Takie tam różniaste sprawy
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
a ja akurat co do gerberków to się nie zgodzę. producenci żywności specjalnego przeznaczenia (a takie właśnie produkty powinny dzieci do 3rż spożywać) mają bardzo wyśrubowane normy dotyczące produktu. większość społeczeństwa nie zdaje sobie sprawy z tego ile zagrożeń czyha na małe dzieci ze strony produktów żywnościowych - spójrzmy chociaż na azotany, ddt czy metale ciężkie. wyrywając marchewkę z własnego ogródka nie mamy pojęcia o tym ile i jakie toksyczne związki w niej są. to samo w przypadku marchewki z targu... za to substraty do produkcji żywności dla niemowląt muszą być przebadane wzdłuż i wszerz i spełniać odpowiednie normy.
ja tam do gerberków nic nie mam po za ich ceną
co do warzyw, ostatnio wyjęłam z lodówki marchewkę z netto która leżała w niej 3 tygodnie i włoszczyznę która leżała tydzień ale była kupiona na ryneczku.
może to nie żaden wyznacznik jakości ale tygodniowa włoszczyzna poszła do kosza a prawie miesięczna marchew wyglądała jak nówka funkiel ze sklepu....
co do warzyw, ostatnio wyjęłam z lodówki marchewkę z netto która leżała w niej 3 tygodnie i włoszczyznę która leżała tydzień ale była kupiona na ryneczku.
może to nie żaden wyznacznik jakości ale tygodniowa włoszczyzna poszła do kosza a prawie miesięczna marchew wyglądała jak nówka funkiel ze sklepu....
Wiecie co wymyślono? Protokoły na zebraniach w szkole... ktoś z rodziców ma protokołować przebieg zebrania... myśleliśmy, że nauczycielka nas wkręca. Dalej, cudowny projekt "Wyjątkowe dziecko". Miało być, że pomaga dzieciom zarówno tym co mają braki i sobie nie radzą jak i tym uzdolnionym...taaa jedna sekcja dla dzieci uzdolnionych, wokalno- muzyczna. A 90 dzieci z klas 1-3 ma wziąć udział, w szkole jest 102 dzieci z tych klas. A żem się napaliła, a tu klops
Szkołę przeniesiono do budynku gdzie było gimnazjum, wiecie gimnazjum nie miało szatni. Jak oni funkcjonowali... pogniłe podłogi, grzyb...
Szkołę przeniesiono do budynku gdzie było gimnazjum, wiecie gimnazjum nie miało szatni. Jak oni funkcjonowali... pogniłe podłogi, grzyb...
co do naszej edukacji:
mój 5letni siostrzeniec rok temu chodził do zerówki, był najwyższym dzieckiem w grupie 28 uczniów (była wojna o zrobieniu dwóch klas-nie wyszło) a mimo to nie był w stanie powiesić kurtki na wieszaku-były za wysoko, plus ławki na korytarzu, nawet jak dziecko usiadło na brzegu to nie sięgało palcami ziemi. rodzice się burzyli, biegali do dyrektorki, kilku ojców się zaoferowało że sami po przerabiają ławki i wieszaki w szatni, kilkoro rodziców było z tym w kuratorium. nikt nie widział w tym problemu bo przecież w szatni jest pani do pomocy.... taaa jedna pani na kilka klas które kończą lekcje i zaczynają o tej samej godzinie a w szatni ścisk jak cholera
minął rok a wieszaki jak wisiały tak dalej wiszą wiec większość dzieci rzuca po prostu kurtki na podłogę a na łąwkach na korytarzu siedzą głównie rodzice.....
mój 5letni siostrzeniec rok temu chodził do zerówki, był najwyższym dzieckiem w grupie 28 uczniów (była wojna o zrobieniu dwóch klas-nie wyszło) a mimo to nie był w stanie powiesić kurtki na wieszaku-były za wysoko, plus ławki na korytarzu, nawet jak dziecko usiadło na brzegu to nie sięgało palcami ziemi. rodzice się burzyli, biegali do dyrektorki, kilku ojców się zaoferowało że sami po przerabiają ławki i wieszaki w szatni, kilkoro rodziców było z tym w kuratorium. nikt nie widział w tym problemu bo przecież w szatni jest pani do pomocy.... taaa jedna pani na kilka klas które kończą lekcje i zaczynają o tej samej godzinie a w szatni ścisk jak cholera
minął rok a wieszaki jak wisiały tak dalej wiszą wiec większość dzieci rzuca po prostu kurtki na podłogę a na łąwkach na korytarzu siedzą głównie rodzice.....
Co do przystosowania zerówki czy 1 klasy nie mam co narzekać. W zerówce w szatni wszystko było ok, wieszaki były na odpowiedniej wysokości, na buty były szafki. Na korytarz zerówka nie wychodziła i nie wychodzi dla ich bezpieczeństwa. W 1 klasie książki zostają w szkole, żeby nie nosili, ewentualnie jak jest coś zadane to zabierają. Stroje na w-f, balet zostają w szafkach w klasie, to samo strój na łyżwy zostają w szatni na lodowisku. Tornister jest prawie pusty, ławki są małe, na zebraniu żeśmy się ledwo pomieścili. Na szkołę nie narzekam, bo jest dostosowana, a nauczycielka stara się. Będą zajęcia dla dzieci co są zagubione w szkolnej codzienności itp.. Starają się.
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
Stwierdzam, ze mieszkam i przyjaźnię się z niesamowitymi ludźmi - wcale nie w dobrym tego słowa znaczeniu.
