Ja nigdy nie szkoliłam żadnego ze swoich psów na smakołyki. Takie szkolenie owszem jest najprostsze, ale przy dłuższej pracy dużo mniej efektywne niz inne sposoby nagradzania.
Od szczenięcia za to dbaj o silny emocjonalny kontakt między wami. Spędzaj z nim jak najwięcej czasu na zabawie i rozbudzaj tym samym naturalne popędy psa, czyli głównie pasję do aportu i przeciągania.
Zacznij pracowac już z 8tygodniowym brzdącem nakrecajac go na piłeczke (jeżeli biegnie za piłka ale nie chce jej oddawać uzywaj na początku dwóch piłek) oraz przeciagając się z nim miękką szmatką (oczywiście delikatnie, pozwalając mu co jakiś czas "wygrać tę walkę" żeby się nie zniechęcił.
Cwicz na początku w krótkich sesjach, kończ zabawę wtedy kiedy pies najlepiej sie bawi, aby pozostawić mu uczucie "niedosytu". Szczenię się szybko zabawkami nudzi, dlatego ważne jest żeby przerwać zabawę i schować piłeczkę/szmatę nim się nia znudzi - zabawka ma być zawsze atrakcyjna.
Na tyle, aby kiedy pozniej pies zobaczy w twoim ręku pilke/gryzak pędził do Ciebie ile sił w łapach licząc na świetną zabawę. I pamiętaj - szkolenie nie ma byc przykrością dla psa, niemilym obowiązkiem. Efektywne szkolenie to zauczanie komend poprzez zabawę, pies ma sobie stale wyrabiać świadomość, że wykonanie polecenia jest fajne i zawsze się opłaci. Po jakimś czasie zacznie Ci przynosic rzuconą piłkę momentalnie, niecierpliwie oczekując na polecenie co ma teraz wykonać aby po raz kolejny móc pognać za piłką.
Dla mojego psa (troszkę ponad rok) w chwili obecnej samą nagrodą jest fakt posiadania przeze mnie piłki
Potrafi pracować w sesjach 10minutowych, efektywnie, szybko, z widocznym wigorem i rozmerdanym ogonem wiedząc, że skończy się to tym co kocha najbardziej - czyli pogonią za rzuconą przeze mnie piłką. Nie zniechęca go juz nawet to, ze nie każda sesja kończy się nagroda w postaci piłki, tylko na przykład "wytarmoszeniem go" i nazwanie super dobrym pieskiem
I najważniejsze to traktuj zawsze psa jako najlepszego kumpla, partnera do zabawy i spędzaj z nim jak najwięcej czasu, nie okazujac rozdrażnienia, gdy czasem jest rozkojarzony albo malo zmotywowany do pracy. W końcu to nie maszyna tylko zywa istota.
Moim zdaniem dużo lepiej aby pies uczył się komend wolniej, wykonywał je czasem niedokładnie, ale zawsze robił to z pasją i radością. Bo precyzję i dokładność zawsze mozna poprawic i "doćwiczyć", a ponownie zmotywować psa zniechęconego do ćwiczeń kojarzących mu sie nie pozytywnie jest o niebo trudniej.