Kurcze komputer mi się wyłączył i skasowało mi post.To jeszcze raz.
Witamy Ronię ! No, chyba każdy rozumie, że nie da się nie zakochać w takim psie! Może ciut ciemniejszy nosek ma niż Rocco i barwa sierści nasycona mocniej ale to szczeniak ,będzie płowiał z biegiem lat. Ja bym też płakała gdybym znowu zobaczyła małą Torę. Będziecie szczęśliwi z Ronią, oby zdrowie jej dopisywało.
Moja Inka i Borysek to sama radość i grzeją moje obolałe serce. Hektor może weź kotka , sam dłużej w domu posiedzi a naprawdę to jest plaster na nasze rany.
Widze,że my „starszaki” wszystkie mamy problem z pleckami. Cóż hasało się hasało aż kręgi odpadły a kolanka zardzewiały. To chyba powszechna dolegliwość. Aniu schudną trzeba koniecznie, to wielka ulga dla kręgosłupa. Ja schudłam sporo(nie powiem ile bo wstyd ,że tak się upasłam) na diecie własnego pomysłu. Należy jeść to co się lubi. Ja lubię zupy więc po prostu się nimi objadałam, żadne tam kapuścianki na wodzie, tylko np.porządny barsz ukraińki na fasolce, mnóstwo poszatkowanych warzyw do tego,musi być bardzo gęsta, może być też mięso jak lubisz.Gotowałam taka zupę w wielkim garze, dosłownie na tydzień( nie jestem wysublimowanym smakoszem ) i jadłam do syta.Do tego tradycyjna, prawdziwa owsianka na śniadania z owocami, a na kolację zupa z maślanki z twarogiem, fajna na zimę, bardzo rozgrzewa i syci. Żadnego chleba, zamiast tego wafle ryżowe. Mnóstwo owoców i warzyw. Nie byłam w ogóle głodna ani sfrustrowana, jedyny mankament to niestety zero słodyczy, a, i to trochę trwa bo chudnie się dość wolno ale bardzo skutecznie.
To cieszmy sie,ze nowe życie zawitało na forum, spełnia ono swoje zadanie skoro ludzie znajdują tu siłę, by kochać dalej.
Ps. masaż kotem , no ja też taki mam Borysek skacze po mnie wieczorem jak po trampolinie
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
Aniu,żebyś wiedziała,że moje koty autentycznie potrafią robić masaż. Gdy np. leżę na brzuchu to włażą na plecy i ugniatają.
A mruczą przy tym....dają prawdziwe uspokojenie.A co do bólu, mama dała mi dzisiaj swoją tabletkę Majamil i wiesz,że czuję dużą ulgę. Jeśli nie próbowałaś to polecam.
Rocco, cieszę się ,że macie nowego skarba ale nie jestem pewna, czy na podłodze siedzi Ronia a Rocco na tle niebieskiego obrusa? Oba psiaki są śliczne i faktycznie bardzo podobne.Wypełniliście testament psa.Był zamieszczany tu na forum ale nie zaszkodzi go przypomnieć;
Testament Kochanego Psa
Ludzie nim odejdę
zapisuję w Testamencie
swój dom i wszystko co mają, tym ,którz zostają
Gdybym mógł swoimi łapkami zrobic to sam
moja Ostatnia Wola wyglądałaby tak:
- Mój szczęśliwy Dom
- Miseczkę i posłanie
- Kolana ,na których kładę głowę
- Ręce, które głaszcą
- Głos, który mnie woła
- Serce, które mnie kocha
zapisuję w Ostatniej Woli
głodnemu, chudemu,
smutnemu, przerażonemu
Psu w Potrzebie.
Kochany Człowieku, twoja miłość to wszystko. Więc gdy odejdę nie mów
" Już nigdy nie pokocham innego psa", lecz wypełnij mój Testament i daj wszystko
co miałem, komuś kto tego bardzo potrzebuje.
TWÓJ PIES.
A mruczą przy tym....dają prawdziwe uspokojenie.A co do bólu, mama dała mi dzisiaj swoją tabletkę Majamil i wiesz,że czuję dużą ulgę. Jeśli nie próbowałaś to polecam.
Rocco, cieszę się ,że macie nowego skarba ale nie jestem pewna, czy na podłodze siedzi Ronia a Rocco na tle niebieskiego obrusa? Oba psiaki są śliczne i faktycznie bardzo podobne.Wypełniliście testament psa.Był zamieszczany tu na forum ale nie zaszkodzi go przypomnieć;
Testament Kochanego Psa
Ludzie nim odejdę
zapisuję w Testamencie
swój dom i wszystko co mają, tym ,którz zostają
Gdybym mógł swoimi łapkami zrobic to sam
moja Ostatnia Wola wyglądałaby tak:
- Mój szczęśliwy Dom
- Miseczkę i posłanie
- Kolana ,na których kładę głowę
- Ręce, które głaszcą
- Głos, który mnie woła
- Serce, które mnie kocha
zapisuję w Ostatniej Woli
głodnemu, chudemu,
smutnemu, przerażonemu
Psu w Potrzebie.
Kochany Człowieku, twoja miłość to wszystko. Więc gdy odejdę nie mów
" Już nigdy nie pokocham innego psa", lecz wypełnij mój Testament i daj wszystko
co miałem, komuś kto tego bardzo potrzebuje.
TWÓJ PIES.
No aż miło wchodzi się ostatnio na forum, same mile wieści, nowe adopcje. Cieszę się,że Wasze serca znów będą zajęte kochaniem tych nowych pupili, chociaż dobrze wiem,że nie zapomnicie o tych , które pożegnaliście. Niestety, takie jest życie,jedni odchodzą , inni się rodzą,życie musi trwać i to w takiej miłości,której my wszyscy mamy wielkie pokłady.Dużo miłości i radości dla wszystkich na nowy tydzień. Obyśmy nie musieli już płakać.
P.S. Hektor, ja też doradzam Ci kota, przekonasz się ile ciepła one dają. Niektórzy lekarze twierdzą,że czasem dobrze by było zapisać receptę na kota.Teraz ,gdy zbliża się zima tyle biedactwa potrzebuje ciepłego domu.A może wierszyk na temat na dobranoc;
NADZIEJA
To miejsce nazywa się schronisko
przyszło tu nagle jakieś szare kocisko
ze strachem w oczach,
z lękiem przed nieznanym,
przecież on nigdy nie był
przez nikogo kochany:
bity, głodzony- sama skóra i kości
może tu znajdzie trochę miłości,
może tu się znajdzie człowiek,
weżmie na kolana i powie:
" Moja kiciu kochana
pójdziesz ze mną do domu
będzie nam dobrze obu".
Piękna jest NADZIEJA bezdomnego kota.
Trzymajcie się cieplutko!
P.S. Hektor, ja też doradzam Ci kota, przekonasz się ile ciepła one dają. Niektórzy lekarze twierdzą,że czasem dobrze by było zapisać receptę na kota.Teraz ,gdy zbliża się zima tyle biedactwa potrzebuje ciepłego domu.A może wierszyk na temat na dobranoc;
NADZIEJA
To miejsce nazywa się schronisko
przyszło tu nagle jakieś szare kocisko
ze strachem w oczach,
z lękiem przed nieznanym,
przecież on nigdy nie był
przez nikogo kochany:
bity, głodzony- sama skóra i kości
może tu znajdzie trochę miłości,
może tu się znajdzie człowiek,
weżmie na kolana i powie:
" Moja kiciu kochana
pójdziesz ze mną do domu
będzie nam dobrze obu".
Piękna jest NADZIEJA bezdomnego kota.
Trzymajcie się cieplutko!
dziękuję za komplementy
Mario - dobrze rozszyfrowałaś celowo wkleiłem odwrotnie niż napisałem hehe
znowu zamieszanie w domu, znów pyszczek, który do nas lgnie ponownie trzeba tego stworka uczyć wszystkiego. siedzi takie i się patrzy wariatka.
ale ciężko się przyzwyczaić Rocca trzeba było ostatnio prowadzić, nic nie widział, potykał się, a ten Tajfun leci i... nie obija ani nie zawadza o nic, słyszy każdy dżwięk, ciekawa świata... rodzina już w niej zakochana. żona zauważyła drobny mój dystans, chociaż tego nie potwierdzam, ale rzeczywiście muszę się przyzwyczaić do małej.
to forum, a właściwie temat spełnia ogromną rolę! postawiło mnie na nogi (udział rodziny, przyjaciół i znajomych także bezcenny). wszystkie historie tutaj opisywane, żale, lęki - potężny materiał do analizy. jako, że z zawodu jestem socjologiem, mam pewne zboczenia zawodowe i własne przemyślenia. nic odkrywczego, ale mam już w głowie "pigułkę" tego tematu. odpowiedzi jasnej to nie daje, ale pomaga w przeżyciu tych najstraszniejszych chwil i określa pewne warunki, które będą sprzyjać "zagojeniu ran". w wolnej chwili skrobnę tutaj moje wynurzenia, może komuś pomoże, może nie, ale dla mnie będzie to ciąg dalszy terapii.
podziwiam kilka osób z tego tematu, osoby te zawsze interweniują, celnie wkraczając do akcji. to od nich otrzymałem największe wsparcie. chociaż nie mam w sobie aż takiej dozy empatii i samozaparcia, ale będę tu nadal uczestniczył, czytając/ pisząc. sądzę, że w ten sposób będę w stanie Wam podziękować, a także utrzymać w sobie pamięć o moim najwspanialszym Przyjacielu - Rocco. może to głupie, ale niekiedy Ronia wpatruje się w dal na ogrodzie, tak od siebie i bez celu - Rocco jest przy nas, kocha nas i będzie pilnował swojej "córeczki", żeby nikt i nic ją nie skrzywdziło!!! tak, nawiedzony jestem, ale jest mi z tym lżej na sercu (znów się ciut odsłonię: wierzę w Boga, ale do Kościoła nie chodzę - o ile ma to jakieś znaczenie, a chyba ma).
pchełkę na niej znaleźliśmy małe i głupie rzeczy, ale stawiają człowieka na nogi i przywracają do żywych.
Mario - dobrze rozszyfrowałaś celowo wkleiłem odwrotnie niż napisałem hehe
znowu zamieszanie w domu, znów pyszczek, który do nas lgnie ponownie trzeba tego stworka uczyć wszystkiego. siedzi takie i się patrzy wariatka.
ale ciężko się przyzwyczaić Rocca trzeba było ostatnio prowadzić, nic nie widział, potykał się, a ten Tajfun leci i... nie obija ani nie zawadza o nic, słyszy każdy dżwięk, ciekawa świata... rodzina już w niej zakochana. żona zauważyła drobny mój dystans, chociaż tego nie potwierdzam, ale rzeczywiście muszę się przyzwyczaić do małej.
to forum, a właściwie temat spełnia ogromną rolę! postawiło mnie na nogi (udział rodziny, przyjaciół i znajomych także bezcenny). wszystkie historie tutaj opisywane, żale, lęki - potężny materiał do analizy. jako, że z zawodu jestem socjologiem, mam pewne zboczenia zawodowe i własne przemyślenia. nic odkrywczego, ale mam już w głowie "pigułkę" tego tematu. odpowiedzi jasnej to nie daje, ale pomaga w przeżyciu tych najstraszniejszych chwil i określa pewne warunki, które będą sprzyjać "zagojeniu ran". w wolnej chwili skrobnę tutaj moje wynurzenia, może komuś pomoże, może nie, ale dla mnie będzie to ciąg dalszy terapii.
podziwiam kilka osób z tego tematu, osoby te zawsze interweniują, celnie wkraczając do akcji. to od nich otrzymałem największe wsparcie. chociaż nie mam w sobie aż takiej dozy empatii i samozaparcia, ale będę tu nadal uczestniczył, czytając/ pisząc. sądzę, że w ten sposób będę w stanie Wam podziękować, a także utrzymać w sobie pamięć o moim najwspanialszym Przyjacielu - Rocco. może to głupie, ale niekiedy Ronia wpatruje się w dal na ogrodzie, tak od siebie i bez celu - Rocco jest przy nas, kocha nas i będzie pilnował swojej "córeczki", żeby nikt i nic ją nie skrzywdziło!!! tak, nawiedzony jestem, ale jest mi z tym lżej na sercu (znów się ciut odsłonię: wierzę w Boga, ale do Kościoła nie chodzę - o ile ma to jakieś znaczenie, a chyba ma).
pchełkę na niej znaleźliśmy małe i głupie rzeczy, ale stawiają człowieka na nogi i przywracają do żywych.
Rocco, podzielam Twoją radość z nowej psinki.Cieszę się ,że m.in. nasze forum było pomocne w Twoim bólu po odejściu Rokusia. ja też cieszę się,że tu trafiłam po utracie Katii. Dostałam bardzo dużo wsparcia. Nie wiem co by było ze mną ,gdyby nie codzienne posty z pocieszeniami. To dużo daje i jest bardzo pomocne.Na początku,gdy ból był świeży i bardzo silny nie wyobrażałam sobie,że kiedyś będzie mnie stać na pocieszanie innych a jednak stało się. Cieszę się,że TY również to doceniasz i chcesz pomagać innym. Bywalam na innych forach i na inne tematy i zauważyłam,że nasze forum jest kulturalne i pełne empatii. Wszyscy tu doskonale wiemy co czują nowe osoby ,które tu dołączają po utracie pupila.Bardzo dobrze,że Ania założyła ten wątek , aż trudno uwierzyć,że mamy już 117 stron.I znów czytając Twój post ,przypomniały mi się fragmenty książki o Marley'u- a propos książki, kupiłeś ją i przeczytałeś? Sorry,że tak Ci truję na ten temat ale macie tyle wspólnego z bohaterami tej książki, że aż szkoda,żebyście jej nie czytali. Jak już wspominałam ,oni też tak jak Wy wzięli następnego labradorka- suczkę.Trochę Ci zazdroszczę , tak lubię jak przybywają nowe, małe zwierzaczki do domu. Ale już to co mam to "lekkie" przegięcie. Gdybym miała domek z ogródkiem to z pewnością zwierzaków miałabym więcej a zwłaszcza wzięłabym wymarzonego psa. Teraz nie dosyć ,że ciasno w domu to w razie choroby, nie miałby kto wyprowadzić psa. Vinii ma fajnie, dom pełen szczęścia, przybyl jej kotek i piesek. Czego można chcieć więcej. Odzywaj się Rocco i pisz jakie postępy robi Ronia.Ja chociaż już nie potrzebuję wsparcia, to tak już się przyzwyczaiłam do tego forum,że muszę tu zaglądać i czasem się odezwać. Pozdrawiam wszystkich!
Mario, jednak nie zamówiłem, ale mam ściągniętego e-booka tej książki, czeka na mnie, jak zresztą cała chmara innych. zacząłem czytać, ale chcę mieć totalny spokój, aby to przeczytać i pochylić się głębiej nad tematem.
życzę wszystkim Zwierzakom i Zwierzolubom dobrej nocy
życzę wszystkim Zwierzakom i Zwierzolubom dobrej nocy
No to Rocco życzę Ci spokoju i miłej lektury oraz pociechy z Roni. Dobrej nocy wszystkim!
Witam serdecznie... w sobotę odeszła moja ukochana suczka:( odeszła nagle ,w ciągu paru godzin..rano jeszcze przywitała mnie pięknymi oczkami,wesołym merdaniem ogona:( a o 18 już nie żyła..dostała krwotoku z narządów rodnych..krwawiła... myślałam ,że to zwykła cieczka... byłam na nią trochę zła...zaniosłam ją do łazienki...czemu nie pojechałam z nią szukać pomocy??? po pół godziny poszłam do łazienki ..Ona już odchodziła..była zimna..ale jeszcze oddychała... byłam przy niej ,trzymałam ją za łapkę..ale i tak mam wyrzuty sumienia ,że ją zostawiłam w łazience ,gdy mnie potrzebowała..Ona zawsze przy mnie była..na pół godziny wyszłam z domu ..jak wracałam cieszyła się jakby nie było mnie z miesiąc:(...został z Nami jej synek,który piszczy ..lata jej szuka....ile trwa ból po stracie pieska??? jak poradzić sobie z wyrzutami sumienia??? Mogłam coś zrobić cokolwiek....
Asiu każdy z nas mógłby robić sobie wyrzuty że coś mógł zrobić .Inaczej karmić ,robić badania ,nie zostawiać psa samego ,zwrócić na coś wcześniej uwagę ...Tak nie można bo to nic nie da .Nie da się zauważyć ,nie da się zbadać wszystkiego i nie da się przewidzieć najgorszego .Skup się na piesku który ci został ,zajmij się nim ,pocieszaj go .Twoja sunia jest już spokojna i nie cierpi .I na pewno nie ma ci nic za złe ,zwierzęta nie mają niedobrych uczuć tak jak my ludzie nie potrafią gdybać ,robic wyrzuty .Każdy z nas mógł coś zrobić więcej ,byłaś przy niej i ona to czuła .A czas żalu jest różny ,poczytaj temat od początku ,zobacz jakie my mieliśmy rozterki ,jak sobie radziliśmy .Poczytaj wiersze ,wypłacz się tu i wyżal a na pewno będzie ci lepiej ,to ci gwarantuje .
I jeszcze jedno ,nie wiem czy to ciebie pocieszy ale chciałabym żeby moje psy odchodziły jak twój ,szybko .Moja była chora na NN a leczenie niewydolnoisci nerek to w zasadzie przedłużanie życia przed nieuchronnym końcem ,wymioty ,chudnięcie ,osłabienia ,wieczne pobieranie krwi ,kłucie do kroplówek ,nie możność jedzenia ,raz gorzej raz lepiej i takie wyrywanie jej z rąk śmierci ...........do czasu aż śmierć zwyciężyła .Nie chciałabyś tego przeżyć ..dzisiaj sniła mi się .pierwszy raz od tak długiego czasu ,znowu ją głaskałam .........rycze dzisiaj i mam dość .
Dziękuję Aniu..ja ryczę od 2 dni... dziś była burza ..Myszka bała się burzy:(...Martwię się że Ona leży w zimnej ziemi zamiast na swoim ulubionym fotelu...to jakieś wariactwo.... czuję jakby ktoś wyrwał mi kawałek serca..chcę ją mieć spowrotem....Jestem trochę zła na Nelsona,że On jest a jej nie ma...tak strasznie za nią tęsknię:(
Wiem Aniu jak musiałobyc Ci przykro patrzeć na cierpienia suni..i może to i lepiej ,że myszka odeszła szybko....ale żałuję że nic nie wyczułam...przyszła położyć się koło nas...zaczeła krwawić..krew brzydko pachniała..jakby ropą:( pewnie ropomacicze)...wyniosłam ją do łazienki..a Ona chciała być przy mnie..czuła ,że dzieje się coś złego ,żę odchodzi....nie mogę sobie poradzić z tym ,że ją zostawiłam samą w tej łazience...długo leżała sama:(...potem przez godzinę byłam przy niej..głaskałam po pyszczku..Nelson( jej synek) ją lizał-jakby mówił wstań,nie wygłupiaj się.... wiele bym oddała by znów zobaczyć jej mądre oczy....by mnie podrapała po noce- zawsze tak robiłą gdy domagała się pieszczot:(
Nie bądź na niego zła przecież on stracił swoją mamę .Musicie teraz się pocieszać nawzajem .Tam w ziemi lezy tylko jej ciało a duch i energia jest z tobą ,może brzmi to jak jakiś banał i wariactwo ale jeśli coś na tym świecie na sens to chyba tylko to żebyśmy w to wierzyli .
staram się ,pocieszam go jak mogę... czasem przychodzą inne myśli ,że to niesprawiedliwe..On jest a jej nie ma... mojej kochanej myszki.choć wiem ,że mały też cierpi..piszczy cały czas... nie rozumie gdzie Ona jest....inne psy stoją pod Oknami - myszka miała cieczkę..nie wiem czy One ją czują??/....Nelson chce je gryżć-musimy go pilnować.....to ponad moje siły....
Mogłam być dla niej lepsza... więcej ją głaskać....choć mało który pies może spać na fotelu..moje spały jeden na jednym fotelu ,drugi na drugim... jak sobie przypomnę rozkoszny widok jak nawzajem myli sobie uszy:) Moja wierna przyjaciółka..gdy szłam się kąpać w morzu ..mimo że nie lubiła wody zawsze wchodziła i płyneła za mną..gdzie ja tam Ona.....brakuje mi tego strasznie...
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości