Nowotwór sutka u 12-letniej persiczki

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

julia91
Posty:6
Rejestracja:17 września 2012, 18:34

17 września 2012, 19:09

Witam.

Piszę tutaj mimo, że jutro czeka nas wizyta u znanego onkologa. Dzisiaj zrobiliśmy badania i czuję się bardzo załamana. Chciałabym, aby ktoś do tego czasu w miarę możliwości zdążył mnie przygotować do tego, co mogę usłyszeć jutro. Historia choroby mojej kiciusi zaczęła się ok. grudnia 2011 roku. Amandusia zaczęła zachowywać się nietypowo jak na nią. Nerwowo zaczęła się zachowywać. W lutym okazało się, że ma infekcję dróg moczowych - kamienie w nerkach. Koteczka dostała odpowiednie leki oraz dietę. Po miesiącu całkiem wyzdrowiała. Na wizycie kontrolnej lekarz zauważył bardzo drobne guzki śr. mniejszej niż 0,5 centymetra. W dwa tygodnie kotka miała wykonaną operację usunięcia jednej części listwy mlecznej razem z 2 przyległymi węzłami chłonnymi. Po "otwarciu" okazało się, że na drugiej części też pojawiły się jeszcze niewyczuwalne przez skórę guzki. Po miesiącu ponownie ją operowaliśmy. Wysłaliśmy do analizy histopatologicznej wycinki - okazało się, że rak jest złośliwy. Wszystkie wyniki dawały jeszcze jakąś nadzieję - wyniki badań krwi oraz rtg płuc było bez zarzutu. Jednak problem powrócił... pod koniec sierpnia ponownie pojawiły się guzki na brzuszku i w okolicy pachy przedniej łapki. Umówiliśmy się do onkologa na niestety dość odległy termin, który na szczęście udało się przyspieszyć (wizyta miała być w kolejnym tygodniu - również we wtorek). Dzisiaj wykonaliśmy Amandusi jeszcze raz badania i ... okazało się, że wyniki rtg płuc jest nienajlepsze - widać zmiany odmowe w płucach. Amandusia jak na razie się nie dusi - tylko wczoraj raz troszkę sobie pokasłała.Badania krwi są bez zarzutu. Czy jest jakaś szansa, że uda się te zmiany cofnąć i jakie są jej rokowania? Na co powinnam być przygotowana jutro? Czy ona dożyje chociaż moich urodzić (17.11), a może jeszcze swoich(27.01)? Jak na razie koteczka ma bardzo duży apetyt, chętnie się bawi, widać, że potrzebuje wsparcia z naszej strony. Będę bardzo wdzięczna za każdą wypowiedź bez względu na jej treść - czy to pocieszającą czy też nie dającą żadnych nadziei. Oprócz tego napiszę, że moja kiciusia ma zwyrodnienia w stawach biodrowych, w związku z czym do niedawna dostawała leki przeciwbólowe i "naoliwiające" jej stawy.
grachagc2

17 września 2012, 19:33

Onkolog oczywiście, ale może rozważ też wspomaganie jego leczenia homeopatią u weta stosującego tę metodę.
julia91
Posty:6
Rejestracja:17 września 2012, 18:34

17 września 2012, 19:40

na czym polega leczenie homeopatią? Dodam, że pzed sekundką bawiłam się z kiciusią i zauważyłam, że w zastraszającym tempie zmiany nowotworowe znów postępują.
grachagc2

18 września 2012, 19:37

Trudno powiedzieć w kilku zdaniach na czym polega leczenie homeopatią..
W tak poważnym stanie jaki jest u Twojej kotki leki musi dobrać dobry weterynarz homeopata (wiem o kilku w Polsce więc zależy skąd jesteś), nie można próbować samemu.
Wetka homeo do której ja chodzę mówi, że do niej trafiają przypadki z którymi medycyna sobie nie radzi, przypadki beznadziejne, zwierzaki , których właściciele szukają niekonwencjonalnych sposobów żeby pomóc swoim zwierzakom.
Potwierdzają to moje rozmowy w poczekalni z właścicielami zwierzaków, a także przypadek mojej suni. Może nie jest aż tak drastyczny ale wiele jej zawdzięczamy...(na forum w dziale Psy>choroby i leczenie > Uporczywy kaszel opisuję jej przypadek)
Jeśli chcesz podam Ci do niej telefon, zapytasz czy mogłaby pomóc Twojej kotce
julia91
Posty:6
Rejestracja:17 września 2012, 18:34

19 września 2012, 08:08

niestety, lekarz nie dał cienia nadziei nawet na życie z nowotworem. gdyby nie dostawałaby chemii to od 2 tygodni do 2 miesięcy (zmiany płucne najprawdopodobniej spowodują, że Moje Najdroższe Maleństwo i Najukochańsza Istotka, która jest mi siostrą w pewnym momencie nie będzie mogła oddychać). natomiast jeśli dożyje drugiej chemii i po 3 tygodniach od jej wykonania będą guzki się zmniejszać jest jeszcze szansa, że dożyje swoich 13 urodzin (szanse na to, że leki zadziałają są 50%)... Jestem zrozpaczona.... Gdy to usłyszałam, myślałam, że doktor żartuje... Nie jestem przygotowana, żeby się z nią rozstać w taki sposób... nie wiem co mam robić... Zdecydowaliśmy, że Kiciusia dostanie chemię - to jedyny w tym momencie dla niej ratunek. Pierwszy termin ma w poniedziałek.

Dziękuję Ci grachagc za wszystkie słowa nadziei związane z innym sposobem leczenia. Daje to mi jeszcze jakieś maleńkie światełko w tunelu... Mieszkam w Warszawie i będę Ci bardzo wdzięczna za każdy namiar, który być może, że pomoże jej spokojniej oddychać. Martwi mnie tylko, czy te leki będą mogły być równolegle podawane z chemią... Ale myślę, że lekarz sam najleiej to stwierdzi. Podaję Ci mój adres e-mail, jeśli byś mógł mi przesłać informacje dotyczące tych lekarzy.

Wczoraj przeczytałam informację z materiałów, które otrzymałam od onkologa na temat gruczulaka - guzów gruczołu mlecznego - złośliwa odmiana. Nie mogło to inaczej się stać. Ewidentnie jest tam napisane, że najczęściej dopada kotki złośliwa odmiana ( 90%) i w wieku 10-12 lat. Ponieważ kotka była wysterylizowana w późnym okresie szanse na to, że zachoruje były aż 7(!) razy wyższe, niż kotki sterylizowane na początku ich okresu dojrzewania. Rozumiem, więc skąd jej choroba, ale tak bardzo chciałabym, aby nie cierpiała i w miarę możliwości dożyła jeszcze moich urodzin... Dzięki temu, że znam przyczynę, łatwiej opanować mi łzy i pocieszać Malutką, nie pokazując przy tym w jakim tak napawdę jest stanie...
julia91
Posty:6
Rejestracja:17 września 2012, 18:34

19 września 2012, 08:31

przepraszam, ale z tego wszystkiego zapomniałam podać adres
Ostatnio zmieniony 15 marca 2013, 14:10 przez julia91, łącznie zmieniany 1 raz.
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

19 września 2012, 11:01

daj znać jak kicia znosi chemię. doczytaj też z drugiej strony - o skutkach ubocznych. chemioterapia działa nie tylko na nowotwór, ale na wszystkie komórki szybko dzielące się. mogą przez to dojść problemy z nerkami, z wątrobą, układem pokarmowym - długo tu wymieniać. do tego dochodzi jeszcze kwestia tego jak chemia wygląda. jesteś pewna, że kotka będzie spokojnie znosić tak długie kroplówki? częste wizyty w lecznicy? badania krwi powinny być wykonane przed każdym podaniem leków. nie chcę Cię straszyć, ale istnieje prawdopodobieństwo, że chemia zabije ją szybciej niż choroba.
julia91
Posty:6
Rejestracja:17 września 2012, 18:34

19 września 2012, 12:53

Oczywiście, sprawdzę wszystko, jednak jest to jedyna szansa na jakąkolwiek poprawę... Amandusia ma bardzo dobrą krew, co rokuje pozytywnie przed podaniem jej chemii. Układ pokarmowy i jama brzuszna jest bardzo w porządku. Nieznacznie jest powiększone serduszko i płuca jakby są po zapaleniu z powikłaniami - to bynajmniej wczoraj powiedział lekarz. Wcale to nie muszą być przerzuty do płuc, jednak należy taką opcję też brać pod uwagę. Na szczęście zwolniło się miejsce na dzisiaj, więc dzisiaj okaże się, co będzie... Dzisiaj w Warszawie jest fatalna pogoda i Niusia ma zły humor, nie bardzo chce jeść i jest markotna.. Gdy przez chwilę świeciło słońce czuła się wspaniale.. Mam nadzieję, że teraz jeszcze wróci sporo słonecznych dni. Najważniejsze jest, żeby ta chemia zadziałała... żeby ona była silna i dała pozytywny efekt. Będzie wiadomo, że jeśli po pierwszej chemii źle będzie reagowała, to wówczas nie będziemy jej podawać, natomiast trzeba wykorzystać każdą nadającą się okazję... Myślę, że Kiciusia sobie poradzi w trakcie podawania leku.. Jednyne czego się obawiam to efektów ubocznych - czy wystąpią i jeśli tak, to jakie (staram się o tym nie myśleć, tylko pozytywnie patrzeć na stronę tej terapii). Mam jednak nadzieję, że wszystko będzie dobrze... Że poradzi sobie i będzie dzielna... Bardzo ją kocham...
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

19 września 2012, 19:43

na pocieszenie napiszę, że moja sunia jest na chemioterapii od 9 miesięcy i nie wykazywała żadnych bardzo niepokojących efektów ubocznych. jedynie był czas biegunek przez pewien czas. Możesz napisać u jakiego dr się leczycie?
julia91
Posty:6
Rejestracja:17 września 2012, 18:34

19 września 2012, 22:34

Leczymy się u doktora n. wet. Jagielskiego. Na razie malutka jadła po zabiegu, zrobiła siusiu. Jest bardzo zmęczona - stres. Jutro się okaże jak zareaguje, kiedy zacznie lek działać...
SleepingSun
Posty:3463
Rejestracja:28 stycznia 2011, 23:19

19 września 2012, 23:00

no to jesteście u jednego z najlepszych specjalistów w naszym kraju (w tej dziedzinie oczywiście). trzymam kciuki żeby kicia dobrze zareagowała!
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości