Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

mariantoru1954

01 sierpnia 2012, 13:00

ania05 pisze:Żyje ktoś jeszcze ?

Witaj Aniu!
Żyje ,żyje ale co to za życie? Nic nowego się nie dzieje,żadnej poprawy w samopoczuciu ,mimo iż byłam ostatnio sporo poza
domem.Nadal ani jednego dnia bez płaczu.W minioną sobotę bylam od południa u córki i a potem u syna aż do północy.
Przy nich musiałam trzymać fason ale jak wrociłam do domu, to pękłam jak wrzód i płakałam bardzo długo.Wczoraj bylam
u córki i była jej kolezanka , która mieszka na stałe w Anglii. Gdy w marcu zaginęła Katia ona też wtedy była w Polsce
i pomagała mi jej szukać.Gdy teraz dowiedziała się co stało się z Katią była w szoku, bardzo mi współczuła, mogłam się
przed nią wygadać i nawet wyplakać.To bardzo wrażliwa osoba. Chciałabym aby moje dzieci zachowywały się tak jak ona
wobec mojego bólu.Cierpię nadal i boję się każdego następnego dnia beż mojej kochanej kici, bo tęsknota za nią z kazdym
dniem rośnie.Ale już to mowiłam i chciałabym się jakoś znieczulić albo zobojętnieć ale wiem,że się nie da już nic zrobić.
Pozostaje tylko bolesna wegetacja.
ania05

01 sierpnia 2012, 19:10

Mario ,jeszcze trochę zobaczysz że będzie lepeij .Ja byłam wczoraj w lecznicy na szczepieniu wścieklizny z moim Rudolfem .Był ten lekarz który usypiał sunię i chociaż go często widuje bo mieszka niedaleko mnie to jakiś dreszcz mi przeszedł po plecach bo zaraz mi się wszystko przypomina jak jestem w lecznicy .Może twoje dzieci bagatelizują w twoich oczach problem bo chcą żebyś szybciej zapomniała .Jak moja mama ma jakieś "jazdy "to tez jej mówię -przestań już i zajmij się czymś innym .A sama się martwię .Myslę ze tak jest ,udajemy przy kimś obojętnego żeby zbagatelizować w jego oczach jakiś problem .Walcz dalej i uwierz mi że to zelżeje i będziesz żyć normalnie .WIerz mi jak tez myślałam że to koniec wszystkiego .Ale tak jak pisałam musi upłynąć bardzo dużo czasu .Trzymaj się .
januszd
Posty:6
Rejestracja:26 lipca 2012, 01:32

01 sierpnia 2012, 21:44

Niewiem czy moja sunia nie chce tego ale zaraz po zmianie mojej strony padł mi komputer, trochę to trwało żeby wszystko wróciło do normy, ale się udało. http://www.januszdziuba.cba.pl/ to była moja sunia, czas koi rany ale to jest bardzo ale to bardzo powolne.
ania05

01 sierpnia 2012, 21:55

Fajna ,grubachna :)była .Ja mam zdjęcia w ostatnim stadium choroby i jeszcze po roku nie mogę ich oglądać .Masz rację czasu potrzeba bardzo dużo żeby zaleczyć rany bo wyleczyć już ich się nie da nigdy .Nic nie ejst wieczne ,my też odejdziemy i to jest ..pocieszające -dziwne ale prawdziwe .
januszd
Posty:6
Rejestracja:26 lipca 2012, 01:32

01 sierpnia 2012, 22:03

Ja też mam zdięcia z ostatniego dnia jej zycia, w aparacie narazie niemam śmiałości ani odwagi zdobyć się na obejrzenie ich, to zdięcie z przed kilku lat, taką ja kocham, ale pewnie przyjdzie czas i trzeba bedzie pogodzić się z tym ( zaakceptować to że czas przemija, masze pupile przemijają i my przemijamy, ale o co w tym wszystkim bogu chodzi to niewiem, cały czas zadaję pytanie do niego nad grobem mojej tusi i nikt niechce mi odpowiedzieć.
zozolina
Posty:1
Rejestracja:28 marca 2011, 17:10

01 sierpnia 2012, 22:39

Trzymaj sie prosze...ja tez po stracie ..cieżko,ale musze dawac rade dla jej siostrzyczki,wsawac,usmiechac sie,wyjasc na spacer...ale t=nie chce o niej zapomniec !!!!
mariantoru1954

02 sierpnia 2012, 13:16

ania05 pisze:Mario ,jeszcze trochę zobaczysz że będzie lepeij .Ja byłam wczoraj w lecznicy na szczepieniu wścieklizny z moim Rudolfem .Był ten lekarz który usypiał sunię i chociaż go często widuje bo mieszka niedaleko mnie to jakiś dreszcz mi przeszedł po plecach bo zaraz mi się wszystko przypomina jak jestem w lecznicy .Może twoje dzieci bagatelizują w twoich oczach problem bo chcą żebyś szybciej zapomniała .Jak moja mama ma jakieś "jazdy "to tez jej mówię -przestań już i zajmij się czymś innym .A sama się martwię .Myslę ze tak jest ,udajemy przy kimś obojętnego żeby zbagatelizować w jego oczach jakiś problem .Walcz dalej i uwierz mi że to zelżeje i będziesz żyć normalnie .WIerz mi jak tez myślałam że to koniec wszystkiego .Ale tak jak pisałam musi upłynąć bardzo dużo czasu .Trzymaj się .
Aniu,jak zawsze kochana i wrazliwa, dzieki za słowa otuchy, jesteś w tym niezawodna.Ja wczoraj od 17-ej do pólnocy byłam
u córki. Dzisiaj oni wyjechali a wnuk został u synowej i będę musiała trochę jej pomóc.Nie będę miała ze sobę laptopa więc
może nie za każdym razem odezwę się. Teraz odpalając komp.znowu beczałam bo Katia jest na tapecie ,poza tym śniła mi
się dzisiaj. Tak leżała na boku, ja ja glaskałam i mówię do córki-" zobacz ona oddycha, to znaczy ,że będzie żyła i będzie
wszystko dobrze".Obudziłam się ,a tu znowu koszmarna rzeczywistość i znowu beczenie.Nadal nie mogę jeść,bo cały czas mi
niedobrze, wogóle nie czuję głodu a na samą mysl o jedzeniu zbiera mi się na wymioty.Ze snem też nadal problemy, spię
nejwyżej 2 godz. potem się budzę ,trzęsę się i po jakimś czasie znowu na trochę przysnę.Jak długo można tak żyć, przewiduję jakiś czarny scenariusz, bo to już tak długo trwa.Na dzień dzisiejszy ,chciałabym się juz nie obudzić ,bo końca
cierpienia nie widać a ten świat coraz bardziej mi sie nie podoba.Pozdrawiam Cię pozostałych na forum.
P.S. Śliczna ta sunia Janusza, narazie tylko tyle bo jeszcze nie potrafię pocieszać, sama tego potrzebuję jak powietrza.
ania05

02 sierpnia 2012, 19:34

Może powinnaś Mario skorzystać z pomocy lekarza ....trochę mocniejsze leki czasem pomagają ,albo psychologa bo jak nie jesz to się wykończysz po prostu .Ja też tak mam że duży stres i nie mogę nic przełknąć ,mogę nie jeśc tygodniami tylko kawa i papieroski .Bardzo zdrowo .Wychodz jak najwięcej z domu bo to odwraca uwagę ,wiem że potem wraca się i jest tak samo ale chociaz na te kilka godzin czymś innym głowa zajęta .
mariantoru1954

03 sierpnia 2012, 13:40

ania05 pisze:Może powinnaś Mario skorzystać z pomocy lekarza ....trochę mocniejsze leki czasem pomagają ,albo psychologa bo jak nie jesz to się wykończysz po prostu .Ja też tak mam że duży stres i nie mogę nic przełknąć ,mogę nie jeśc tygodniami tylko kawa i papieroski .Bardzo zdrowo .Wychodz jak najwięcej z domu bo to odwraca uwagę ,wiem że potem wraca się i jest tak samo ale chociaz na te kilka godzin czymś innym głowa zajęta .

