lukaszlip pisze:czytałem kilka różnych książek i poradników i w każdym było to wszystko inaczej podawane. Jedni sugerowali żeby proste komendy wprowadzać od czasu kiedy pies pojawi się w domu, wyznaczać mu granice i uczyć posłuszeństwa. Czy nawet zacząć powtarzać z psem ćwiczenia komend. inni sugerują że dopiero kiedy pies skończy 6 miesięcy (bo wcześniej woli się bawić i nie będzie chciał się uczyć), podając też że jeśli pies nei będzie uczony to później niczego nie da się go nauczyć(bo już nie będzie mu się chciało). Osobiście uważam że psa można zawsze czegoś nauczyć bo jednak on chce się bawić, a to można wykorzystać do nauki... wracając do pytania - zaczynać szkolenie kiedy pies trafia do nowego domu, kiedy skończy 6 miesięcy, a może wcześniej lub później? Kiedy Wy zaczęliście szkolić swoje psiaki?
Ja zaczynam pracować ze szczeniakami (swoimi) jak jeszcze są u matki na cycku, w wieku mnie więcej 4 tygodni.
We wczesno-szczenięcym okresie, poprzez odpowiednio dobrane (tj. atrakcyjne dla szczenięcia, najczęściej szmaciane) zabawki, można już bardzo ładnie zacząć wypracowywać u malca popęd łupu, który później się przyda przy szkoleniu (preferuję właśnie metodę łupową, nie na smakołyki, potem bardzo ułatwia mi to przygotowanie psa do sportu i PT). Generalnie moje smarki w wieku powiedzmy tych 6-7tygodni potrafiły już siadać na komendę, zrobione były już początki warowania, przywoływania i podążania za człowiekiem, w tym okresie pojawiały się też pierwsze próby aportu.
Generalnie wyznaję zasadę, że im wcześniej tym lepiej. Szczenię w wieku 11-12 tygodni to nie jest już psie niemowlę, tylko przedszkolak, o bardzo chłonnym umyśle, co warto wykorzystać.
W kwestii literatury to osobiście gorąco polecam książeczki p. Zofii Mrzewińskiej (u mnie to był obowiązkowy element wyprawki dla smarka), dostępne z tego co pamiętam również w sklepie Krakvetu. Kosztuje to-to grosze, a wartość merytoryczna nieoceniona. Pani Mrzewińska prowadzi również swój blog na onecie - warto poczytać.
Do tego jeszcze można się zaopatrzyć w coś autorstwa Nicholasa Dodmana (mam wszystkie jego książki) i Turid Rugaas ("Sygnały uspokajające"). Do tego jak ktoś chce sobie zrobic z psem PT jak ja to mawiam "po skandynawsku" (też na łup, i metodami pozytywnymi) to świetna jest pozycja Inki Sjosten "Posłuszeństwo na codzień" z płytą.
Świetna jest też książka Mnichów z New Skete "Jak wychować szczenię" - jako jedna z niewielu traktuje o rozwoju szczenięcia już od okresu neonatalnego aż do dorosłości - ją też bardzo polecam.
No i kwestia solidnej socjalizacji malca zanim ukończy 4 miesiące - odpuszczenie sobie tego wczesnego socjalu spowoduje mniej lub bardziej nasilony syndrom kennelowy, który wbrew nazwie nie dotyczy wyłącznie szczeniąt pozostających zbyt długo w hodowlach kojcowych, gdzie często są pozbawione bodźców, ale też coraz cześciej można to zauważyć również u tzw. "szczeniąt-jedynaków" czyli szczeniaków odebranych od hodowcy w odpowiednim momencie, będących często jedynymi psami w domu i "w dobrej wierze" izolowanych w tym domu od świata zewnętrznego: "bo taki malutki, bo tak zimno na dworze, bo szczepienia, bo chodzić na smyczy jeszcze nie umie" itp itd.
Odnośnie tych 12 tygodni jako wieku na zmianę domu, to ok, ale raczej pod warunkiem, że hodowca nie ma w tym samym czasie zbyt wielu psów w miocie, albo ma bardzo dużo wolnego czasu, żeby powiedzmy od 9-10 tygodnia wyprowadzać już gówniażerię po kilka razy dziennie na spacery "w świat" (ogródek przy domu to stanowczo za mało), pracować z każdym szczenięciem indywidualnie itp. Ja tak miałam, że zostały mi w domu 4 smarki, z czego 1 mój i 3 czekające na wyjazd za granicę (szczepienia, kwarantanna itp) i żeby nie brat, który w tym okresie akurat miał wakacje i urzędował ze smarkami jak ja siedziałam w pracy to chyba bym się pocięła. Same spacery z "dzieciakami" w różne miejsca (a wiadomo, najlepiej brać pojedynczo, bo nad kupą to ciężko zapanować) już zajmują masę czasu, a gdzie reszta...