Do wszystkich rad które już zostały napisane dodam - poszukaj behawiorysty na stronie COAPE:
http://www.behawioryscicoape.pl/d/szuka ... _pomorskie
Naucz się słuchać i rozumieć swojego psa.
Wbrew pozorom goldeny wcale nie są łagodnymi przytulankami, to stereotyp. To psy myśliwskie, które potrzebują kontaktu z człowiekiem, zajęcia odpowiedniego dla rasy, szkolenia, wychowania, jasnych zasad, bezpieczeństwa i zbudowania więzi z przewodnikiem. Zajrzyj na fora goldenie albo na fora adopcyjne typu Warta Goldena, Aurea czy Złoty Pies - sama zobaczysz ile tam jest goldenów, które ugzyzły swojego właściciela / dzieci/ kogoś z rodziny/ obcych/ inne psy.
Pies to pies - drapieżnik i tak musimy go traktować.
Dardamell już podała dwie książki jako lektury obowiązkowe, a przy psie lękliwym i wycofanym, jakim prawdopodobnie z opisu jest Mailo ja dodatkowo poleciłabym Nicole Wilde "Mój pies się nie boi" - tam są bardzo dobrze opisane techniki pracy z takim psem, m.in. odwrażliwianie.
Dieta też jest ważna - co Majlo je i ile razy dziennie?
Czy przed posiłkiem musi coś dla Was zrobić chociażby proste SIAD-CZEKAJ?
Miejsce do spania / odpoczynku - czy pies ma takie miejsce, w którym nikt mu nie przeszkadza?
Podawanie łapy - a po cholerę pies ma to robić, łapy to częśc ciała szczególnie wrażliwa dla psów lękliwych, które nie mają zaufania do człowieka.
Ja bym na razie odpuściła to, ale skupiła się na innych rzeczach takich jak:
- koncentracja na przewodniku
- uwarunkowaniu psu słowa pochwały np. DOBRY PIES albo SUPER!
- uwarunkowanie sygnału braku nagrody np. EE albo NIE - ale uwaga, natychmiast kiedy pies się poprawia musi wiedzieć, że teraz robi dobrze czyli DOBRY PIES,
- siad, waruj, czekaj ( na miskę, na wyjście przez drzwi itp), zostań,
- przywołanie
- targetowanie i związane z nim komendy typu wyjdź , wejdź, idź do, na miejsce...
- nauka zabawy z przewodnikiem.
I zajęcie dla psa typu tropienie (chociażby w ogrodzie - poukrywanej karmy, zabawek, przewodnika), aportowanie itp. Ciekawe spacery co najmniej 3 razy dziennie, w tym jeden dłuższy tak z godzinkę - półtorej- bo to wspólne odkrywanie świata, które buduje więź psa i przewodnika. A na spacerach i czas swobody dla psa i czas na trochę ćwiczeń , bo to, że pies wykona SIAD w domu wcale nie oznacza, że wykona ten sam SIAD poza domem.
Nagrody - naucz się nimi zarządzać i nagradzać psa za dobre zachowanie.
Pochwała - DOBRY PIES .
Jedzenie - wiadomo, spalenie michy jest dobrym pomysłem, pies może dostawać jedzenie za pracę, ale może też je tropić na komendę, może dostawać je w KONGu albo np. w pudełku po butach, do tego wsypujesz karmę, pomięte kawałki gazet, mieszasz, zamykasz i dajesz psu, niech sobie szuka.
Głaskanie, kontakt socjalny, zabawa, wspólne spędzanie czasu, nasza uwaga - to też jest nagroda.
No i środowisko czyli wszystko to gdzie pies może dojść, wejśc, powąchać, motylki, litki, patyczki, inne psy, ludzie, woda itp - jest dla psa WIELKĄ nagrodą.
Ustalcie jasne zasady w domu : CO psu wolno? a czego nie?
I nauczcie go tego na spokojnie i konsekwentnie ich przestrzegajcie.
Uporządkujcie świat psa - kiedy będzie pewny co mu wolno, a czego nie, kiedy zacznie Was rozumieć - poziom jego napięcia spadnie i pies stanie się mniej reaktywny.
Agresywny Golden Retriever
Jeśli można, zapytać co było przyczyną śmierci młodej? Bardzo Ci współczuje...
Wiesz jest bardzo wiele sposobów na naukę przywołania, bezwzględne przywołanie kosztuje sporo pracy (ja aktualnie zabieram się za gromadzenie wiedzy na temat gwizdka). Ja nagradzam każde przyjście psa do mnie, mam akurat fajnie bo moje lubią pieszczoty więc to również wykorzystuje. Zaniechajcie wszelkich objawów agresji z Waszej strony. Każdy uczy się na błędach, wierzę że będzie dobrze
Wiesz jest bardzo wiele sposobów na naukę przywołania, bezwzględne przywołanie kosztuje sporo pracy (ja aktualnie zabieram się za gromadzenie wiedzy na temat gwizdka). Ja nagradzam każde przyjście psa do mnie, mam akurat fajnie bo moje lubią pieszczoty więc to również wykorzystuje. Zaniechajcie wszelkich objawów agresji z Waszej strony. Każdy uczy się na błędach, wierzę że będzie dobrze
Wiem o co Ci chodzi i wiem, że to prosta aczkolwiek nikomu niepotrzebna komendaDardamell pisze:Tu nie chodzi o podawanie łapy jako takie. Komenda ta jest jedną z najprostszych jakich możesz nauczyć psa. Niech najpierw nauczy się jak pracować z własnym psem, jak go traktować, jak od niego wymagać. Dlaczego nie miałaby się uczyć właśnie na tej komendzie? Nawet nie chodzi o to żeby dotknąć psiej łapy. Niech pies dotknie łapą nas. Na wszystko przyjdzie czas tylko trzeba się przełamać. Zaczynać należy od czegoś prostego. Takie swoiste przełamanie lodów. Może to być inna prosta komenda, choć wydaje mi się, że nie ma nic prostszego jak podawanie łapy.
Ale w pracy z psem który wykazuje agresję podstawową zasadą jest BEZPIECZEŃSTWO czyli unikanie sytuacji, w których pies był/może być agresywny.
A dla tego psa na obecnym etapie podawanie łapy jest na tyle niekomfortowe, że warczy - czyli ostrzega.
Do tego ludzie są niecierpliwi, chcą wszystko szybko, uczą podawania łapy na siłe biorąc łapę psa w swoją dłoń, zamykając ją w dłoni, trzymając - a to dla psa który nie am zaufania do przewodnika jest "skrępowanie" ruchów, brak możliwości ucieczki. Jeśli w dodatku człowiek boi się własnego psa, nie umie przewidzieć i odczytać jego reakcji - może przekroczyć cienką granicę za którą pies od ostrzegania przejdzie do gryzienia jako obrony.
Mitsu zapewne wysyła też psu sprzeczne sygnały, denerwuje się kiedy pies nie wykonuje jej poleceń, denerwuje się, że pies ją zaatakuje - a pies doskonale wyczuwa nasze emocje i sam staje się "podminowany".
Pracuję z psami w schronisku i doskonale wiem, że dla niektórych psów podawanie łapy to nic trudnego, ale inne muszą nabrać zaufania do opiekuna, żeby zacząc podawać łapki. przybijać piątki czy machać na pożegnanie.
Ja napisałam m.in. o nauce skupienia na przewodniku - bo bez skupenia nie ma szkolenia i o nauce targetowania - czyli dotykania nosem albo łapą przedmiotów, ręki itp i podążania za targetem.
A od targetu do podawania łapy droga już jest bardzo krótka
Jak już wspominałam, późną jesienią i zimą karmiony jest ryżem/kaszą z warzywami i mięskiem. Czasem też w porcji trafi mu się ogromna kość [którą ostatnio, ku wielkiemu zaskoczeniu mojemu i mamy, zajął się najpierw, a dopiero potem jedzeniem. wcześniej wydawało się to nie do pomyślenia, bo z reguły rzucał się nawet na parujące z gorąca jedzenie, które rozchlapywał i parzył sobie język...]. W okresie cieplejszym dostaje po prostu Chappi. Jeśli chodzi o suche, to po prostu biorę jego miskę, idę do garażu do wora z jedzeniem, gdzie czasem mi towarzyszy, nasypuję i przed postawieniem przy budzie mówię 'siad', a potem po prostu 'jedz'. Gdy miska ma znaczny lub całkowity ubytek, to się ją napełnia. Jeśli chodzi o ryż, to po prostu podgrzewa się odpowiednią porcję, a potem idzie z garem i rzuca do miski. Rzadko kiedy ja to robię, ale wątpię, żeby ktoś wtedy dawał mu jakieś komendy. Bo na 'czekaj' i tak nie reaguje...
Ciepły posiłek dostaje raz dziennie, ale dodatkowo też ma zawsze suche na podchrupanie.
Do spania ma budę. Od spodu wyłożona panelami, siankiem i na to położony jeszcze jakiś stary dywanik. Jest szczelna i jak się tam wsadzi rękę, to na prawdę jest w środku ciepło Gdy jest w środku, to nikt mu nie przeszkadza. Czasem leży z łbem na zewnątrz i obserwuje. Czasem śpi przed drzwiami, czasem czatuje pod oknem sypialni rodziców. Lubi też kłaść się pod kuchennym oknem.
Widzę, że czeka mnie kupa roboty, ale nic to. Oby się nie zrażać.
Mam jeszcze teraz parę pytań odnośnie szczeniaków.
Jako, iż nasza sunia odeszła, nie zagrzawszy długo miejsca w naszym domku, ale ugrzawszy mocno serca, ciężko będzie wytrzymać długo z pustką jaką po sobie zostawiła.
Na rodowodowego psiaka nie bardzo nas stać, dlatego zastanawiam się, skąd najlepiej brać szczeniaka. Ze schroniska może [bo jak wiadomo w okresie po świątecznym przybędzie masa nietrafionych prezentów w formie różnej maści zwierzaków ;(].? A jeśli z hodowli, to na co zwracać szczególną uwagę.?
Przyznaję, w przypadku Mamby wykazaliśmy się lekką ignorancją.? A na pewno niewiedzą i trochę głupotą.
Szczeniaczek, którego kupiliśmy miał równo pięć tygodni. Rzekomo matka SAMA odrzuciła małe już po 2,5 tygodnia. [tu nasuwa się kolejne pytanie, dlaczego.?] i małe od razu przeszły na suchą karmę. Pani powiedziała, że można, to u nas też dostawała pedigree junior, ale jeden posiłek dodatkowo składał się z jakiejś szyneczki, kiełbaski i odrobiny mleczka.
Znów, jak w przypadku Majla wybraliśmy największego 'spaślaczka' ze stadka 6 słodziutkich suczek, po raz kolejny jeszcze wtedy kierując się zasadą ''dowódca stada', najwięcej je, najzdrowszy okaz'. Rodziców do wglądu nie mieliśmy, bo były kilometry od miejsca zakupu, 'pilnując zakładu męża'.
Jak wiadomo, na nosówkę i inne cholerstwa psiaka można szczepić dopiero od 6 tygodnia życia. Mała miała swoje szczepienia przejść dokładnie dzisiaj. 'Miała', bo właśnie nosówka i to nerwowa nam ją wczoraj odebrała.
Jak się okazało, 'drobne' rozwolnienie i wymioty, które miała krótko po przybyciu do nas, a które wg weterynarza były niegroźne i faktycznie się z nich pozornie wyleczyła, były tak na prawdę już wczesnym stadium tego podłego wirusa. Nie wiem, czy gdyby zdiagnozował to wcześniej, to by to coś zmieniło ale wiem, że widok maleństwa owiniętego w bluzę i ręcznik, charczącego pod kaloryferem na długo zostanie w mej pamięci. Tak jak i ostatnie parę minut w ramionach taty, których już z własnej woli świadkiem nie byłam ale wiem, że chwilę przed ostatnim wydechem, posłała mojemu tacie resztką sił ostatnie spojrzenie. Za późno zaczęliśmy działać. Ale też wszystko zbiegło się w najgorszym czasie. Wiadomo, w święta przychodnie nieczynne. I tak wczoraj mieliśmy szczęście, że weterynarz akurat był i zaserwował jej pięć zastrzyków...niestety na próżno... ;(
Jest to jednak przestroga dla nas, żeby nie kupować nieszczepionego psa. Albo chociaż w wieku, kiedy sami możemy mu to od razu zagwarantować.
Mała była też podobno odrobaczona, ale mimo to po tabletce którą dostała następnego dnia od kupna, jednak wydaliła z siebie glizdę, kto wie, czy tylko jedną.
Warunków w jakich się znajdowała też nie widzieliśmy. Po prostu wszystkie sześć suczek zostało przyniesione do kuchni w której czekaliśmy.
Polak mądry po szkodzie. Dopiero teraz widzimy, ile rzeczy było nie tak.
Tak więc na przyszłość, da się jakoś sprawdzić na miejscu, który szczeniak będzie najodpowiedniejszy dla danej rodziny.? Znaczy, poznać jakoś charakter malca.? I tak jak pytałam, poza szczepieniami, rodzicami, na co jeszcze zwrócić szczególną uwagę w takiej hodowli.?
I jeszcze najważniejsze dotyczące znów Majla. Mianowicie, jak go przekonać, może zaprzyjaźnić z nowym kudłaczem.? Nie chciałabym, aby znów zaatakował jakieś maleństwo, bo to też ją trochę dodatkowo osłabiło...
No i żeby w przyszłości mogły jakoś współpracować, żyć na jednym terenie, bawić się.? Przede wszystkim tolerować.
Czyli jak oswoić starego psa z nowym.?
Chodzi o to, że on podawanie łapy ma już od bardzo dawna opanowane. I zarówno teraz i jak i wtedy nie przytrzymywałam jego łapy na siłę. Po prostu przestało mu to odpowiadać. Za to czasem, nawet gdy tego nie chcę, sam macha łapką i próbuje mnie nią trzepnąć w rękę. Ale to gdy akurat coś smacznego trzymam i liczy, że to dostanie. Za to gdy znów ja go o to proszę, to jest standardowa reakcja. Lecz gdy przypomnieć mu o smakołyku, podaje, dostaje smakołyk i ze spuszczonym łbem ucieka.
Gdy nie reaguje to się jakoś specjalnie nie denerwuję. Ataku też się boję dopiero, gdy zaczyna krzywić mordkę. Dopóki merda ogonem to strachu nie ma. Zaczyna się dopiero, gdy przestanie... ^^'
Ciepły posiłek dostaje raz dziennie, ale dodatkowo też ma zawsze suche na podchrupanie.
Do spania ma budę. Od spodu wyłożona panelami, siankiem i na to położony jeszcze jakiś stary dywanik. Jest szczelna i jak się tam wsadzi rękę, to na prawdę jest w środku ciepło Gdy jest w środku, to nikt mu nie przeszkadza. Czasem leży z łbem na zewnątrz i obserwuje. Czasem śpi przed drzwiami, czasem czatuje pod oknem sypialni rodziców. Lubi też kłaść się pod kuchennym oknem.
Widzę, że czeka mnie kupa roboty, ale nic to. Oby się nie zrażać.
Mam jeszcze teraz parę pytań odnośnie szczeniaków.
Jako, iż nasza sunia odeszła, nie zagrzawszy długo miejsca w naszym domku, ale ugrzawszy mocno serca, ciężko będzie wytrzymać długo z pustką jaką po sobie zostawiła.
Na rodowodowego psiaka nie bardzo nas stać, dlatego zastanawiam się, skąd najlepiej brać szczeniaka. Ze schroniska może [bo jak wiadomo w okresie po świątecznym przybędzie masa nietrafionych prezentów w formie różnej maści zwierzaków ;(].? A jeśli z hodowli, to na co zwracać szczególną uwagę.?
Przyznaję, w przypadku Mamby wykazaliśmy się lekką ignorancją.? A na pewno niewiedzą i trochę głupotą.
Szczeniaczek, którego kupiliśmy miał równo pięć tygodni. Rzekomo matka SAMA odrzuciła małe już po 2,5 tygodnia. [tu nasuwa się kolejne pytanie, dlaczego.?] i małe od razu przeszły na suchą karmę. Pani powiedziała, że można, to u nas też dostawała pedigree junior, ale jeden posiłek dodatkowo składał się z jakiejś szyneczki, kiełbaski i odrobiny mleczka.
Znów, jak w przypadku Majla wybraliśmy największego 'spaślaczka' ze stadka 6 słodziutkich suczek, po raz kolejny jeszcze wtedy kierując się zasadą ''dowódca stada', najwięcej je, najzdrowszy okaz'. Rodziców do wglądu nie mieliśmy, bo były kilometry od miejsca zakupu, 'pilnując zakładu męża'.
Jak wiadomo, na nosówkę i inne cholerstwa psiaka można szczepić dopiero od 6 tygodnia życia. Mała miała swoje szczepienia przejść dokładnie dzisiaj. 'Miała', bo właśnie nosówka i to nerwowa nam ją wczoraj odebrała.
Jak się okazało, 'drobne' rozwolnienie i wymioty, które miała krótko po przybyciu do nas, a które wg weterynarza były niegroźne i faktycznie się z nich pozornie wyleczyła, były tak na prawdę już wczesnym stadium tego podłego wirusa. Nie wiem, czy gdyby zdiagnozował to wcześniej, to by to coś zmieniło ale wiem, że widok maleństwa owiniętego w bluzę i ręcznik, charczącego pod kaloryferem na długo zostanie w mej pamięci. Tak jak i ostatnie parę minut w ramionach taty, których już z własnej woli świadkiem nie byłam ale wiem, że chwilę przed ostatnim wydechem, posłała mojemu tacie resztką sił ostatnie spojrzenie. Za późno zaczęliśmy działać. Ale też wszystko zbiegło się w najgorszym czasie. Wiadomo, w święta przychodnie nieczynne. I tak wczoraj mieliśmy szczęście, że weterynarz akurat był i zaserwował jej pięć zastrzyków...niestety na próżno... ;(
Jest to jednak przestroga dla nas, żeby nie kupować nieszczepionego psa. Albo chociaż w wieku, kiedy sami możemy mu to od razu zagwarantować.
Mała była też podobno odrobaczona, ale mimo to po tabletce którą dostała następnego dnia od kupna, jednak wydaliła z siebie glizdę, kto wie, czy tylko jedną.
Warunków w jakich się znajdowała też nie widzieliśmy. Po prostu wszystkie sześć suczek zostało przyniesione do kuchni w której czekaliśmy.
Polak mądry po szkodzie. Dopiero teraz widzimy, ile rzeczy było nie tak.
Tak więc na przyszłość, da się jakoś sprawdzić na miejscu, który szczeniak będzie najodpowiedniejszy dla danej rodziny.? Znaczy, poznać jakoś charakter malca.? I tak jak pytałam, poza szczepieniami, rodzicami, na co jeszcze zwrócić szczególną uwagę w takiej hodowli.?
I jeszcze najważniejsze dotyczące znów Majla. Mianowicie, jak go przekonać, może zaprzyjaźnić z nowym kudłaczem.? Nie chciałabym, aby znów zaatakował jakieś maleństwo, bo to też ją trochę dodatkowo osłabiło...
No i żeby w przyszłości mogły jakoś współpracować, żyć na jednym terenie, bawić się.? Przede wszystkim tolerować.
Czyli jak oswoić starego psa z nowym.?
Gocha2606 pisze:A dla tego psa na obecnym etapie podawanie łapy jest na tyle niekomfortowe, że warczy - czyli ostrzega.
Do tego ludzie są niecierpliwi, chcą wszystko szybko, uczą podawania łapy na siłe biorąc łapę psa w swoją dłoń, zamykając ją w dłoni, trzymając - a to dla psa który nie am zaufania do przewodnika jest "skrępowanie" ruchów, brak możliwości ucieczki. Jeśli w dodatku człowiek boi się własnego psa, nie umie przewidzieć i odczytać jego reakcji - może przekroczyć cienką granicę za którą pies od ostrzegania przejdzie do gryzienia jako obrony.
Mitsu zapewne wysyła też psu sprzeczne sygnały, denerwuje się kiedy pies nie wykonuje jej poleceń, denerwuje się, że pies ją zaatakuje - a pies doskonale wyczuwa nasze emocje i sam staje się "podminowany".
Chodzi o to, że on podawanie łapy ma już od bardzo dawna opanowane. I zarówno teraz i jak i wtedy nie przytrzymywałam jego łapy na siłę. Po prostu przestało mu to odpowiadać. Za to czasem, nawet gdy tego nie chcę, sam macha łapką i próbuje mnie nią trzepnąć w rękę. Ale to gdy akurat coś smacznego trzymam i liczy, że to dostanie. Za to gdy znów ja go o to proszę, to jest standardowa reakcja. Lecz gdy przypomnieć mu o smakołyku, podaje, dostaje smakołyk i ze spuszczonym łbem ucieka.
Gdy nie reaguje to się jakoś specjalnie nie denerwuję. Ataku też się boję dopiero, gdy zaczyna krzywić mordkę. Dopóki merda ogonem to strachu nie ma. Zaczyna się dopiero, gdy przestanie... ^^'
Dieta - Chappi absolutnie odpada, to syf z najniższej pólki, coś jak "ludzkie" zupki chińskie. Żadne Chappi, Pedigree i inne supermarketowe badziewie, bo to raz, że niezdrowe, dwa - że nie ma wartości odżywczych, a trzy - może powodować problemy z psychiką psa.
Gotowane - OK, ale poczytajcie o prawidłowych proporcjach mięsa, warzyw i wypełniaczy.
Dorosły pies powinien jeść dwa razy dziennie - rano i po południu , chodzi nie tylko o lepsze trawienie, zaspokojenie głodu, przyswajanie ale i poziom hormonów szczęścia, w tym serotoniny. Może jeść i częściej, np. gryzaki typu kość czy owoce, surowe warzywa, byle dzienny bilans pokarmowy się zgadzał.
Nie macie kontroli nad jedzeniem, a dla Majlo z tego co piszesz ono jest ważne i może stanowić nagrodę.
Zostawianie psu michy z żarciem, dosypywanie to głupi pomysł, bo pies je kiedy i ile chce, nie musi sobie na to w żaden sposób zapracować, a człowiek traci tak cenną rzecz jak kontrola nad jedzeniem...
Zasada jest prosta - żarciem rządzi człowiek, nie pies.
Czyli przed każdym podaniem miski pies powinien coś dla nas zrobić.
SIAD - wspaniale, ale ma siedzieć tak długo, aż go nie zwolnisz. Możesz dodać komendę CZEKAJ.
Wstaje - natychmiast podnosisz michę do góry, wydajesz mu komendę SIAD. Siedzi - super, pozwalas zjeść. Wstaje - micha w górę, nie ma żarcia - i siad, czekasz aż siądzie. Po kilku razach pies zwykle rozumie, że tylko wykonanie komendy i grzeczne czekanie = jedzonko.
I to samo możesz robić np. z WARUJ.
Jeśli nie zje wszystkiego przez kilka minut i odejdzie od miski - zabierzcie michę i dajcie ją dopiero w porze następnego posiłku.
NIE dosypujcie mu jedzenia, ustalcie regularne pory karmienia i w tych porach pies dostaje jeść. Co nie zje - chowacie.
Poza tym jak już pisałam, możesz karmić go z ręki jako nagradzanie, możesz dawać mu przekąski typu owoce, warzywa, kość - a ta dzisiejsza kość mogła być wspaniałą nagrodą za cokolwiek, chociażby za przywołanie psa do Ciebie
Kość plus obiad to na raz za dużo.
I teraz samo nagradzanie - nagroda to nie łapówka, czyli pies nie może pracować tylko wtedy kiedy widzi w ręku smakołyk.
Na etapie nauki oczywiście naprowadzamy psa, często smaczkiem, ale potem pies najpierw ma wykonać komendę, a potem jest nagradzany - pochwałą, czasem zabawą, czasem smaczkiem, czasem głaskaniem, czasem wpólnym bieganiem albo pozwoleniem zrobienia czegoś np. pogonienia za motylkiem itd.
Twój Majlo nie ma żadnej motywacji do pracy, bo większość rzeczy dostaje za darmola.
Zabawa - czy w ogóle w cokolwiek się z nim bawicie?
Pisalaś, że dostawał zabawki, ale czy kiedykolwiek czymkolwiek bawił się z człowiekiem?
W przeciąganie?
Aport?
Głaskanie - nie lubi dotyku ale jak go głaszczecie?
Po czym?
W jaki sposób?
Mogłabyś może nagrać np. telefonem komórkowym i wrzucić na YT próbkę tego, jak do niego mówisz, kiedy czegoś od niego wymagasz i jak on na to reaguje?
Byłoby łatwiej zobaczyć co jest nie tak.
Co do nowego psiaka to zasady są proste - zapoznanie na neutralnym gruncie, na spacerze, kiedy pies jest odprężony, nagradzanie wszelkich pozytywnych albo obojętnych zachowań wobec nowego psa, zrozumienie psiej mowy ciała i cs-ów i takie zapoznawanie psów, żeby udało im się odnieśc sukces czyli poznać się pokojowo.
Gotowane - OK, ale poczytajcie o prawidłowych proporcjach mięsa, warzyw i wypełniaczy.
Dorosły pies powinien jeść dwa razy dziennie - rano i po południu , chodzi nie tylko o lepsze trawienie, zaspokojenie głodu, przyswajanie ale i poziom hormonów szczęścia, w tym serotoniny. Może jeść i częściej, np. gryzaki typu kość czy owoce, surowe warzywa, byle dzienny bilans pokarmowy się zgadzał.
Nie macie kontroli nad jedzeniem, a dla Majlo z tego co piszesz ono jest ważne i może stanowić nagrodę.
Zostawianie psu michy z żarciem, dosypywanie to głupi pomysł, bo pies je kiedy i ile chce, nie musi sobie na to w żaden sposób zapracować, a człowiek traci tak cenną rzecz jak kontrola nad jedzeniem...
Zasada jest prosta - żarciem rządzi człowiek, nie pies.
Czyli przed każdym podaniem miski pies powinien coś dla nas zrobić.
SIAD - wspaniale, ale ma siedzieć tak długo, aż go nie zwolnisz. Możesz dodać komendę CZEKAJ.
Wstaje - natychmiast podnosisz michę do góry, wydajesz mu komendę SIAD. Siedzi - super, pozwalas zjeść. Wstaje - micha w górę, nie ma żarcia - i siad, czekasz aż siądzie. Po kilku razach pies zwykle rozumie, że tylko wykonanie komendy i grzeczne czekanie = jedzonko.
I to samo możesz robić np. z WARUJ.
Jeśli nie zje wszystkiego przez kilka minut i odejdzie od miski - zabierzcie michę i dajcie ją dopiero w porze następnego posiłku.
NIE dosypujcie mu jedzenia, ustalcie regularne pory karmienia i w tych porach pies dostaje jeść. Co nie zje - chowacie.
Poza tym jak już pisałam, możesz karmić go z ręki jako nagradzanie, możesz dawać mu przekąski typu owoce, warzywa, kość - a ta dzisiejsza kość mogła być wspaniałą nagrodą za cokolwiek, chociażby za przywołanie psa do Ciebie
Kość plus obiad to na raz za dużo.
I teraz samo nagradzanie - nagroda to nie łapówka, czyli pies nie może pracować tylko wtedy kiedy widzi w ręku smakołyk.
Na etapie nauki oczywiście naprowadzamy psa, często smaczkiem, ale potem pies najpierw ma wykonać komendę, a potem jest nagradzany - pochwałą, czasem zabawą, czasem smaczkiem, czasem głaskaniem, czasem wpólnym bieganiem albo pozwoleniem zrobienia czegoś np. pogonienia za motylkiem itd.
Twój Majlo nie ma żadnej motywacji do pracy, bo większość rzeczy dostaje za darmola.
Zabawa - czy w ogóle w cokolwiek się z nim bawicie?
Pisalaś, że dostawał zabawki, ale czy kiedykolwiek czymkolwiek bawił się z człowiekiem?
W przeciąganie?
Aport?
Głaskanie - nie lubi dotyku ale jak go głaszczecie?
Po czym?
W jaki sposób?
Mogłabyś może nagrać np. telefonem komórkowym i wrzucić na YT próbkę tego, jak do niego mówisz, kiedy czegoś od niego wymagasz i jak on na to reaguje?
Byłoby łatwiej zobaczyć co jest nie tak.
Co do nowego psiaka to zasady są proste - zapoznanie na neutralnym gruncie, na spacerze, kiedy pies jest odprężony, nagradzanie wszelkich pozytywnych albo obojętnych zachowań wobec nowego psa, zrozumienie psiej mowy ciała i cs-ów i takie zapoznawanie psów, żeby udało im się odnieśc sukces czyli poznać się pokojowo.
Ja na Waszym miejscu w ogóle nie brałabym 2 psa. Macie spore problemy z jednym, w takiej sytuacji za nic nie bierze się drugiego. Dwa psy to dwa razy więcej pracy, a Wy macie jej wystarczająco z jednym.
Muszę się zgodzić, nie macie "władzy" nad jedzeniem, jak już wcześniej mówiłam on jest zostawiony sam sobie. Podajecie mu najgorszy syf jaki jest dostępny (nie licząc puffy i jakiś TIP-owskich karm). Zajrzyj do działu "żywienie".
Nie pamiętam dokładnie kiedy wprowadziłam reżim karmienia ale jakoś było gdy młoda skończyła 6 mies, zaczęły się walki o jedzenie. Teraz obie jedzą jak je zwolnię, wcześniej seria "siad", "leżeć" itp. Wszystkiego się da nauczyć. Na prawdę polecam spalanie miski.
Z zabaw choćby zabawa kontrolowana, aport, szukanie zguby... jest tyle możliwości, a on siedzi w budzie.
Co do waszej zmarłej suczki... wybaczcie ale wykazaliście się totalną niewiedzą i po raz kolejny zasililiście portfel pseudohodowcy. Pies musi mieć skończone co najmniej 8 tyg, oni po prostu pozbyli się szczeniaków zarabiając na tym. Zbyt wczesne zabranie małych wiąże się z konsekwencjami... nie tylko takimi jakich Ty doświadczyłaś.
Muszę się zgodzić, nie macie "władzy" nad jedzeniem, jak już wcześniej mówiłam on jest zostawiony sam sobie. Podajecie mu najgorszy syf jaki jest dostępny (nie licząc puffy i jakiś TIP-owskich karm). Zajrzyj do działu "żywienie".
Nie pamiętam dokładnie kiedy wprowadziłam reżim karmienia ale jakoś było gdy młoda skończyła 6 mies, zaczęły się walki o jedzenie. Teraz obie jedzą jak je zwolnię, wcześniej seria "siad", "leżeć" itp. Wszystkiego się da nauczyć. Na prawdę polecam spalanie miski.
Z zabaw choćby zabawa kontrolowana, aport, szukanie zguby... jest tyle możliwości, a on siedzi w budzie.
Co do waszej zmarłej suczki... wybaczcie ale wykazaliście się totalną niewiedzą i po raz kolejny zasililiście portfel pseudohodowcy. Pies musi mieć skończone co najmniej 8 tyg, oni po prostu pozbyli się szczeniaków zarabiając na tym. Zbyt wczesne zabranie małych wiąże się z konsekwencjami... nie tylko takimi jakich Ty doświadczyłaś.
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
najpierw zajmijcie się Majlem. Ja to bym zaczęła po prostu od rzucania mu smaków za każdym razem jak się pojawia koło was. Bez patrzenia, bez mówienia. Rzucacie i odchodzicie. Za jakiś czas możecie siąść i dawać mu jedzonko. Tak żeby wiedział, że każdy z was jest źródłem czegoś dobrego, że wy tylko dajecie, nie obieracie, że nie stwarzacie dla niego zagrożenia. Do wizyty behawiorysty unikałabym kontaktu fizycznego, chyba że pies będzie się go domagał. Dopiero jak ułożycie sobie kontakty z Majlem to możecie wziąć nowego pieska. Inaczej skrzywdzicie i jego i tego nowego także.
Co do wyboru psiaka, jeśli nie stać was na psa z rodowodem ja szukałabym jakiegoś mieszańca ze schroniska/fundacji. Psy rasowe mają skłonności do pewnych obciążeń genetycznych, których starannie się unika kontrolując rozród. Właśnie po to jest rodowód - aby mieć jak największą pewność jaka jest możliwa w kwestii zapobiegania ewentualnych genetycznym schorzeniom. Psy rozmnażane bez kontroli, wyglądające jak rasowe nie dość, że są obciążone możliwością wad, to nikt nad tym nie panuje, bo nie patrzy się na jakość tylko na ilość. Od stycznia wchodzi ustawa w skutek której, psy będzie można sprzedawać tylko w zarejestrowanych hodowlach, więc pseudohodowle nie powinny mieć prawa bytu (oczywiście pewnie istnieć nadal będą).
Co do wyboru psiaka, jeśli nie stać was na psa z rodowodem ja szukałabym jakiegoś mieszańca ze schroniska/fundacji. Psy rasowe mają skłonności do pewnych obciążeń genetycznych, których starannie się unika kontrolując rozród. Właśnie po to jest rodowód - aby mieć jak największą pewność jaka jest możliwa w kwestii zapobiegania ewentualnych genetycznym schorzeniom. Psy rozmnażane bez kontroli, wyglądające jak rasowe nie dość, że są obciążone możliwością wad, to nikt nad tym nie panuje, bo nie patrzy się na jakość tylko na ilość. Od stycznia wchodzi ustawa w skutek której, psy będzie można sprzedawać tylko w zarejestrowanych hodowlach, więc pseudohodowle nie powinny mieć prawa bytu (oczywiście pewnie istnieć nadal będą).
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
bo ja bardzo lubię metody V.Stilwell
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
W tej chwili macie wirusa nosówki wszędzie....Jeżeli następny pies to nie wcześniej niż za pół roku. Dla szczeniaka wejście do waszego domu to wyrok śmierci, nawet szczeniaka zaszczepionego. Kiedy Majlo ostatnio miał szczepienie na wirusówki? Może należałoby go doszczepić teraz?
Nowego psa można sprowadzac do domu wtedy gdy masz psa ogarniętego. Nie dacie rady pracować z dwoma naraz w tym jednym trudnym gdzie potrzebny jest wysiłek całej rodziny.
Mam goldena.Obracam sie w środowisku goldeniarzy. I powiem jedno - niewiele z tego co pisza o tej rasie jest prawdą.
To świetne psy. Pięknie sie dogadują z innymi psami choć nie zawsze bo są cholernie pamiętliwe. Bardzo łądnie pracują z człowiekiem. I są napewno świetnymi miękimi przytulakami do całowania i miętoszenia. Ale....na krzyki ze strony własciciela reagują źle. Na bicie jeszcze gorzej. To na nie nie działa w sensie pozytywnym. Akurat u tej rasy w ten sposób osiągniesz skutek odwrotny. Tylko raz nawrzeszczałam na Brutusa - odwalił focha i był obrażony przez tydzień. Tyle osiągnęłam. Prę miesięcy musiałam obserwować i tworzyć więź i wzajemne zaufanie zanim przystąpiłąm do jakiegokolwiek wychowywania.
Metody które można stosować z powodzeniem u innych ras nie zdziałają nic u goldenów.
Masz szcęscie że Majlo pięknie CSUje - tylko wy musicie nauczyć sie posługiwać jego językiem. Musicie go przekonać że nie stanowicie dla niego zagrożenia, ze jesteście fajni. Jeżeli nie lubi głaskania po łapie to nie ruszajcie mu jej. Chcesz żeby podawał łapę? Przekieruj to polecenie na "czyj jesteś?" - wtedy podstawiasz nogę - kolano i pies dotyka cię łąpą pokazując czyj jest. Sam cię dotyka.
Za KAZDE dobre zachowanie - czy to dobrze wykonana komenda czy to spojrzenie na was, czy samo podejście do was powinna być wspaniała nagroda. Jedzenie w jego przypadku. Goldeny to ogromne chodzące na 4 łapach żołądki. Łatwo przekupne. Zawsze nagroda plus nagradzanie słowne - robisz z siebie wariatkę i chwalisz psa jakby ci złoże diamentów w ogródku znalazł. Głośno, ekscytująco Super! Brawo! Dobry pies! Dobry Majlo! Kochany Majlo! itd
Nowego psa można sprowadzac do domu wtedy gdy masz psa ogarniętego. Nie dacie rady pracować z dwoma naraz w tym jednym trudnym gdzie potrzebny jest wysiłek całej rodziny.
Mam goldena.Obracam sie w środowisku goldeniarzy. I powiem jedno - niewiele z tego co pisza o tej rasie jest prawdą.
To świetne psy. Pięknie sie dogadują z innymi psami choć nie zawsze bo są cholernie pamiętliwe. Bardzo łądnie pracują z człowiekiem. I są napewno świetnymi miękimi przytulakami do całowania i miętoszenia. Ale....na krzyki ze strony własciciela reagują źle. Na bicie jeszcze gorzej. To na nie nie działa w sensie pozytywnym. Akurat u tej rasy w ten sposób osiągniesz skutek odwrotny. Tylko raz nawrzeszczałam na Brutusa - odwalił focha i był obrażony przez tydzień. Tyle osiągnęłam. Prę miesięcy musiałam obserwować i tworzyć więź i wzajemne zaufanie zanim przystąpiłąm do jakiegokolwiek wychowywania.
Metody które można stosować z powodzeniem u innych ras nie zdziałają nic u goldenów.
Masz szcęscie że Majlo pięknie CSUje - tylko wy musicie nauczyć sie posługiwać jego językiem. Musicie go przekonać że nie stanowicie dla niego zagrożenia, ze jesteście fajni. Jeżeli nie lubi głaskania po łapie to nie ruszajcie mu jej. Chcesz żeby podawał łapę? Przekieruj to polecenie na "czyj jesteś?" - wtedy podstawiasz nogę - kolano i pies dotyka cię łąpą pokazując czyj jest. Sam cię dotyka.
Za KAZDE dobre zachowanie - czy to dobrze wykonana komenda czy to spojrzenie na was, czy samo podejście do was powinna być wspaniała nagroda. Jedzenie w jego przypadku. Goldeny to ogromne chodzące na 4 łapach żołądki. Łatwo przekupne. Zawsze nagroda plus nagradzanie słowne - robisz z siebie wariatkę i chwalisz psa jakby ci złoże diamentów w ogródku znalazł. Głośno, ekscytująco Super! Brawo! Dobry pies! Dobry Majlo! Kochany Majlo! itd
Popieram, Shena przejmuje zachowania od Neyi a Neya od Sheny np raz zdemolowały mieszkanie, moja bielizna była w strzępach, byłam święcie przekonana, że Neya ją zjadła, po czym się okazało że to Shena...a starsza nie wykazywała wcześniej takich zachowań; Shena ujada na psa, to Neya jej w pewnej chwili zaczyna wtórować, gdzie jak idzie sama olewa psa... to robota podwójna przez 24/7
Wy nie jesteście gotowi na 2 psa, nie mówiąc już o tym ze nie możecie z powodu nosówki.
Życzę Wam wytrwałości, czeka Twoją rodzinę bardzo dużo, ciężkiej pracy.
Wy nie jesteście gotowi na 2 psa, nie mówiąc już o tym ze nie możecie z powodu nosówki.
Życzę Wam wytrwałości, czeka Twoją rodzinę bardzo dużo, ciężkiej pracy.
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 19 gości