Witaj Aniu! Myślę o wizycie u psychologa i jakichś lekach, ale u mnie od myślenia do realizacji daleka droga. Na samą myśl
o gabinecie lekarskim panikuję, zobaczę jak to będzie. Dziś od rana znowu beczę bo dziś dokładnie 2 mieś. jak moja Kati
odeszła a ja coraz bardziej za nią tęsknię. Nie mogę się pogodzić z tym,że jej nie ma. Nadal mam uczucie,że ona wróci,
ciągle czekam na nią jak wtedy gdy zaginęła.Wiem,że to zakrawa na paranoję ale słowa typu-śmierć, nie żyje, nigdy nie
wroci itp. nie docierają do mnie i nie przechodzą mi przez gardło. Z trudem je tu napisałam.Boję się,że jeśli mój żal oslabnie
to ją opuszczę,zapomnę o niej a ja tego nie chcę. Ona wypełnia moje mysli w dzień i w nocy bez przerwy. To ,że wyjdę nie
sprawia,że o niej nie myślę.Z trudem przy kimś powstrzymuję łzy ale jak tylko znajdę się sama od razu emocje puszczają
i beczę bardzo długo.Chciałam iść dzisiaj na jej grobik ale nie mam odwagi, bo wiem,że się rozkleję na maksa i nie wiem
czy dam radę wrocić. Może jednak się odważę, zobaczę i poczekam aż deszcz przestanie padać.Pewna psycholog napisała:
"Śmierc mlodego zwierzaka wydaje się być czyimś błedem, odchodzic powinny przeżywszy życie.Jesli śmierć zwierzaka
przychodzi nagle, to wstrząs może trwać miesiącami. Często objawia się to odrętwieniem emocjonalnym, zamrożeniem,
które jest przeszkodą w przejściu do następnej fazy żałoby. Próby wyznaczania limitu czasowego dla opłakiwania straty
są calkowicie pozbawione sensu. Długość żałoby w ogromnym stopniu zależy od stosunku jaki mielismy do pupila za jego
życia, jak wiele osób zechce nam udzielić wsparcia, od stanu naszego zdrowia oraz naszego sposobu reagowania na stres.
Bólu nie da się przeżyć w przyśpieszonym tempie"-koniec cyt. Zgadzam się z tymi słowami w 100%, wlaśnie tak to czuję jak
tam jest napisane, zupełnie jakby ktos opisywał moje odczucia.Świat jest teraz dla mnie w czarnych barwach i chętnie
bym się z niego "wypisała".Wiem,że nie tylko ja borykam się z takimi silnymi emocjami po stracie pupila. Dlatego
pozdrawiam wszystkich cierpiących i życzę ukojenia bólu , chociaż sama sobie z tym nie radzę.
ania05

03 sierpnia 2012, 15:02

I tu chyba tkwi twój "problem " -że nie chcesz o niej zapomnieć ze względu na pamięć o niej .Napiszę teraz może ostro czy też .......niestosownie ,mam nadzieję że się nie pogniewasz-ty ją ciągle wyciągasz z grobu ....daj jej odejśc w spokoju ,wtedy spokój przyjdzie do ciebie Mario .Nie chce tu brzmieć jak kaznodzieja i to jeszcze nawiedzony albo psycholog bo nie jestem nim ale moim zdaniem (a przeszłam przez to samo jak wiesz )ty zatruwasz się myśleniem o Katii .Ja miałam to samo ale otrzepałam się i jakoś wylazłam na prostą .Musisz jej pozwolić odejść ,inaczej nie zaznasz spokoju .Tu nie chodzi o wymazanie jej z pamięci .Tu chodzi o zaakceptowanie stanu że jej już nie ma .Stała się rzecz straszna ,wypadek ,którego nie spodziewał by się nawet sam diabeł. Może inaczej .Mineły 2 miesiące a twój smutek i żal nie dały nic ,nawet gdybyś płakała dniami i nocami ,nie jadła rok ,nie robiła nic -to i tak nic nie da .Pamięć będzie zawsze ,nigdy jej nie zapomnisz bo to nie możliwe .Ja już patrzę z innego punktu i innej "strefy czasowej "po tym wszystkim .Mogę sobie tylko wyobrazić Twój żal ,bo go jeszcze pamiętam -wydawało mi się że oszaleje i wywiozą mnie do psychiatryka ,a teraz wiem że czy w godzinę po uśpieniu suni czy dzisiaj teraz w tej minucie ona nie żyje i nic ani nikt tego nie zmieni .Constans .Jest tak samo ,nic się nie zmieniło - ona nie żyje .
januszd
Posty:6
Rejestracja:26 lipca 2012, 01:32

05 sierpnia 2012, 05:53

Dla nas pomaga praca, od straty suni tyramy ile możemy. Bo co nam pozostało. Przynajmniej mamy z żoną mniej czasu na wspominanie.
ania05

05 sierpnia 2012, 13:27

Tak to prawda ,praca pozwala zapomniec na trochę .Chociaż ja jak szłam do pracy to miałam ochotę pozabijac wszystkich ,ale jakoś wszyscy przeżyli ....
mariantoru1954

06 sierpnia 2012, 23:43

NA POCIESZENIE
(temu,który psy kocha bardziej niż ludzi....)

Chociaż odszedł od Ciebie Twój pupil
( ja wiem, on był Twym przyjacielem),
chociaż serce Ci pęka z rozpaczy,
wszak on znaczył dla Ciebie tak wiele....

Wspomnij lata spędzone z nim razem,
płacz, jeśli łzy pod powiekę się cisną,
daj emocjom swym upust, niech płyną
jak najdalej od Ciebie, niech prysną.

A gdy spokój obejmie Twą duszę
i (choć z trudem) ze stratą się zgodzisz,
pomyśl, że istnieje takie miejsce,
gdzie on czeka, na końcu Twej drogi.

Zatem nie dręcz się,winy nie szukaj,
bo nie znajdziesz jej w sobie na siłę.
Przetrwasz, smutek ustapi. Zostaną
najpiękniejsze wspomnienia z pupilem.

Odejście ukochanego czworonoga jest niewątpliwie traumatycznym przeżyciem. Psychologowie porownują odczuwany wtedy
poziom stresu do typowego dla utraty krewnych lub innych bliskich osób. Niektórzy są tak silnie związani ze swoimi pupilami,
że żałoba po zwierzęciu okazuje się być dużo silniejsza niż po człowieku.
Niestety , często smutek opiekuna spotyka się z niezrozumieniem otoczenia i kpiącymi reakcjami.Osoby, które nigdy nie
weszły w tak bliską relację z żadnym zwierzęciem, nie potrafią zrozumieć sytuacji rozmówcy, jego nagromadzonych emocji,
bagatelizują więc problem. - To fragment wypowiedzi psychologa.

Austriacki filozof Konrad Lorenz powiedział: " BYc może dla świata jesteś tylko psem, ale dla niektórych ludzi jesteś całym
światem". Uważa on,że po stracie psa nalezy postarac się o następnego, najlepiej tej samej rasy i o ile to możliwe,
spokrewnionego z poprzednim.

Przez dwa dni i dwie noce byłam w córki mieszkaniu ( oni wyjechali a ja dogladalam ich 12 let. kotkę syjamkę). W ciagu
dnia zagladałam do synowej i pomagałam jej przy wnukach.Zmiana otoczenia i bycie w czyimś towarzystwie nie przyniosło
mi żadnej ulgi. Gdy tylko nikt nie widział beczałam nadal kilka razy dziennie.Widocznie za mało czasu upłynęło. Jak
cytowałam w jednym z powyższych postów-'żałoby nie da się przeżyć w przyspieszonym tempie". Gdybym napisała,że jest
mi lepiej lub wszystko ok, po prostu skłamałabym.Mój ból po Katii jest nie do ukojenia, nic na to nie poradzę.
Pozdrawiam wszystkich!
ryba86

07 sierpnia 2012, 11:24

witam,
nie wiem od czego zaczac..w sobote..straciłam moją sunie ;(( została zagryziona przez jakies wielkie bydle ;(
przyjechalam za późno...i nigdy sobie tego nie wybacze..że nie było jej wtedy ze mną ;(((((((((((((((((((((((
ania05

07 sierpnia 2012, 13:01

Mario właśnie tak jest i będzie jak w wierszu który zacytowałaś .Nikt od Ciebie nie wymaga że mineło już tyle i tyle czasu więc masz się otrząsnąć .U mnie to trwało ok 2-3 mies.takie odrętwienie i płacz .Być moze u Ciebie będzie trwało 5 miesięcy albo dłużej ,daj Boże żeby krócej .Może mnie było łatwiej bo sunia już była wiekowa i do tego bardzo chora ,więc mogłam sobie tłumaczyć że przyszedł kres jej życia ,u CiebIE z kicią było niestety inaczej .Ryba86 -wszyscy tutaj przeżywamy bądz przezywaliśmy stratę naszych pupili ,rozumiemy ,wiemy -nawet bez słów ,niezależnie od okoliczności ,zawsze jest tak samo .
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości