Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Moja suńka też odeszła na NN .Okropna choroba ,zabijająca na raty .Trzymaj się jakoś ,chociaż to slogan ale musisz przetrwac te pierwsze godziny ,dni ,miesiące .Jesli mozesz to weż bidę ze schronu ,to najlepsze lekarstwo .
ania005 pisze:Jesli mozesz to weż bidę ze schronu ,to najlepsze lekarstwo .
Chociaz na tymczas ,pomozesz sobie i psu!
SIADA PAN BÓG WIECZOREM…
Siada Pan Bóg wieczorem przy kominku, zmęczony,
W wysiedzianym fotelu, wreszcie w starych kapciach,
Wzdycha ciężko i smutno, potrząsając głową…
Ciężko być Panem Bogiem w takich trudnych czasach.
Panie... z pyskiem na Bożej nodze mruczy Boży Pies,
Ten Azor, ten z wioski pod lasem, ma za krótki łańcuch,
Widzę, że jesteś zmęczony, ale wiesz, jak to jest...
I, Panie Boże, ta Bella, co oszczeniła się w lesie,
Umarła wczoraj. Z głodu. Anioł duszę już niesie.
Ale wzięliśmy mamę, a dzieci zostały same...
I w lesie psa ktoś przywiązał, bo miał już jego dość…
Daj żeby jeszcze dzisiaj szedł lasem inny ktoś.
Pomyśl o psach, które tęsknią, i wszystkich tych, co są głodne
I o tych, które są bite, i wielu tych, co samotne
I przejechanych na drogach – żeby trafiły do Boga...
Panie... jesteś zmęczony, ale wiesz, jak to jest…
One mnie proszą o Ciebie, mruczy do Boga pies.
– Dobrze już, dobrze, piesku, zrobimy wszystko w lot.
Z boku, na cichych łapach, skrada się Boży Kot
Barbara Bożymowska
Siada Pan Bóg wieczorem przy kominku, zmęczony,
W wysiedzianym fotelu, wreszcie w starych kapciach,
Wzdycha ciężko i smutno, potrząsając głową…
Ciężko być Panem Bogiem w takich trudnych czasach.
Panie... z pyskiem na Bożej nodze mruczy Boży Pies,
Ten Azor, ten z wioski pod lasem, ma za krótki łańcuch,
Widzę, że jesteś zmęczony, ale wiesz, jak to jest...
I, Panie Boże, ta Bella, co oszczeniła się w lesie,
Umarła wczoraj. Z głodu. Anioł duszę już niesie.
Ale wzięliśmy mamę, a dzieci zostały same...
I w lesie psa ktoś przywiązał, bo miał już jego dość…
Daj żeby jeszcze dzisiaj szedł lasem inny ktoś.
Pomyśl o psach, które tęsknią, i wszystkich tych, co są głodne
I o tych, które są bite, i wielu tych, co samotne
I przejechanych na drogach – żeby trafiły do Boga...
Panie... jesteś zmęczony, ale wiesz, jak to jest…
One mnie proszą o Ciebie, mruczy do Boga pies.
– Dobrze już, dobrze, piesku, zrobimy wszystko w lot.
Z boku, na cichych łapach, skrada się Boży Kot
Barbara Bożymowska
Przepiękny wiersz, jest w nim tyle prawdy o psim losie. Ja od soboty nie mogę dojść do siebie. Szłam z bratem ruchliwą ulicą na spotkanie z córką. Nagle widzimy jak psiak średniej wielkości biegnie po ulicy a wokół pełno samochodów. Nad morzem teraz pełno wczasowiczów a na ulicach mnóstwo samochodów aż robią się korki. Po chwili zauważyliśmy,że ten psiak goni konkretnie jeden czerwony samochód i tzryma sie tylko jego. Z powodu tłoku na jezdni kierowca nie mógł zbyt szybko jechać .Psiak co chwila doganiał samochód i chciał się do niego dostać. Jasne było,że skurczybyki wyrzucili psa i chcieli mu uciec. Gdy spotkałam corkę spytałam czy widziała psa za samochodem. Powiedziała,że w pierwszej chwili pomyślała,że pies mały rozrabiaka i goni samochody. Ale po chwili zorientowała się,że pies wyrażnie trzyma się tego czerwonego samochodu i próbuje do niego się dostać. Natychmiast zorientowała się,że pies został wyrzucony z samochodu. To wszystko działo się tak szybko,że żadne z nas nie zdążyło zapamiętać rejestracji bo zadzwonilibyśmy na policję. Córka mówiła,że samochód pojechał w stronę drogi wylotowej z miasta i ten psiak za nimi. Ciągle o tym myslę, nie mogę sobie wyobrazić jak ktoś mógł postąpić tak z psem, który bez wątpienia bardzo ich kochał i przerażony w upał gonił samochód. Biedny nie rozumiał co się stało, z pewnością wielokrotnie jeżdził z właścicielami tym samochodem i gdy z niego wysiadał to ponownie był zabierany. Nie chcę mysleć co się z nim stało, na ulicy było tak dużo samochodow.......Szok.....
Nie będę cytowąć słów które cisną mi się na usta bo i tak post by był usunięty .Życzę im żeby kiedyś spotkało ich to samo .
-
- Posty:3463
- Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19
ja też nie potrafiłam, więc pojechałam do schroniska i wzięłam pierwszą (no dobra, drugą) bidę jaka siedziała w boksie.
SleepingSun pisze:ja też nie potrafiłam, więc pojechałam do schroniska i wzięłam pierwszą (no dobra, drugą) bidę jaka siedziała w boksie.
Cieszę się bardzo,że adoptowałaś pieska. Ja po tragicznej śmierci mojej kotki też nie chciałam słyszeć o jej następczyni.
Jednak, gdy po pół roku pojawiła się nowa kocia "bida" to żałuję,że nie stało się to wcześniej. Nowy zwierzaczek pociesza bo jest absorbujący i odwraca uwagę od przykrych myśli. Każdemu to polecam.Gratuluję Sleeping Sun!
-
- Posty:3
- Rejestracja:30 czerwca 2013, 13:49
każdy z nas przeżył stratę ukochanego psa, ja już kilku.Nie jest prawdą, że za każdym razem jest łatwiej. 15 sierpnia 2012 odszedł mój Debik, a ja jeszcze płaczę, chociaż jest przy mnie nowy, fajny 10miesięczny bokserek. Debika wzięłam ze schroniska, był ze mną 8 lat, pomógł mi przejść przez chorobę nowotworową jedna i drugą, bardzo mi go brakuje.
Witam.. Łączę się w bólu z Wami. Mój psiak po 16stu latach z nami, odszedł pod koniec maja tego roku.. Nie da się opisać tego smutku ale kiedyś się za Tęczowym Mostem spotkamy, tak siebie samą pocieszałam Gorzej z moją sunią, drugim psiakiem, po odejściu tego pierwszego, sunia jest nieswoja, wszystkiego się boi, podobnie jak Twój piesek Ania05. Niestety ale psi towarzysze naszych piesków, gorzej znoszą ich odejście niż chyba my
No mój niestety do dzisiaj boi się zostawać w domu ,wcześniej tego nie było .Jak już wstajemy rano i widzi ze się szykujemy to trzęsie się jak galaretka .Pewnie sam nie wie dlaczego .Zresztą po południu jak ktoś wychodzi też ,on już czuje zanim się wyjdzie z chałupy .Ale ja nie mogę wziąć teraz drugiego pieska do niego bo waćpan nie toleruje innych psów .
Witam.1lipca straciłam mojego cudownego psiaka .miał prawie 18 lat.cierpie z powodu braku najwazniejszej istoty jaka była w moim zyciu.pocieszam sie tym,ze to kiedys musiało sie stac i ze nie musiałam podejmowac tej strasznej decyzji jak zastrzyk..10 msc temu straciłam jego syna,miał wodobrzusze.odszedł w wieku 9lat.został mi jego brat.były z jednego miotu.mimo tego ze mam syna mojego cudownego psiaczka i czasem mi go przypomina,to kazdy pies jest inny i zaden psiak mi juz go nie zastapi.....On był ze mna dokładnie polowe mojego zycia czuje sie jakbym straciła dziecko..dlatego jestem na tabletkach uspokajajacych po ktorych mi wszystko obojetne..
Ostatnio zmieniony 14 lutego 2014, 14:50 przez Aguula164, łącznie zmieniany 1 raz.
''Choć zwierzęca "dusza" wie, kiedy nadchodzi czas opuszczenia ciała jednak czasami opiera sie ona temu czując,że właściciel nie będzie w stanie poradzić sobie z odejściem. W rezultacie zwierzę podejmuje czasami świadomą decyzję pozostania do momentu, kiedy otrzyma sygnał od swego właściciela.przyzwalający mu na jego odejście....''tak było i z moim malenstwem..czekał na mnie,ale ja juz wyłam przy nim i powiedziałam mu,zeby juz odszedł..o 2 w nocy zawył...miałam wrazenie,ze mu jeszcze potem leciutko serduszko biło,ale to chyba tylko w mojej głowie...spałam z nim az do rana....wtulona..
-
- Posty:3
- Rejestracja:18 lipca 2013, 23:45
Mysmy adoptowali kilka late temu jamniczke byla starszym psem odebranym od ludzi ktorzy posiadali 11 jamnikow byla to niby hodowla psy byly przetrzymywane w zimnym pomieszczeniu spaly na betonach karmione byly chlebem i woda. Jamniczka miala jak nas poinformowali ok 7- 8 lat niedowidziala i niedoslyszala ale to dla nas nie bylo wazne. Lecz nie zapomne do konca zycia naszego pierwszego spotkania z ta sunia Stanelismy przy boksie ona wyszla z srodka podeszla do mnie dumnym lecz powolnym krokiem pomachala ogonkiem ja ja poglaskalam a ona odwrocila sie i zaczela odchodzic patrzac na nas odwracajac glowe raz w prawo raz w lewo i ujela moje serce zakochalam sie w niej od pierwszego wejrzenia decyzja byla szybka dzisiaj jedzie z nami do domu tzn moja decyzja byla szybka (ja jestem w goracej wodzie kapana) Dostalismy ja na probny spacer idac miedzy nami w srodku patrzyla raz na mnie raz na mojego meza i w tym samym dniu wrocilismy do domu ale juz z nia. Przepraszam ze tak sie rozpisuje ale do dzisiaj mam to przed oczami w kazdym badz razie byla z nami tylko 3,5 roku po 2 latach zaczela zle sie czuc po diagmozie lekarskiej okazalo sie ze ma 4 krotnie powiekszone serce dbalismy o nia jak o dziecko lecz po pol roku okazalo sie ze ma raka leczylismy ja caly czas ludzilam sie ze wyzdrowieje ale nie bylo coraz gorzej. Odeszla od nas 10 lat temu bardzo to przezylismy ja do dzisiaj patrzac na jej zdjecie wspominam kazda chwile spedzona z nia zawsze lezki poleca mi z oczu. Kilkakrotnie snila mi sie z wieloma psami biegala szczesliwa, radosna bawiac sie z nimi. Po jej smierci maz podarowal mi nastepnego psa widzial ze cierpie a potem adoptowalismy jeszcze jednego. One postaraly sie o potomstwo urodzilo sie 5 mlodych. 4 trafily do rodzin a najmlodsza ,slabiutka dokarmialam ja butelka zostala z nami mamy trzy psy. Ale ta wlasnie Fiona jest kropka w kropke podobna do mojej Nike (bo tak miala na imie ) i jezeli wierzyc w reinkarnacje moze ona wrocila do nas tymbardziej ze jak wspomnialam podobna do niej i charakterek cala Nike.