Szczeniak i klatka

Dyskusje o psiej tresurze.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Vadiv

28 czerwca 2012, 19:08

Witam wszystkich forumowiczów bardzo serdecznie.
Przygarnęliśmy z dziewczyną 2-miesięcznego szczeniaka.
Pragniemy przyzwyczaić go do przebywania w pseudo-klatce (samo ogrodzenie bez dachu) na zewnątrz, gdyż oboje pracujemy i mały nie może zostawać przez 8 godzin w domu, bo nie ma go kto wyprowadzać. Do tego jest on jeszcze niesforny w kwestii załatwiania swoich potrzeb, więc wolelibyśmy, żeby popołudnie spędzał na zewnątrz.
W pokoju zostaje sam bez problemu - śpi, bawi się. Na zewnątrz tak samo, ale tylko gdy zostanie umieszczony za ogrodzeniem, zaczyna okropnie skomleć, gryźć drut, kopać.
Trzeba stać blisko niego, najlepiej wewnątrz, żeby się uspokoił. Nie ma mowy o odejściu nawet na 2 metry.
Wewnątrz ma wszystko, czego potrzebuje - ciepłą budę, swój kocyk, zabawki, jedzenie i picie.
Jak go oswoić z tym nowym otoczeniem?
SleepingSun
Posty:3459
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

28 czerwca 2012, 19:30

owszem 2 miesięczne szczenie nie może zostawać same w domu. Ani na zewnątrz. Nigdzie. Jak możecie być tak okrutni? Z tak młodym psem, ktoś cały czas powinien być... Czasem ludzie nie mają wyobraźni, na prawdę...
isabelle30
Posty:3474
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

28 czerwca 2012, 21:01

Swoje dziecko też zamkniecie do klatki i pójdziecie sobie oglądać tv?
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

28 czerwca 2012, 22:06

Vadiv pisze:Wewnątrz ma wszystko, czego potrzebuje - ciepłą budę, swój kocyk, zabawki, jedzenie i picie.
Wszystko oprócz Was. Teraz Wy jesteście jego rodziną, chce być z Wami, nic dziwnego, że piszczy.
Przemyślcie sobie zostawianie psa samego na podwórku, a małego psiego bobasa w szczególności.
Nauka czystości trwa, ale trzeba uczyć. Nie można też od maleństwa wymagać by wytrzymał 8h. Sikanie w domu to jedne z "uroków" posiadania psa i trzeba się z nimi liczyć.
Dla mnie to bardzo złe rozwiązanie.
Awatar użytkownika
Dardamell
Posty:1136
Rejestracja:20 września 2011, 19:04

29 czerwca 2012, 08:40

.
Ostatnio zmieniony 26 stycznia 2013, 18:54 przez Dardamell, łącznie zmieniany 1 raz.
isabelle30
Posty:3474
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

29 czerwca 2012, 18:17

Obsikana podłoga, kupa na środku dywanu, dziury wygryzione w ścianach. I cieszę się że tylko to....Decydujesz się na szczeniaka to ponosisz tego konsekwencje. Decydujesz się na psa, decydujesz się na długie lata obowiązków, nie zawsze przyjemnych
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

30 czerwca 2012, 10:13

Neya sobie parkiet upatrzyła, a ja genialna inaczej położyłam tam dywan bo parkiet zniszczony... nic nie pomagało na wywabienie smrodu z dywanu.
Jak sobie przypomnę ten koszmar to mi się słabo robi, ale dla niej przeszłabym przez to jeszcze raz jakbym musiała.
Pies to obowiązek i poświęcenie ;)
Awatar użytkownika
Dardamell
Posty:1136
Rejestracja:20 września 2011, 19:04

30 czerwca 2012, 10:29

.
Ostatnio zmieniony 26 stycznia 2013, 18:54 przez Dardamell, łącznie zmieniany 1 raz.
isabelle30
Posty:3474
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

30 czerwca 2012, 11:13

Obawiam się że folia poszłaby w strzępy w tempie błyskawicy a parkiet i tak dostałby swoją dawkę....
No ale przy psie i tak łatwiej - trwa to tylko rok lub krócej. Dzieci.....odciski łapek na świeżo pomalowanych ścianach, na wszelkich szybach, dziełą artystyczne wykonane kredkami, farbami, kredą....plastelina wtopiona w dywan....farby na dywanie, na fotelach, rozmazany soczek oraz serki i jogurty na tapicerce kanapy....wymieniac by można wiele....
Seiti
Posty:3112
Rejestracja:03 lutego 2011, 10:58
Lokalizacja:Łódź

30 czerwca 2012, 11:28

Parkiet, ściany... muszą czekać aż bank obrabuje.
Dodam jeszcze psy w jogurcie, dziecko umorusane w węglu (postanowił napalić w piecu), zadania matematyczne na ścianie namazane kredką...
isabelle30
Posty:3474
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

30 czerwca 2012, 12:18

Brutus jak był mały wytarzał się w świeżo skoszonej trawie - w efekcie miał zielone mazańce na głowie. Kinga mając wtedy 5 lat stwierdziła że nie moze chodzić taki biało zielony. Domalowała mu łaty we wszystkich kolorach tęczy kolorowymi kredami...
Innym razem jak miała 3 lata postanowiła sobie zrobić makijage.....flamastrami do szkła.....choć szorowałam szczotkami nie zeszło do końca. A ja miałam tylko światło w lodówce i musiałam iść po zakupy. Musiałam iść z nią.... Oczy spuchnięte od płaczu, twarz czerwona od szorowania i zielono granatowe zacieki pod oczami z czerwonymi kreskami.... Jakas ciekawka pani zapytała w sklepie co się dziecku stało. Sytuacja była dla mnie tak komiczna że odpowiedziałam bez zastanowienia - aaaa, nic, była niegrzeczna... :roll:
Wzrok pani - bezcenny :twisted:
Innym razem też jak miała 3 lata postanowiła że pomaluje sobie o 5 rano paznokcie na czerwono. Nie wiem jakim cudem sięgneła po lakier do paznokci. Przyszłą do mnie do łózka w skarpetkach na rączkach. Obudziłam się, spojrzałam i ściągnęłam jej te "rękawiczki". ... W momencie gdy zgłaszałam pani w dyspozytorni pogotowia ratunkowego wezwanie - zorientowałam się że to lakier a nie poobcinane paluszki... :mrgreen:
I takich opowieści można by mnożyć....
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości