że dla psa zdążyłam zgromadzić i poporcjować zapas mięsiwa....u rodziców w schowku (tam stoi zamrażarka). Mama nie musi nigdzie wędrować i kombinować. Ma na miejscu gotowe.
Odnośnie yorkó i innych małych pieseczków. Ona ma jeszcze charcika włoskiego. Od momentu kiedy przygarnęła sukę, która zaczęła dorastać te dwa małe koguciki zaczęły się stroszyć do siebie. I kiedyś nad Wisłą zaczęły się gryźć. Trzymane za frak na wysokości naszych twarzy (mamy po 1.70cm wzrostu) a więc mocno nad ziemią nie chciały puścić zebami jeden drugiego. Efekt - jeden rozcięty policzek, drugi rozwalone ucho. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałam. Jakie to zajadłe było!
A u mnie na nodze zaczął sie pojawiać nowy kolor - żółty. Kocham żółty. To znaczy że siniaki w końcu zaczynają się wchłaniać.
I jak to dobrze że dla psa zdążyłam zgromadzić i poporcjować zapas mięsiwa....u rodziców w schowku (tam stoi zamrażarka). Mama nie musi nigdzie wędrować i kombinować. Ma na miejscu gotowe.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Na spacery chodzą rodzice. Ale są to krótkie spacery, Zresztą pies i tak w depresji. Cały czas siedzi przy moim łóżku i czeka aż się do niego wychylę żeby pogłaskać. Nie chce biegać, gryźć patyków. Nic nie chce. On chce mnie....
Jak on mnie witał! Pół godziny trzymał mnie za rękę paszczą, nie mógł uwierzyć że już nigdzie nie pójdę. Jak idę do wc gdy on jest w innym pomieszczeniu i nie widzi tego faktu to zaraz zaczyna skomleć i mnie szukać. Kochany, wielki pluszaczek...
Jak on mnie witał! Pół godziny trzymał mnie za rękę paszczą, nie mógł uwierzyć że już nigdzie nie pójdę. Jak idę do wc gdy on jest w innym pomieszczeniu i nie widzi tego faktu to zaraz zaczyna skomleć i mnie szukać. Kochany, wielki pluszaczek...
No tak, tylko ja jestem nienormalna i nie słucham lekarzy Pierwsze po wyjściu ze szpitala wyszłam z psem
Dla moich to była straszna kara wyjść z kimś innym, Neya szukała tylko okazji by zwiać do domu.
Za drugim razem rozwalenia łąkotki, kiedy psy to uczyniły wysłuchałam sobie... "wszystko przez te kundle", "po co Ci one" itp. Wstyd mi za nich...
Dla moich to była straszna kara wyjść z kimś innym, Neya szukała tylko okazji by zwiać do domu.
Za drugim razem rozwalenia łąkotki, kiedy psy to uczyniły wysłuchałam sobie... "wszystko przez te kundle", "po co Ci one" itp. Wstyd mi za nich...
A ja stworzyłam potwora! Wprowadziłam dziecku system znaczków. 5 znaczków i może oglądać 2h telewizji... obraca się to przeciwko mnie bo z natury Marcin jest marudny i jak coś chce to potrafi godzinami stać nad nami i kwiczeć. Teraz mnie pogania jak mam go nadzorować w czymś. Sprząta, zmywa, pierze, psom jeść daje byle dostać znaczek.
A mnie szlag trafi i jasna cholera weźmie. Przyjechała rodzina i już się zdążyłam nasłuchać. "Po co Ci taki duży pies? Lepszy by był malutki." "A Ty sobie z nim nie poradzisz". "Mój kolega miał rodwejlera. Był cacy dopóki dziecka nie ugryzł jak się bawili." "One są agresywne". "A jak poznasz chłopaka, to co, na spacedry z psem będziesz chodzić?" "Teraz ten pies jest cacy a jak małe dziecko się pojawi to pies będzie zazdrosny i je pogryzie". A na tłumaczenia mojego taty o socjalizacji, wychowaniu, szkoleniu i jak pies się uczy (tak, to ten sam facet, który twierdził kiedyś, że pies ma się go słuchać bo tak i już): "ale po co się tak męczyć dla psa? Nie lepiej było jakiegoś normalnego a nie takiego?" I oczywiście mój "ukochany argument "taki to jak zaatakuje to zabije a taki mały to nawet śladu nie zrobi".
Ale o planir posiadania drugiego psa powiem im dopiero jutro. Może więcej już nie przyjadą.
Zaraz wyjde z siebie i sama ich wszystkich pogryze!!!!!
Ale o planir posiadania drugiego psa powiem im dopiero jutro. Może więcej już nie przyjadą.
Zaraz wyjde z siebie i sama ich wszystkich pogryze!!!!!