Lęk przed spacerami
: 31 sierpnia 2011, 14:41
Witam, mam poważny problem i mam nadzieję, żę ktoś z tutaj obecnych będzie w stanie mi pomóc.
Ale od początku. Na początku wakacji odeszła od nas 15 letnia suczka jamnika. W domu było strasznie pusto więc znaleźliśmy w internecie ogłoszenie z prywatnej hodowli. Adoptowaliśmy szczeniaczka jamnika długowłosego króliczego.
W miarę szybko zaakceptował nasze mieszkanie i już nie boi się samemu po nim chodzić. Miesiąc temu po szczepieniach zaczęliśmy wychodzić z nim na spacery. Mimo 3-4 wycieczek dziennie, wciąż panicznie boi się ludzi, rowerów, innych psów, dosłownie wszystkiego, nie chcę iść, zapiera się o ziemie, szarpie w stronę domu, wspina się na nogi, chcę na ręce, ciągle się trzęsie.
Próbowaliśmy nagradzać go smakołykami, zająć zabawką, nic nie skutkuje.
Dzisiaj na innym forum wyczytałem że branie na ręce i nagradzanie gdy zachowuje się w ten sposób jest jedynie utwierdzaniem go w lęku, wyszedłem z nim i pozwoliłem aby próbował się poszarpać, może zrozumie że nic to nie da i będzie szedł za mną, bez wołania. Niestety, po około 15 minutach stania w miejscu zaczął przeraźliwie skomleć i piszczeć, nie dało się kontynuować spaceru, mimo to mam wrażenie że jego strach wygrał i nauczył się że skomleniem może wywalczyć powrót do domu.
Zostaje jeszcze wizyta u psiego behawiorysty.
Ale najpierw chciałbym spytać, czy ktoś z was kiedykolwiek spotkał się z takim przypadkiem? jak temu zaradzić? jak sprawić aby spacery były frajdą zarówno dla mnie jak i dla niego.
Pozdrawiam.
Ale od początku. Na początku wakacji odeszła od nas 15 letnia suczka jamnika. W domu było strasznie pusto więc znaleźliśmy w internecie ogłoszenie z prywatnej hodowli. Adoptowaliśmy szczeniaczka jamnika długowłosego króliczego.
W miarę szybko zaakceptował nasze mieszkanie i już nie boi się samemu po nim chodzić. Miesiąc temu po szczepieniach zaczęliśmy wychodzić z nim na spacery. Mimo 3-4 wycieczek dziennie, wciąż panicznie boi się ludzi, rowerów, innych psów, dosłownie wszystkiego, nie chcę iść, zapiera się o ziemie, szarpie w stronę domu, wspina się na nogi, chcę na ręce, ciągle się trzęsie.
Próbowaliśmy nagradzać go smakołykami, zająć zabawką, nic nie skutkuje.
Dzisiaj na innym forum wyczytałem że branie na ręce i nagradzanie gdy zachowuje się w ten sposób jest jedynie utwierdzaniem go w lęku, wyszedłem z nim i pozwoliłem aby próbował się poszarpać, może zrozumie że nic to nie da i będzie szedł za mną, bez wołania. Niestety, po około 15 minutach stania w miejscu zaczął przeraźliwie skomleć i piszczeć, nie dało się kontynuować spaceru, mimo to mam wrażenie że jego strach wygrał i nauczył się że skomleniem może wywalczyć powrót do domu.
Zostaje jeszcze wizyta u psiego behawiorysty.
Ale najpierw chciałbym spytać, czy ktoś z was kiedykolwiek spotkał się z takim przypadkiem? jak temu zaradzić? jak sprawić aby spacery były frajdą zarówno dla mnie jak i dla niego.
Pozdrawiam.