Takie tam różniaste sprawy

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

04 stycznia 2013, 09:44

Spostrzeżenia z dzisiejszego spaceru: świat jest pełen ludzi, którzy na psy powinni tylko patrzeć.

Bawiłyśmy się dzisiaj piłkami i podleciał do nas psiak przypominający tosa. Za nim drze się jego pan. Ja już nic nie mówiłam, w sumie byłam nawet ciekawa reakcji Neyi. Gdyby Shena nie podleciała to prawdopodobnie zostałby olany. Pierwsza reakcja atak z wyskoku, który przerwała na moje "nie". Za każdym razem jak chciała na nim wypróbować ząbki, reagowała na komendę i atak został przerwany. Gościu wściekły idzie w naszą stronę i drze się na psa, który przed nim ucieka. Moje poszły szukać piłki, Neya zero reakcji na bodziec- kiedyś by go obszczekała. Pies kręci się koło nas uciekając przed panem. Facet w końcu poszedł, widziałam, że złapał go na smycz. Zniknęli mi z oczu ale po chwili słyszę skowyt z oddali...
Wracamy, mijamy się z czymś na kształt ratlerka. Pierwsza moja myśl "ocho pancio potrzebuje zaczerpnąć powietrza dlatego jego wspaniałomyślny piesek postanowił go wyprowadzić na spacer. Kochane maleństwo."
Awatar użytkownika
Dardamell
Posty:1137
Rejestracja:20 września 2011, 19:04

06 stycznia 2013, 12:44

A ja sie dziś na szkoleniu wkurzyłam. Na poczatku jest 15 minutowe bieganie psów ze sobą, Pestka z uwagi, że ma problem z psami emocjonalnie reagującymi to biega sama ze mną na dreugim terenie a potem wracamy. No i wróciłyśmy już na ćwiczenia. Najpierw podbiega jedna suka - i spoko powąchały się , pocieszyły przebiegły dookoła mnie i wróciły do ćwiczeń. Podeszła druga suka - powąchały się i wróciły do ćwiczeń. Z trzecią tak kolorowo już nie było. Niby nic nie robiła ale cały czas łajzowata prowokowała i w końcu moja księżniczka nie wytrzymała i garnitur zębów na wierzchu. Stała cały czas w jednym miejscu szczerząć się i na zmianę powarkując i cośjakbyposzczekując, tamta to odskakiwała i doskakiwała wyglądała jakby chciała łajza upierdzielić. Naszczęśćie facet podbiegł i przydepnął smycz. Inaczej tamta suka dostała by w pierdziel. I powiem szczerze - gdyby podbiegł kilka sekun później to by musiał swoją sukę wyciągać spod łajza bo juz chciałam ją puścić. Może gdyby tamta raz poczuła co znaczyć takie zaczepne zachowanie to by go zaprzestała.
Ale nie to było najgorsze. Psy to psy i czasem muszą do siebie poburczeć. Najgorsza była reakcja pozostałych uczestników szkolenia. To nie Pestka zaczęła spięcie, ona pierwsza warknęła, ale w odpowiedzi na postawę zaczepno grożącą tamtej suki (i tak bardzo długo zdaniem szkolących wytrzymała taki afront ze strony tamtej). Wszyscy natomiast od razu stwierdzili, że to jej wina jest - bo skoro rottweiler to jej wina.
A potem się dziwić, że ludzie zaskoczeni, że pies ich ugryzł czy rzucił się na innego psa, skoro nie rozumieją, że oprócz warczenia, szczekania i szczerzenia się (co zresztą nie zawsze oznacza zacowania agresywne) psy posługują się pozycją ciała i gestami aby pokazać innym swoje zamiary.
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

06 stycznia 2013, 13:21

Zawsze tak jest. Brutus generalnie omija małe ujadacze, jakoś nie czuje potrzeby ich zglebiania i mogą znacznie więcej niż pies duży który dostaje łomot natychmiast. Ale jak wiadomo każda cierpliwość ma swoje granice. I jemu też się kiedyś kończy. W takich sytuacjach nikt nie widzi że ten duży pies przez 5 minut robił uniki przed kłapaniem małego upierdliwca podczas gdy właściciel cieszył się jaki to pikuś odważny i dzielny. Widzą tylko efekt końcowy - mały pikuś skowyczący wniebogłosy najpierw rzucany o glebę a potem leżący na pleckach i trzymany za gardziołko....bo zawsze jest winny ten duży pies, ten rotek, czy jakiś inny. Nigdy nie ten który powinien być uznany za winnego.
W Twoim przypadku szkoleniowcy powinni strzelić wszystkim długi wykład na temat tego co się stało i co się mogło stać
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

06 stycznia 2013, 13:42

Dardamell pisze: tamta to odskakiwała i doskakiwała wyglądała jakby chciała łajza upierdzielić.
Podobnie miałam z tą labką, dokładnie tak samo się zachowywała jak Ty to opisałaś. Tylko, że Neya stała z piłką i ignorowała ją dość długo do momentu aż przekroczyła granicę jej przestrzeni osobistej.
Zgadzam się, że szkoleniowcy powinni zrobić wykład na temat tego co się wydarzyło.
Awatar użytkownika
Dardamell
Posty:1137
Rejestracja:20 września 2011, 19:04

06 stycznia 2013, 17:08

I właśnie dlatego uwielbiam spotkania z wsiowymi bezdomnymi burkami. To psy posiadające instynkt samozachowawczy, potrafiące korzystać w odpowiedni sposób ze swojej mowy ciała, unikające konfliktów. Z tymi psami łajz nie ma kompletnie żadnych problemów. One nie rzucają się jak oszalałe, nie biegną na psa jak opętane. Z daleka badają intencje napotkanego psa i albo podchodzą się przywitać albo odchodzą.
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

06 stycznia 2013, 17:29

Może dlatego, że one mają większe więzi z psami niż ludźmi. Nie są skrzywione przez swoich panów i przez ludzki świat. Neyi przydałby się wyjazd na wieś... może by się nauczyła jak się zachowywać w stosunku do pobratymców. ;)
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

06 stycznia 2013, 17:38

Nie wszystkie wsiowe burki są takie. Jak jeździmy do naszej kochanej Choszczówki do lasu na spacer z psami to nasza trasa biegnie różnie. Między innymi jest kawałek na takim leśnym wzniesieniu a w dole sa jakieś zabudowania. Obok nich wielka łąka.Po tej łące latają luzem psiaki z tych zabudowań. Całe stado....i one zawsze podnoszą wrzask gdy przechodzimy tą górką. I niechby sobie wrzeszczały tam na dole, to nie! Zapędzają się do nas na górkę ujadając za naszymi nogami. Zawsze wtedy stopujemy nasze psy żeby nie było tam jakiejś jatki. Ale kiedyś dałyśmy im działać na własną łapę. Jak ruszyła banda na tamtych to był jeden skowyt i mało się burki o płoty nie pozabijały. Niestety tamten jeden raz nie nauczył ich niczego i zabawa trwa przy każdym spacerze dokładnie tak samo.

Muszę się pochwalić bo nie wytrzymam. Od kilku dni mam postępy z dnia na dzień. Już się kiwam malutko. Chodzę na 3 spacery dziennie do parku. W tym po ciemku tylko przy latarniach - chodnikowe górki są coraz mniej straszne. Nawet przeczesuję wzrokiem okolicę zamiast wyszukiwać na drodze każdego okruszka. Dni Brutusa poza domem są już policzone....już niedługo!!!!!
Awatar użytkownika
Dardamell
Posty:1137
Rejestracja:20 września 2011, 19:04

06 stycznia 2013, 17:41

One są takie bo ich nikt nie obroni i dlatego nie wdają się w konflikty. Po nich dopiero widać jakie naprawdę są psy.
Może faktycznie Neyi przydałoby się takie spotkanie.

Iza, ale mnie chodzi o psy zupełnie niczyje, nie żyjące blisko człowieka. Takie, które raz na kilka dni zabłąkają się do wsi. No i oczywiście pojedyncze a nie stado, bo w stadzie to wiadomo zupełnie inaczej jest.
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

06 stycznia 2013, 18:05

Jak mowa o Neyi to nabiła mi guza! Co prawda "przeprosiła" ale boli... :(
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

06 stycznia 2013, 21:57

Isabelle, gratulujemy! trzymamy kciuki, żeby Brutek wrócił do domu. Neyi też gratulujemy, że tak ładnie słucha pańci, a Pestce że wytrzymała ''atak'' ;) a mi się Kori ''pożarła'' wczoraj ze swoją najlepszą koleżanką! Kori podeszła się przywitać, a tamta na nią z zębami - a jako że okolice wejścia do bloku Kori nie trzeba było długo prowokować... w sumie strasznie mi żal tamtej suni: najpierw na psa się chuchało, pieściło, szkoliło, spacery 7 x dziennie - pies się super zachowywał. a potem urodziło się dziecko, właścicielka się wyprowadziła. nie wiem jak tak można, a taka sympatyczna kobieta.
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

06 stycznia 2013, 22:24

Niestety Shena też ucierpiała przy narodzinach Marcina. Byłam tak skonana i w dodatku cały świat mnie denerwował, musiałam tyle rzeczy ogarnąć, że biedna na początku była stratna, ale potem zrehabilitowałam się i chodziliśmy razem z Marcinkiem na długie spacery niezależnie od pogody. (2-3 h)
Neya też przecież pożarła się ze swoim kumplem, co mu kawałek ucha odgryzła, a niedawno bawiły się razem patyczkiem. Tak ludzie, Neya niosła wspólnie z nim patyka! Szok. Jedynym psem z jakim nie miała sprzeczki jest Pedro. Perdruś jest dżentelmenem i suczce zawsze ustąpi. Psu już niekoniecznie ale suka może mu z pyska piłkę zabrać a on jeszcze się odsunie. Takich psów już nie ma... ;)
isabelle30
Posty:3475
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

06 stycznia 2013, 22:31

oj tam oj tam. Między przyjaciółmi też się zdarza .... Brutus i Duffel jak dwa klony. Mogą razem wszystko. Zgranie idealne. A raz się też zdarzyło że była spinka. Brutus oberwał po uchu. Obaj byli tak zdziwieni całą sytuacją że nie patrzyli na siebie, spuszczali oczy, ale nie jak dwa psy które mają coś do siebie, tylko rzeczywiście to wygladało jakby im było wstyd. Na następnym spacerze już zachowywali się jak zwykle.
A dzisiaj dowiedziałam się jeszcze jednej fajnej rzeczy. Brutus śpi tam z nimi w sypialni. Stoi tam łóżeczko tego nowego małego. Mały w nocy drze się jak syrena okretowa a Brutus mu wtóruje wyjąc na różne tony. Mają wesoło!
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

07 stycznia 2013, 08:55

Ja będę przedstawiała przykład Brutusa wszystkim osobom, które uważają, że jak jedna osoba się stara robić coś z psem to oni już nie muszą bo pies jest ogarnięty. :) A to tak nie działa ;)
gina11
Posty:329
Rejestracja:24 marca 2012, 17:02

07 stycznia 2013, 09:42

Seiti pisze:chodziliśmy razem z Marcinkiem na długie spacery niezależnie od pogody. (2-3 h)
To brawo , znam wiele dzieciatych rodzin łącznie z moją siostrą które nie wyjdą z dzieckiem bo pogoda nie jest idealna a potem dziw że dziecko choruje :?

też bym chciała aby Bruno miał chociaż neutralne kontakty z psami, ale on zaskakuje sam siebie, dwa dni temu mijaliśmy coś na kształt spaniela, bruno zmierzył go, przygarbił się a potem minął go najzwyczajniej w świecie, wąchając trawę, by po 20 min. oszczekiwać spokojnie idącego na smyczy małego pieska :|

powiedźcie czy jest możliwe aby pies miał tak mocno "uszkodzone" relacje z psami że te atakują go bez powodu?
tydzień temu wyskoczyła na nas młoda bokserka, podbiegła i zaczeła szczekać jak opętana (bruno przygarbiony schował się za mną, poszczekując w ciszy), po 5sekundach właścicielka przywołała psa. kobieta była w szoku :shock: , mówiła że jej pies pierwszy raz w życiu tak zareagował. wtedy pomyślałam właśnie ze mój Bruno ma tak pokopane relacje z psami że jego mowa ciała wywołuje u psów taką reakcje? :?
Awatar użytkownika
Dardamell
Posty:1137
Rejestracja:20 września 2011, 19:04

07 stycznia 2013, 09:54

Psy reagują na mowę ciała innych psów. Spaniel mógł miec zupełnie inną postawę ciała niż mały piesek i dlatego Bruno go olał a tamtego oszczekał.
Żaden pies nie atakuje bez powodu - chyba, że jest patologicznie agresywny, bądź tak nauczyli go (świadomie lub nie)właściciele. Prawdopodobnie tak jak piszesz postawa Bruna powoduje takie reakcje psów na niego. Jak wrócę do domu to Ci to dokładniej na PW opiszę.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości