zaginął piesek

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

isabelle30
Posty:3474
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

24 stycznia 2013, 11:31

Płakałam, pół dnia jak już udało mi się doczołgać do domu...dosłownie. Miałam tak miękkie kolana, byłam tak wyczerpana że ledwo doszłam do domu....
Miał jakies 7-8 miesięcy, byłą łagodna zima, piekna słoneczna niedziela czy sobota (już nie pamiętam). Brutus już zapowiadał się na pięknego psa, ale jeszcze gówniarz do końca nie słuchał, generalnie nadal psy były dla niego wielką pokusą. Poszliśmy na spacer do parku. Po obiedzie. Ponieważ dzień był wyjątkowo piekny w parku było mnóstwo ludzi. Raz go spuszczałam ze smyczy żeby się z nim pobawić, raz brałam na smycz aby się przemiescić alejkami dalej.Po wszystkim dopiero zdałam sobie sprawę , że kilkukrotnie mijała mnie ta sama rodzina - dwoje dorosłych plus dwoje chłopców - 10-13 lat i suczka astka. Zabawowa. Ale Brutus był na smyczy wiec zabawy nie było. W końcu spotkałam znajomego starszego pana z małą suczką - nasze psy bardzo się lubiły. Stanęliśmy więc na trawniku i pozwoliliśmy by psy się pobawiły. Rodzina po raz kolejny mnie minęła, tym razem nawet wleźli na trawnik, spuścili sucz ze smyczy. Zaczęła się ganianka. Tak po 2-3 minutach ruszyli ostro w kierunku wyjścia z parku, zagwizdali na sucz, ta pędem za nimi, oni zaczęli biec w strone bloków...Brutus za nimi, Wołałam ale nie słuchał gówniarz. Przez pół parku, przez jezdnię goniłam, Wrzeszczałam aby się zatrzymali. wpadłam między bloki. Zobaczyłam tylko ogon Brutka znikający na jednej z klatek schodowych. Klatka miała domofon....ale wychodziła z niej jakaś emerytka. Wgniotłam ją w ściane z rozpędu ale udało mi sie wskoczyć do środka - drzwi od windy już się zamykały za moim psem....ostatkiem sił skoczyłam i złapałam go chyba cudem za kłaki na tyłku. Trzymałam aż do skóry. Walczyłam z tymi drzwiami....próbując go wyciągnąć. Nagle facet podniósł rękę aby mnie uderzyć a drugą w kierunku obroży Brutusa....po raz pierwszy w życiu Brutus pokazał wszystkie żeby i zawarczał na człowieka. Te kilka sekund kiedy facet był w szoku pozwoliły mi na wyciągnięcie psa z windy. Nie mogłam się ruszyć. Dyszałam, płakałam, trzęsłam się, spłynęłam na ziemię po ścianie. Nie miałam już sił....serce mi mało nie wyskoczyło.
Co by było gdybym była z Kingą ? Ona by nie nadążyła za mną....nie mogłabym jej zostawić samej na środku parku...miała 6 lat. Ale akurat byłam bez niej...dałam radę. Następnego dnia zawisły ogłoszenia w parku - zaginęły dwa rasowe psy, zniknęły nagle za krzakami. Ani tych ludzi, ani tego psa nie widziałam już nigdy potem choć się rozglądałam.
Tego dnia jeszcze pojechałam do Decathlonu po gwizdek, a w poniedziałek zakupiłam 20 metrów taśmy i karabińczyk i zaczęłam ostrą nauke przychodzenia na zawołanie oraz olewanie innych psów.
Nie było to fajne uczucie, nie było to miłe przeżycie. Ale bardzo edukacyjne...
gina11
Posty:329
Rejestracja:24 marca 2012, 17:02

24 stycznia 2013, 11:32

dobrze że poruszono na chwile motyw dziecka, ja wiem że dziecko (nie mam żadnego ale wiem ze tak jest) jest cenniejsze i ważniejsze dla rodzica niż pies czy inny stwór ale to nie oznacza automatycznie że psa można zostawić bo mu się nic nie stanie ale dziecka już niebo tragedia gotowa.
ja nie widziałam nic złego w zostawianiu psa pod sklepem (o ile ten spokojnie na to reaguje) bo nie brałam pod uwagę tego co może się zdarzyć złego za to dzieci siostry nigdy bym nie zostawiła pod sklepem. nie wiem jak to nazwać bo uciekło mi słowo ale to złe podejście o ile zależy nam na dobru zwierzaka i nie chcemy go stracić.

podsumowując: chcesz zostawiać psa pod sklepem twój problem ale bierz pod uwagę że za którymś razem coś złego może się stać istocie która ci ufa i za którą jesteś odpowiedzialny, koniec
gina11
Posty:329
Rejestracja:24 marca 2012, 17:02

24 stycznia 2013, 11:42

iza nie zawiadomiłaś policji? pewnie i tak nie wiele by zrobili ale zawsze coś? w trakcie czytania też pomyślałam że super że nie było córki z tobą. kiedy bruno był podlotkiem podbiegł do nas typowy zapomniany burek pilnujący czegoś tam, warczał, podbiegał, próbował atakować. najgorsze że były ze mną dzieci siostry (7 i 4 lata). w tym momencie człowiek jest w ogromnej rozterce, nie wie co robić, wie że dziecko trzeba chronić ale i psa szkoda. współczuje i gratuluje kondycji i happy endu :D
danal1983@wp.pl
Posty:1
Rejestracja:20 września 2011, 20:23

24 stycznia 2013, 13:34

czy piesek sie znalazł?
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 43 gości