Problemy z Goldenem
: 19 listopada 2014, 22:25
Witam,
od razu nadmienię, że jestem nowa więc przepraszam, jeśli temat jest w złym miejscu...
Może najlepiej zacząć historię od samego początku. Rodzicie sprezentowali Goldenkę mi i siostrze na gwiazdkę. Od dawna chcieliśmy psa, więc nadarzyła się okazja. Pewni państwo mieli na oddanie szczeniaka. W miocie było ich 6, z czego nasza była największa i najbardziej- jak to określiła pani- samodzielna. Pieski miały 6 tygodni i były po pierwszym odrobaczeniu i szczepieniu. Rodziców również można było zobaczyć i faktycznie wszystko było dobrze (psy zadbane, miał czysto). Nasza kulka zaczęła rosnąć. Uczyła się w mgnieniu oka. Miała niecałe 3 miesiące a umiała się załatwiać i powoli uczyłyśmy ją już z siostrą siadać. Potem zaczynała podgryzać, ale tu już trochę poczytałam i podstawiałam jej zabawki (siostra również) kiedy chciała nas złapać ząbkami. Zaczęła wychodzić na spacer i wszystko było OK. Problemy zaczęły od 8 miesiąca życia. Zdrowotne jak i wychowawcze. Mała kulała, często nie mogła nawet wstać. Okazało się że to problem z biodrami. Że przy panewce kości są spłaszczone (?). Dostawała leki i witaminy. Przeszło jej obecnie już nie ma z bioderkami problemów. Natomiast z jej zachowaniem jest gorzej...
Staraliśmy nie karać jej w typowy sposób (np. gazetą bądź ręką), mówiliśmy 'nie wolno' i faktycznie teraz na hasło 'nie' bądź 'nie wolno' nie tknie niczego. Siad, łapa, leżeć- podstawowe komendy. Jej pierwszy wyskok był kiedy mama kupiła jej zabawkę taką piszczącą kostkę. Pies bardzo źle zareagował na nią tzn. położyła ją sobie pomiędzy łapkami, a kiedy ktoś próbował przejść warczała i szczekała, pokazując zęby. To był sygnał ostrzegawczy, że może gdzieś popełniamy błąd. Przez dłuższy czas było dobrze, kiedy pewnego dnia po prostu dotknęłam jej grzbietu chwyciła mnie, nie mocno ale jednak chwyciła. Jednak zbagatelizowałam to- głupia jeszcze jest, poza tym nic się nie stało. Trzeci wyskok zupełnie bez powodu (mama siedziała na kanapie) psina podeszła i chapnęła ją zębami. Nie było to mocno, ale ślad został. Czwarty wyskok na działce u dziadków. Mój dziadek nosił jej flaki od kiełbasy i kiedy dał jej za drugim razem, ugryzła go lecz tym razem solidnie. Na dłoni mój dziadek ma dwie wielkie szramy po jej zębach. Nadmienię że moja rodzina od początku była przeciwna jakimkolwiek zwierzątkom, więc po tym incydencie zapanował chaos i wszyscy skreślili psiaka na dobre. Moja mama powiedziała jedno słowo: eutanazja. Oponowałam ale nie wiedzieliśmy co mamy zrobić w sytuacji kiedy pies rzuca się zupełnie bez powodu. Była na obserwacji (odnośnie wścieklizny) ale wszystko było ok. Jeszcze wcześniej mieliśmy problem z tym, że na Wielkanoc wychodziliśmy do rodziny i moja siostra kupiła psiakowi bucika do obgryzania (z wapnia bodajże). Suczka zrobiła to samo co z gumową zabawką, ktoś próbował podejść mało co się nie rzuciła. Po tym byliśmy zrezygnowani. Dodam że w dzień Wielkanocy próbowałam pogłaskać ją i wbiła mi kły w rękę. Ale wychowywaliśmy ją dalej. Spokojnie, budując zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Jednak dzisiaj... Psina skończyła rok dokładnie 3 dni temu (może być to istotne). Moja mama chciała wziąć ją na spacer w celu by Goldi załatwiła swoje potrzeby. Nie minęły 3 minuty wróciła..bez psa. Po prostu pies rzucił się na nią w połowie drogi. Zaczęła szarpać smycz i warczeć- moja mama po prostu puściła i poszła. Mój tato ją złapał jednak teraz jest problem. Cała seria tych wydarzeń już daje do myślenia. Czy popełniliśmy błąd?
Nie chcemy jej oddać ani uśpić, jednak kiedy pies atakuje do tego stopnia osoby bliskie...po prostu nie wiemy co robić.
Proszę o pomoc..
od razu nadmienię, że jestem nowa więc przepraszam, jeśli temat jest w złym miejscu...
Może najlepiej zacząć historię od samego początku. Rodzicie sprezentowali Goldenkę mi i siostrze na gwiazdkę. Od dawna chcieliśmy psa, więc nadarzyła się okazja. Pewni państwo mieli na oddanie szczeniaka. W miocie było ich 6, z czego nasza była największa i najbardziej- jak to określiła pani- samodzielna. Pieski miały 6 tygodni i były po pierwszym odrobaczeniu i szczepieniu. Rodziców również można było zobaczyć i faktycznie wszystko było dobrze (psy zadbane, miał czysto). Nasza kulka zaczęła rosnąć. Uczyła się w mgnieniu oka. Miała niecałe 3 miesiące a umiała się załatwiać i powoli uczyłyśmy ją już z siostrą siadać. Potem zaczynała podgryzać, ale tu już trochę poczytałam i podstawiałam jej zabawki (siostra również) kiedy chciała nas złapać ząbkami. Zaczęła wychodzić na spacer i wszystko było OK. Problemy zaczęły od 8 miesiąca życia. Zdrowotne jak i wychowawcze. Mała kulała, często nie mogła nawet wstać. Okazało się że to problem z biodrami. Że przy panewce kości są spłaszczone (?). Dostawała leki i witaminy. Przeszło jej obecnie już nie ma z bioderkami problemów. Natomiast z jej zachowaniem jest gorzej...
Staraliśmy nie karać jej w typowy sposób (np. gazetą bądź ręką), mówiliśmy 'nie wolno' i faktycznie teraz na hasło 'nie' bądź 'nie wolno' nie tknie niczego. Siad, łapa, leżeć- podstawowe komendy. Jej pierwszy wyskok był kiedy mama kupiła jej zabawkę taką piszczącą kostkę. Pies bardzo źle zareagował na nią tzn. położyła ją sobie pomiędzy łapkami, a kiedy ktoś próbował przejść warczała i szczekała, pokazując zęby. To był sygnał ostrzegawczy, że może gdzieś popełniamy błąd. Przez dłuższy czas było dobrze, kiedy pewnego dnia po prostu dotknęłam jej grzbietu chwyciła mnie, nie mocno ale jednak chwyciła. Jednak zbagatelizowałam to- głupia jeszcze jest, poza tym nic się nie stało. Trzeci wyskok zupełnie bez powodu (mama siedziała na kanapie) psina podeszła i chapnęła ją zębami. Nie było to mocno, ale ślad został. Czwarty wyskok na działce u dziadków. Mój dziadek nosił jej flaki od kiełbasy i kiedy dał jej za drugim razem, ugryzła go lecz tym razem solidnie. Na dłoni mój dziadek ma dwie wielkie szramy po jej zębach. Nadmienię że moja rodzina od początku była przeciwna jakimkolwiek zwierzątkom, więc po tym incydencie zapanował chaos i wszyscy skreślili psiaka na dobre. Moja mama powiedziała jedno słowo: eutanazja. Oponowałam ale nie wiedzieliśmy co mamy zrobić w sytuacji kiedy pies rzuca się zupełnie bez powodu. Była na obserwacji (odnośnie wścieklizny) ale wszystko było ok. Jeszcze wcześniej mieliśmy problem z tym, że na Wielkanoc wychodziliśmy do rodziny i moja siostra kupiła psiakowi bucika do obgryzania (z wapnia bodajże). Suczka zrobiła to samo co z gumową zabawką, ktoś próbował podejść mało co się nie rzuciła. Po tym byliśmy zrezygnowani. Dodam że w dzień Wielkanocy próbowałam pogłaskać ją i wbiła mi kły w rękę. Ale wychowywaliśmy ją dalej. Spokojnie, budując zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Jednak dzisiaj... Psina skończyła rok dokładnie 3 dni temu (może być to istotne). Moja mama chciała wziąć ją na spacer w celu by Goldi załatwiła swoje potrzeby. Nie minęły 3 minuty wróciła..bez psa. Po prostu pies rzucił się na nią w połowie drogi. Zaczęła szarpać smycz i warczeć- moja mama po prostu puściła i poszła. Mój tato ją złapał jednak teraz jest problem. Cała seria tych wydarzeń już daje do myślenia. Czy popełniliśmy błąd?
Nie chcemy jej oddać ani uśpić, jednak kiedy pies atakuje do tego stopnia osoby bliskie...po prostu nie wiemy co robić.
Proszę o pomoc..