Co było przyczyna śmierci psa
: 05 października 2018, 23:55
Witam
Proszę was o pomoc, gdyż nie umiem poradzić sobie ze śmiercią mojej małej kundelki Emi . Emi miała niecałe 5 lat była członkiem rodziny, energiczna, mądra i pełna miłości sunia. Dawała mi mnóstwo radości i chęci życia, towarzyszyła mi wszędzie. Zawsze czekała w oknie aż ktoś wróci do domu! W sobotę Emi zaczęła wymiotować i nie była już tak pełna energii, pomyślałam ze przejdzie ponieważ ku wcześniej miewała takie dni. W niedziele było lepiej bawiła się, chętnie wychodziła na spacery. Poniedziałek okazał sie krytyczny nie ruszała sie z miejsca, wymioty, biegunka i wszystko to robiła pod siebie. Pojechałam do weterynarza. Zbadali ja zrobili test na parwowirize i zmierzyli temperaturę. Temperatura w normie, test ujemny. Węzły chłonne powiększone i twardy brxusxek. Odetchnęłam, dostała antybiotyk leki przeciw wymiotne i na biegunkę, antybiotyk miał być do środy + leki do domu stoperami i probootyk. Wróciłyśmy do domu, wykapalam Emi ponieważ była cała w „kupie”. Wtorek bez zmian nie ruszała się z miejsca, wymioty niewielkie, ale brak biegunki. Pojechałyśmy do weterynarza na antybiotyk i ustaliliśmy, ze jeśli do środy nie przejdzie dostanie kroplówkę. Środa piesek nie chciał wychodzić na dwór i nagle zaczęło ja „wykręcać” głowa do tylu łapki się ruszały jakby biegała wzięłam ja na raczki chciałam szybko jechać do weterynarza i nagle coś „pstryknęły” i to był już koniec. Emi odeszła! Weterynarz stwierdził ze ktoś mógł ja otruć bo bardzo szybko zesztywniała i miała objawy neurologiczne. Powiedzcie mi dlaczego tak się stało nie mogę uwierzyć ze nie mogli więcej zrobić. Jestem zalana moja mała psinka, nigdy mnie już nie przytuli. Może ja zrobilm za mało? Nie wybaczę sobie nigdy 😭
Proszę was o pomoc, gdyż nie umiem poradzić sobie ze śmiercią mojej małej kundelki Emi . Emi miała niecałe 5 lat była członkiem rodziny, energiczna, mądra i pełna miłości sunia. Dawała mi mnóstwo radości i chęci życia, towarzyszyła mi wszędzie. Zawsze czekała w oknie aż ktoś wróci do domu! W sobotę Emi zaczęła wymiotować i nie była już tak pełna energii, pomyślałam ze przejdzie ponieważ ku wcześniej miewała takie dni. W niedziele było lepiej bawiła się, chętnie wychodziła na spacery. Poniedziałek okazał sie krytyczny nie ruszała sie z miejsca, wymioty, biegunka i wszystko to robiła pod siebie. Pojechałam do weterynarza. Zbadali ja zrobili test na parwowirize i zmierzyli temperaturę. Temperatura w normie, test ujemny. Węzły chłonne powiększone i twardy brxusxek. Odetchnęłam, dostała antybiotyk leki przeciw wymiotne i na biegunkę, antybiotyk miał być do środy + leki do domu stoperami i probootyk. Wróciłyśmy do domu, wykapalam Emi ponieważ była cała w „kupie”. Wtorek bez zmian nie ruszała się z miejsca, wymioty niewielkie, ale brak biegunki. Pojechałyśmy do weterynarza na antybiotyk i ustaliliśmy, ze jeśli do środy nie przejdzie dostanie kroplówkę. Środa piesek nie chciał wychodzić na dwór i nagle zaczęło ja „wykręcać” głowa do tylu łapki się ruszały jakby biegała wzięłam ja na raczki chciałam szybko jechać do weterynarza i nagle coś „pstryknęły” i to był już koniec. Emi odeszła! Weterynarz stwierdził ze ktoś mógł ja otruć bo bardzo szybko zesztywniała i miała objawy neurologiczne. Powiedzcie mi dlaczego tak się stało nie mogę uwierzyć ze nie mogli więcej zrobić. Jestem zalana moja mała psinka, nigdy mnie już nie przytuli. Może ja zrobilm za mało? Nie wybaczę sobie nigdy 😭