Biorąc inne zwierzę po stracie kolejnego tworzymy sobie nową rzeczywistość, nowe zwyczaje, dajemy sobie coś co zapełni nasze myśli i serce. Są osoby, które nie mogą adoptować/kupić nowego pupila np. ja czy Ania. Uważam też, że jak weźmie następnego w złym momencie, nie przeżywszy pewnego stopnia żałoby to będzie katastrofa, a nie pomoc. Wiem na swoim przykładzie kiedy zmarł mi na rękach mój najukochańszy królik, dostałam następnego za szybko i do tego nie potrafiłam się przywiązać.
Mnie osobiście drażnią wpisy o braniu następnego, ok można wziąć jak się człowiek upora w jakimś stopniu z bólem. Najgorsze są pierwsze dni i to w tych dniach forumowicze byli z nie jednym.
Jak sobie poradzić po stracie psa.....
-
- Posty:2
- Rejestracja:07 lutego 2014, 10:58
Dokładnie, po stracie psa nie byłem w stanie myśleć o kimś innym niż mój pies.Matika pisze:Może każdy ma dla siebie swoją metodę. Jednak ja bym nie wzięła kolejnego chyba. Nie chciałbym tego przeżywać kolejny raz. To jednak członek rodziny. Przywiązujemy się do niego bardzo mocno. To nie jest myślę dobre rozwiązanie.
Właśnie przeżywam ból po stracie naszego kochanego psa. 13 lutego został uśpiony, ponieważ w innym przypadku strasznie by cierpiał:(. Jestem bardzo zżyta z rodzicami, dużo rozmawiamy, i wtej sytuacji też tak sobie radzimy. Rozmawiamy o nim ,wspominamy, czytalam rodzicom wiersze, a dziś sama napisałam opowiadanie o naszym psiaku, począwszy od tego jak do nas trafił. Niestety, ból trzeba przeżyć. To jest cholernie trudne, jak się wchodzi do domu, a tam jego miejsce jest puste, to jest przykre, gdy dzwoni domofon i nikt nie szczeka, jest bardzo trudno, gdy cokolwiek się dzieje, a jego nie ma, nikt nie okazuje psiego zinteresowania . Wciąż popłakuję. Ponadto mam wyrzuty sumienia wobec mojego psa, ponieważ nie do końca potrafiłyśmy z mamą zaakceptować jego straości i wszystkich niedogodności z tym związanych. Spotkał się z krzykiem, ze złością, z irytacją z uwagi na to że posikiwał po mieszkaniu, najgorsze było to, że był to duży i energiczny pies, pieluchy się nie sprawdziły i mamę to naprawdę doprowadzało do szału. w mieszkaniu panował z reguły nieprzyjemny zapach, było nieczysto. Był od początku przyzwyczajony do mieszkania w domu, więc nie mogliśmy go nagle na dworze trzymać. Śmierdział, bo nie przyzwyczailiśmy do kąpieli, gdy był mały, potem już nie było możliwym go wykąpać (jedynie latem w jeziorze), miał dużo siły i nie lubił okropnie wody:(. Jedynie tata miał dla niego wiele wiele serca i on mu rekompensował ten nasz chłód ostatnimi czasy:((( strasznie mi smutno z tego powodu, gdybym mogła cofnąć czas, to bym wszystko zmieniła:((( przede wszystkim nauczylibyśmy go do kąpieli, starałabym się pomimo wszystko okazywac mu wiele serca (( ale to było czesto dla mnie za trudne, często nie umiałam się zdobyć na okazywanie milosci. Kiedys bylo inaczej, gdy jeszcze byl zdrowy, czysty. Oj ciezko ciezko. Strasznie tesknie i zaluje. ((
Czasu nie cofniesz, ale nauczyłaś się, że trzeba być wyrozumiałym dla psiej starowinki. Wierzę, że kiedyś, w przyszłości będziesz mieć kolejnego psa i uszanujesz jego starość, dlatego nie wyrzucaj sobie tego. Kochałaś go, bo teraz cierpisz. Płacz, krzycz, ale niczego sobie nie wypominaj, bo pogrążysz się w bardzo negatywnych uczuciach, z którymi nie łatwo wygrać.
