Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

mariantoru1954

25 lipca 2012, 19:52

Ja tez tak robię od dawna, czyli jak widzę na ulicy jakieś biedactwo,psa czy kota natychmiast w najbiższym sklepie kupuję
najczęsciej saszetkę z mięsem i częstuję.Dokarmiam rownież bezdomne koty na stałe w dwoch miejscach w naszym mieście.
Ostatnio zaniedbałam to z powodu Katii ale wiem,że jest jeszcze druga pani która karmi je, więc jestem pewna,że nie głodują.
Pomagam też młodej wolontariuszce,która sterylizuje bezdomne koty.W tej chwili przebywa u mnie kotka na tymczasie,
która dochodzi do siebie po sterylce,wlasnie szukamy dla niej domu stałego.
Nigdzie nie wyszlam tak jak planowalam bo po beczeniu było mi słabo, położyłam się i trochę przysnęłam.Może wieczorem zrobię sobie spacer jak się trochę ochłodzi.
Jutro Anny, imieniny mojej córki, a może Ty tez obchodzisz jutro imieniny, bo niektórzy obchodza tylko urodziny. Jesli tak
to życzę Ci Aniu wszystkiego co najlepsze,zdrowia, szczęścia i dużo miłości.
ania05

25 lipca 2012, 20:28

Dziękuję za życzenia ,chociaż nie obchodzę jako -tako imienin (jestem ewangeliczką a u nas jest tak przyjęte że obchodzi się urodziny ) ale zawsze miło usłyszeć dobre słowa . Pewnie zasnęłaś przez zmęczenie a i pogoda jest jakaś usypiająca i podejrzana .U nas miał być upał a słońca od rana ani widu ani słychu ,tylko chmury i duchota .Jak masz problemy ze snem to moze coś ziołowego ,są takie tabletki firmy Labofarm -Tabletki na uspokojenie -tak się nazywają .Są dosyć skuteczne .Albo coś z grubszej półki Hydroxyzyna chociaż to juz na rp tylko ,ale jak masz kogoś znajomego to może sprzeda.W sumie zwykła melisa do zaparzania też potrafi zwalić z nóg jak człowiek jest poddatny na jej działanie .Wiem jak to jest jak człowiek najchętniej przespałby rok a tu nie można za diabła zasnąć .A gdzie lezy twoja Kati ? Ja mam tyle dobrego :(że mam koło siebie na podwórku wszystkie swoje futra ....i nawet nie tylko moje bo babci i rodziców też (mieszkają w blokach tzn .rodzice bo bacia to już sama na cmentarzu wylądowała).
mariantoru1954

25 lipca 2012, 20:50

ania05 pisze:Dziękuję za życzenia ,chociaż nie obchodzę jako -tako imienin (jestem ewangeliczką a u nas jest tak przyjęte że obchodzi się urodziny ) ale zawsze miło usłyszeć dobre słowa . Pewnie zasnęłaś przez zmęczenie a i pogoda jest jakaś usypiająca i podejrzana .U nas miał być upał a słońca od rana ani widu ani słychu ,tylko chmury i duchota .Jak masz problemy ze snem to moze coś ziołowego ,są takie tabletki firmy Labofarm -Tabletki na uspokojenie -tak się nazywają .Są dosyć skuteczne .Albo coś z grubszej półki Hydroxyzyna chociaż to juz na rp tylko ,ale jak masz kogoś znajomego to może sprzeda.W sumie zwykła melisa do zaparzania też potrafi zwalić z nóg jak człowiek jest poddatny na jej działanie .Wiem jak to jest jak człowiek najchętniej przespałby rok a tu nie można za diabła zasnąć .A gdzie lezy twoja Kati ? Ja mam tyle dobrego :(że mam koło siebie na podwórku wszystkie swoje futra ....i nawet nie tylko moje bo babci i rodziców też (mieszkają w blokach tzn .rodzice bo bacia to już sama na cmentarzu wylądowała).

