Takie tam różniaste sprawy
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
nie chciałam Cię zasmucić... Chłoniak? Dobrze pamiętam?
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Ja już jestem po...owulacji
Odnośnie kolców - nigdy ich nie używałam, na Brutusie sobie wprost nie wyobrazam kolczatki (nawet w czasach jego szumnej młodości), ale znam psa na którym kolczatka uzywana była w sposób prawidłowy. Ale to tylko ten jeden przypadek.
Natomiast obserwuję coraz częściej połaczenie kolce+flexi = totalny debilizm oraz psy wyprowadzane w kantarze - smycz przyczepiona tylko do halterka, bez obroży - tu już mamy mega debilizm.
Brutus w czasach kiedy był gówniarzem, podlotkiem, chodził na smyczy ładnie i wachał kwiatki. Ale zdarzało mu sie szarpnąć z nienacka. I tak kiedyś mu sie udało wyrwać mnie z ziemi - poleciałam za nim na wysokości lamperii i zaryłam twarzą w liście. Następnym razem gdy próbował zrobić rozpęd na 8 metrowej smyczy, to ja byłam mocniejsza - zrobił salto w powietrzu i wyladował na grzbieciku. Ten jeden raz wystarczył. W momentach agresji wolę go trzymać za obrożę - pomimo jego wagi i siły mogę go wtedy łatwo usadzić na tyłku.
Witaj Królowo Śniegu - nick bardzo adekwatny do tego co za oknem
Teraz kolejna sprawa - Barbaro - kiedyś mi zarzucałaś że bełkoczę bo jestem na prochach...dziś mam wrażenie że teraz ty jesteś naćpana. No ni cholery nie mogę zrozumieć o co ci znowu chodzi, kto cię znowu atakuje?
A wracając do tematu naszego tematu....pochwalę się - robię już okrążenie wokół parku. Zajmuje mi to godzinę bo tempo mam zastraszające. Dzielnie maszerujemy po śniegu. I jestem wyprostowana, nie zataczam się już jak kaczor. Choć ciągle walczę ze stopą aby w końcu zaczęła ze mną współpracować. A ona nie chce - wredota jedna.
Zmodyfikowałam zdanie na temat labów - człowiek podobno wybiera sobie psa podobnego umysłowo do siebie. Teraz mam na to potwierdzenie. W tygodniu na porannym spacerze widzę obrazek - idzie sobie pan z malutkim czarnym i nieco lękliwym sznupkiem a z naprzeciwka maszeruje babeczka wokół której skacze sobie po swojemu labiszon. Jak labek zobaczył faceta to postanowił mu udowodnić swoją miłość - facet wylądował w zaspie i zaczął się drzeć. Co na to baba? No przecież nic się nie stało - on tak kocha wszystkich. Ale patrzę a lab jak nas zobaczył - rusza do mnie. Sobie myślę - o nie, nie ze mną to ty się witał nie będziesz. Jak skoczył to trafił na moje ręce - jakoś mi się udało w dobrym momencie wycelować. Pieseczek dostał z pięści po mordzie i poleciał na grzbiet, natomiast Brutus jak błyskawica skoczył i sobie poużywał ja na starej szmacie. Baba wrzask. No bo ja bije jej psa a mój pies pogryzł biednego kochającego cały świat laba...Facet doszedł i zrobił porządną awanturę grożąc SM, ja jej powiedziałam że jak jeszcze raz pieseczek postanowi się witać to dostanie gazem po oczach. Baba uciekła, a my sobie z panem i sznupkiem poszliśmy jeszcze kawałek. Wczoraj rano okazało się że do baby niewiele dotarło. Spotkałyśmy się znowu na popołudniowym spacerze. lab był na smyczy - paniusia latała za nim na wysokości lamperii. W taki oto sposób została dowleczona do nas. Ale widząc gaz wycelowany wprost w laba okazało się że jednak potrafi hamować butami. Ale znowu było gadanie że on tak kocha wszystkich.
Może ktoś mądry powie mi jak wytłumaczyć dobitnie że ja sobie tej miłości nie życzę?
Tak więc moi drodzy jak znowu zniknę to mnie możecie szukać na kardiologii szpitala bródnowskiego.
Wracając do Brutusa - powoli wszystko normalnieje. Apetyt wraca do normalności. Powoli zaczynam mu pozwalać na zabawy z innymi znanymi psami choć moja psyche wytrzymuje tylko chwilkę. Niestety z bieganiem mały kłopot bo wczoraj na lodzie rozwalił łapę. No i powoli odpuszcza innym psom próbującym podejść do nas. Dobry kierunek.
Odnośnie kolców - nigdy ich nie używałam, na Brutusie sobie wprost nie wyobrazam kolczatki (nawet w czasach jego szumnej młodości), ale znam psa na którym kolczatka uzywana była w sposób prawidłowy. Ale to tylko ten jeden przypadek.
Natomiast obserwuję coraz częściej połaczenie kolce+flexi = totalny debilizm oraz psy wyprowadzane w kantarze - smycz przyczepiona tylko do halterka, bez obroży - tu już mamy mega debilizm.
Brutus w czasach kiedy był gówniarzem, podlotkiem, chodził na smyczy ładnie i wachał kwiatki. Ale zdarzało mu sie szarpnąć z nienacka. I tak kiedyś mu sie udało wyrwać mnie z ziemi - poleciałam za nim na wysokości lamperii i zaryłam twarzą w liście. Następnym razem gdy próbował zrobić rozpęd na 8 metrowej smyczy, to ja byłam mocniejsza - zrobił salto w powietrzu i wyladował na grzbieciku. Ten jeden raz wystarczył. W momentach agresji wolę go trzymać za obrożę - pomimo jego wagi i siły mogę go wtedy łatwo usadzić na tyłku.
Witaj Królowo Śniegu - nick bardzo adekwatny do tego co za oknem
Teraz kolejna sprawa - Barbaro - kiedyś mi zarzucałaś że bełkoczę bo jestem na prochach...dziś mam wrażenie że teraz ty jesteś naćpana. No ni cholery nie mogę zrozumieć o co ci znowu chodzi, kto cię znowu atakuje?
A wracając do tematu naszego tematu....pochwalę się - robię już okrążenie wokół parku. Zajmuje mi to godzinę bo tempo mam zastraszające. Dzielnie maszerujemy po śniegu. I jestem wyprostowana, nie zataczam się już jak kaczor. Choć ciągle walczę ze stopą aby w końcu zaczęła ze mną współpracować. A ona nie chce - wredota jedna.
Zmodyfikowałam zdanie na temat labów - człowiek podobno wybiera sobie psa podobnego umysłowo do siebie. Teraz mam na to potwierdzenie. W tygodniu na porannym spacerze widzę obrazek - idzie sobie pan z malutkim czarnym i nieco lękliwym sznupkiem a z naprzeciwka maszeruje babeczka wokół której skacze sobie po swojemu labiszon. Jak labek zobaczył faceta to postanowił mu udowodnić swoją miłość - facet wylądował w zaspie i zaczął się drzeć. Co na to baba? No przecież nic się nie stało - on tak kocha wszystkich. Ale patrzę a lab jak nas zobaczył - rusza do mnie. Sobie myślę - o nie, nie ze mną to ty się witał nie będziesz. Jak skoczył to trafił na moje ręce - jakoś mi się udało w dobrym momencie wycelować. Pieseczek dostał z pięści po mordzie i poleciał na grzbiet, natomiast Brutus jak błyskawica skoczył i sobie poużywał ja na starej szmacie. Baba wrzask. No bo ja bije jej psa a mój pies pogryzł biednego kochającego cały świat laba...Facet doszedł i zrobił porządną awanturę grożąc SM, ja jej powiedziałam że jak jeszcze raz pieseczek postanowi się witać to dostanie gazem po oczach. Baba uciekła, a my sobie z panem i sznupkiem poszliśmy jeszcze kawałek. Wczoraj rano okazało się że do baby niewiele dotarło. Spotkałyśmy się znowu na popołudniowym spacerze. lab był na smyczy - paniusia latała za nim na wysokości lamperii. W taki oto sposób została dowleczona do nas. Ale widząc gaz wycelowany wprost w laba okazało się że jednak potrafi hamować butami. Ale znowu było gadanie że on tak kocha wszystkich.
Może ktoś mądry powie mi jak wytłumaczyć dobitnie że ja sobie tej miłości nie życzę?
Tak więc moi drodzy jak znowu zniknę to mnie możecie szukać na kardiologii szpitala bródnowskiego.
Wracając do Brutusa - powoli wszystko normalnieje. Apetyt wraca do normalności. Powoli zaczynam mu pozwalać na zabawy z innymi znanymi psami choć moja psyche wytrzymuje tylko chwilkę. Niestety z bieganiem mały kłopot bo wczoraj na lodzie rozwalił łapę. No i powoli odpuszcza innym psom próbującym podejść do nas. Dobry kierunek.
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
Również witam.
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
bardzo mi przykro, nie wiem co mam napisać...
a ja przed owulacją!
chyba tym razem padło na mnie, to ja atakuję panią barbarę!
niestety, niektórym ludziom nie przetłumaczysz... po prostu są oporne na jakąkolwiek krytykę i kary. bardzo się cieszymy, że Brutek dochodzi do siebie. Kori też dziś rozwaliła łapę, ale u nas to się zdarza na każdym długim spacerze... tylko raz zostałyśmy zmuszone do zaprzestania spacerowania z tego powodu - jak zdarła dwa pazury do mięcha (dosłownie widać było tkanki). a tak to szybciutko się goi
a ja przed owulacją!
chyba tym razem padło na mnie, to ja atakuję panią barbarę!
niestety, niektórym ludziom nie przetłumaczysz... po prostu są oporne na jakąkolwiek krytykę i kary. bardzo się cieszymy, że Brutek dochodzi do siebie. Kori też dziś rozwaliła łapę, ale u nas to się zdarza na każdym długim spacerze... tylko raz zostałyśmy zmuszone do zaprzestania spacerowania z tego powodu - jak zdarła dwa pazury do mięcha (dosłownie widać było tkanki). a tak to szybciutko się goi
A ja mam PMS i jem jak opętana... oczywiście słodycze. Ostatnio miałam romans z bajaderkami ale musiałam zakończyć ten związek, nie miał przyszłości. (gadałam do bajaderki, jestem psychiczna?) Imienniczko mojej mamy, dostanę rabat na dietę?
Jak chciałam pogłaskać suńkę, której dawno nie widziałam dostała ochrzan od Neyi... znowu nic mi nie wolno.
Jak chciałam pogłaskać suńkę, której dawno nie widziałam dostała ochrzan od Neyi... znowu nic mi nie wolno.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Może też ma napięcie ?
Ja od dwóch dni miele algi dla psa...już mi pył osiada na mózgu. zaczynam polowanie na sardynki surowe i łososia. Aby nie było wątpliwości - dla psa oczywiście.
Ja od dwóch dni miele algi dla psa...już mi pył osiada na mózgu. zaczynam polowanie na sardynki surowe i łososia. Aby nie było wątpliwości - dla psa oczywiście.
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
nie będę nikogo oszukiwać żeby przestać tyć, trzeba przestać jeść jasne, że można rozpisywać diety, jeśli tak komuś jest łatwiej. ale nie ma tajemnego sposobu, żeby zrzucić zbędne kg
a propos alg, ostatnio miałam ''przyjemność'' spróbować koktajlu ze spiruliny. coś strasznego!
a propos alg, ostatnio miałam ''przyjemność'' spróbować koktajlu ze spiruliny. coś strasznego!
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Posyp sobie kanapkę morszczynem - pychota!
A ja właśnie policzyłam - od dnia wypadku przewinęło mi się przez dom 500kg mięsa....
A ja właśnie policzyłam - od dnia wypadku przewinęło mi się przez dom 500kg mięsa....
ja się przyznam że miałam taki okres kiedy bruno tak był właśnie prowadzany , z kantarem nam nie wyszło i po pierwszym spacerze wylądował w szafie-nijak nie wiedziałam jak na tym prowadzić psa aby chłopak nie złąmał sobie na tym karku-dla mnie dziwne to ustrojstwo, mimo że niby oglądałam filmiki na YT jak tym operowaćisabelle30 pisze:Natomiast obserwuję coraz częściej połaczenie kolce+flexi = totalny debilizm oraz psy wyprowadzane w kantarze - smycz przyczepiona tylko do halterka, bez obroży - tu już mamy mega debilizm.
kolczatka plus flexi...pomysł mamy żeby pies się nie szarpał i mógł dalej odejść niż na odległość metra (kiedy mama z nim wychodzi trzyma się ścieżki co dla bruna jest nie fajne) ale po miesiącu zraziłam się ogólnie do flexi jeżeli idzie o smycz dla bruna(-jego lepiej mieć blisko) i sprzedałam smycz na allegro.
co do kolczatek....dla bruna to standardowa obroża na wyjście . wiem że to źle ale o ile z ciągnieciem psa można uporać się w dwie minuty po wyjściu z domu o tyle na jego szarpnięcia nie ma mocnych. zwłaszcza jak podbiega inny pies.
mimo że dwókrotnie bruno po przypięciu do barierki szarpnął tak ze zrobił fikołka to zapominał o wydarzeniu po paru minutach i szarpał jak zwykle.
jedyne co mogę dać na swoje usprawiedliwienie to to że mam słabe dłonie i nie jestem w stanie utrzymać Bruna na zwykłej obroży kiedy podbiega do nas inny pies. na prawde próbowałam
ja mam teraz etap na babeczki, te z netta z czekoladą po 1,49zł. normalnie 1 dziennie to ostatnio standardSeiti pisze:Zbędne... od czasu romansu z bajaderkami boję się wejść na wagę.
Niech mnie ktoś naładuje energią. W planach mam jutro ślady i PT...
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
Usuwam wpis merytoryczny.
Ostatnio zmieniony 18 grudnia 2014, 07:48 przez Snedronningen, łącznie zmieniany 2 razy.