Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

Niedobra Asia
Posty:1
Rejestracja:20 lipca 2012, 11:06

20 lipca 2012, 11:35

To może dziwne ale poprzez czytanie Waszych postów niejako przygotowuje sie do nieuchronnego.. Na razie walczymy z losem i póki psina może normalnie funkcjonować i nic go nie boli cieszymy sie ze wspólnej bliskości. Oby jak najdłużej..
dżunia
Posty:12
Rejestracja:08 lipca 2012, 13:59

20 lipca 2012, 16:13

To bardzo trudne widzieć jak z każdym dniem nasz Przyjaciel coraz bardziej gaśnie, szczególnie kiedy bardzo cierpi. Chociaż wiadomo, że śmierć jest dla każdego z nas czymś nieuniknionym, nikt nie jest w stanie tak poprostu się z nią pogodzić. To dobrze Asiu, że masz świadomość tego, że wkrótce może nastać ten moment gdy Twój Przyjaciel przejdzie na ten lepszy świat. Zadbaj o to, żeby czuł teraz Twoją bliskość, miłość i akceptację. Gdy przyjdzie ten najgorszy moment, bądź przy Nim do ostatniej chwili, aby czuł się bezpiecznie. Niektórzy nie wyobrażają sobie, żeby patrzeć na to jak Pupil odchodzi, ja jednak myślę, że to bardzo ważne. Życzę Ci jednak Asiu, aby ten najgorszy moment nie nastał szybko, żeby Twój Psiak cieszył się dobrym zdrowiem jak najdłużej. Życzę Tobie i Pieskowi dalszej siły do walki. Wykorzystaj każdą spędzoną razem chwilę, ciesz się każdym dniem razem spędzonym, każdym spacerem, każdym machnięciem ogona. Mam nadzieję, że dane Wam będzie spędzić ze sobą jeszcze wiele czasu. Pozdrawiam cieplutko i wierzę w to, że będzie lepiej. Podrap pupila za uchem ode mnie : )
Ostatnio zmieniony 22 lipca 2012, 12:25 przez dżunia, łącznie zmieniany 1 raz.
antoni50
Posty:116
Rejestracja:19 stycznia 2012, 18:08

21 lipca 2012, 23:21

Witam Wszystkich a szczególnie Anie05 która bardzo mi pomogła w pierwszych tygodniach po stracie mojej ukochanej Kamusi,co nastąpiło 19 stycznia.Nie odzywałem sie jakiś czas bo chciałem to wszystko odreagowac.Wziąłem rower,kupiłem rower i staram sie dużo jezdzic,póki jeszcze choroba na to pozwala i zooperowane kolano troche sie uspokoiło.Ta jazda mnie uspakaja,nie siedze wtedy w tym pustym mieszkaniu,głuchym i cichym,choc i tak większosc dnia trzeba przebywac w tym czyms ,co od 19 stycznia stało sie trumną.Jeżdzę w każdą niedziele na cmentarz do mojej suni,żeby móc byc bliżej Niej ,pogłaskac i ucałowac jej dziubek,choc tylko na zdjęciu,ale to dla mnie bardzo dużo.Zapalam lampke,kłade nowe kwiatki i tak sobie siedze na ławeczce którą mam blisko Kamusi grobiku i jest mi lepiej na sercu że moge byc bliżej mego ukochanego pieska.Mam tam ok. 60 km ,razem,w obie strony ,ale daje spokojnie rade ,jeżdze od dwóch miesięcy na rowerze na cmentarz.Już tylko to mi zostało ,byc tam co tydzień.Była dla nas wszystkim,teraz nie mamy już nic .Smutek ból i całkowita obojętnosc na wszystkich i wszystko co sie wkoło dzieje.Naprawde np firanki mam w pokojach nie zmieniane od Bozgo Narodzenia ,tak samo jest z oknami.I kompletnie mi to nie przeszkadza,mimi źe wczesniej zmieniałem co miesiąc lub 6 tygodni gdyż mieszkamy przy ruchliwej ulicy i kurzy sie niemiłosiernie.Ale to musi przyjsc samo,że będe odczuwał potrzebe,na siłe nie mam zamiaru nic robic.Dalej,czyli już czwarty miesiąc biore leki antydepresyjne tylko już nie chodze do psychiatry.Byłem dwa razy ,stwierdził że leki są dobre,ale kuracja musi byc stosowana jeszcze przez conajmniej 3 miesiące po ustąpieniu objawów depresji.U mnie niestety te objawy jeszcze są.Chodzi głównie o kasebo leki mnie kosztują 100zł na miesiąc plus comiesięczna wizyta 120zł,więc to troche sporo.A więc od dwóch miesięcy leki te przepisuje mi lekadz z dializ.Pozdrawiam serdecznie Wszystkich z tego forum.Rozumiem ogromną rozpacz i ból tych wszystkich którzy stracili swojego najukochanszego i najwierniejszego przyjaciela.Sam to przeżyłem ,mózg w takim tragicznym momencie chce oszalec a serce omal nie pęknie z besilnosci i ogromnego bólu.I przeżywam nadal,bo smutek,ból i cierpienie nie minie nigdy,może byc tylko z czasem troche wytłumione i przygaszone.Jeszcze raz Wszystkich pozdrawiam i trzymajcie sie,bo niestety nie mamy innego wyjscia.Przechodziło to już tysiące ludzi jeszcze tysiące będzie przechodzic.Wiem że to żadne pocieszenie w tak tragicznej chwili,ale waże żebyscie,szczególnie Ci którzy stracili w ostatnich dniach ,tygodniach miłosc swego życia,byli jak najwięcej na tym forum i rozmawiali z ludzmi którzy już to przechodzili,to naprawde bardzo pomaga,daje poczucie wsparcia,że nie jest sie samym w tak ciężkim momencie.Mnie przynajmniej w pierwszych tygodniach bardzo to forum pomogło.Jest tu naprawde wiele życzliwych osób ,którzy chcą pomóc innym w tak trudnej dla nich chwili
ania05

