Odnośnie naszej służby zdrowia...ja już się chyba uodporniłam, już nie zwracam uwagi...ale...
Jak tylko lekarz pozwolił mi na nodze stawać to lekarka od rehabilitacji wsadziła mnie na bieżnię, pamiętacie - koszmarny koszmar i coś nie do przejścia. Teraz jak już chodzę na jednej kuli zapisała mi ćwiczenia poprawiające zakres ruchu stawu kolanowego. Dla wyjaśnienia - ruchomość tą zaczęłąm trenować już dwa dni po operacji bo tak mi kazali na oddziale i w tej chwili już mam w pełni ruchome kolano, może jeszcze nie zginam do samego końca ale myślę że ze dwa razy sobie kucnę i będzie git. Powiedziałam jej o tym, odpowiedziała że taki jest przewidziany program rehabilitacji. Czy potwierdza się moje przypuszczenie - to pacjent ma się dopasować do programu ćwiczeń a nie ćwiczenia do pacjenta. A ja jestem trudnym pacjentem bo świadomym. I prawdę mówiąc gdybym sobie sama nie wymyślała ćwiczeń w domu to rehabilitacja naszej służby zdrowia nie usprawniłaby mi nogi jeszcze przez rok...
A teraz śmiesznostka...
Jak się idzie do poradni rehabilitacyjnej to najpierw trzeba odstać do okienka rejestracji tak ze dwie godzinki, potem do lekarza pod gabinetem, a na koniec z karteczkami i skierowaniami od lekarza znowu do rejestracji i znowu długi ogonek zeby zapisali i rozpisali na zabiegi. Ja w związku z tym jako człowiek myślący najpierw patrzę ile tego siedzi pod gabinetem a potem tak jak mi zostaną tak ze dwie sztuki idę zająć kolejkę w ogonku do rejestracji...i ostatnim razem dałam radę taką paniom pod gabinetem...z marszu były zajęte 4 miejsca. Najpierw wyszłą z gabinetu starsza pani i poszła do ogonka - miała przed sobą już tylko 2 osoby. Ale za nią stała jakaś cwaniara która zrobiła awanturę...starsza pani nie miała twardego kręgosłupa i poszłą ze spuszczoną głową na koneic ogonka. To samo stało się z dwoma paniami które przede mną wyszły z gabinetu. Jak ja wyszłam z gabinetu - osoba przede mną załatwiała już sprawę w okienku. Ustawiłąm się więc grzecznie przed panią awanturnicą. Ta już bardzo pewna siebie z gębą do mnie...A ja zero zainteresowania jej gadaniem...a ona napitalała jak nakręcona, wrzeszczała wręcz...jak osoba odeszła od okienka zagrodziłąm jej drogę kulami i sama ruszyłam, już spod okienka odwróciłąm się do niej i odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy - a czy ja pani bronię używać mózgu w celu myślenia? Zamurowało ją....a jak się zamknęła to panie które stały (miały zajętą kolejkę przede mną) a wylądowały jakieś 10 osób dalej na końcu ogonka, zebrały się na odwagę i ustawiły się szybciutko na prawie swoich miejscach czyli tuż za mną...i pani awanturującej się tez coś tam odburknęły.
Trochę to śmieszne, trochę chamskie a trochę żałosne. A wystarczyło by tylko uruchomić drugie okienko...
A teraz sukces!!!! Od dwóch dni prowadziłam negocjacje ze swoim mózgiem na temat chodzenia na dwóch a nie na trzech. Już mnie ropacz ogarniała bo okazałam się słabym negocjatorem. I wczoraj - 6 kroków na dwóch nogach bez podpórki (kula luźno w ręku, bo jednak w powietrzu też się czegoś trzymać trzeba), a dziś już 10 kroków i jest coraz łatwiej i lepiej.
Ja chodzę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Coraz bardziej prawdopodobne że Brutus wróci do domu na święta!!!!!!!!!!!!!!!!! I rodzina będzie w komplecie!!!!!!!!!!!!!!!!! A jak mi się gęba szczerzy sama do siebie?!!!!!!!!!!!
Takie tam różniaste sprawy
Nie wystarczy powiedzieć" ja będę za panią/panem" lub "będę przed panią/panem jak nie zdążę niech pani/pan podejdzie"? Zawsze jakieś poparcie innych osób w razie awantury, a no i taka osoba uprzedza podchodzącą osobę o zajęciu kolejki.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
No i tak było. Pani przed została powiadomiona że za nią jeszcze stoją ludzie. Ale pani awanturująca się widziała ze z gabinetu wychodzimy i myk na początek kolejki. Wkurzyło ją to bo to chamstwo tak postępować. Po prostu przewidywanie sytuacji i za wczasu przeciwdziałanie długiemu staniu jej się nie spodobało "bo każdy tak może". No może....wystarczy nieco ruszyć mózgiem. Myślenie nie boli, a organ nie używany ulega uwstecznieniu
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Ja teraz mam okazję obserwować różne ludzkie zachowania w wielkim nasileniu. Wiecie jak się ludzie gapią bezczelnie na człowieka idącego o kulach? Normalnie czujesz jak ci macają wzrokiem kręgosłup... Do tego wcale nie jest tak że widząc takiego człapiącego młodego człowieka ktoś ustąpi miejsca, przesunie się, otworzy drzwi, poczeka aż się przeczłapie przez pasy itd. Ludzkie mrowie to dżungla.
Przypomina mi się jak byłam w ciąży, dwa tyg przed porodem wybrałyśmy się z mamą do hurtowni na zakupy. Troszkę ciuszków, pieluchy, jakieś akcesoria mniej lub bardziej potrzebne. Wracałyśmy tramwajem do rodziców - 6 przystanków. Ja z ogromnym brzucholem zasłaniającym cały świat, obie z torbami i wielkimi pakunkami. Myślisz że ktoś miejsca ustąpił? Wtedy nauczyłam się wysadzać ludzi z miejsc uprzywilejowanych...na chama
Przypomina mi się jak byłam w ciąży, dwa tyg przed porodem wybrałyśmy się z mamą do hurtowni na zakupy. Troszkę ciuszków, pieluchy, jakieś akcesoria mniej lub bardziej potrzebne. Wracałyśmy tramwajem do rodziców - 6 przystanków. Ja z ogromnym brzucholem zasłaniającym cały świat, obie z torbami i wielkimi pakunkami. Myślisz że ktoś miejsca ustąpił? Wtedy nauczyłam się wysadzać ludzi z miejsc uprzywilejowanych...na chama
W ciąży ustąpiono mi raz miejsca. 1 listopada, tłok jak nie wiem co. Mnie się słabo robi. Staruszka się na mnie patrzy po chwili rozgląda i mówi: I nikt pani miejsca nie ustąpi...- z politowaniem w głosie. Siedzenie takie nie na jedno miejsce ale też nie na dwa, ździebko się przesunęła. Miejsca nie starczy nawet na jeden półdupek."Niech pani siada"... to się nazywa hipokryzja. Najlepiej niech ktoś inny ustąpi, ona stara więc nie musi.
Kuzynka zemdlała w autobusie, myślicie że ktoś ustąpił? Phi, młoda jest niech stoi.
Kuzynka zemdlała w autobusie, myślicie że ktoś ustąpił? Phi, młoda jest niech stoi.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
A ja się wczoraj dowiedziałam że Brutus po raz kolejny sie podziamał. Tym razem z bullterierem...Ciekawe o ilu razach jeszcze nie wiem?
Oj czarno to widzę...czarno. Z pół roku roboty i znowu linka treningowa, wrrr
Oj czarno to widzę...czarno. Z pół roku roboty i znowu linka treningowa, wrrr
Iza, ale nic mu nie jest?
W sumie kto wie jak to będzie wyglądało... u mnie drugi tydzień kiedy z psami nie pracuję i już widzę jaki nadmiar energii ma Neya i że jej agresja rośnie. Zaczynają się sprzeczki o zasoby... pogryźć się o deskę...i zaczepki w stosunku do Sheny są brutalne, z boku to wygląda jakby się na nią rzucała. Doła już mam przez to.
W sumie kto wie jak to będzie wyglądało... u mnie drugi tydzień kiedy z psami nie pracuję i już widzę jaki nadmiar energii ma Neya i że jej agresja rośnie. Zaczynają się sprzeczki o zasoby... pogryźć się o deskę...i zaczepki w stosunku do Sheny są brutalne, z boku to wygląda jakby się na nią rzucała. Doła już mam przez to.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Na szczęście to było krótkie spięcie tamten chyba bardzo młody i jeszcze nie kumaty. Nic się nikomu nie stało. Ja już nie wiem jak mam do tego faceta gadać - durny jak cep! A teraz ja nie dość że ma do przewalczenia uraz przed obcymi psami, nauka pewnego chodzenia po każdym podłożu, to jeszcze ciężka mozolna robota....
Swoją drogą jak to jest, że tyle roboty idzie w kanał w tak krótkim czasie....
Swoją drogą jak to jest, że tyle roboty idzie w kanał w tak krótkim czasie....
Bo to zależy od przewodnika. Czy psa obowiązują zasady czy też nie. Wiadomo, że bez zasad pies robi co chce, nikt niczego nie wymaga. Hulaj dusza piekła nie ma. Psy szybciutko łapią co im się opłaca zwłaszcza jak to jest w naszym mniemaniu złe.
Moje niech czekają, czeka ich mój wielki powrót z BATem.
Moje niech czekają, czeka ich mój wielki powrót z BATem.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
A ja się znów pochwalę. Już nie szukam rękoma podpórki, choć nadal człapię jak pijany kaczor - i to mnie na maksa wkurza. Nie potrafię zrobić kroku w formie normalnie wyprostowanej, jak normalny człowiek. Od poniedziałku znów zaczynam bieżnię - bez względu na zalecenia pani doktor ustaliłam z rehabilitantkami na sali gimnastycznej, że zamienię durnowate ćwiczenia izometryczne na bieżnię. Może to pomoże.
Dziś wróciłam ze szpitala sama, bez taksówki. Na nogach plus jedna kula. Dystans dość pokaźny. Ale starałam się opierać na kuli minimalnie - co chyba się udało - nie bolało mnie potem ramię. Szłam równo, jednostajnym tępem. Długo szłam ale doszłam. Potem poszłam do apteki wykupić recepty dla Brutosława, a potem na bazar. Zostawiłam zakupy i wyszłam jeszcze raz do sklepiku obok klatki schodowej po sernik. Nagroda musiała być. A co! Nie padłam, czyli kondycyjnie już lepiej.
Dodatkowo powiem wam, że ostatnio czuję się dumna jak paw! Jak stałam się troszku bardziej mobilna i zaczęłąm robić jakieś drobne zakupy - wszędzie - w sklepie, na bazarze zaczepiają mnie ludzie i gratulują takiej fajnej, samodzielnej i ogarnietej córeczki. To miód na moje matczyne serce. Mówią że ona taka dzielna, tak ładnie sobie radzi z zakupami, wie czego potrzebuje, radzi sobie z liczeniem pieniążków, tak wspaniale pomaga mamie. Najważniejsze że ona najczęściej stoi koło mnie i słyszy jak inni ją chwalą, jak ja ją chwalę. Myślę, że to dla niej bardzo ważne bo bardzo się tym przejmuje i bardziej stara się być pomocna
No to sobie nieco pogadałam...ale czuję się fajnie, naprawdę fajnie. Już dawno nie było tak dobrze.
Dziś wróciłam ze szpitala sama, bez taksówki. Na nogach plus jedna kula. Dystans dość pokaźny. Ale starałam się opierać na kuli minimalnie - co chyba się udało - nie bolało mnie potem ramię. Szłam równo, jednostajnym tępem. Długo szłam ale doszłam. Potem poszłam do apteki wykupić recepty dla Brutosława, a potem na bazar. Zostawiłam zakupy i wyszłam jeszcze raz do sklepiku obok klatki schodowej po sernik. Nagroda musiała być. A co! Nie padłam, czyli kondycyjnie już lepiej.
Dodatkowo powiem wam, że ostatnio czuję się dumna jak paw! Jak stałam się troszku bardziej mobilna i zaczęłąm robić jakieś drobne zakupy - wszędzie - w sklepie, na bazarze zaczepiają mnie ludzie i gratulują takiej fajnej, samodzielnej i ogarnietej córeczki. To miód na moje matczyne serce. Mówią że ona taka dzielna, tak ładnie sobie radzi z zakupami, wie czego potrzebuje, radzi sobie z liczeniem pieniążków, tak wspaniale pomaga mamie. Najważniejsze że ona najczęściej stoi koło mnie i słyszy jak inni ją chwalą, jak ja ją chwalę. Myślę, że to dla niej bardzo ważne bo bardzo się tym przejmuje i bardziej stara się być pomocna
No to sobie nieco pogadałam...ale czuję się fajnie, naprawdę fajnie. Już dawno nie było tak dobrze.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Ten skarb ma całkiem dużo za uszami, inaczej ideał sięgnąłby bruku. Ale rzeczywiście - wspaniała jest!
Tyle ze niepokoi mnie jeden fakt - ona powiela moje wypadki różne zachowania, w tym samym wieku....W tym tygodniu zabawa z kolegami i koleżankami z klasy na podwórku skończyła się podbitym limem. Zrobili sobie wyrzutnie kamieni. I jeden trafił Kinge - w powiekę. Pół cm brakowało....na szczęście zimne mięso zrobiło swoje - nie było dużej opuchlizny ani wielkiego sińca. Następnego dnia wyciągałam jej z dłoni 6 drzazg!...taki wesoły żywot wiedziemy. Oby się nie połamała...
Tyle ze niepokoi mnie jeden fakt - ona powiela moje wypadki różne zachowania, w tym samym wieku....W tym tygodniu zabawa z kolegami i koleżankami z klasy na podwórku skończyła się podbitym limem. Zrobili sobie wyrzutnie kamieni. I jeden trafił Kinge - w powiekę. Pół cm brakowało....na szczęście zimne mięso zrobiło swoje - nie było dużej opuchlizny ani wielkiego sińca. Następnego dnia wyciągałam jej z dłoni 6 drzazg!...taki wesoły żywot wiedziemy. Oby się nie połamała...
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości