![Obrazek](http://images10.fotosik.pl/1396/b15738250e0f809c.jpg)
![Obrazek](http://images10.fotosik.pl/1396/7a509affb661b170.jpg)
[Na zdjęciu po lewej patrzy na mnie. Na zdjęciu po prawej patrzy na słabo sobie znaną osobę robiącą zdjęcie.]
Witam,
Trafiła pod moją opiekę ok.3letnia, dzika suczka ze szczeniakami -odłowiona z pola, szczeniaki wyjęte z nory pod ziemią. Suczka nigdy nie miała kontaktu z ludźmi, poza karmicielką, która regularnie podawała jedzenie, ale nie podejmowała żadnych prób socjalizacji. Pewnym jest, że obcy ludzie rzucali w nią kamieniami, prawdopodobnie także bili, kopali i wyzywali (nie będę pisała jakie słowo "wyrwało mi się" gdy wylałam na podłogę kawę..(nie krzyknęłam -żeby było jasne -ja w ogóle nie krzyczę) w każdym razie słowo to było suni doskonale znane i wywołało lęk -ucieczkę na legowisko).
Suczka (Zula) przyjeżdżając tu była przerażona, wręcz spanikowana. Pierwszą godzinę spędziła ze mną w pokoju -ja tylko w nim byłam -nie nawiązywałam kontaktu. Później kilka godzina spędziła sama ze szczeniakami, żeby rozejrzeć się po miejscu, "zagospodarować" sobie (przygotowane wcześniej) legowisko. Przez kolejne 2 dni (i noce) praktycznie non-stop czuwała, przy każdym moim ruchu wstawała i przyjmowała pozycję gotowości do ucieczki. Niemniej miała cztery (czterotygodniowe) szczeniaki, którymi gorliwie się opiekowała. Po trzech dniach zaakceptowała fakt, że nie robię im krzywdy, pozwalała mi brać je na ręce, przytulać itp. Obserwowała mnie, ale nie wykazywała żadnej agresji czy paniki (zaniepokojona była ciągle). Sama nie pozwalała się dotykać, nie brała z ręki nawet najlepszych smaków, nie patrzyła w oczy.
Musiałam założyć jej obrożę -z adresatką: pogryzła mnie mimo mojego spokoju i łagodnego tonu głosu. Gryzienie było ewidentnie lękowe -żadnej "wrednej" reakcji -poprostu ogromny lęk, histeria.
Sunia nie wychodzi na dwór, bo nie mam jak jej wyprowadzać -o tym dalej. Próby wynoszenia suni na rękach (razem z wówczas sześciotygodniowymi szczeniakami) kosztowały ją tyle nerwów, że bałam się, że dostanie zawału (robienie "pod siebie" (czyli na mnie), dyszenie, zwężone źrenice).
W domu załatwia się w jedno, wyznaczone miejsce. Załapała to już pierwszego dnia i tego się trzyma.
Na dzień dzisiejszy, po ok.półtora miesiąca, sytuacja wygląda tak:
Sunia miała ten czas na aklimatyzację i oswojenie się z miejscem. Wszystko jest nowe, więc cała "nauka" to jedynie pokazywanie kolejnych "dziwnych" ludzkich przedmiotów i zachowań -od miękkiego legowiska i miski począwszy, poprzez szczotkę do zamiatania podłóg, zabawki, dzwoniący telefon, radio itd. -na blenderze kończąc... Wszystko jest OK, przedmioty codziennego użytku nie wzbudzają lęku. Szczeniaki mają już ok.10tyg., dwa z nich znalazły już domy, pozostałe dwa nadal mieszkają z nami.
Zula wciąż nie pozwala się dotykać.
Pomimo, że:
Nie boi się mnie; nie ucieka tak jak na początku, cieszy się gdy przychodzę (spędzam z nią niemal całą dobę +/- 16-18godzin na dobę), bierze smaki z ręki, często sypia ze mną w łóżku (szczeniaki na legowisku), budzi mnie rano (dokładnie o 5.30!) liżąc mnie po twarzy i zamaszyście machając ogonem, zaprasza do zabawy np.linką do przeciągania, ale gdy przyjmuję zaproszenie ona nie kontynuuje -wraca do wygłupów ze szczeniakami.
Oswoiła się z koniecznością noszenia obroży (obroża służy jedynie adresatce) i, po gonitwie, daje sobie założyć szelki. Ze smyczą jest oswojona; śpi obok niej, chodzi z nią (przypiętą do obroży) po pokoju. Luzik. Z szelkami także. tzn.jak ma założone szelki to zachowuje się swobodnie. Jak ma założone szelki i dopięta do nich smycz, zachowuje się mniej swobodnie, ale bez nerwów. Problem pojawia się, gdy ja wezmę do ręki drugi koniec smyczy. Wtedy albo siada w kącie skulona, albo zaczyna się wyrywać. I to jest mój kłopot. Próbowałam zachęcać ją do wyjść ze szczeniakami -one oczywiście uwielbiają zabawy na zewnątrz -ale lipa, Zula nie idzie za nimi. Później moja pięcioletnia suka (wcześniej skumplowana z Zulą i szczeniakami) zapraszała ją do zabawy i do wyjścia -lipa. Sama, jako wesoła kobietka, bez smyczy poleciała by jak w ogień.. ale ze mną na końcu smyczy nie zrobi nawet kroku..
no i oczywiście, nie daje się głaskać -co wg mnie jest pierwszą podstawową sprawą do przejścia, ale jak?
Zachowuje się tak, jakby dotyk ludzkiej ręki zadawał ból. Dosłownie. Dziwi mnie to o tyle, że widzi pozostałe zwierzęta, które uwielbiają dotyk (a ma duża zdolność uczenia się od innych, bo notorycznie naśladuje to czego uczę szczenięta i co robi moja suka -np."jak chcesz smaka musisz grzecznie siedzieć na pupie"). "Łażą" po mnie, domagają się pieszczot, drapania, przytulania.. Kilkakrotnie ją głaskałam (np.jak była na smyczy i próbowałam ją namówić smakami do przejścia paru kroków) -nie zadawałam przecież bólu, a jednak była maksymalnie spięta i skulona.
Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, ze Zula nie jest łakoma.
Żadne smaki nie są argumentem mogącym ją przekupić w kwestii smyczy.
Jakieś pomysły na oswojenie z dotykiem i ze smyczą dla suczki, która nie bywa głodna?
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)