Skąd mogłaś wiedzieć, nie jesteś weterynarzem. Myślałaś, że Twój przyjaciel jest w dobrych rękach. Każdy z nas chce jak najlepiej dla swoich ukochanych futerek dlatego poszłaś do innego weta.
Manbe to co się stało Twojemu psu jest ucieleśnieniem moich koszmarów. Bardzo mi przykro Myślę że nie mogłeś nic na to poradzić bo co można zrobić na czyjeś bestialstwo i premedytacje.
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
prawdę mówiąc, łatwiej byłoby mi chyba się pogodzić z tym, gdyby on mi zwiał, wyrwał się etc i wyskoczył na ulicę, w tej sytuacji naprawdę trudno było się spodziewać, że jakiemuś debilowi się tak spieszy, że mi przejedzie po psie na pasach, ech.
Dziś byłem u weta, "tylko" z zerwanym więzadłem mojego ON-ka, gdy nagle za drzwiami, w dalszej części lecznicy rozległ się tak dramatyczny szloch kobiety , zapewne rozpaczającej po stracie pupila, że sam musiałem trzymać uczucia na wodzy, by móc spokojnie mówić lekarzowi o dolegliwości psa. Czułem jej ból .
Zdrowych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia w rodzinnej atmosferze i ukojenia bólu po utracie pupili życzy były Forumowicz
I żeby te Święta dały nam nadzieję ,że kiedyś znów będziemy głaskać nasze zwierzątka tak ukochane które odeszły tylko na chwilę ........spokojnych Świąt dla wszystkich .
ania05 pisze:I żeby te Święta dały nam nadzieję ,że kiedyś znów będziemy głaskać nasze zwierzątka tak ukochane które odeszły tylko na chwilę ........spokojnych Świąt dla wszystkich .
Witaj Aniu! To ja wysłałam życzenia dla wszystkich na forum, nie miałam odwagi podpisać się dawnym nickiem, bo wiesz co było ale nie chcę do tego wracac. Nie mogłam się powstrzymac i muszę Ci donieść,że od tygodnia mam nową kicię. Ma 4,5 mieś. i ma na imię Fibi i jest łudząco podobna do mojej Katii.Nie szukałam następczyni Katii, powiedziałam sobie,że jeśli adoptuję nowego kota, to musi być taka bida z ulicy i musi znależć się w moim życiu przypadkiem. I tak się stało. Koleżanka córki pracuje w hotelu i dokarmiaja tam kotki, które się tam błąkają. To maleństwo było bardzo chore, kichała, kaszlała, pluła krwią i miała gorączkę i zaropiałe oczy. Wzięłyśmy ją do mojej wetki, codziennie dwa rodzaje antybiotyków w kark i nie było pewności czy z tego wyjdzie. Ale juz po kilku dniach była duża poprawa. Kicia podczas 10- dniowego leczenia przebywała na tymczasie u tej koleżanki. Potem była odrobaczona, odpchlona i miała zrobione testy na kocią białaczkę i koci hiv. Wszystkie badania dobrze wyszły , gdy już kicia wyzdrowiała zabrałam ją w ubiegłą niedzielę do domu. Bardzo się bałam reakcji moich kotów ale było trochę prychania a po trzech dniach obudziła mnie gonitwa kotów. Otwieram oczy żeby zobaczyć ,kto to tak harcuje a to moja Zuzia (kumpelka Katii) szaleje z małą. Zakumplowały się bardzo szybko. pozostałe koty też ją już zaakceptowały. To był pierwszy tydzień odkąd nie ma Katii, w którym płakałam tylko 3 razy. Wzruszyłam się,że moja Katia była taka młoda i to ona powinna tu harcować po chałupie. Ale malutka jest rozkoszna, pod pewnymi względami podobnie zachowuje się jak Katia i jest łudząco podobna do niej. Dla mnie jej obecność to balsam na moją zbolałą duszę i jest mi teraz trochę lżej, bo malutka jest bardzo absorbująca i cieszę się,że miałam okazję uratować kolejne kocie życie. Wtedy gdy ją wzięłyśmy do wetki i zobaczyłam ją pierwszy raz to był 6 grudzień- Mikołaj. Myślę,że to Katka maczała w tym łapki i zrobiła mi prezent ,żebym wreszcie przestała płakać i udało się. Dzisiaj byłam na wigilii u córki, dostałam od nich piękny kalendarz zamówiony w drukarni z moimi kotami , są też w nim zdjęcia moich podwórkowych kotów, które dokarmiam, ale najwięcej jest zdjęć Katii. Nie obyło się bez łez wzruszenia. I jeszcze na koniec wiadomość, będę znowu babcią, córka w czerwcu urodzi drugie dziecko. Bardzo bym chciała aby tym razem była dziewczynka. Aniu, życzę Ci zdrowych, spokojnych Swiąt Bożego Narodzenia i tego samego życzę wszystkim zaglądającym na to forum.
No to super że wszystko idzie ku lepszemu :)Cieszmy się z kazdej chwili spędzonej z naszymi pupilami .Dla Ciebie Mario tez wszystkiego co najlepsze ,samych pogodnych dni i zdrówka .
Dziękuję za ciepłe słowa i Tobie też życzę dużo zdrowia bo jak mawiała moja babcia cyt. " Zdrowie może nie jest wszystkim,ale wszystko bez zdrowia jest niczym."ania05 pisze:No to super że wszystko idzie ku lepszemu :)Cieszmy się z kazdej chwili spędzonej z naszymi pupilami .Dla Ciebie Mario tez wszystkiego co najlepsze ,samych pogodnych dni i zdrówka .
Witam Wszystkich Serdecznie i składam życzenia Wesołycg Xwiąt oraz Szczęsliwego Nowego Roku,chco pewnie dla wielu ani swięta nie będą wesołe ani Nowy Rok nie będzie do konca szczęsliwy już bez tego najukochanszego i najwierniejszego Przyjaciela.U mnie 19 stycznia będzie już rok od momentu odejscia mojej Kamusi a ja dalej nie moge sie pozbierac,ciągle wspominam i rozmyslam i wydaje mi sie jakby jeszcze nie tak dawno Kamusia była razem z nami.Oczywiscie ,czas leczy rany a własciwie to je zalecza bo te pierwsze tygodnie były tak potwornie ciężkie że człowiek był bliski szalenstwa.Serce nigdy tak do do konca nie przestanie bolec a w głowie wiele rzeczy przestawia sie na inne tory i już nigdy i już nigdy sytuacja nie wróci do pierwotnego stanu.Odnosze to do mnie samego,ale sądze że to odnosi sie do większosci osób którzy stacili ukochanego i najbliższego sercu przyjaciela.Uważam że przywiązanie i więż człowieka z psem jest tysiąckrotnie większa niż człowieka z człowiekiem stąd ból i cierpienie tysiąckronie więsze.Życie jednak musi sie toczyc dalej ,ale własciwie to nie jest już to samo życie co było,jest to jak napisała Tęskniąca jest to wegetacja.Moja jamniczka również odeszła przez obrzęk płuc.Też sobie wyrzucam że pewnie nie dopełniłem wszystkiego jak trzeba bo przez ostatni okres po przyjsciu z dworu kasłała.Ja brałem to na karb wieku bo miała już wtedy ponad 15lat.Miała też przez prawie półtora roku niewydolnosc nerek,siusiała w domu praktycznie co godzine a nawet czasami częsciej.W tą najstraszniejszą noc z 18/19 stycznia zaczeło jej brakowac powietrza,ciężko oddychała.Pierwsza wizyta nawet pomogła,ale teraz widze że była to pomoc chwilowa ,wywołana przez silne zastrzyki.Niestety po przyjsciu do domu po dwóch godzinach wszystko sie powtórzyło.Gdy wracałem z Nią zlecznicy wyłem na całą ulice i choc była noc w dzien napewno było by to samo ,po prostu nie wiedziałem co sie ze mną dzieje,jeszcze do mnie nie docierało że TO sie stało.Odeszła mając 15 lat i 5 miesięcy.Mysle że nawet gdybym wczesniej zareagował i tak już za wiele tego życia by jej nie zostało.A może w tych ostatnich miesiącach przyszły by jakies poważne bóle ,paraliż ,w tym wieku to już wszystko jest możliwe.Gdybym musiał podejmowac decyzje o uspieniu byłoby to ponad moje siły.Ale takie sytuacje bywają i własciciele muszą podejmowac takie decyzje.A tak widocznie Bog uznał że już pora Jej przejscia za Tęczowy Most na kolorowe łączki do innych piesków.I własnie teraz kiedy była w miare dobrej kondycji fizycznej.I mysle że lepiej jak TO sie staje nagle.Tęskniąca,bardzo Ci współczuje bo wiem przez co przechodzisz,ale cóż nam pozostaje,jakos musimy sobie radzic.Pozostały Nam mysli,wspomnienia i odwiedziny miejsca pochówku naszego największego Skarbu.I niestety że był to największy Skarb naszego życia,rozumiemy gdy Go już nie ma,jak bardzo trudne,bolesne i ciężkie jest wtedy życie.Jedna dobra rada to rozmawiaj na tym forum,jest tu wiele bardzo życzliwych i rozumiejących ból drugiej osoby,ludzi.Mnie rozmowy na tym forum bardzo pomogły,a szczególnie Ania05.Jeszcze raz pozdrawiam Wszystkich Serdecznie.
Oj miło Antoni ze zajrzałeś .Nawet nie musiałes pisać ze to ty bo wszyscy pamiętamy o twojej Kamie :)No widzę że już trochę lepiej i tak jak Tobie pisałam ze ból nie zniknie tylko będzie łatwiej żyć .Zobacz już prawie rok minoł ......przeraża mnie ten upływający czas .Wszystkiego dobrego Antoni ,dużo zdrowia i spokoju ,reszta nie ważna .No i życzę jakiegoś mokrego nochala
Witajcie kochani.
Już ponad miesiąc jak nie ma ze mną Ferbusia. Nadal codziennie rano i wieczorem całuję jego zdjęcie. I proszę, by czekał na mnie cierpliwie, bo do niego przyjdę. I mówię jak bardzo go kocham i jak bardzo tęsknię. Przez te ponad 5 tygodni nie było chyba dnia bez płaczu. Wydaje się, że doszłam do siebie, bo JAKOŚ żyję, czasem się uśmiecham, rozmawiam z ludźmi itd. Ale co to za życie, ciągle w sercu ból i tęsknota. Na mikołajki 6 grudnia dostałam od rodziców wielkie zdjęcie w antyramie, a na zdjęciu ja z Ferbim przytuleni. Wisi na ścianie. Planuję teraz wywołać dużo mniejszych zdjęć i porozwieszać na całej tej ścianie, będę miała 'Ferbusiową ścianę'. W ten sposób jakby 'przedłużam' jego obecność. Piszę o nim tak jakby książkę, wspomnienia o nim, dołączyłam tam też wspomnienia napisane moich rodziców i przez mojego chłopaka. Chcę wydrukować to w formie książki. Zdjęcia, filmy z nim, rozmowy o nim. To sprawia, że wciąż go czuję. 2 razy w tygodniu odwiedzam jego grobek. Wczoraj, w Boże Narodzenie, byliśmy u niego wszyscy razem. Razem z mamą nie mogłyśmy opanować szlochania, nasza tęsknota jest nie do opisania. Tata też taki smutny, załamany.
To takie przerażające, straszne, że to już jest na zawsze, że już naprawdę nic się nie da zrobić i że naprawdę już NIGDY go nie pogłaszczę.
Wszyscy odczuwamy, że nasza rodzina jest niepełna... że już nigdy nie będziemy tą samą szczęśliwa, PEŁNĄ rodziną. Straciliśmy najdroższą nam istotkę. ((
Nikt mi nie wciska nowego psa, bo chyba każdy zna moje zdanie na ten temat, ale zauważyłam, że tutaj panu Antoniemu bardzo wręcz wciskacie to,że powinien sobie wziąć nowego psa. Nawet w życzeniach się to pojawiło. Uważam, że ludzie powinni zrozumieć, że nie każdy po śmierci swojego najukochańszego zwierzaka, chce mieć nowego. Ja już wiem, że nigdy nie zdecyduję się na psa. I nie dlatego, że się boję potem właśnie płakania po śmierci, bo skoro przeżyłam cierpienie po Febim, to już po innym psie nie cierpiałabym bardziej. Ale po prostu dlatego, że w moim sercu jest miejsce tylko dla Ferbiego. I nie mówcie, że to egoizm, bo nie można się zmuszać do takich rzeczy... Wiem, że wiele psiaków potrzebuje domu i jest mi z tego powodu okropnie przykro, boli mnie krzywda zwierząt, jestem bardzo wrażliwa na tym punkcie, ale wiem, że nie zdołałabym zaopiekować się innym psem. Nie bez powodu Ferbiemu zawsze powtarzałam 'ty mój JEDYNY, najważniejszy, najwspanialszy, najcudowniejszy'. Niektórzy bez problemu biorą sobie nowego psa, ale niektórzy nie, i należy to uszanować, a nie gadać głupoty, że to egoizm, albo że 'na 100% to by pomogło'.
Antoni, masz to szczęście, że masz świadomość, że twoja Kamusia żyła długo, 15 lat... to jest łądny wiek dla pieska, śmierć i tak by ją dopadła, a może by cierpiała, może by ją męczyły jakieś dolegliwości, jak to mają starsze psiaki...
A ja nie umiem się pogodzić się z tym, że Ferbi żył tylko 9 lat. Odwiedzam jego grobek, a tam obok na grobkach są napisy 'żył 18 lat''żył 17 lat' 'żył 15 lat' itd. Jak pomyślę, że jeszcze tyle pięknych chwil mogłam z nim przeżyć.... ;((( to tak boli... ciągle sobie wyrzucam,że gdybym poszła do innego weterynarza to by może żył. ( że to te głupie sterydy go pewnie zabiły ;((( także tego ci ''zazdroszczę'', choć wiem, że i tak przeżywasz ogromny ból, bo tęsknota jest zawsze ta sama, bez względu na to wszystko. ale właśnie masz ten spokój, że ona i tak żyła długo... A przedwczesna śmierć to coś strasznego.
Dobrze, że jest to forum, bo trafić na żywo na kogoś kto by mnie zrozumiał to byłby cud. Rozumieją mnie tylko rodzice i WY. Większość znajomych by mnie pewnie posłała do psychiatryka...
A ja po prostu tęsknię za kimś, kogo CAŁYM SERCEM KOCHAM, kocham nad życie...
Pozdrawiam was serdecznie
trzymajcie się...
Już ponad miesiąc jak nie ma ze mną Ferbusia. Nadal codziennie rano i wieczorem całuję jego zdjęcie. I proszę, by czekał na mnie cierpliwie, bo do niego przyjdę. I mówię jak bardzo go kocham i jak bardzo tęsknię. Przez te ponad 5 tygodni nie było chyba dnia bez płaczu. Wydaje się, że doszłam do siebie, bo JAKOŚ żyję, czasem się uśmiecham, rozmawiam z ludźmi itd. Ale co to za życie, ciągle w sercu ból i tęsknota. Na mikołajki 6 grudnia dostałam od rodziców wielkie zdjęcie w antyramie, a na zdjęciu ja z Ferbim przytuleni. Wisi na ścianie. Planuję teraz wywołać dużo mniejszych zdjęć i porozwieszać na całej tej ścianie, będę miała 'Ferbusiową ścianę'. W ten sposób jakby 'przedłużam' jego obecność. Piszę o nim tak jakby książkę, wspomnienia o nim, dołączyłam tam też wspomnienia napisane moich rodziców i przez mojego chłopaka. Chcę wydrukować to w formie książki. Zdjęcia, filmy z nim, rozmowy o nim. To sprawia, że wciąż go czuję. 2 razy w tygodniu odwiedzam jego grobek. Wczoraj, w Boże Narodzenie, byliśmy u niego wszyscy razem. Razem z mamą nie mogłyśmy opanować szlochania, nasza tęsknota jest nie do opisania. Tata też taki smutny, załamany.
To takie przerażające, straszne, że to już jest na zawsze, że już naprawdę nic się nie da zrobić i że naprawdę już NIGDY go nie pogłaszczę.
Wszyscy odczuwamy, że nasza rodzina jest niepełna... że już nigdy nie będziemy tą samą szczęśliwa, PEŁNĄ rodziną. Straciliśmy najdroższą nam istotkę. ((
Nikt mi nie wciska nowego psa, bo chyba każdy zna moje zdanie na ten temat, ale zauważyłam, że tutaj panu Antoniemu bardzo wręcz wciskacie to,że powinien sobie wziąć nowego psa. Nawet w życzeniach się to pojawiło. Uważam, że ludzie powinni zrozumieć, że nie każdy po śmierci swojego najukochańszego zwierzaka, chce mieć nowego. Ja już wiem, że nigdy nie zdecyduję się na psa. I nie dlatego, że się boję potem właśnie płakania po śmierci, bo skoro przeżyłam cierpienie po Febim, to już po innym psie nie cierpiałabym bardziej. Ale po prostu dlatego, że w moim sercu jest miejsce tylko dla Ferbiego. I nie mówcie, że to egoizm, bo nie można się zmuszać do takich rzeczy... Wiem, że wiele psiaków potrzebuje domu i jest mi z tego powodu okropnie przykro, boli mnie krzywda zwierząt, jestem bardzo wrażliwa na tym punkcie, ale wiem, że nie zdołałabym zaopiekować się innym psem. Nie bez powodu Ferbiemu zawsze powtarzałam 'ty mój JEDYNY, najważniejszy, najwspanialszy, najcudowniejszy'. Niektórzy bez problemu biorą sobie nowego psa, ale niektórzy nie, i należy to uszanować, a nie gadać głupoty, że to egoizm, albo że 'na 100% to by pomogło'.
Antoni, masz to szczęście, że masz świadomość, że twoja Kamusia żyła długo, 15 lat... to jest łądny wiek dla pieska, śmierć i tak by ją dopadła, a może by cierpiała, może by ją męczyły jakieś dolegliwości, jak to mają starsze psiaki...
A ja nie umiem się pogodzić się z tym, że Ferbi żył tylko 9 lat. Odwiedzam jego grobek, a tam obok na grobkach są napisy 'żył 18 lat''żył 17 lat' 'żył 15 lat' itd. Jak pomyślę, że jeszcze tyle pięknych chwil mogłam z nim przeżyć.... ;((( to tak boli... ciągle sobie wyrzucam,że gdybym poszła do innego weterynarza to by może żył. ( że to te głupie sterydy go pewnie zabiły ;((( także tego ci ''zazdroszczę'', choć wiem, że i tak przeżywasz ogromny ból, bo tęsknota jest zawsze ta sama, bez względu na to wszystko. ale właśnie masz ten spokój, że ona i tak żyła długo... A przedwczesna śmierć to coś strasznego.
Dobrze, że jest to forum, bo trafić na żywo na kogoś kto by mnie zrozumiał to byłby cud. Rozumieją mnie tylko rodzice i WY. Większość znajomych by mnie pewnie posłała do psychiatryka...
A ja po prostu tęsknię za kimś, kogo CAŁYM SERCEM KOCHAM, kocham nad życie...
Pozdrawiam was serdecznie
trzymajcie się...
-
- Posty:3475
- Rejestracja:12 listopada 2009, 20:36
Starałam się nie wypowiadać w tym wątku...czytałam tylko.
Miałam psa - bardzo długo. To był wspaniały przyjaciel. Bardzo bolało gdy odszedł za TM. Jeszcze bardziej bolało trzymanie jego rzeczy czy zdjęć na widoku....dopiero gdy pochowałam to wszystko w głeboką dziurę - mogłam znów normalnie żyć. Załobę trzeba przeżyć. Każdy jej etap - od początku do końca. Ale z perspektywy czasu i doświadczeń wiem, że sztuczne przedłużanie tej żałoby nie jest dobre. Jest chore. Krzywdzi nas samych. sami w ten sposób się unicestwiamy.
Codzienne wycieczki na grób, obwieszanie ściany zdjęciami, spanie z zabawkami nie pomaga - wręcz przeciwnie. Zakotwicza nas w chorym piekle. A im dłużej to trwa - tym trudniej się otrząsnąć.
Po wielu latach zdecydowałam się na psa - niczego tak bardzo w swoim życiu nie żałuję jak tego, że tyle lat u mego boku nie było kudłatego przyjaciela.
Dzek czeka na mnie za TM. Wcale nie jest mu źle jak widzi gdy ze szczęściem w oczach i szczerym uśmiechem w sercu przytulam Brutusa. I Brutus kiedyś też odejdzie za TM. A ja będę płakać. I potem obaj będą patrzeć jak przytulam i kocham kolejnego czterołapa....i kiedyś wszyscy oni przywitają tam mnie.
Przytulam was wszystkich cieplutko! I życzę wam abyście potrafili, a raczej żebyście znaleźli wystarczająco dużo siły, aby was to piekło nie pochłonęło do reszty. Bo życie jest piękne. I trzeba nadal żyć, uśmiechać się, żartować a przyjdzie czas na danie swojej miłości kolejnemu przyjacielowi. Nasze serca są pojemne. I ile uczuć tam mamy - zależy tylko od nas samych
Miałam psa - bardzo długo. To był wspaniały przyjaciel. Bardzo bolało gdy odszedł za TM. Jeszcze bardziej bolało trzymanie jego rzeczy czy zdjęć na widoku....dopiero gdy pochowałam to wszystko w głeboką dziurę - mogłam znów normalnie żyć. Załobę trzeba przeżyć. Każdy jej etap - od początku do końca. Ale z perspektywy czasu i doświadczeń wiem, że sztuczne przedłużanie tej żałoby nie jest dobre. Jest chore. Krzywdzi nas samych. sami w ten sposób się unicestwiamy.
Codzienne wycieczki na grób, obwieszanie ściany zdjęciami, spanie z zabawkami nie pomaga - wręcz przeciwnie. Zakotwicza nas w chorym piekle. A im dłużej to trwa - tym trudniej się otrząsnąć.
Po wielu latach zdecydowałam się na psa - niczego tak bardzo w swoim życiu nie żałuję jak tego, że tyle lat u mego boku nie było kudłatego przyjaciela.
Dzek czeka na mnie za TM. Wcale nie jest mu źle jak widzi gdy ze szczęściem w oczach i szczerym uśmiechem w sercu przytulam Brutusa. I Brutus kiedyś też odejdzie za TM. A ja będę płakać. I potem obaj będą patrzeć jak przytulam i kocham kolejnego czterołapa....i kiedyś wszyscy oni przywitają tam mnie.
Przytulam was wszystkich cieplutko! I życzę wam abyście potrafili, a raczej żebyście znaleźli wystarczająco dużo siły, aby was to piekło nie pochłonęło do reszty. Bo życie jest piękne. I trzeba nadal żyć, uśmiechać się, żartować a przyjdzie czas na danie swojej miłości kolejnemu przyjacielowi. Nasze serca są pojemne. I ile uczuć tam mamy - zależy tylko od nas samych
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 20 gości