Była na początku podziębiona. Glut do pasa ale szybko sie to choróbsko ewakuowało....Wczoraj jak mama do mnie zadzwoniła do pracy to mało się nie rozpłakałam. Siedziałam z auditorami z PCA, (audit jednego z labów wyskoczył nam jak królik z kapelusza), nie dość że nie miałam jak być na przedstawieniu z okazji końca roku szkolnego, to jeszcze ta temperatura i świadomość zmarnowanej okazji wyjazdu na obóz....A jak już wieczorem zobaczyłam na termometrze prawie 39 stopni to gdybym spotkała kogoś kto był niegrzeczny, chyba bym poderżnęła gardło paznokciem....
W sumie teraz siedzę jak na gwoździach....I mam dylemat. Puszczać ją z tym bolącym gardłem czy nie....ryzyko jechania po nią po 2 dniach (32 godz w pociągu, i 3 przsiadki w jedną strone nie licząc kosztów biletów PKP, oraz konieczności wzięcia dni wolnych których już nie ma....
Echhhh, szkoda gadać. Zawsze jakaś kłoda pod nogami....
Takie tam różniaste sprawy
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
No i pojechała....
Nie było smarków, kaszlu, nic nie było. Tylko ta gorączka i mówiłą że boli gardło choć ja w niego zaglądałam przy pomocy małej latareczki i trzonka od łyżeczki od herbaty i nic tam nie widziałam niezwykłego.
Pojechała raniutko. Była wesoła jak skowronek a ja sztywniałam coraz bardziej. Wsiadła do autokaru i ją nieco humor opuścił....siedziała bardzo przejęta i napięta. A ja musiałam okularu założyć bo łza po policzku popłynęła.
Moje maleństwo wśród obcych ludzi, daleko od mamy! Nie wiem czy przeżyję te dwa tygodnie!
Nie było smarków, kaszlu, nic nie było. Tylko ta gorączka i mówiłą że boli gardło choć ja w niego zaglądałam przy pomocy małej latareczki i trzonka od łyżeczki od herbaty i nic tam nie widziałam niezwykłego.
Pojechała raniutko. Była wesoła jak skowronek a ja sztywniałam coraz bardziej. Wsiadła do autokaru i ją nieco humor opuścił....siedziała bardzo przejęta i napięta. A ja musiałam okularu założyć bo łza po policzku popłynęła.
Moje maleństwo wśród obcych ludzi, daleko od mamy! Nie wiem czy przeżyję te dwa tygodnie!
Ja tam chętnie bym się pozbyła mojego Chwila ciszy i spokoju...ech mogę pomarzyć. Najgorsze, że jak jedzie do dziadków to wraca rozpuszczony i rozwydrzony. Raz oświadczył mi że mam go nosić na rękach bo się zmęczył, bo dziadek tak robi... i awantura. No myślałam że coś mnie trafi a dziadkowi można mówić i prosić, ma nasze zdanie gdzieś. Tak samo moja babcia... ja mówię zero słodyczy a ta mu wpycha kolejnego cukierka, co tam że potem obiad stoi. Najgorsze w dzieciach są dziadkowie.
To straszne ale już rozkminiałam pójście do szpitala żeby od wszystkich odpocząć...
To straszne ale już rozkminiałam pójście do szpitala żeby od wszystkich odpocząć...
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Potwierdzam, dziadkowie to najgorszy element bycia rodzicem. Nie ma bata - rozpieszczanie i rozwydrzanie na maksa. I wszystko by było ok gdyby proces ten miał miejsce tylko czasami, ale u nas jako że jestem sama babcie mają styczność z dzieckiem niemal codziennie. Gdy była przedszkolakiem, wciąż była chora i siedziała z babciami na zmianę. Dziecko 2 letnie umiało samo się ubrać, 3 letnie cofnęło się w rozwoju....bałam się że jeszcze chwila i będę musiała za nią oddychać. To właśnie babcie nauczyły Kingę jeść słodycze....ze już o niejadkowstwie nie wspomnę. Teściowa pozwalała jej wchodzić sobie na głowę a rok temu miała do mnie pretensje że nie wyrabiam jej autorytetu u dziecka
W rozwodzie jedno jest dobre - czasem mam cały weekend dla siebie, wtedy w moim domu panuje błoga cisza i spokój....i nawet porządek!
A teraz przez 2 tygodnie zanudzę się na śmierć...
A dziś pojechaliśmy ze znajomą i jej psem do lasu nad jeziorko. Najpierw wybiegł do nas amstaff zza bramy - przeżyć nikomu nie życzę...miałam śmierć w oczach. Potem nad stawem spotkaliśmy radośnie kicającego 70 latka na golasa....ale udało nam się nieco popluskać w chłodnej wodzie. Na koniec po wyjściu z autobusu sypnęło gradem wielkości wiśni...na te rozgrzane gołe plecki
W rozwodzie jedno jest dobre - czasem mam cały weekend dla siebie, wtedy w moim domu panuje błoga cisza i spokój....i nawet porządek!
A teraz przez 2 tygodnie zanudzę się na śmierć...
A dziś pojechaliśmy ze znajomą i jej psem do lasu nad jeziorko. Najpierw wybiegł do nas amstaff zza bramy - przeżyć nikomu nie życzę...miałam śmierć w oczach. Potem nad stawem spotkaliśmy radośnie kicającego 70 latka na golasa....ale udało nam się nieco popluskać w chłodnej wodzie. Na koniec po wyjściu z autobusu sypnęło gradem wielkości wiśni...na te rozgrzane gołe plecki
Spotkań z amstaffami mam już kilka na koncie, nawet bliznę po ugryzieniu, więc wiem co to śmierć w oczach
Prawie 5letnie dziecko każde się nosić, karmić i buciki też można mu założyć. Marcin czegoś nie chce to co tam można ugotować jeszcze raz coś innego. Wraca i ma zderzenie z rzeczywistością. Płacz może działa na dziadków ale nie na mnie Dziadkowie są straszni ale pra dziadkowie jeszcze gorsi. Moja babcia to ma hopla na jego punkcie i ma w nosie co mówię do niej.
Prawie 5letnie dziecko każde się nosić, karmić i buciki też można mu założyć. Marcin czegoś nie chce to co tam można ugotować jeszcze raz coś innego. Wraca i ma zderzenie z rzeczywistością. Płacz może działa na dziadków ale nie na mnie Dziadkowie są straszni ale pra dziadkowie jeszcze gorsi. Moja babcia to ma hopla na jego punkcie i ma w nosie co mówię do niej.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Dzisiaj mnie jasna cholera trafiła na miejscu....!
Jak już wiecie, niektórzy zapomnieli zapewne, wybieramy sie na wakacje nad morze. Na 3 tygodnie. Ja z dzieckiem i psem i koleżanka z psem. Dwa goldeny. Jedziemy pociągiem. No i kochane PKP daje d...y na całej linii. Kiedyś przedsprzedaż biletów była na 90 dni przed podróżą, teraz tylko 30, o czym dowiedziałyśmy sie gdy jakiś czas temu pojechałyśmy na dworzec po bilety. Dziś był ten graniczny dzień - 30 przed odjazdem. Pojechałam na dworzec, byłam tam przed południem. I okazało się że biletów nie ma! No nie ma i już....ani na ten pociąg którym chciałyśmy jechać, ani na ten późniejszy z przesiadką....bo wszystko wyszło już parę minut po północy przez internet (swoją drogą strasznie dużo miejsc w tym pociągu musi być). Dziś o północy próbujemy na następny dzień co oznacza krótszy pobyt
Opadło mi wszystko, ręce, szczęki i cycki.....a jak się nie uda to telepiemy się cały dzień wokół Polski...
Nie dość że te nasze pociągi wloką się jak larwy - podróż z Wawy do Koszalina bagatela 10 godzin....
Nie dość że miejsca w tych przedziałach tyle co kot napłakał...
Nie dość że brudno i śmierdząco....
Nie dość że ceny astronomiczne...
To jeszcze o bilety trzeba walkę stoczyć....
Jak już wiecie, niektórzy zapomnieli zapewne, wybieramy sie na wakacje nad morze. Na 3 tygodnie. Ja z dzieckiem i psem i koleżanka z psem. Dwa goldeny. Jedziemy pociągiem. No i kochane PKP daje d...y na całej linii. Kiedyś przedsprzedaż biletów była na 90 dni przed podróżą, teraz tylko 30, o czym dowiedziałyśmy sie gdy jakiś czas temu pojechałyśmy na dworzec po bilety. Dziś był ten graniczny dzień - 30 przed odjazdem. Pojechałam na dworzec, byłam tam przed południem. I okazało się że biletów nie ma! No nie ma i już....ani na ten pociąg którym chciałyśmy jechać, ani na ten późniejszy z przesiadką....bo wszystko wyszło już parę minut po północy przez internet (swoją drogą strasznie dużo miejsc w tym pociągu musi być). Dziś o północy próbujemy na następny dzień co oznacza krótszy pobyt
Opadło mi wszystko, ręce, szczęki i cycki.....a jak się nie uda to telepiemy się cały dzień wokół Polski...
Nie dość że te nasze pociągi wloką się jak larwy - podróż z Wawy do Koszalina bagatela 10 godzin....
Nie dość że miejsca w tych przedziałach tyle co kot napłakał...
Nie dość że brudno i śmierdząco....
Nie dość że ceny astronomiczne...
To jeszcze o bilety trzeba walkę stoczyć....
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
z krakowa zdaję się można biletem za 100zł polecieć nad morze ;P
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
z wawy tez mozna ale....psy do ładowni, błe
a potem i tak kilka godzin pkp cholerne! bo my potrzebujemy do Koszalina!
a potem i tak kilka godzin pkp cholerne! bo my potrzebujemy do Koszalina!
Za 100 zł dojechałam z Łodzi do Szczecina i miałam dosyć. Do samolotu chyba bym nie wsiadła.
Przydałby się samochód...
Mój kuzyn nalega bym go odwiedziła (Szczecin) ale... bez psów bo on nie lubi. Ogólnie uważa że powinnam się ich pozbyć, zapowiedziałam że jeszcze jedna taka uwaga a się nie odezwę do niego. Podróż długa, najlepiej jechać autem. Zarówno od strony przyszłego, niedoszłego teścia jak i kuzyna się wysłuchałam jak to wspaniale jest jeździć pociągiem... do wyżej wymienionych dodam jeszcze możliwość zostania okradzionym, marudzące dziecko.
A tak w ogóle to muszę się pochwalić. Dzisiaj dziewczyny pozwoliły podejść psom do siebie. Shena nie szczekała a Neya była tak zajęta próbami zabrania piłki Sierżantowi że nawet nie zauważyła że psy podeszły, a jak już się skapnęła to była grzeczna! Umarłam i jestem w niebie... albo mi się to śni.
Przydałby się samochód...
Mój kuzyn nalega bym go odwiedziła (Szczecin) ale... bez psów bo on nie lubi. Ogólnie uważa że powinnam się ich pozbyć, zapowiedziałam że jeszcze jedna taka uwaga a się nie odezwę do niego. Podróż długa, najlepiej jechać autem. Zarówno od strony przyszłego, niedoszłego teścia jak i kuzyna się wysłuchałam jak to wspaniale jest jeździć pociągiem... do wyżej wymienionych dodam jeszcze możliwość zostania okradzionym, marudzące dziecko.
A tak w ogóle to muszę się pochwalić. Dzisiaj dziewczyny pozwoliły podejść psom do siebie. Shena nie szczekała a Neya była tak zajęta próbami zabrania piłki Sierżantowi że nawet nie zauważyła że psy podeszły, a jak już się skapnęła to była grzeczna! Umarłam i jestem w niebie... albo mi się to śni.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
A ja mam bilet! Na 11 czyli nastepnego dnia, ale mam!!!!! czekaliśmy do północy żeby kupić od razu...bo potem już nie bedzie. No i wybiła północ, i okazało sie że serwis PKP jest martwy bo ma prace serwisowe....do 1 szej. Znowu czekanie....ale sie udało.
Co prawda przez internet nie ma opcji bilet dla psa - trzeba jechac na dworzec i dokupić
nie ma tez przez net opcji promocji rodzinnej czyli z jednym dzieckiem osoby dorosłe jadą ze zniżką - trzeba było kupic bilety normalne i...i teraz musimy jechać do kasy i się awanturować o zmiane biletów i zwrot kosztów...
No i jeszcze nie mamy biletów powrotnych, bo te też trzeba kupic na 30 dni przed podróżą...czyli 1 sierpnia.
Genialnie!!!!
takie wakacje to się szanuje!
Co prawda przez internet nie ma opcji bilet dla psa - trzeba jechac na dworzec i dokupić
nie ma tez przez net opcji promocji rodzinnej czyli z jednym dzieckiem osoby dorosłe jadą ze zniżką - trzeba było kupic bilety normalne i...i teraz musimy jechać do kasy i się awanturować o zmiane biletów i zwrot kosztów...
No i jeszcze nie mamy biletów powrotnych, bo te też trzeba kupic na 30 dni przed podróżą...czyli 1 sierpnia.
Genialnie!!!!
takie wakacje to się szanuje!
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Wcale nie jest wykluczone że nie będziemy podróżować na trasie Koszalin - Chłopy "z buta " właśnie....bo jak już wysiądziemy z pociągu to musimy wsiąść do jakiegos busa...dwa duże psy, my z wielkimi plecakami, i moja córka... - istnieje wielkie prawdopodobieństwo że bus wogóle sie nie zatrzyma na przystanku
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
nas zawsze brali do busa, Kori też mała nie jest. No ale to jedna sztuka. Nie zapomnijcie zaświadczeń o szczepieniach:)
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 24 gości