Pomyslę o tym leku, jeszcze takiego nie próbowałam, może akurat będzie skuteczny. Ja mieszkam w bloku więc nie mam
ogródka i dlatego moja kicia jest pochowana obok cmentarza, tam gdzie pochowałam tą starszą kotkę. Ja tez będę lezała
na tym cmentarzu więc bedę blisko moich futerek. U nas jest nadal gorąco (26 st.) mimo,że słońce zaszło to nadal straszna
duchota.
antoni50
Posty:116
Rejestracja:19 stycznia 2012, 18:08

25 lipca 2012, 22:16

Witam.Z tym powrotem do rzeczywistosci Aniu to nie tak łatwo.Bardzo ciężko to przychodzi.Póki to stworzenie jest przy nas człowiek nie dopuszcza że wreszcie będzie musiał nadejść ten najstraszniejszy dzien.Jakby mózg nie mógł sobie zakodowac że ten koniec nadejdzie dużo szybciej niż bysmy chcieli.Stąd w takim momencie człowiek przeżywa istne trzęsienie ziemi,tajfun,jego dotychczasowe życie przemienia sie całkowicie.Ale to normalne ,bo nic już nie będzie takie jakie było gdy nasz najwierniejszy przyjaciel był z nami.Ale głowa już może troche lepiej pracuje bo moge patrzec na zdjęcie mojej suni bez płaczu.W pierwszych tygodniach gdy mi sie wyswietliła na monitorze,chciało sie wyc i oszalec z rozpaczy.Także zdarza mi sie znieczulic piwem czy czyms mocniejszym,to nawet pomaga,ale na krótko.Ale bez Hydroxyzyny na noc ze snem byłby straszny problem.To raczej lek uspokajający,zamulający,nie nasenny,a więc nie uzależnia tak jak relanium czy tym podobne.Wyjscia nie ma,musimy sobie z tym poradzic.Rady trudno dawac,bo każdy przeżywa to na swój sposób.Ja wiem że w moim przypadku drugi piesek ,pogłębił by ten stan destrukcji jeszcze bardziej.Życ trzeba dalej,bo tylko Bóg daje i konczy nasze życie.I jak już pisałem ,trzeba wierzyc w ponowne spotkanie.Pozdrawiam Wszystkich
ania05

25 lipca 2012, 22:59

Wiem Antoni że to nie łatwe ale widzę ze już lepiej to wszystko znosisz ,dlatego tłumaczę Marii że musi jeszcze poczekać i że ból nigdy nie minie ale stanie się mniejszy ,taki do wytrzymania .Masz rację nic już nie będzie takie samo .Ale to jest własnie życie ,gdybyśmy mieli wszystko na zawsze to nie docenialibyśmy niczego .A tak z każdą stratą jesteśmy bardziej pokorni i być może z czasem wdzięczni losowi za to że mogliśmy tulić nasze futrzane skarby .Ile bym za to dała żeby na chwilę przytulić moje wszystkie pieski ,poczuć ich zapach i ciepły oddech na swojej twarzy ,usłyszeć ich szczekanie jak wracałam do domu .Może kiedyś wybiegną mi na spotkanie ,Chcę w to wierzyć ale nie wiem czy jeszcze potrafię .
januszd
Posty:6
Rejestracja:26 lipca 2012, 01:32

26 lipca 2012, 01:46

Wtorek 24.07.2012 odeszła moja becia 9 lat. Weterynarz nie dawał jej szans na przeżycie, zachorowała na ropne zapalenie macicy czy coś takiego. Szczerze jak mi to powiedział to mało już do mnie cokolwiek docierało. Teraz siedzę, spać niemogę, brakuje mi jej. Brakuje mi tego głosnego hrapania, trzepania się ( była bernardynem ), sapania.
Dzięki wam przynajmniej narazie trochę wasze posty mi ból ukoiły ale tylko trochę. Razem z żoną to przeżywamy, niewiem nawet niespodziewaliśmy się takiego wypadku zdażeń, a tyle planów mieliśmy razem. Dziewczyna wszędzie z nami jeździła, nie było wyjazdu żeby z nami niebyła. A teraz pustka niesamowita, cisza, pustka.
Niewiem jak to dalej będzie ale pewnie z czasem pogodzimy się z jej odejściem.
Dzięki za założenie takiego tematu.
Pozdrawiam.
ania05

26 lipca 2012, 08:51

Januszu jesteś kolejnym wzorcowym przypadkiem wśród nas .Objawy te same ,leczenie zależnie od stanu .Może razem z żoną zdecydujecie się od razu na innego pieska ?Przyszło mi to do głowy bo niedaleko mnie (woj .łódzkie )mieści się Fundacja Bernardyn gdzie mają na pęczki Bernardynów .Jesli już mieliście doświadczenie z tą rasą i tak dużym pieskiem ?Możesz ich znalezć w internecie ,tam są pieski do adopcji .Nie wiem czy słyszeliście ale oni zajęli się sprawą psa przejechanego przez ciągnik a pozostawionego samemu sobie na środku podwórka w błocie .Pies nawet nie do końca w typie Bernardyna -teraz wygląda jak klucha i jeżdzi na wózku .A wracając do tematu -jesli czytałeś wczesniejsze posty to już nic chyba nie można dodać ,chyba przemaglowałyśmy już większość tematu .Tu możesz wyrzucić swoje smutki ,to tez pomaga .Pozdrawiam .
januszd
Posty:6
Rejestracja:26 lipca 2012, 01:32

26 lipca 2012, 10:24

Dzięki ania05, narazie będziemy lizać rany po tak wielkiej stracie. a kto wie co przyszłość pokaże, może za kilka miesięcy, może nasza sunia się odrodzi i w jakis magiczny sposób da znać że juz jest na świecie.
Chyba zacząłem pleść głupoty.
Ale dziekuję za wszysto co przeczytałem na tym forum.
Prawda jest taka że od początku trzeba się przygotowywać na odejście swego pupila, ja i zona niestety zapomnieliśmy o tym, i za to płacimy teraz łzami i rozdartym sercem.
Pozdrowienia dla wszystkich posiadaczy kochanych pupili.
ania05

26 lipca 2012, 11:35

januszd pisze:Dzięki ania05, narazie będziemy lizać rany po tak wielkiej stracie. a kto wie co przyszłość pokaże, może za kilka miesięcy, może nasza sunia się odrodzi i w jakis magiczny sposób da znać że juz jest na świecie.
Chyba zacząłem pleść głupoty.
Ale dziekuję za wszysto co przeczytałem na tym forum.
Prawda jest taka że od początku trzeba się przygotowywać na odejście swego pupila, ja i zona niestety zapomnieliśmy o tym, i za to płacimy teraz łzami i rozdartym sercem.
Pozdrowienia dla wszystkich posiadaczy kochanych pupili.
Wszyscy o tym zapomnieliśmy ,że przyjdzie dzień gdy trzeba się będzie pożegnać ,i że ten dzień przyjdzie nagle ,niespodziewanie jak złodziej i zabierze nam to co najcenniejsze .A najgorsze że nie zawsze umiemy wyciągnąć z tego wnioski .Być może następny psiak trafi do Was sam ,to on Was znajdzie a nie wy jego .Ja po uśpieniu przedostatniego pieska -przybłędy wzięłam też psa ze schroniska ,zupełnie innego "fizycznie "ale okazało się że jest psychicznie prawie identyczny jak tamten więc może coś w tym jest .
januszd
Posty:6
Rejestracja:26 lipca 2012, 01:32

26 lipca 2012, 12:16

tego właśnie bym pragną, aby sama mnie znalazła, moze kiedyś ją zobaczę i nastapi to coś, uczucie ( niewiem jak to wyrazić ) że będziemy wiedzieć i ona i ja ze do siebie przynależymy.
A jeżeli nie to czas pokarze.
Nie mogę już narazie pisać, samo wspomnienie nawet poprzez pisanie wywołuje łzy i gorycz.
mariantoru1954

26 lipca 2012, 21:26

Witam wszystkich na forum!

Kilka miesięcy temu, gdy jeszcze moja Katia była ze mną oglądałam film, na którym siostra na pogrzebie brata powiedziała
piękne słowa. Zapisałam je wtedy bo moje zdanie na temat odejścia kogos było (jest) takie samo i chciałam te słowa
zapamiętać, oto one, cytuję: " Uczą nas ,że w niebie wszyscy są doskonali, jesli nie masz oka-w niebie będziesz je miał,
jesli kulejesz-w niebie odrzucisz laskę, tam wszyscy zostaną uzdrowieni, tam nie ma pretensji, przygnębiania i złości.
Chcemy w to wierzyć, że po śmierci zniknie cale zło, zostanie tylko dobro. Dlatego urządzamy uroczystości pogrzebowe,
żeby się przekonywać,że ukochana osoba jest w lepszym świecie, że nie cierpi,że znalazła spokój.Dlatego opowiadamy historie,
które nie zawsze są prawdziwe, wspominamy chwile, które pamiętamy inaczej, wymieniamy przymioty zmarłego, których wcale
nie miał.Obraz nieba, gdzie wszyscy są doskonali nie przynosi mi ukojenia, mam watpliwości dotyczące życia wiecznego,
myślę,że nie tylko ja.To jest za proste, za wygodne. W dzieciństwie stale słyszymy,że jak będziesz dobrym człowiekiem
i nikomu nie będziesz robił krzywdy, będziesz miał szczęśliwe życie, ale to nie zawsze jest prawda. Wszyscy mówią,że
zmarły będzie żył w naszych sercach ale ja mam watpliwości. A jesli za parę lat zapomnę jak brzmiał jego głos, zapomnę jak
na mnie patrzył. Mam zdjęcia ale człowiek ze zdjęcia nie weżmie Cię za rękę, nie będzie Cię rozśmieszał, nie będzie szedł
z Tobą przez życie. Juz nigdy nie będę mogła go dotknąć i przytulić się. To tak boli". Koniec cytatu.Prawda, że te wszystkie
odczucia znajują odniesienie w tym co czujemy po utracie pupila.Psycholodzy porównują utratę zwierzaczka do utraty
dziecka.Pewna matka po śmierci dziecka usłyszala od znajomej słowa-"wiem co czujesz, jak moi rodzice i dziadkowie
odeszli tez bardzo cierpiałam" a ta matka wściekła się i powiedziała, "nic nie wiesz co czuję, odejście starszych osob
jest normalną koleją losu a utrata dziecka nie jest do przyjęcia, bo dzieci powinny chować rodzicow a nie odwrotnie."
Własnie tak się czuję jak osoby w powyższych cytatach.Gdyby moja Katia żyła po wyleczeniu 2-3 lata albo chociaż
nawet parę miesięcy byłby może lżej, bo i ona i ja razem z nią miałybyśmy więcej czasu i mogły nacieszyć się sobą.
Wspaniale,że jest to forum,że możemy się wspierać wzajemnie i w ten sposób prowadzić grupowa terapię.Szczególne
podziękowania należą się Ani05, która jako autorka zalożonego wątku dzielnie wspiera wszystkich forumowiczów.
Nie mniej jednak ja mimo wszystko nie czuję ukojenia jak ta siostra z filmu.Cały czas chodzi o ten brakujący czas,
czas, ktorego upływ powienien łagodzić ból a u mnie jego upływ wzmaga tęsknotę za Katinką i ból nie maleje. Rośnie
moja wściekłość,że nic juz nie da się zrobic i dlatego moja żałoba nie posuwa się naprzód, tylko zatrzymala się na etapie
gniewu,żalu. To sprawia ,że daleko mi do etapu akceptacji tego co się wydarzyło. Podobno niektórym nigdy nie jest dany
ten ostatni etap żałoby i stąd te samobójstwa, tak jak zrobił ten 44letni anglik po smierci swojej kotki. Kiedys pewnie
bym go skrytykowała za to, ale dzisiaj go rozumiem, bo sama zmagam się z takim bólem.Mimo to pozdrawiam wszystkich
i Janusza, który dopiero dołączyl do naszej, już sporej grupki na forum.Trzymajcie się !
ania05