23 lipca 2012, 18:07

Witaj Antoni !!!Już miałam czarne myśli co do Ciebie ale widzę ze żyjesz ? :P Wspominałyśmy Ciebie tutaj niedawno !Cieszę się ze jakoś sobie radzisz .Wiem ze ból nigdy nie minie ale jakoś trzeba żyć dalej .Mam nadzieję że twoje nadwątlone zdrowie jeszcze jako tako kołacze :P Widzisz ile osób cierpi po stracie przyjaciela .....nie jesteś sam ,jesteśmy wszyscy razem i niech będzie tak dalej .Serdecznie Cię pozdrawiam .
mariantoru1954

23 lipca 2012, 20:11

ania05 pisze:Witaj Antoni !!!Już miałam czarne myśli co do Ciebie ale widzę ze żyjesz ? :P Wspominałyśmy Ciebie tutaj niedawno !Cieszę się ze jakoś sobie radzisz .Wiem ze ból nigdy nie minie ale jakoś trzeba żyć dalej .Mam nadzieję że twoje nadwątlone zdrowie jeszcze jako tako kołacze :P Widzisz ile osób cierpi po stracie przyjaciela .....nie jesteś sam ,jesteśmy wszyscy razem i niech będzie tak dalej .Serdecznie Cię pozdrawiam .

Ja też przyłączam się do powitania Antoniego! Własnie z Anią wspominałyśmy Ciebie. Cieszymy się,że się odezwałeś.
Ja porownywałam się do Ciebie jesli chodzi o nie radzenie sobie z bólem po utracie ukochanego zwierzaczka. Chociaż to
forum dla "psiarzy" ja opisałam w wielu postach mój ból po smierci mojej koteczki Katii. Ten ból wcale nie jest mniejszy
od bólu po utracie psa.Jak sam widzisz na uporanie się z tym bólem trzeba dużo czasu. Ja czuję tak jak Ty, czyli mimo
upływu czasu ( 7 tygodni) mój ból ciagle jest tak swieży jak zaraz po śmierci Katii.Boję się,że moja apatia i depresja po jej
odejściu jeszcze długo mnie nie opuści.Też nie mam ochoty nic robić w domu ani dla siebie.Jestem ciągle odrętwiała i beż
wiary ,że to odpuści.Widzisz u Ani niedawno była rocznica śmierci jej pieska i jeszcze zdarza jej się zaplakać. TY też od
stycznia nie znalazłeś ukojenia ani zapomnienia. Nie nadarmo ból po utracie pupila porównywany jest do utraty dziecka.
Zgodzą się z tym Ci ,którzy bardzo kochali swoje zwierzaczki i długo ich ból nie mija.
Kilka dni temu skończyłam czytać książkę 'Marley i ja" Johna Grogana. To piękna książka , która uczy, bawi ,wzrusza.
Gorąco polecam ja tym,którzy kochają psy i musieli rozstac się z nimi. Książka może posłużyć jako pewnego rodzaju
poradnik dla osób, którzy nie radzą sobie z bólem po odejściu psa. Autor w bardzo wzruszający sposób opisuje swoje
emocje związane z chorobą psa i tym najtrudniejszym momentem, kiedy musi go pożegnać, pochować i potem na cześć
jego pamięci napisać wzruszający felieton. Ale nie będę zdradzać szczególów. Aniu, Antoni , Seiti i pozostali psiarze
z tego forum i nie tylko- jesli jeszcze nie czytaliście tej książki to zrobcie to koniecznie, nie będziecie tego żałować.
Ja moją książkę zamówiłam przez internet w księgarni Merlin.
Chyba pójdę w ślady Antoniego i dosiądę mój rower, który kupiłam 2 lata temu i jeszcze ani razu na nim nie jeżdziłam.
Mam tu fajną trasę rowerową na obwodnicy , która prowadzi aż na plażę nad morzem. Ludzie płacą ciężkie pieniądze,
żeby tu przyjechać a ja mam to za darmo i nie korzystam. Skoro Antoniemu pomogła jazda na rowerze ,to może ja tez
się lepiej poczuję.Ale od słów do czynów czasem jest długa droga, tym bardziej że jestem osłabiona,z powodu braku
apetytu ( schudłam po śmierci mojej kici prawie 10 kg),ciąglej bezsenności i braku aktywności fiz. ( ledwie mogę dojść
do łazienki-ciągle się pokładam, bo nie mam na nic siły).Trzyma mnie w bezruchu niemoc fizyczna i psychiczna,
dlatego nie jestem pewna ,czy moje postanowienie z jazdą na rowerze wprowadzę w życie.
Pozdrawiam wszystkich i życzę dni bez bólu psychicznego i fizycznego.
ania05

23 lipca 2012, 20:23

Mariantoru1954 kup może jakies witaminy z magnezem ,może trochę postawią Ciebie na nogi bo takie schudnięcie z powodu stresu to osłabia bardzo organizm ,zaraz będa ci garściami włosy wypadać jak pragnę zdrowia .....a magnez dobrze wpływa na stres i wszystko co z nim związane .Fajnie że Antoni się odezwał bo na prawdę martwiłam się o niego ...Ja chyba oglądałam film na podstwie tej książki którą czytałaś ale na pewno nie oddaje on w pełni książki .Ważne żeby się czymś zając i choć na 5 minut myśleć o czymś innym .Ja musiałam iśc do pracy i chociaż miałąm ochotę pozabijać wszystkich w koło to jednak też mi to pomogło bo tak jak mówię na parę minut trzeba zająć się czyms innym .No i drugi pies który wymagał tez czasu i spacerów .Jesteśmy dotknięci Bożym palcem i jesteśmy wrażliwcami którzy płacą za wszystko tysiąc krotnie boleśniej niż inni ..ale o ileż uboższe było by nasze życie gdyby nie miłość do zwierząt .Trzymajcie się wszyscy .
mariantoru1954

23 lipca 2012, 21:02

ania05 pisze:Mariantoru1954 kup może jakies witaminy z magnezem ,może trochę postawią Ciebie na nogi bo takie schudnięcie z powodu stresu to osłabia bardzo organizm ,zaraz będa ci garściami włosy wypadać jak pragnę zdrowia .....a magnez dobrze wpływa na stres i wszystko co z nim związane .Fajnie że Antoni się odezwał bo na prawdę martwiłam się o niego ...Ja chyba oglądałam film na podstwie tej książki którą czytałaś ale na pewno nie oddaje on w pełni książki .Ważne żeby się czymś zając i choć na 5 minut myśleć o czymś innym .Ja musiałam iśc do pracy i chociaż miałąm ochotę pozabijać wszystkich w koło to jednak też mi to pomogło bo tak jak mówię na parę minut trzeba zająć się czyms innym .No i drugi pies który wymagał tez czasu i spacerów .Jesteśmy dotknięci Bożym palcem i jesteśmy wrażliwcami którzy płacą za wszystko tysiąc krotnie boleśniej niż inni ..ale o ileż uboższe było by nasze życie gdyby nie miłość do zwierząt .Trzymajcie się wszyscy .
Wiem Aniu,że masz rację i powinnam pomyśleć o jakiejś suplementacji. Ty jako pielęgniarka wiesz o tym najlepiej. Ktos na
innym forum polecił ludziom z depresją z powodu żałoby Rhodiolin zamiast psychotropów. Wystarczy wrzucic do wyszukiwarki
tę nazwę i można dowiedzieć się fajnych rzeczy na temat tego preparatu. To jest różeniec górski, adaptogen roslinny, który
jest bardzo pomocny w stresie po traumatycznych przeżyciach i nie ma skutków ubocznych. Przy okazji wzmacnia organizm,
ale nie będę tu wszystkiego opisywać, zainteresowanych odsylam do odpowiedniej strony w necie.Może Antoni, tez
mógłby przerzucić się na ten specyfik, cena podobna do jego wydatków na leki. Ja w kazdym razie zamierzam to zamówić.
Jeśli chodzi o film na podstawie książki to faktycznie tak jest,że na filmie jest pewnego rodzaju skrót. Scenariusz nigdy
nie dorówna temu co napisał autor w książce, dlatego chociaż jest film na podstawie tej książki, to ja nadal zachęcam
do jej przeczytania ,bo to nie to samo.Niektóre fragmenty w koncowych rozdzialach czytałam po kilka razy, bo są takie
wzruszające i godne zapamiętania.
Aniu, mój nick na forum to suma pierwszych sylab z obu moich imion i kawalka nazwiska + rok urodzenia, więc jeśli to
Ci ulatwi pisanie, to mam na imię Maria, niektórzy mowią na mnie Maryla. Więc pisz jak Ci wygodnie.Pozdrawiam!
ania05

23 lipca 2012, 21:23

A no to dobrze Mario bo musiałam dobrze wytrzeszczyć oczy żeby przeczytać dokładnie Twój nick :shock: i nie palnąć jakiegoś błędu :wink: Słyszalam też o tym specyfiku Rhodiolinie ,jak się nie mylę to można go kupić w normalnej aptece .Pewnie że lepsze zioła niż chemia ale myślę że jak Antoni już się leczy to nie powinien przerywac leczenia tylko je doprowadzić do końca .A przed braniem ziół też musi zapytać lekarza od dializ czy może takowe brać bo niektóre zioła też mogą mieć skutki uboczne u osób dializowanych .Dobrym ziółkiem na takie stany depresyjne i stres jest też zwykły dziurawiec do picia ale póki słónce tak grzeje jak teraz to też nie polecam bo nie można wtedy się wystawiać na jego działanie .Poszukam książki chociaż pewnie będę ryczec jak bóbr ..........
mariantoru1954

23 lipca 2012, 21:56

ania05 pisze:A no to dobrze Mario bo musiałam dobrze wytrzeszczyć oczy żeby przeczytać dokładnie Twój nick :shock: i nie palnąć jakiegoś błędu :wink: Słyszalam też o tym specyfiku Rhodiolinie ,jak się nie mylę to można go kupić w normalnej aptece .Pewnie że lepsze zioła niż chemia ale myślę że jak Antoni już się leczy to nie powinien przerywac leczenia tylko je doprowadzić do końca .A przed braniem ziół też musi zapytać lekarza od dializ czy może takowe brać bo niektóre zioła też mogą mieć skutki uboczne u osób dializowanych .Dobrym ziółkiem na takie stany depresyjne i stres jest też zwykły dziurawiec do picia ale póki słónce tak grzeje jak teraz to też nie polecam bo nie można wtedy się wystawiać na jego działanie .Poszukam książki chociaż pewnie będę ryczec jak bóbr ..........

Znam preparaty z dziurawca i wiem, ze nie nalezy ich uzywać w czasie dni słonecznych. Na mnie nie działają, chyba są za
słabe. Ja już kiedyś probowalam psychotropów ale nie chcę do tego wracać, teraz pewna doktor probuje mi pomoc leczeniem
homeopatycznym ale tez nie widzę żadnej poprawy. Dlatego chciałabym sprobowac tego różeńca, może akurat będzie ok.
A co do książki , to napewno nie obejdzie się bez łez ale warto ją przeczytac. Ten Marley, labrador żył u tego autora 13 lat
tak jak Twoja amstafka. Obecnie ma następnego labradora bardzo podobnego do poprzedniego. Może i Ty niebawem
pomyślisz o nowej suni, podobnej do tej poprzedniej? Niektórzy tak robią, przygarniają podobne zwierzaki ale ja nie jestem
do końca przekonana czy to ma sens. Obawiałabym się tych porownań do poprzednika, a może to podobieństwo jeszcze
bardziej by bolało? Antoni twierdzi,że nie chce już żadnego psa bo nie liczy na to,że długo pożyje. a może Bóg ma wobec niego inne plany i zdążyłby zająć się jakąś bidą ze schroniska w średnim wieku. TYle tego biedactwa tam się poniewiera,
w oczekiwaniu na miłość i godną starość. Może przeczyta te słowa i pomysli o tym na poważnie.Gdyby to był mały piesek
móglby go wozić w koszyku na rowerze ,tak jak to czyni wielu ludzi. Może wtedy ta deprecha szybciej by go opuściła.
Bo my mamy jeszcze zwierzaki w domu i byc może jest nam łatwiej. Chociaż jesli chodzi o moje pozostale koty ,to teraz
częsciej mnie wkurzają niż pocieszają, bo uważam ,że skoro są starsze od mojej Katii to powinny odejść przed nią.
Wiem,że niektórym się nie spodoba to co teraz piszę ale tak przeważnie się myśli,że to co starsze to pierwsze odchodzi.
Poza tym,jak już pisałam w poprzednich postach żaden z moich kotow nie ma tak wspaniałego charakteru jak Katia,
dlatego nie mogę jej odżałowac.Dziś przeglądalam jej zdjęcia w laptopie i znowu wyłam, była taka kochana.....
ania05

23 lipca 2012, 22:25

No niestety preparaty ziołowe mają to do siebie że działają po dłuższym czasie ,zresztą chemiczne leki p.depresyjne też nie działają od razu .Trzeba jakoś wspomóc te nasze skołatane nerwy bo innego wyjścia nie ma .Niektórzy biorą nowe zwierzątka od razu ,niektórzy po długim czasie a inni już nigdy .Ja na razie mam jednego pieska i chyba to starczy ....może gdyby on był inny to już dawno miałabym drugiego ale jest bardzo zazdrosny o inne psy i nawet agresywny .Amstaffka była jego psiapsiółką i była starsza więc żyły razem ,razem jadły i spały .A teraz byłby problem z innym pieskiem .No ale tak już chyba musi być i na razie nie myślę o innym zwierzaku .Mam też papugi w wolierach na dworze ,bo to z kolei hobby męża .A przy tym też jest dużo roboty .Przysięgłam sobie że juz nigdy nie kupię psa normalnie tylko póki będe żyła będę brała psy ze schroniska .Wiele razy pisałam Antoniemu żeby wzioł staruszeczka ze schronu ale widocznie nie czuję się na siłach i nie chce przezywać traumy od początku .Ja mam w komputerze gdzieś zdjęcia z ostatniego okresu choroby mojej suni i nie mogę ich oglądac .nie wiem czemu je zrobiłam ....może kiedyś spojrzę na nie inaczej na razie wywołują zbyt wielki ból .Nie bądz zła na swoje kotki...to przecież nie ich wina że one żyją a Katia nie .Wiem że to nie złośliwe z twojej strony tylko taka reakcja obronna i złośc wynikająca z niemocy .
mariantoru1954

23 lipca 2012, 23:15

Ja też nigdy nie kupiłam żadnego zwierzaka, zawsze uważałam,że jest tyle niechcianego biedactwa,że grzechem byłoby
kupowanie zwierzaka z jakiejś pseudohodowli. Moj pierwszy pies był przybłędą , byłam wtedy w podstawówce. Rodzice dali
ogłoszenie ale wlaściciel nie trafił do nas. Ku mojej uciesze sunia została z nami, żyla 9 lat, dopóki nie zginęła pod kolami
samochodu( byla na spacerze z bratem, wieczorem, spuscił ją ze smyczy i wiesz co dalej). Druga sunia była wzięta ze
schroniska w Radomiu ( tam kiedys mieszkałam) i miala 3 mies. Dzieci wtedy były w podstawowce, była z nami 12 lat.
Chorowała na raka jelit i odeszła cichutko we śnie , gdy byla tymczasowo u mojej mamy. Potem moja kotka w wieku 12 lat
zachorowala na raka sutka. Operacja, a potem po operacji żyła tylko 3 tyg. a wetka obiecała,że może żyć jeszcze ok. roku.
Z dnia na dzień coraz gorzej się czula, gdy zaczęła ciężko oddychać jak ryba wyjęta z wody, poszlam do wetki. Myślałam,że to tylko kolejna wizyta i wrócę z kotem do domu. W czasie badania wetka położyła ją na plecach, wtedy zaczęła się dusić.
Okazało się,że ma przerzuty do wątroby, płuc i innych oraganów. Musialam szybko podjąć decyzję o jej uspieniu.Bardzo
to przeżyłam ale te wszystkie moje zwierzaczki długo żyły w porownaniu z Katią.Mialam tyle planow w związku z Katią:
teraz mam balkon osiatkowany do połowy i to przez lata wystarczało moim kotom. Ponieważ Katia była taka sprytna planowalam osiatkować caly balkon.Kupiłam szelki dla kotow i zamierzalam brac ją na spacery ,skoro tak ją ciągnęło na
wolność ale smycz była za krótka (chcialam kupic taką 4-5 metrową ). Wszystko to miałam załatwić po wyplacie 4-go czerwca
a ona w niedzielę 3-go czerwca skończyla życie. Wczesniej nie mogłam zrealizowac tych planów, bo bylam spłukana na jej
leczenie.Chcialam we wszelki możliwy sposob uszczęśliwić ją aby jej wynagrodzić tą poniewierkę podczas zaginięcia (były
wtedy jeszcze mrozy a ona zmarznięta, glodna i poraniona).Potem z trudem znosila to bolesne leczenie i banadże na plecach
przez 1,5 mieś. Była juz zdrowa i bez bandazy przez 2 tyg, aż wydarzyl się ten koszmarny wypadek. Możesz sobie wyobrazić
co czułam? Nie nacieszylam się nią po odnalezieniu i leczeniu, nie zrealizowalam wszystkich planów jakie mialam wobec
niej. Tak bardzo jej pilnowalam i ciagle powtarzalam jak bardzo się cieszę,że się odnalazła, wyleczyla i codziennie, gdy
się do mnie przytulała powtarzałam jej,że tym razem pani nie dopuści,żeby jej się coś zlego przydarzyło. I patrz jak ją
upilnowałam, przewidzialabys taki scenariusz? Dlatego tak trudno pogodzic mi się z tym co ją i mnie spotkało, i dlatego
nie mogę się z tym pogodzić, bo zabrakło nam czasu i skończylo się niespodziewanie w tak okrutny sposob. Brak słów.....
ania05

24 lipca 2012, 11:25

No niestety życie pisze nam przeróżne czarne najczęściej scenariusze i nie przewidziałaś tego co sie stanie ,zreszta chyba nikt by się nie spodziewał takiego czegoś ....masakra .Dlatego człowiek powinien żyć tu i teraz a my robimy plany ,gromadzimy jakieś klamoty,czekamy na lepsze jutro i nie myślimy o tym że tego jutra może już nie być .Ja nieraz mam pretensje do siebie że nie poświęcałam dosyć uwagi moim zwierzętom ,że mogłam więcej chodzić na spacery .ALe przecież miały dobre życie i nie zaznały niczego złego ,głodu ,chłodu ...a mimo to mam wyrzuty sumienia .
mariantoru1954

24 lipca 2012, 14:30

ania05 pisze:No niestety życie pisze nam przeróżne czarne najczęściej scenariusze i nie przewidziałaś tego co sie stanie ,zreszta chyba nikt by się nie spodziewał takiego czegoś ....masakra .Dlatego człowiek powinien żyć tu i teraz a my robimy plany ,gromadzimy jakieś klamoty,czekamy na lepsze jutro i nie myślimy o tym że tego jutra może już nie być .Ja nieraz mam pretensje do siebie że nie poświęcałam dosyć uwagi moim zwierzętom ,że mogłam więcej chodzić na spacery .ALe przecież miały dobre życie i nie zaznały niczego złego ,głodu ,chłodu ...a mimo to mam wyrzuty sumienia .

Ja przestałam przywiązywać wagę do rzeczy materialnych od pewnego czasu. Nie żyję jak asceta ale zmieniły mi się priorytety.
Pamiętam jak nasz papież JP2 mowił w którymś kazaniu " Trzeba bardziej być ,niż mieć", żebyśmy nie byli materialistami
tylko byli bardziej bogaci duchowo i wrażliwi na dobro i piękno tego świata. Święte słowa.....Dzisiejszej nocy nie mogłam zasnąć,leżałam do 5 rano i co trochę płakałam. Tak ciężko samotnie znosić te ciężkie chwile, właśnie noce są najgorsze.
Gdyby obok był ktoś kto nie musialby nic mowić ale chociaz by przytulił, byłoby chociaż na chwilę lżej.Dlatego to forum jest
dla mnie bardzo pomocne i często tu zaglądam w nadziei,że przyjdzie taki dzień,kiedy poczuję ulgę.Właśnie od dłuższego
czasu dokucza mi jakaś upierdliwa mucha, gdyby była Katia już by jej nie było. Żaden z moich kotów nie poluje na muchy
a Katia robiła to z taką determinacją,że żadnej nie odpuściła.To taki drobiazg ale nawet takie drobiazgi przypominają mi
moją kicię na każdym kroku.Chyba pasowałoby abyśmy cieszyli się każdym dniem spędzonym z naszym pupilem, bo tak jak
mowisz, nie wiadomo czy będzie to jutro......
ania05

24 lipca 2012, 15:53

Wierz mi będzie lepiej ,nigdy nie zapomnisz ale będzie lepiej ,ja przeżywałam to samo i myślałam ze zwariuję w dosłownym tego słowa znaczeniu .Ale przeszło ,powoli ,bardzo powoli przeszło .Staram się pamiętać te najlepsze chwile spędzone z każdym moim pupilem .Te najgorsze też wracają ale wiem że sa one dopełnieniem tego co się stało .Był początek ,musi być i koniec .
mariantoru1954

24 lipca 2012, 16:12

ania05 pisze:Wierz mi będzie lepiej ,nigdy nie zapomnisz ale będzie lepiej ,ja przeżywałam to samo i myślałam ze zwariuję w dosłownym tego słowa znaczeniu .Ale przeszło ,powoli ,bardzo powoli przeszło .Staram się pamiętać te najlepsze chwile spędzone z każdym moim pupilem .Te najgorsze też wracają ale wiem że sa one dopełnieniem tego co się stało .Był początek ,musi być i koniec .
Wiem,że masz rację Aniu, ale ja się boję tego upływu czasu, tego życia bez niej, bo to już nie będzie tak samo.Mam uczucie,
że jak będę usilnie starała się zapomnieć to tak jak bym nie szanowała jej, że po prostu ją olałam-mówiąc kolokwialnie.
Ciągle mam takie chwile ,że zapominam ,że jej juz nie ma. Nieraz zdaje mi się ,że znowu zaginęła i podświadomie na nią
czekam lub chcę jej znowu szukać. Jeszcze nie wszystkich pomagających mi jej szukać ,zdążyłam zawiadomić ,że się znalazła.
Byłam skupiona na jej leczeniu i uważalam,że jeszcze zdążę to zrobić. A teraz nie mam odwagi zadzwonić do niektórych
i powiedzieć co się stało bo czuję,że się rozkleję i nie będę mogła o tym mówić.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 26 gości