Takie tam różniaste sprawy
Widzę, że pierwsza fotka została ucięta - tu jest w całości:
http://www.facebook.com/photo.php?fbid= ... =3&theater
Moja to ta, która odpiera atak
http://www.facebook.com/photo.php?fbid= ... =3&theater
A który pies atakuje, a który się broni?a twój to który?
Moja to ta, która odpiera atak
-
- Posty:131
- Rejestracja:28 stycznia 2013, 23:00
zależy także jakiego charakteru jest pies...ja niestety trafiłam jak do tej pory na psy, które były po ciemnej stronie mocy...więc po równo można je podzielić, moja jest typem rozjemcy, więc jeśli dzieje się krzywda drugiemu (jest mały) to uspokoi obydwóch
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
Usuwam wpis merytoryczny.
Ostatnio zmieniony 18 grudnia 2014, 08:01 przez Snedronningen, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty:131
- Rejestracja:28 stycznia 2013, 23:00
ten nasz mały dupek uwielbiał denerwować owczarka sąsiadów...a że się dawał zaczepić to wariowały obydwa przy płocie, jak Luna była w domu to odrazu do mnie piszcząc żeby ją wypuścić, leciała na łeb na szyję, Binga łapła za kark, na drugiego naszczekała i był spokój...o tyle dobrze, że sąsiedzi poszli po rozum do głowy i postawili przy naszym płocie (bo to kawałeczek nawet nie 2m) blaszaną budę i już nie mają jak szukać zwady
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Ciąg dalszy komedii pt polska służba zdrowia...
Pominęłam niektóre nieco ciekawsze wydarzenia w życiu rekonwalescentki w serii kontakty z lekarzami...utracone bezpowrotnie ale dziś opowiem o spotkaniu z lekarzem orzecznikiem
Wezwanie na godz 13.05...jakoś tak wcześniej wyrobiłam się ze spacerem z psem, zakupami, rehabilitacją...pojecham wcześniej, byłam o 12.30. Ale pomimo że przede mną był tylko jeden pacjent - już w gabinecie, czekałam do swojej godziny...a w tym czasie noga opuszczona w dół sobie ładnie puchła w ciepełku.
Na drzwiach gabinetów tylko tabliczka "lekarz orzecznik", bez nazwiska, bez specjalności. Starsza pani o wyglądzie buldożera idącego na wojnę....sobie myślę - spokój mnie uratuje a ją zabije
Na wezwanie wchodzę do gabinetu - pani pyta mnie o nazwisko....musiałam je powtarzać kilka razy bo bo za każdym razem powtarzała jakieś inne. Na początek - dowód osobisty proszę - skrupulatnie mnie porównuje ze zdjęciem, wypytuje o różne dane - tu wpadłam w lekką panikę bo nie nauczyłam się peselu na pamięć, a także serii DO. Pyta mnie na co się leczę - halo! Dostali całą dokumentację medyczną podczas składania wniosku, wezwanie dostałam po 3 tygodniach - czyżby czasu pani doktor zabrakło na przeczytanie kilku wypisów ze szpitala?
Mówię - złamana noga, leczenie operacyjne, rehabilitacja w trakcie. Dostaję polecenie rozebrania sie do gaci i stanika. Myślę sobie - a to ciekawostka, co ona mi badać będzie? Zważyła mnie, zmierzyła mi wzrost - nic się nie zmieniło - 171 jak było. Zajrzała w gardło, obmacała węzły chłonne. Zaczęłam się nerwowo rozglądać za fotelem ginekologicznym bo gdyby go tam miała to w tyłek by mi tez chyba zajrzała. W uszy też mi nie zajrzała bo nie miała czym. Kazała się położyć...podnoszę głowę a ta warczy - leżeć. To ja uśmiech nr five. Ten od ucha do ucha....Wzięła centymetr krawiecki i mierzy mi obwód kostki, łydki i kolana - po powrocie do domu sprawdziłam - różnica około 2 cm, w kostce powyzej 2 cm.
Czyta i czyta i pyta mnie "a czemu ta operacja" - no to ja na nią patrzę i myślę sobie - oho, może to dentystka? I odpowiadam - gdybym była ortopedą to leczyłabym sie sama. Nie muszę mówić chyba że na wypisie ze szpitala jak byk - złamanie trzonu kości piszczelowej z przemieszczeniem...Nic to - może czytać tez ne umie. Uśmiecham się dalej.
Pyta sie mnie jaką mam pracę - umysłową czy fizyczną - choć ma przed nosem formularz który w pocie czoła przez pół godziny wypełniał mi w pracy bhpowiec. Rzeczywistość - nie umie czytać - trzeba się z tym pogodzić. Opowiadam że umysłowa ale nachodzić się muszę - tu pada warkot - ja tez mam umysłową i chodzić muszę , jaka to nieprzyjemna praca, nikt nigdzie nie będzie na rękach pani nosić. Na to ja sobie myślę - skoro babsztylu nie lubisz być lekarzem to zatrudnij się jako sprzątaczka w sralniku miejskim, nie będziesz musiała aż tak rozmawiać z ludźmi i chodzić Ale na głos odpowiadam - ja lubię chodzić, lubię swoją pracę, lubię ludzi z którymi pracuję i swoje szefostwo. Ale żeby chodzić muszę móc chodzić. A zeby móc - potrzebna mi jest nadal rehabilitacja. I sobie tak dalej myślę - że jakiś kurs komunikacji interpersonalnych by się przydał - wrogi wyraz twarzy wzbudza agresję w rozmówcy. Uśmiecham się nadal.
Pyta mnie - ale co? ta noga jeszcze się nie zrosła ? Odpowiadam - nie wiem - na płycie ma pani ostatnie zdjęcie ze stycznia. trzyma tę płytę w rękach, patrzy na nią....i wyraźnie nie wie gdzie ją wsadzić i jak to obejrzeć. Kolejna rzecz której nie umie....przykre. Oto masz przed sobą człowieka który studiował na uczelni przez 6 lat, na całkowity koszt podatników, nas wszystkich - za jej czasów nawet akademik był niemal gratis, podręczniki kosztowały mniej niż bułka. Medycyna tania nie jest, jej wykształcenie kosztowało grubą kasę - a ona nie wie, nie umie....choć stara i miała całe życie na naumienie. Czyli leń śmierdzący i ignorant dodatkowo.
I w sumie nic nie wiem...orzekła że mam czekać, a po kolejnych 15 minutach stwierdziłą że orzeczenie dostanę pocztą w ciagu 2 tygodni...Nie wiem jakie jest jej zdanie na temat, Mam nadzieję, że gdyby mnie odwalili to odmowę dostałabym od ręki i do roboty od razu.
Zwolnienie mam do 18 lutego, nie mam już dwóch tygodni. Muszę wiedzieć wcześniej...
Pominęłam niektóre nieco ciekawsze wydarzenia w życiu rekonwalescentki w serii kontakty z lekarzami...utracone bezpowrotnie ale dziś opowiem o spotkaniu z lekarzem orzecznikiem
Wezwanie na godz 13.05...jakoś tak wcześniej wyrobiłam się ze spacerem z psem, zakupami, rehabilitacją...pojecham wcześniej, byłam o 12.30. Ale pomimo że przede mną był tylko jeden pacjent - już w gabinecie, czekałam do swojej godziny...a w tym czasie noga opuszczona w dół sobie ładnie puchła w ciepełku.
Na drzwiach gabinetów tylko tabliczka "lekarz orzecznik", bez nazwiska, bez specjalności. Starsza pani o wyglądzie buldożera idącego na wojnę....sobie myślę - spokój mnie uratuje a ją zabije
Na wezwanie wchodzę do gabinetu - pani pyta mnie o nazwisko....musiałam je powtarzać kilka razy bo bo za każdym razem powtarzała jakieś inne. Na początek - dowód osobisty proszę - skrupulatnie mnie porównuje ze zdjęciem, wypytuje o różne dane - tu wpadłam w lekką panikę bo nie nauczyłam się peselu na pamięć, a także serii DO. Pyta mnie na co się leczę - halo! Dostali całą dokumentację medyczną podczas składania wniosku, wezwanie dostałam po 3 tygodniach - czyżby czasu pani doktor zabrakło na przeczytanie kilku wypisów ze szpitala?
Mówię - złamana noga, leczenie operacyjne, rehabilitacja w trakcie. Dostaję polecenie rozebrania sie do gaci i stanika. Myślę sobie - a to ciekawostka, co ona mi badać będzie? Zważyła mnie, zmierzyła mi wzrost - nic się nie zmieniło - 171 jak było. Zajrzała w gardło, obmacała węzły chłonne. Zaczęłam się nerwowo rozglądać za fotelem ginekologicznym bo gdyby go tam miała to w tyłek by mi tez chyba zajrzała. W uszy też mi nie zajrzała bo nie miała czym. Kazała się położyć...podnoszę głowę a ta warczy - leżeć. To ja uśmiech nr five. Ten od ucha do ucha....Wzięła centymetr krawiecki i mierzy mi obwód kostki, łydki i kolana - po powrocie do domu sprawdziłam - różnica około 2 cm, w kostce powyzej 2 cm.
Czyta i czyta i pyta mnie "a czemu ta operacja" - no to ja na nią patrzę i myślę sobie - oho, może to dentystka? I odpowiadam - gdybym była ortopedą to leczyłabym sie sama. Nie muszę mówić chyba że na wypisie ze szpitala jak byk - złamanie trzonu kości piszczelowej z przemieszczeniem...Nic to - może czytać tez ne umie. Uśmiecham się dalej.
Pyta sie mnie jaką mam pracę - umysłową czy fizyczną - choć ma przed nosem formularz który w pocie czoła przez pół godziny wypełniał mi w pracy bhpowiec. Rzeczywistość - nie umie czytać - trzeba się z tym pogodzić. Opowiadam że umysłowa ale nachodzić się muszę - tu pada warkot - ja tez mam umysłową i chodzić muszę , jaka to nieprzyjemna praca, nikt nigdzie nie będzie na rękach pani nosić. Na to ja sobie myślę - skoro babsztylu nie lubisz być lekarzem to zatrudnij się jako sprzątaczka w sralniku miejskim, nie będziesz musiała aż tak rozmawiać z ludźmi i chodzić Ale na głos odpowiadam - ja lubię chodzić, lubię swoją pracę, lubię ludzi z którymi pracuję i swoje szefostwo. Ale żeby chodzić muszę móc chodzić. A zeby móc - potrzebna mi jest nadal rehabilitacja. I sobie tak dalej myślę - że jakiś kurs komunikacji interpersonalnych by się przydał - wrogi wyraz twarzy wzbudza agresję w rozmówcy. Uśmiecham się nadal.
Pyta mnie - ale co? ta noga jeszcze się nie zrosła ? Odpowiadam - nie wiem - na płycie ma pani ostatnie zdjęcie ze stycznia. trzyma tę płytę w rękach, patrzy na nią....i wyraźnie nie wie gdzie ją wsadzić i jak to obejrzeć. Kolejna rzecz której nie umie....przykre. Oto masz przed sobą człowieka który studiował na uczelni przez 6 lat, na całkowity koszt podatników, nas wszystkich - za jej czasów nawet akademik był niemal gratis, podręczniki kosztowały mniej niż bułka. Medycyna tania nie jest, jej wykształcenie kosztowało grubą kasę - a ona nie wie, nie umie....choć stara i miała całe życie na naumienie. Czyli leń śmierdzący i ignorant dodatkowo.
I w sumie nic nie wiem...orzekła że mam czekać, a po kolejnych 15 minutach stwierdziłą że orzeczenie dostanę pocztą w ciagu 2 tygodni...Nie wiem jakie jest jej zdanie na temat, Mam nadzieję, że gdyby mnie odwalili to odmowę dostałabym od ręki i do roboty od razu.
Zwolnienie mam do 18 lutego, nie mam już dwóch tygodni. Muszę wiedzieć wcześniej...
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
myślę, że parę gazet dobrze by Ci zapłaciło za ten felieton
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Sprawa godna przemyślenia...ale w tej chwili póki co jestem niezdolna do pracy Dopóki nie dostanę do łapy decyzji ZUS, która uzna mnie za oszustkę naciągającą społeczeństwo na kasę, którą nota bene sama co miesiąc wpłacam do ZUS...w całkiem niemałej kwocie
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
O matusiu! Jaki wnuk? Żeby miec wnuka trzeba miec najpierw faceta i z nim dziecko. A znacie faceta na tyle odważnego lub pijanego żeby zabrał do łóżka buldożer? Z wyglądu i obycia to typowa baba jaga - choć i tak uważam że opis w bajce jest bardzo łagodny w porównaniu z tym stworem z którym miałam przyjemność wczoraj obcować. Normalnie postrach ludzkości...
Witajcie, dawno mnie nie było...
Dysk w laptopie padł, internety się popsuły a ja pochorowałam się z Marcinem. Gorączka oscyluje nam w granicach 39
Marcin miał w środę i czwartek pierwsze w swoim życiu występy na lodzie. Jego klasa była dalmatyńczykami.
http://d.naszemiasto.pl/k/r/1e/2b/5113dd5b6a899_o.jpg (3 od prawej)
http://d.naszemiasto.pl/k/r/d7/33/5113dd520fc4b_o.jpg (getry w kropki)
A tu składanka występów
http://express-tv.pl/tanczyli-na-lodzie ... d61f010000
Jestem z niego dumna.
Dysk w laptopie padł, internety się popsuły a ja pochorowałam się z Marcinem. Gorączka oscyluje nam w granicach 39
Marcin miał w środę i czwartek pierwsze w swoim życiu występy na lodzie. Jego klasa była dalmatyńczykami.
http://d.naszemiasto.pl/k/r/1e/2b/5113dd5b6a899_o.jpg (3 od prawej)
http://d.naszemiasto.pl/k/r/d7/33/5113dd520fc4b_o.jpg (getry w kropki)
A tu składanka występów
http://express-tv.pl/tanczyli-na-lodzie ... d61f010000
Jestem z niego dumna.
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Dostałam dzisiaj Orzeczenie lekarza orzecznika - pani Mierzejewskiej
1. W oparciu o obowiązujące przepisy ustalono:
- nie jest pani niezdolna do pracy
-brak okoliczności uzasadniających ustalenie uprawnień do swiadczenia rehabilitacyjnego
Ponadto czytamy dalej w uzasadnieniu że orzeczenie zostało wydane po przeprowadzeniu bezpośredniego badania i dokonania analizy przedstawionej dokumentacji (rzut oka, czytanie bez zrozumienia, nieumiejętność obejrzenia zdjęć rtg)
Przy dokonywaniu ustaleń orzeczniczych uwzględniono stopień naruszenia sprawności organizmu, rodzaj i charakter wykonywanej pracy, poziom wykształcenia, wiek i predyspozycje psychofizyczne. Ciekawe jak tej analizy predyspozycji dokonano
Tak więc wracam we wtorek do pracy....kuśtykając. Koniec rehabilitacji - to co mogłam osiągnąć przez miesiąc zajmie mi teraz pół roku...
Moi drodzy - jeżeli ktoś choruje nieuleczalnie - proponuję wizytę u wyżej wymienionej pani doktor oraz poddanie się przepisom panującym w tym kraju. Mają one moc uzdrawiania tego na co na całym świecie nie wynaleziono jeszcze leku. Ja się dziwię, że beznajdziejnych przypadków nie leczą jeszcze za grube pieniądze w Polsce. Wystarczy jedna wizyta i pacjent zdrowy i jak nowy!
1. W oparciu o obowiązujące przepisy ustalono:
- nie jest pani niezdolna do pracy
-brak okoliczności uzasadniających ustalenie uprawnień do swiadczenia rehabilitacyjnego
Ponadto czytamy dalej w uzasadnieniu że orzeczenie zostało wydane po przeprowadzeniu bezpośredniego badania i dokonania analizy przedstawionej dokumentacji (rzut oka, czytanie bez zrozumienia, nieumiejętność obejrzenia zdjęć rtg)
Przy dokonywaniu ustaleń orzeczniczych uwzględniono stopień naruszenia sprawności organizmu, rodzaj i charakter wykonywanej pracy, poziom wykształcenia, wiek i predyspozycje psychofizyczne. Ciekawe jak tej analizy predyspozycji dokonano
Tak więc wracam we wtorek do pracy....kuśtykając. Koniec rehabilitacji - to co mogłam osiągnąć przez miesiąc zajmie mi teraz pół roku...
Moi drodzy - jeżeli ktoś choruje nieuleczalnie - proponuję wizytę u wyżej wymienionej pani doktor oraz poddanie się przepisom panującym w tym kraju. Mają one moc uzdrawiania tego na co na całym świecie nie wynaleziono jeszcze leku. Ja się dziwię, że beznajdziejnych przypadków nie leczą jeszcze za grube pieniądze w Polsce. Wystarczy jedna wizyta i pacjent zdrowy i jak nowy!
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
współczuje... z biurokracją czasem po prostu nie wygrasz już nic się z tym nie da zrobić?
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 15 gości