Jak sobie poradzić po stracie psa.....
-
- Posty:5
- Rejestracja:15 kwietnia 2019, 09:39
Witam Ilonas, ja straciłam swojego Frania 26 marca, u mnie to dopiero 3 tygodnie, wiem jak się czujesz ból jest ogromny, ja mam tak że ciągle rozpamiętuje każdy dzień czy czegoś nie przeoczyłam, obwiniam się dosłownie o wszystko, że mogłam może wcześniej coś zauważyć, mój piesek miał ok 15 lat, z nami był prawie dwa, dziś właśnie mijają dwa lata jak po niego jechaliśmy
Mnie tez tu chwile nie było. Jakoś ciężko mi sie zabrać zeby cos napisać bo wtedy wszystko wraca. U nas juz jakis czas jest nowa sunia ale wiecie to juz nie to samo. Nie ma takiego wow i ze serce bije jak szalone.. Przy moim Leośku tak wlasnie było. To uczucie i ta ogromna milosc aż chora bym powiedziała bo tak jak i on tak i ja nie mogliśmy bez siebie zyc. Takie cos zdarza sie raz w życiu... Wiecie ciezko jest sie przyzwyczaic do tego wszystkiego bo sunia bardzo szaleje a Leo w jej wieku zachowywal sie bardzo powaznie. No ale czego ja oczekuje przeciez kazdy pies jest inny. Moze za bardzo szukam Jego w tym wszystkim i porownuje Niestety ale to prawda nowy pies nigdy nie zastapi tego poprzedniego i nie ukoi bolu po nim Trzeba z tym bolem jakos nauczyc sie zyc
Ja dziewczyny mam też zal do weterynarzy ze nie powiedzieli od początku ze to wyrok ze sami nie powiedzieli i wcześniej niż wyczytalam o lekach z USA. Moze wtedy bylo by inaczej moze zyl by jeszcze miesiac dluzej moze wiecej...Wszystkiego szukałam sama, wszystkich artykułów o nerkach, doświadczeń ludzi. Byłam jak w transie.przerzucałam internet do góry nogami zalana łzami każdego dnia bo wiedziałam co się nieuchronnie zbliża.a ten mój biedny mały nie wiedział co się dzieje jak ryczalam nad nim żeby jadł kiedy był jeszcze pełni sił. Wtedy jeszcze biegał jak szalony szczęśliwy.on nie wiedzial co będzie dalej, my juz tak... Bo wyniki szły ciągle w górę i w górę. Nigdy się z tym nie pogodze mimo że wiem ze dalysmy mu jeszcze rok życia. Ze z leków i karm wykorzyatalysmy wszystkie możliwości. Ale co mi to daje ze to wiem? G***no bo jego nie ma a ból jest niewyobrazalny.po prostu niedowierzam.czuje się jakby ktoś mi go zabrał gdzies i ze zaraz go przywiezie.jestem zła na cały świat ze zabrał mi kogoś kto był dla mnie wszystkim. Dla kogoś to tylko pies, dla mnie był całym światem
Dokładnie.. Czas przyzwyczaja do bólu ale rana pozostaje na zawsze:( u mnie 12 maja minie rok.. Od 3 miesięcy jest z nami nowy piesek Kajtuś szczeniaczek że schroniska .Myslalam że nigdy się nie zdecyduje aż pewnego dnia..Kajtek jest kochany ale Kubunia nikt nigdy w życiu nie zastąpi. Byl jedyny i najwspanialszy.I będzie. Bo zawsze będzie mieszkał w moim sercu. Moja największa miłość życia.
Ewa73 naj gorszy jest 1 tydz bo żyjesz jakby na haju nie wierząc w to co się stało... później nie jest lżej niestety.czy czas leczy rany? Nie sadze bo ta zadra zawsze bd Cię boleć w sercu. Wystarczy ze bd mieć gorszy dzień. Rozumiem Cię ze musiałaś bo cierpienie psiaka byłoby niewyobrażalne. Ja miałam z Puszkiem to samo.tylko ze to w tym wszystkim jest chyba najgorsze tzn najbardziej dla nas bolesne że my a nie on zdecydowaliśmy o końcu...u mnie minęło 4,5 mca ale uwierz ze mam dni ze wyje jak oszalała. Nie zrozumie tego nikt kto sam tego nie przeżył. No i jeśli pies był dla niego kimś bardzo ważnym oczywiście. Co mogę powiedzieć? Tak naprawdę zadne słowa nie ukoja twojego bólu. Musisz przeżyć żałobę. Nie ma rady.choć pewnie dziś wydaje ci się to nierealne. Każdy z nas tutaj tego doswidaczyl.najpierw jest płacz rozpacz później niedowierzanie aż w końcu zal do całego świata dlaczego on...i wtedy pozostaje tylko pustka. Dziura w sercu której myślę nikt i nic już na świecie nie bd w stanie załatać. Trzymaj się jakoś jestem z Tobą
Pewnego razu Pan Bóg przechadzał się po Rajskim Ogrodzie. Nagle za krzaka wyszedł Diabeł:
- Słyszałem, że stworzyłeś człowieka... - zagadnął Szatan.
- Tak, już żyje na Ziemi. Może mieć partnera i dzieci, na razie uczy się rozpalać ogień i budować miejsce na nocleg, ale za tysiące lat będzie władcą całego globu.
- I co z tego - prychnął Diabeł- nawet za te tysiące lat i tak będzie SAMOTNY.
Zasępił się Pan Bóg, podrapał w długą, siwą brodę i powiedział:
- Więc stworzę mu przyjaciela! Wybiorę jedno ze zwierząt, które uczyniłem, aby go strzegło i było mu poddane, ale jednocześnie oddało mu całe swoje serce.
- To niemożliwe! - Diabeł się roześmiał i gdzieś przepadł. Pan Bóg natomiast zwołał zwierzęta z każdego gatunku i wybrał PSA.
- Odtąd będziesz ogrzewał człowieka swoim ciepłem, uspokajał spojrzeniem, kochał z całego serca, nawet, kiedy on Cię znienawidzi.
- Dobrze - odparł dobry pies.
- Chociaż będziesz musiał znosić wszystkie upokorzenia, staniesz się też jego najlepszym przyjacielem. To bardzo zaszczytna rola.
Niestety Twoje serce będzie musiało bić dwa razy szybciej i nie będziesz mógł żyć długo - najwyżej 15 - 20 lat.
- Ale powiedz mi, czy człowiek nie będzie cierpiał, gdy odejdę do Ciebie?
- Właśnie o to chodzi.
- Jak to? - zdumiał się pies.
- Będzie cierpiał i będzie wiele dni nie utulony w bólu. Ale to Ty nauczysz go odchodzenia i przemijania, Ty nauczysz go kochać i odchodząc zostawisz wielką miłość w jego sercu.
Jesteś aniołem, którego powołałem, aby niósł radość i nadzieję, ale także uczył wiecznego prawa przemijania, aby ludzie wierzyli, że po ich życiu, jest życie TUTAJ. Kiedy to zrozumieją, nie będą płakać, bo będą wiedzieć, że spotkają Ciebie znów.
- Słyszałem, że stworzyłeś człowieka... - zagadnął Szatan.
- Tak, już żyje na Ziemi. Może mieć partnera i dzieci, na razie uczy się rozpalać ogień i budować miejsce na nocleg, ale za tysiące lat będzie władcą całego globu.
- I co z tego - prychnął Diabeł- nawet za te tysiące lat i tak będzie SAMOTNY.
Zasępił się Pan Bóg, podrapał w długą, siwą brodę i powiedział:
- Więc stworzę mu przyjaciela! Wybiorę jedno ze zwierząt, które uczyniłem, aby go strzegło i było mu poddane, ale jednocześnie oddało mu całe swoje serce.
- To niemożliwe! - Diabeł się roześmiał i gdzieś przepadł. Pan Bóg natomiast zwołał zwierzęta z każdego gatunku i wybrał PSA.
- Odtąd będziesz ogrzewał człowieka swoim ciepłem, uspokajał spojrzeniem, kochał z całego serca, nawet, kiedy on Cię znienawidzi.
- Dobrze - odparł dobry pies.
- Chociaż będziesz musiał znosić wszystkie upokorzenia, staniesz się też jego najlepszym przyjacielem. To bardzo zaszczytna rola.
Niestety Twoje serce będzie musiało bić dwa razy szybciej i nie będziesz mógł żyć długo - najwyżej 15 - 20 lat.
- Ale powiedz mi, czy człowiek nie będzie cierpiał, gdy odejdę do Ciebie?
- Właśnie o to chodzi.
- Jak to? - zdumiał się pies.
- Będzie cierpiał i będzie wiele dni nie utulony w bólu. Ale to Ty nauczysz go odchodzenia i przemijania, Ty nauczysz go kochać i odchodząc zostawisz wielką miłość w jego sercu.
Jesteś aniołem, którego powołałem, aby niósł radość i nadzieję, ale także uczył wiecznego prawa przemijania, aby ludzie wierzyli, że po ich życiu, jest życie TUTAJ. Kiedy to zrozumieją, nie będą płakać, bo będą wiedzieć, że spotkają Ciebie znów.
Ewa73 trzymaj się dziewczyno, bardzo Ci współczuję. Te pierwsze dni po stracie pieska są okropne i ciągną się w nieskończoność. U mnie już prawie 8 miesięcy minęło, mam innego psiaka i życie toczy się dalej, ale wciąż nie ma dnia, żebym o moim ukochanym Westonku nie pomyślała choć przez chwilę. Łzy też się jeszcze pojawiają, ale tak to już jest, nic nie jest wieczne. Pozdrawiam wszystkich ciepło.
Ewa73 masz to szczęście z tym spojrzeniem.ja go nie zapomnę nigdy. I jeszcze tego chwile przed wyjazdem do weterynarza kiedy leżał na łóżku a ja odeszłam do tylu żeby nie widzial i wybuchnelam płaczem a on ostatkiem sil podniosl główkę i odwrócił się żeby zobaczyć czemu płacze. To wspomnienie jest nie do zniesienia.
Ostatnio zmieniony 01 maja 2019, 20:02 przez Ilonas, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty:5
- Rejestracja:15 kwietnia 2019, 09:39
Ilonas u Nas wszystko potoczyło się bardzo szybko w lutym Franio miał usuwana gałkę oczna ponieważ pod powieka zrobiła się jakaś narośl, wysłaliśmy wycinek na histo nowotwór okazał się łagodny, wielkie szczęście, po zabiegu trochę wybrzydzal z jedzeniem nie chciał suchej karmy, to jadł mokrą, trochę gotowanego. Miesiąc po zabiegu siadl mu kręgosłup jeździłam z nim na kroplowki codzienne, zastrzyki, zrobiono rtg, usg w usg wszystko ok oprócz przebudowane trzustki, w rtg jakieś zmiany w kregoslupie piersiowym. No więc jeździliśmy na lasery. Siadły trochę nerki po zabiegu który miał w lutym, ale wyszliśmy też z tego. W niedzielę Franio bardzo słaby jedziemy do kliniki A tam w brzuszki wielka zmiana wychodząca z trzustki naciekajaca na żołądek i dwunastnice, wszyscy w szoku przecież 3 tyg wcześniej nic nie było. We wtorek zabieg , próba usunięcia tego, jak czekałam za nim po zabiegu to tylko modlilam się żeby mnie za szybko nie zawołali bo wiadomo co to oznacza. No i tak też się stało...Chirurg powiedział że nie można tego usunąć ponieważ musiałby usunąć mu trzustke, żołądek i dwunastnice , chciałam go jeszcze wybudzac ale powiedział że będzie żył krótko i bardzo cierpiał, tym bardziej że on od niedzieli praktycznie nie reagował na leki przeciwbólowe. Trochę się rozpisalsm ale musiałam to z siebie wyrzucić. Brak mi jest go w każdej minucie, choć minął przeszło miesiąc. Ciągle zastanawiam się czy zrobiłam wszystko, czy lekarze wcześniej czegoś nie pomineli. Wszystko jest strasznie trudne.
Konstacja555 prawda jest taka ze im bardziej człowiek myśli czy zrobił wszystko czy lekarze zrobili wszystko tym więcej osób obarczamy wina.zawsze znajdziemy jakiesię ale.bo mogliśmy czy mogli tak czy tak a było inaczej.tez tak mam.mam zal do każdego i do siebie o byle pierdołe.bo np kilka lat temu założyłam mu w zimę sweterek zapocil się przeziębil.poleciało serce. A w konsekwencji po 6 latach nerki dzięki lekom na serce.gdyby nie było tego sweterka może nie było by serca i nerek.może. ..cholera nikt tego nie wie a ja się już nie dowiem.a tak bym chciała cofnąć czas.dmuchalysny na niego z siostra okropnie.tylko jak to brzydko mówiąc piardnal a my w samochód i do weta.i co to dało? I tak odszedł.choć wet mówi ze na to jak był chorowity dalysmy mu prawie 13 lat i ze to duzo
-
- Posty:5
- Rejestracja:15 kwietnia 2019, 09:39
Ilonas wiem ze obwinianie siebie nie wiele da, ale tak jest ze się ciągle mysli co poszło nie tak co zrobiłam żle? i tak ciągle szukanie winy w sobie albo w kimś innym. Tak jak i Ty i ja zrobiłybyśmy wszystko dla nich ale czasem po prostu już się nie da ja to wiem ale wcale nie jest lżej. Przechodzę przez to po raz drugi w przęciągu dwóch lat i nie jest lżej za drugim razem , tracę psa który był dla mnie wszystkim mimo że był z nami 2 lata , wcześniej był w schronisku, potem wzieła go pod opieke fundacja i my go adoptowaliśmy z tej fundacji , był wszystkim a teraz jest wielkie nic..
Witam wszystkich, dawno nic nie pisałam choć zaglądam tu regularnie. U mnie 14 maja minie pół roku jak odeszła moja ukochana Soniuszka... Nie wiem nawet kiedy to zleciało. I choć od ponad miesiąca mam w domu nowe psie dziecko to o Soni myślę codziennie, zdarza się też że polecą łzy Nowa psinka jest urocza i kochana i bardzo mi pomogła wypełnić pustkę po stracie Soni. Jeszcze niedawno zastanawiałam się jak to będzie z nowym pieskiem, czy będą porównania, i owszem są bo to jest chyba nieuniknione.... Ale cieszę się, że się zdecydowałam na nową psinkę bo gdyby nie ona to nie wiem co by było... I tak jest ciężko mimo upływu czasu. Mam nadzieję że kiedyś gdzieś tam spotkam się z moją Soniuszką, tak jak to pięknie napisała Ilonas... Mocno w to wierzę...
-
- Posty:2
- Rejestracja:05 maja 2019, 22:41
Miałem dwa psy. Jonathan 14.5 roku, rasowy golden, przygarnięty z hodowli, gdyż urodził się niewidomy. Marley mieszaniec labradora, znajda z dworca pkp, ok 13 lat. Jonathan od ok 2 lat trochę schorowany. Słabiej się poruszał, padł zmysł słuchu, nie kontrolował kupy, ale jakoś dziadzio człapał. Marley pełen sił, szalony. Stąd też jego imię. Marl miał mastocytomę 2 i 3 stopnia. Dwie operacje 5 lat temu. Jonathan miał parę ataków typu neurologicznego ale po przyjeździe weta z nastawieniem eutanazja doznawał cudownego ozdrowienia. W marcu złapał bebeszjozę. Anemia. Sugestia - eutanazja. Walczymy. Wyszedł. Jest trochę słabszy. Czasami trzeba pomóc mu wstać. Ale normalnie je, pije, drepta. Na początku kwietnia Marley zaczyna słabiej jeść i ma problemy ze wstawaniem. Wizyta u weta, leki na stawy. Brak poprawy. USG. 7 cm guz na wątrobie plus guz w okolicach serca. Leczenie paliatywne. Kroplówki, tramal. Coraz słabiej je. Karmienie nutridrinkami strzykawką ale jest coraz słabszy. 25 kwietnia Marley odchodzi. Sam. Pojechałem k… do pracy. Na drugi dzień nie jestem w stanie podnieść Jonathana. Wizyta u weta – morfologia masakra. 30 kwietnia podejmujemy decyzję o eutanazji. Czekamy na weta bo chcemy to zrobić w domu. Niestety pies zaczął cierpieć i musiałem pojechać do lecznicy. Pustka.
-
- Posty:5
- Rejestracja:15 kwietnia 2019, 09:39
Stracić dwójkę przyjaciół w tak krótkim czasie to straszne... każdy tutaj na tym forum wie co czujesz, pustka jest straszna wiem o tym, ja mam jeszcze dwa psy , ale ból po stracie mojego Frania jest niewyobrażalny. Był z nami tylko 2 lata, A lat miał ok 15 , kochałam go nad życie, co miesiąc badanie krwi co parę miesięcy usg brzucha i co nic to nie dało, w 3 tyg urusł guz na trzustce, pewnie rozwijał się już wcześniej ale zaatakował szybko bardzo szybko , operacja , i nic nie da się już zrobić mogę go wybudzac ale pozyje parę dni w cierpieniu, więc nie wybudzalam go już. Rozpisalsm się o jego chorobie ale nie wiem jak ty ja ciągle robię sobie wyrzuty że może czegoś nie zauważyłam wcześniej coś przeoczylam i tak ciągle
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości