ocena szkoleniowca
: 15 września 2008, 09:54
Witam wszystkich.
Bardzo proszę o radę. Zaczęłam chodzić z psem na szkolenie. (pies znajda dorosła - generalnie łagodna do ludzi i psów, ale z karnoscią duże problemy - generalnie uznaje, ze wróci jak skończy robić, to , co aktualnie robi). Nie wiem, czy z tego szkolenia nie będzie więcej szkody niż pożytku. Czy Wasi szkoleniowcy.,albo ktoś z Was stosował podobne metody i jakie były efekty?
Chodzi o ćwiczenie powrotu - trenerka kaze wołajac psa mocno szarpnąć smyczą, niezależnie od tego czy pies wraca, czy "nie dosłyszał", tak żeby mu się utrwaliło. Mocno znaczy naprawdę mocno - jak pokazywała to prawie zwalała psa wielkosci onka z nóg. Z drugiej strony daje kiełbaski, jak wróci i pies generalnie przyjazny wszystkim nie bał się kolejnych zajęć.
Na kolejnych zajeciach uznała za problem,że psu nikt nie zrobił krzywdy i nie wie,że człowiek możne go uderzyć z intencja zadania bólu , a nie przez przypadek. Kopniecie w pysk (kopał w trawniku) odebrał własnie jako przypadek (popatrzył zdziwiony- widocznie się potknęła) i kawałek sie odsunął, a nie zareagował jak na karę. Bo pies ma wiedzieć, ze jesteśmy w hierarchii nad nim i w razie czego mozemy go naprawdę ugryźć" i mamy w nim tę wiedzę wyrobić.
Brzmi strasznie, a z drugiej strony to podobno jeden z lepszych szkoleniowców, utytułowany, ekspert w necie, autor książek itd. Na moje protesty, ze po co tak brutalnie, mówi, że tak trzeba, a siła argumentów jest dostosowana do psa. Innych komend oprócz wracania faktycznie uczy stosując łagodny przymus (np przytrzymuje psa w poz waruj), ale przywołanie jest dla mnie naprawdę straszne.
Bardzo proszę o radę. Zaczęłam chodzić z psem na szkolenie. (pies znajda dorosła - generalnie łagodna do ludzi i psów, ale z karnoscią duże problemy - generalnie uznaje, ze wróci jak skończy robić, to , co aktualnie robi). Nie wiem, czy z tego szkolenia nie będzie więcej szkody niż pożytku. Czy Wasi szkoleniowcy.,albo ktoś z Was stosował podobne metody i jakie były efekty?
Chodzi o ćwiczenie powrotu - trenerka kaze wołajac psa mocno szarpnąć smyczą, niezależnie od tego czy pies wraca, czy "nie dosłyszał", tak żeby mu się utrwaliło. Mocno znaczy naprawdę mocno - jak pokazywała to prawie zwalała psa wielkosci onka z nóg. Z drugiej strony daje kiełbaski, jak wróci i pies generalnie przyjazny wszystkim nie bał się kolejnych zajęć.
Na kolejnych zajeciach uznała za problem,że psu nikt nie zrobił krzywdy i nie wie,że człowiek możne go uderzyć z intencja zadania bólu , a nie przez przypadek. Kopniecie w pysk (kopał w trawniku) odebrał własnie jako przypadek (popatrzył zdziwiony- widocznie się potknęła) i kawałek sie odsunął, a nie zareagował jak na karę. Bo pies ma wiedzieć, ze jesteśmy w hierarchii nad nim i w razie czego mozemy go naprawdę ugryźć" i mamy w nim tę wiedzę wyrobić.
Brzmi strasznie, a z drugiej strony to podobno jeden z lepszych szkoleniowców, utytułowany, ekspert w necie, autor książek itd. Na moje protesty, ze po co tak brutalnie, mówi, że tak trzeba, a siła argumentów jest dostosowana do psa. Innych komend oprócz wracania faktycznie uczy stosując łagodny przymus (np przytrzymuje psa w poz waruj), ale przywołanie jest dla mnie naprawdę straszne.