U mojej babci jest Tarzan, ma 16 lat. Sika strasznie w domu, unosi się w mieszkaniu nieprzyjemny zapach. Bywają źli na niego, ale ich upominam, że Tarzaniuś jest staruszkiem i ma do tego prawo. Wiem, że i on niedługo dołączy do Sheny, a mnie chyba pęknie na nowo serce. Znalazłam zaświadczenie o szczepieniu suki i poszło...
13 lutego minęły 3 miesiące, a ja się cofnęłam ;(
U mojej babci jest Tarzan, ma 16 lat. Sika strasznie w domu, unosi się w mieszkaniu nieprzyjemny zapach. Bywają źli na niego, ale ich upominam, że Tarzaniuś jest staruszkiem i ma do tego prawo. Wiem, że i on niedługo dołączy do Sheny, a mnie chyba pęknie na nowo serce. Znalazłam zaświadczenie o szczepieniu suki i poszło...
13 lutego minęły 3 miesiące, a ja się cofnęłam ;(
Dziękuję Seiti za te słowa. Jeste cięzko, patrzę przez okno w dal w kierunku miejsca, w którym teraz śpi. I to jest takie nieprzyjemne uczucie, zawsze lubił mieć ciepło, miękko . Myślę, że nauczył mnie bardzo wiele, swoim odejściem. Poruszył pewne uczucia, które nie były wcześniej poruszone, wywołał refleksje, których wcześniej nie było, albo były zbyt słabe. Jestem mu za to wdzięczna. Trzymajcie się wszyscy, którzy cierpicie obecnie z powodu odejścia zwierzaka. To jest doświadczenie wielkiej straty i naprawdę tudny czas:(. U nas wisi obroża mojego psa na scianie w miejscu, w ktrym miał swoje posłanie, patrzec na ten widok - trudna sprawa:(.
Nie jesteśmy doskonali , ale zawsze mozemy się zmienić. Całe życie uczymy się samych siebie. Jest w nas ludziach pewien powtarzający się paradoks , który dotyczy współczucia i milosci. Tak łatwo współczujemy i bezwarunkowo kochamy na odległość ( cierpiace zwierzęta, dzieci , ludzi) i tak trudno zdobywamy się na to samo w odniesieniu do najblizszych .
Psia miłość , pod tym wzgledem jest doskonała,bez oczekiwań, bez obietnic, boska! . Dlatego psy mogą być naszymi przewodnikami .
No , widzisz Kasiu, miałaś szczęście , że trafiłaś na takiego nauczyciela i to zauważyłaś. Niczego już sobie nie wyrzucaj!
Psia miłość , pod tym wzgledem jest doskonała,bez oczekiwań, bez obietnic, boska! . Dlatego psy mogą być naszymi przewodnikami .
No , widzisz Kasiu, miałaś szczęście , że trafiłaś na takiego nauczyciela i to zauważyłaś. Niczego już sobie nie wyrzucaj!
kaaaaasiaaaa u mnie juz tyle czasu minęło i rowniez tyle rzeczy mnie boli,nie umiałam znieśc tego co dzieje sie z nim na stare lata,a uspic tez go potrafiłam.u mnie tez smierdziało.sam psiak dosłownie smierdział,mimo,ze kąpałam mu zadek codziennie.zrozumiałam jak słaba jestem psychicznie...
wciaz nie umiem uwierzyc ze go juz nie ma.chciałabym móc go choc raz jeszcze przytulic,ten zapach futerka na łebku,wciąz go pamiętam..
wciaz nie umiem uwierzyc ze go juz nie ma.chciałabym móc go choc raz jeszcze przytulic,ten zapach futerka na łebku,wciąz go pamiętam..
Wczoraj rozpędzony samochód zabił moją Sunie.Miała tylko pół roku.Nie mogę się pozbierać się po tej stracie.Płacze jak tylko przypomni mi się jej śliczna mordka
-
- Posty:1
- Rejestracja:30 kwietnia 2014, 09:36
Pablo Neruda:
"... radośnie, radośnie, radośnie,
tylko psy potrafią być szczęśliwe
tak po prostu,
bezwstydnie.
nie mówię żegnaj
memu zmarłemu psu.
Między nami brak miejsca
na kłamstwo."
Pamiętajcie, że one nie chciałyby żebyśmy się za długo smucili... Zawsze pozostaną w naszej pamięci!
"... radośnie, radośnie, radośnie,
tylko psy potrafią być szczęśliwe
tak po prostu,
bezwstydnie.
nie mówię żegnaj
memu zmarłemu psu.
Między nami brak miejsca
na kłamstwo."
Pamiętajcie, że one nie chciałyby żebyśmy się za długo smucili... Zawsze pozostaną w naszej pamięci!
Bardzo mi przykro ,zadne slowa nie ujoja bolu ale musisz byc silna, ona jest obok i patrzy na ciebie machajac ogonkiem.Ja misialam pozegnac sie z sunia 1,5 roku temu a do tej pory nie moge przestac o iej myslec.Ja wychodze z drugim psiakiem na łaki tam gdzie chcodzilismy razem zdarza mi sie ja zawolac.....ale nie ma jej mam jednak nadzieje ze jest gdzies blisko przy nas i nas pilnuje.... pisze:Wczoraj rozpędzony samochód zabił moją Sunie.Miała tylko pół roku.Nie mogę się pozbierać się po tej stracie.Płacze jak tylko przypomni mi się jej śliczna mordka
Witam,
ja dzisiaj musiałam uśpić swoją psinę. Straszna dla mnie decyzja, jest mi bardzo ciężko i nie umiem sobie z tym poradzić. Tak bardzo mi jej żal. Wiem, że już nie mogłam jej pomóc. W święta wielkanocne Tunia zaczęła źle się czuć. Stała się osowiała, nie chciała nic jeść. Po świętach pojechaliśmy do weterynarza. Okazało się, że Tunia ma przewlekłą niewydolność nerek. Przez dwa tygodnie była na kroplówkach. Niestety to nic nie dawało. Nie chciała już przy nich wysiedzieć, szarpała się, próbowała wyjąć wenflony. Zdecydowałyśmy, że już jej nie męczymy. Dzisiaj od nas odeszła. Serce mi pęka. Tego bólu nie da się opisać. Tylko jak sobie z tym poradzić?
ja dzisiaj musiałam uśpić swoją psinę. Straszna dla mnie decyzja, jest mi bardzo ciężko i nie umiem sobie z tym poradzić. Tak bardzo mi jej żal. Wiem, że już nie mogłam jej pomóc. W święta wielkanocne Tunia zaczęła źle się czuć. Stała się osowiała, nie chciała nic jeść. Po świętach pojechaliśmy do weterynarza. Okazało się, że Tunia ma przewlekłą niewydolność nerek. Przez dwa tygodnie była na kroplówkach. Niestety to nic nie dawało. Nie chciała już przy nich wysiedzieć, szarpała się, próbowała wyjąć wenflony. Zdecydowałyśmy, że już jej nie męczymy. Dzisiaj od nas odeszła. Serce mi pęka. Tego bólu nie da się opisać. Tylko jak sobie z tym poradzić?
Witaj, decyzja bardzo ciężka, ale psina już nie cierpi...
Jak sobie poradzić? Każdy ma inną receptę, każdy przechodzi żałobę indywidualnie, ale pozwól sobie na płacz, na złe dni. Czas zabliźni rany, ale one będą rwać, bo z odejściem członka rodziny odchodzi kawałeczek naszego serca.
Mnie się dzisiaj śniła moja sunia, że wróciła do mnie. Możecie sobie wyobrazić w jakim stanie się obudziłam, a 13 będzie pół roku...
Jak sobie poradzić? Każdy ma inną receptę, każdy przechodzi żałobę indywidualnie, ale pozwól sobie na płacz, na złe dni. Czas zabliźni rany, ale one będą rwać, bo z odejściem członka rodziny odchodzi kawałeczek naszego serca.
Mnie się dzisiaj śniła moja sunia, że wróciła do mnie. Możecie sobie wyobrazić w jakim stanie się obudziłam, a 13 będzie pół roku...
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 34 gości