Jakiś czas temu Iza wysłała mi morszczyn. I ja czekam na niego i czekam i czekam i już chcę dzwonić na pocztę i awanturę robić, że jescze nie ma... Mama jednego pięknego wieczoru w tym tygodniu (chyba wtorek bądź środa) pyta się mnei czy ja coś z tym morszczynem będe robić czy ma go gdzieś pochwoać bo jej w szafce przeszkadza (w szafce, do której ja nigdy nei zagladam, bo nic z niej nie potrzebuję - to szafka z przyprawami). Się pytam "jaki morszczyn i jaka szafka?", na co matka rodzicielka spokojnie odpowiada "no ten co Ci pocztą przyszedł w poniedziałek w zeszłym tygodniu". Jedyne co zdołałąm zrobić to przekręcić głowę niczym dziwiący się czemuś pies. Fajnie, że powiedzieli, że przyszło coś na co tak czekałam...
A teraz znajomi/przyjaciele. W soboty rano na spacery z tropieniem chodzę z kumplem i jego psem. 1,5 rocznym dogiem argentyńskim. Moja suka jak i jego pies na barfie.
W mojej zamrażarce szukałam ostatnio dek kaczych, bo pamiętam, że je tam wsadzałam, ale znaleźć ich nie mogłam. Poszłam do domu i szukam po lodówce - bo może wyjęłam do rozmrożenia. Młody (właściciel argentyna) siedzi w naszej kuchni. Pyta czego szukam. To mówię, że zgubiłam kacze udka, na co ten z uśmiechem od ucha do ucha informuje mnie, że w zeszłym tygodniu je zabrał na obiad dla siebie, bo mu wszystko wyszło i nawet chciał mi o tym powiedziec ale chyba zapomniał ( wten sam sp[osób zniknęła mi połowa ogona wołowego).
O podbieraniu przez niego moich suplementów dla mojego psa już nie wspomnę.
Jak nic będę gryzła, pluła i kopała ludzi.
Jakiś czas temu Iza wysłała mi morszczyn. I ja czekam na niego i czekam i czekam i już chcę dzwonić na pocztę i awanturę robić, że jescze nie ma... Mama jednego pięknego wieczoru w tym tygodniu (chyba wtorek bądź środa) pyta się mnei czy ja coś z tym morszczynem będe robić czy ma go gdzieś pochwoać bo jej w szafce przeszkadza (w szafce, do której ja nigdy nei zagladam, bo nic z niej nie potrzebuję - to szafka z przyprawami). Się pytam "jaki morszczyn i jaka szafka?", na co matka rodzicielka spokojnie odpowiada "no ten co Ci pocztą przyszedł w poniedziałek w zeszłym tygodniu". Jedyne co zdołałąm zrobić to przekręcić głowę niczym dziwiący się czemuś pies. Fajnie, że powiedzieli, że przyszło coś na co tak czekałam...
A teraz znajomi/przyjaciele. W soboty rano na spacery z tropieniem chodzę z kumplem i jego psem. 1,5 rocznym dogiem argentyńskim. Moja suka jak i jego pies na barfie.
W mojej zamrażarce szukałam ostatnio dek kaczych, bo pamiętam, że je tam wsadzałam, ale znaleźć ich nie mogłam. Poszłam do domu i szukam po lodówce - bo może wyjęłam do rozmrożenia. Młody (właściciel argentyna) siedzi w naszej kuchni. Pyta czego szukam. To mówię, że zgubiłam kacze udka, na co ten z uśmiechem od ucha do ucha informuje mnie, że w zeszłym tygodniu je zabrał na obiad dla siebie, bo mu wszystko wyszło i nawet chciał mi o tym powiedziec ale chyba zapomniał ( wten sam sp[osób zniknęła mi połowa ogona wołowego).
O podbieraniu przez niego moich suplementów dla mojego psa już nie wspomnę.
Jak nic będę gryzła, pluła i kopała ludzi.
dobrze że nie przekręciłaś głowy jak dziewczynka w egzorcyzmie, wiec nie jest tak źle.Snedronningen pisze: Jedyne co zdołałąm zrobić to przekręcić głowę niczym dziwiący się czemuś pies.
z podkradaniem mięsa też mam problem, jak wygram w totka (5 nawet) kupię sobie zamrażalnik na kłódkę a co do listów-mam lepiej u mnie nikt cudzych listów nie otworzy a jak jest coś dla mnie to zawsze odłożone w widocznym miejscu tak że znajduje to, tego samego dnia.
Seiti u was w szkole jest jak w moich czasach kiedy chodziłam do zerówki, wszystko zostawało w szkole, każdy miał swoją półkę na buty i wieszak w szatni, ale ja chodziłam do typowej zerówki bez klas 1-6 szkoły podstawowej.
a z tymi zajęciami dla dzieci zagubionych.....super pomysł!
a z tymi zajęciami dla dzieci zagubionych.....super pomysł!
Jest jeszcze program "wyjątkowy uczeń", będą zajęcia z logopedą, gimnastyka korekcyjna, jakieś społecznocośtam, dla dzieci co mają problem z pisaniem, czytaniem i dysleksją, do tego u nich w klasie dzieci co są zgubione z pedagogiem będą mieć zajęcia. Ja będę chodziła koło tego, żeby Marcin trafił do kółka matematycznego.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
...
Ostatnio zmieniony 16 listopada 2013, 15:11 przez isabelle30, łącznie zmieniany 1 raz.
Tobie psa roztyli, a ja sama sobie mogę być winna. Chciałam, żeby Neya przytyła, zaczęłam sypać o kubek więcej i babsko tak się roztyło nawet nie wiem kiedy. Wzięłam się w garść, treningi wznowione, żeby chociaż już nie przytyła więcej.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
...
Ostatnio zmieniony 16 listopada 2013, 15:11 przez isabelle30, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 13 gości