Jak sobie poradzić po stracie psa.....

Tutaj poruszamy tematy nie objęte w innych działach.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

eccehomo
Posty:1
Rejestracja:26 kwietnia 2017, 01:53

26 kwietnia 2017, 02:36

Minęło 1,5 miesiąca od diagnozy: guz na sledzionie i przerzut na serduszko. Od czwartku codziennie kroplówka, zastrzyki. Bylo raz lepiej, raz gorzej. Dzisiaj po południu Czaruś wyraźnie się ożywi, zjadł obiadek, wyszedł na spacerek. Wieczorem stan się pogorszył. Umierał po cichutko na moich oczach. Glaskalam jego czarne futerko, łzy leciały jak grochy... i nagle westchnął i znieruchomial. Rozpadłam się. Umarł, a z nim część mnie, ta lepsza część... wiem, miał cudowne życie. Ratowałam go jak tylko mogłam... brakuje mi go tak bardzo... nie wiem jak jutro dam sobie radę w pracy... dziękuję za wszystkie wpisy o Waszych przeżyciach. Troszkę pomagają...
.
Mazia1982
Posty:1
Rejestracja:06 maja 2017, 12:23

06 maja 2017, 12:25

Przedwczoraj moja ukochana Goya odeszła, tydzień o nią walczyliśmy, kroplówki... Niestety czuła się coraz gorzej. Nie mogę sobie z tym poradzić, chodzę i wyję. Wiem że pod koniec bardzo cierpiała i już nie cierpi ale nie wiem jak to przeżyję. Mam dwójkę malutkich dzieci i problem normalnie funkcjonować. Wszędzie ja widzę... I łzy same płyną. Musiałam napisać gdzieś gdzie zostanę zrozumiana... Dla wielu to tylko pies...
Ella88
Posty:1
Rejestracja:01 czerwca 2017, 17:24

01 czerwca 2017, 17:33

Jeżeli jesteś ptakiem
tym który przed chwilą
zaglądał przez szybę tarasu
przyjdz lepiej do mnie we śnie
takim, który zapamiętam.
Powiedz, że jest Ci tam dobrze
ze już nic nie boli
że nie trzeba się bac
że czekasz.
Pozwólmi poczuć jeszcze raz pod dłonią
Twój ciepły wibryskowy pyszczek
miękki kark za uszkami
jedwab Twojej sierści.
Ta pustka w domu kiedy wracam
jest taka okrutna.
Nie ma Ciebie tutaj.
Na próżno w to nie wierzę.
To tak strasznie boli...
Aga74
Posty:4
Rejestracja:18 marca 2017, 17:33

06 czerwca 2017, 21:52

Mazia1982 pisze:Przedwczoraj moja ukochana Goya odeszła, tydzień o nią walczyliśmy, kroplówki... Niestety czuła się coraz gorzej. Nie mogę sobie z tym poradzić, chodzę i wyję. Wiem że pod koniec bardzo cierpiała i już nie cierpi ale nie wiem jak to przeżyję. Mam dwójkę malutkich dzieci i problem normalnie funkcjonować. Wszędzie ja widzę... I łzy same płyną. Musiałam napisać gdzieś gdzie zostanę zrozumiana... Dla wielu to tylko pies...

I jesteś zrozumiana .............mój piesiu odszedł prawie 3 miesiąc temu.........i nadal to boli :( Trzymaj się! Pozdrawiam
Philips666
Posty:1
Rejestracja:19 czerwca 2017, 17:37

19 czerwca 2017, 17:45

Najlepiej adoptować kolejnego psa albo i dwa
ange-ange

03 lipca 2017, 23:42

W sobote 1 lipca odeszla moja psinka miala tylko 7 lat od 5 lat z nami tylko dlaczego tak krótko?
Nie umiem poradzic sobie z jej strata nie moge jesc nie mogę spac ciągle płacze. Wiem ze ona juz nic nie czuje moj placz jej w niczym nie pomoże ale brak mi jej tak bardzo ze ciezko zyc wszystko straciło sens.Oczywiscie mam mysli zeby przygarnac innego ale to takie egoistyczne teraz bo nowy piesek bylby tylko pocieszeniem i czulabym sie ze zdradzam moja Dinusie a nikt jej nie zastapi. Czytanie tych wszystkich przezyc smutnych pomaga bo wiem ze nie cierpie sama o nie ja pierwsza i nie ostatnia niestety
sylwia233
Posty:2
Rejestracja:07 lipca 2017, 14:55
Lokalizacja:Kraków

07 lipca 2017, 14:58

Strata ukochanego pupilka to okropne wydarzenie, sama przez to przechodziłam dwa razy. Osobom, które sobie z tym nie radzą, polecam dobrego xxxxxxx na pw
Zwykły

25 lipca 2017, 11:35

Witam. Mam 15 lat i dopiero co straciłem swojego towarzysza. Był nim półtoraroczny owczarek niemiecki (długowłosy) Astor. Ten rok minął jak 10 lat. Nie pamiętam już jak było bez niego. Zachorował na zapalenie wątoby. Był to ogromny cios dla mnie i dla całej mojej rodziny. Byłem z nim najbardziej zżyty. Płacze już chyba 3 dzień, nie chcę jeść ani pić. Gdy widzę pusty kojec boli mnie serce. Miałem żal do Boga i cały czas zadawałem pytanie dlaczego to właśnie on? Przecież był taki młody. Cieszył się każdym dniem. A najgorsze jest to że dzień przed śmiercią zachowywał się jaj zawsze.
Pozdrawiam wszystkich trzymajcie się. Pa
Karola35
Posty:2
Rejestracja:24 lipca 2017, 22:26

28 lipca 2017, 17:07

Witajcie kochani! Moja Wilmusia odeszła 2 dni temu.. Miala 13 lat i nowotwór z przerzutami na watrobe ale o tym dowiedzielismy sie juz podczas operacji:( meczy mnie jednak jedna rzecz i nic nie przynosi ulgi.. w dzien operacji bylam z nia w lecznicy na kroplówkach a pozniej lekarz powiedział zebym poszla, bo pies odczuwa stres pana i trzeba podac wiecej uspakajaczy co w jej przypadku nie byloby dobre. I ja grzecznie poszlam, widzialam jej wzrok jak patrzy za mną... Już sie nie wybudzila z operacji a ja mam pocxucie, ze ja zawiodlam!! Opuscilam w najciezszej chwili. Na zabieg czekala jeszcze godzine, sama... Nie wiem dlaczego Bóg mi to zrobił?! Nie wybacze sobie tego!!!
kryska
Posty:2
Rejestracja:03 sierpnia 2017, 12:26

03 sierpnia 2017, 12:41

Witajcie
1 sierpnia 2017 odszedł mój najwierniejszy przyjaciel Dyzio, nie mogę powstrzymać łez. świat stał się dla mnie uboższy o tę najsłodszą istotę. Tyle wspomnień. Musiałam go poddać eutanazji. Straszne przeżycie. Był z nami 16 i pół roku. Dziękuję mu za te wszystkie lata. Nic nie ukoi smutku, może tylko czas. Wzięłam go 8 października 2001 roku ze schroniska. wskoczył do ogrodu i nurzał się w pięknej szmaragdowej trawie. Potem mocno podniszczył ten trawnik, bo mógł robić co chciał. to było jego królestwo. Dyzio - spacerek i już był i zawsze skakał z ostatnich stopni . Potem już nie miał sił, ale chciał i się przewracał , ale podnosił . Był prawdziwym wojownikiem. Będzie mi go zawsze brakowało . W sercu mam tyle bólu i wiem , że to odeszła lepsza duchowo istota. Zawsze dobra i zawsze wierna.
Pozdrawiam. Krystyna
kryska
Posty:2
Rejestracja:03 sierpnia 2017, 12:26

03 sierpnia 2017, 12:57

Karola35 pisze:Witajcie kochani! Moja Wilmusia odeszła 2 dni temu.. Miala 13 lat i nowotwór z przerzutami na watrobe ale o tym dowiedzielismy sie juz podczas operacji:( meczy mnie jednak jedna rzecz i nic nie przynosi ulgi.. w dzien operacji bylam z nia w lecznicy na kroplówkach a pozniej lekarz powiedział zebym poszla, bo pies odczuwa stres pana i trzeba podac wiecej uspakajaczy co w jej przypadku nie byloby dobre. I ja grzecznie poszlam, widzialam jej wzrok jak patrzy za mną... Już sie nie wybudzila z operacji a ja mam pocxucie, ze ja zawiodlam!! Opuscilam w najciezszej chwili. Na zabieg czekala jeszcze godzine, sama... Nie wiem dlaczego Bóg mi to zrobił?! Nie wybacze sobie tego!!!
Witaj
Doskonale Cię rozumiem , ja byłam z Dyziem do końca, ale wcale nie jest mi z tego powodu lżej. Trudno , to okres żałoby i dajmy sobie czas na to wszystko , co tu mówić smutno , smutno , smutno , żal, czy w ten czy w inny sposób odeszły już ich nie ma wspomnienia zostały i ten ból.
makaronik5

08 sierpnia 2017, 20:12

Witam, czy jest tu jeszcze ktoś na tym forum? Przeczytałam je od początku do końca, troszkę mi pomogło,wiem że trzeba przeżyć żałobę od początku do końca, ale wydaje mi się że ja gdzieś się zatrzymałam. Dziś mija pół roku odkąd nie ma mojego pieska ze mną, czy ból jest mniejszy? nie nie jest, wciąż zastanawiam się co przeoczyłam, co zrobiłam żle...
JP55

09 sierpnia 2017, 17:05

Dzisiaj trzeci dzień jak odeszła moja Nela. A,ja ciągle płacze, obwinia się, że ją uspilam.Miałam ja 8i pół roku.Była moim serduszkiem.Tak bardzo mi jej brakuje.Chorowała od marca,przynajmniej wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak.Po zrobieniu wyników okazaloguj się że ma za niski poziom glukozy...I zaczęło się leczenie.Ale,było coraz gorzej.Insulinoma nie do końca zdiagnozowana.Drgawki,traciła siły, ciągle przesadywala pod łóżkiem. Nie była już taka radosna jak dawniej,zawsze mowilam,że skacze pod niebiosa.Uwielbiala biegać za piłką, patykiem.Radosna,kochana,rozumna.Moja towarzyszka do rozmów.A,teraz jej już nie ma.Nie wiem jak mam sobie z tym poradzić.
makaronik5

11 sierpnia 2017, 13:07

Witam ja również musiałam uśpić swojego pieska był chory na nowotwór miał prawie 12 lat, tak jak pisałam w poprzednim poście od jego śmierci minęło już pół roku a ja nadal myślę, analizuje, co zrobiłam żle, czego nie zauważyłam, wiem na pewno że błąd który popełniłam to to że nie robiliśmy mu profilaktycznych badań, ja która tak bardzo go kochałam o tym nie wiedziałam, ale też jest żal do weterynarza do którego jeżdziliśmy na szczepienia że nam tego nie powiedział, przecież to jest dla nich zarobek tak? Wciąż nie mogę się z tym pogodzić że jego już ze mną nie ma, powiem Ci że pierwsze tygodnie żyłam jak w transie jakimś, nie chodziłam do pracy bo nie byłam w stanie, ale jednocześnie nie mogłam siedzieć w domu, chodziłam do koleżanki u której potrafiłam siedzieć prawie cały dzień nie odzywając się praktycznie, ale ona to rozumiała i tak siedziałyśmy i milczałyśmy. Ból jest ogromny, wyrzuty sumienia straszne, bo nie wiem czy zrobiłam dla niego wszystko, jego ostatnie godziny były straszne...spodziewałam się tego że niewiele czasu nam zostało ale nie to że to tylko 16 dni po operacji....Rozumię Cię co czujesz ale musisz przetrwać najgorsze. Czasem mam lepsze dni wydaje mi się że jakoś się z tym pogodziłam po czym przychodzi dzień kiedy wszystko wraca...
Krzysiekewa
Posty:233
Rejestracja:16 października 2016, 15:58

24 sierpnia 2017, 21:56

JP55 śmierć jest naturalną częścią życia, należy zaakceptować to, wiem że to bardzo trudne. Eutanazja to często najlepsze wyjście. Zdrowe zwierzęta nie umierają , nawet chore zwierzęta nie umierają, umierają te którym nie da się już pomóc. Obwinianie się to bardzo normalne , część żałoby.
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 42 gości