26 lipca 2012, 23:27

Myślę Mario że każdy etap żałoby musi wybrzmieć .Każdy etap musi pochłonąc czas .Nie chce tu brzmieć jak jakiś kaznodzieja ale chyba tak jest .W niektórych religiach śmierć człowieka jest "obchodzona "na wesoło bo przecież jeśli człowiek wierzący umiera to idzie do nieba czyli z czego tu się smucić ?Na pogrzebie ludzie tańczą i śpiewają i kolorem żałoby jest biel .Jest takie powiedzenie nawet trochę sarkastyczne ale chyba prawdziwe -Wszyscy chcą iśc do nieba ale nikt nie chce umrzeć ....Ja też mam chwile wątpliwości czy jest coś po .Szczególnie jak się widzi co się dzieje na świecie .Ale z drugiej strony cóż nam zostało ?Ja też miałam pod górę tzn.w miarę upływu czasu było coraz gorzej a nie coraz lepiej i pamiętam dzień gdy pojechaliśmy z mężem i pieskiem który nam został nad rzekę żeby tylko nie siedziec w chałupie .I mój maż ni z gruszki ni z pietruszki powiedział -A pamiętasz jak poszliśmy Funią nad staw i cała wytytłała się w błocie ?A pamiętasz jak zrobiła wielką kupę na środku chodnika i jakas kobita która szła za nami w nią wdepnęła ?I łzy zamieniły się w śmiech a mnie jakoś lepiej się wtedy zrobiło na duszy ,wtedy chyba nastapił ten przełom .Ale to chyba było dobre 2 mies,po tym jak odeszła .Albo druga sytuacja -po ok.miesiącu pojechaliśmy do weta żeby zaszczepić Rudolfa (tego którego mamy )na wściekliznę .Nie było wtedy lekarza który usypiał sunię ale był drugi który tez ją znał bo też leczył a w ogóle to znał ją całe jej życie bo przeciez chodziliśmy do nich na szczepienia i miałą chyba 3 poważne operacje za życia u nich .I on zapytał mnie dosłownie jak koleżankę -jak sobie radzicie ?Przecież takiech słów nie słyszy się nawet od lekarza ludzkiego po jakiejś tragedii a tu weterynarz po miesiącu pyta ?I wtedy jakiś taki impuls że ktoś rozumie co ja czuję i podziela moje zdanie ,też zrobiło mi się cieplej na sercu .Pozdrawiam wszystkich ,trzymajcie się ,wspominajcie dobre chwile z waszymi pupilami ,czy żyli króciutko jak Kati czy długo jak Kama ,czy średnio jak bernardynka Janusza .Jesli kogoś pominęłam to nie zamierzenie tylko po prostu nie pamiętam wieku waszych futerek .Zwierzęta nie mają poczucia czasu i nie przywiązują do niego wagi .Tylko my ludzie chcemy wyrwać jak najwięcej i najlepiej .Im wystarczyło że byliśmy przy nich .
mariantoru1954

27 lipca 2012, 01:11

Myślę Aniu,że obie mamy rację tylko w tej chwili jesteśmy na innym etapie odczuwania. Byc może za jakiś czas będę mogła
tak jak Ty służyć wsparciem innym. Dziś nie umiem powiedzieć co będzie za jakiś czas.Własnie na przykładzie mojej Katii
widać jak można sobie cos planować. Ja myslałam,że po odnalezieniu i wyleczeniu ona u mnie się zestarzeje razem ze mną.
Była najmłodsza, zdrowa, pelna życia i taka radosna we wszystkim co robiła.Obecnie wszystko jest w czarnych kolorach
i nic nie poradzę,że tak czuję.Wracając do tego cytatu z filmu: co mi po zdjęciach Kici skoro nie mogę jej dotknąć, przytulić,
usłyszec jej radosnego pomialkiwania przy wszystkim co robiła.Juz ją porównywałam do takiej szczebioczącej ptaszyny.
A teraz w domu (jak powiedział Antoni) jest jak w trumnie,cisza,żal i rozpacz.Ciagle mam przed oczami jej biedne plecki
poranione i potem ciągle zmniejszającą się ranę. Obie z wetką tak się cieszyłyśmy,że leczenie daje dobre efekty i wreszcie
radośc jak wrociła do domu bez bandaży. Żebyś Ty ją widziała jak wtedy z radości pędziła po chałupie, bo juz nic jej nie
krepowało. Moja euforia nie kończyła się,bylam taka szczęśliwa,że ją znowu mam całą i zdrową. Gdyby chociaż okazało się,
że jest chora i nic nie da się zrobić (młode zwierzaczki też chorują nieuleczalnie i odchodzą) może bym zrozumiała,że nie
było ratunku i trzeba się pożegnac. Ja nawet nie mogę spokojnie pisać o tym, bo takie nerwy mną telepią i wszystko dookoła
mam ochotę rozwalić......Dlatego na dzień dzisiejszy tak trudno mi uwierzyć,że będzie lepiej,nie,nie czuję tego. Ciagle tylko
wyć mi się chce z powodu takiej niesprawiedliwosci.I co mi po opowieściach o TM skoro możemy przypuszczac,że to tylko
wymysł nieznanego autora tylko po to aby ludziom ulżyć w cierpieniu a tak naprawdę nic takiego nie ma.Dla zwierząt liczy
się tylko TU i TERAZ......a skoro nie ma ich TU to wszystko bez nich jest do bani....tak to dzisiaj czuję.
mariantoru1954

27 lipca 2012, 01:32

Zapomniałam dodac,że moja wetka przy każdej okazji tez pyta jak się czuję. Tylko ona radzi mi abym jak najszybciej
adoptowała takiego samego kota i dała mu tak samo na imię. Twierdzi,że wtedy szybciej zapomnę. Nawet przysłała mi
mmsa z małym kotkiem do adopcji, bardzo podobnym do mojej kici. Ale ja nie wiem czy to dobry pomysł, czuje,że to
byłaby zdrada wobec mojej Kati.Ciągle ją tak kocham,że nie wyobrażam sobie innego kota na jej miejsce.

Od pierwszego postu na tym forum mialam obiekcje czy zamieścić mój wpis ,bo to wątek założony dla tych co utracili psy.
Ale TY Aniu jestes taka kochana i wszyscy inni, którzy odpowiadali na moje posty,że nie "pogoniliście" mnie z tego forum,
tylko cierpliwie wspieracie. Wiem,że nie jestem łatwym przypadkiem do pocieszania ,dlatego bardzo Wam wszystkim
dziekuję za ciepłe słowa i kochane ,gorące serducha.
isabelle30
Posty:3474
Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36

27 lipca 2012, 09:40

Absolutnie to nie jest dobry pomysł. Jedni biora następnego zwierza natychmiast po odejściu poprzedniego, inni potrzebują czasu na przezycie żałoby. Zależy jak komu lepiej. Ale nigdy nie należy brac takiego samego zwierza a już napewno nie wolno mu dawać tak samo na imie. Ten nowy bedzie zupełnie nowy, inny pod każdym wzgledem, nawet jak będzie identyczny. Nie wolno nam go wciąż porównywać, oczekiwać takich samych zachowań. A tak własnie sie stanie.
Nowy zwierz powinien byc zupełnie inny, z zupełnie innym imieniem....
Nie zdradzisz Kati....nie ma takiej możliwości. zawsze będziesz ją pamiętać, zawsze gdy o niej pomyslisz ona bedzie przy Tobie. I będzie wiernie czekac na twoje następne futra i na Ciebie za TM....Ona nie chce aby twój dom był pełen smutku, pusty...aby Twoje życie było smutne i puste. Wypełnij jej testament! Daj dom, miłość, opieke i miejsce w swoim sercu. jest go tam duzo i każdy kolejny zwierzak zajmuje tylko swoją przegródkę. ...
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 17 gości