złamany ogon
Mój kociak od jakiegoś czasu nie podnosił ogonka i miauczał przy dotyku, byłam dzisiaj u weterynarza i powiedział, że ogonek jest złamany (prawie u nasady) i poczekamy jakiś czas, czy mu się zrośnie (bo jak go wsadzić w gips ) , a jak nie, to pomyślimy nad amputacją Jak duża jest możliwość, że ogonek będzie w porządku? Chciałabym za wszelką cenę uniknąć amputacji, w końcu to nie byle jaki ogonek, tylko MCO!
Teraz tylko ogonek, potem moze być połamany cały kotek...Thorisas pisze:przecież nie będę go trzymać w domu teraz jak teraz ale w lecie wszystkie drzwi i okna pootwierane, mieszkam na wsi i mam parterowy dom, więc jak kota utrzymać w domu...
A wystarczy przecież wybudowac bezpieczną wolierę.
Ale to Twój cyrk, Twoje małpy...Ja osobiscie zycze zdrowia i jak najdłuższego życia Twojemu kocurkowi...
-
- Posty:20
- Rejestracja:26 czerwca 2012, 18:28
hmm...troszkę bezsensowna odpowiedź <nie wypuszczać kota na dwór>, przecież koty od lat żyją na wolnej przestrzeni! nie rozumiem, jeśli kot jest wychodzący, ma taką potrzebe, ma możliwości (czyt. nie mieszka w mieście) to dlaczego go nie wypuszczać i unieszczęśliwiać? dziwne podejście. To my ludzie tez nie wychodźmy bo mozemy sie teraz poślizgnąć i coś złamać...nie ogarniam...zamknijmy swoje koty w złotej klatce i patzrmy jak się mecza (przynajmniej nic nie złamią na zewnątrz, bo przecież w mieszkaniu też coś może sie wydarzyć)
Koty zestawiasz z ludźmi? Naprawdę uważasz,ze to jest to samo? Poslizgnac sie i cos złamać mozna też w domu. Tu chodzi o samochody ( koty nie znają przepisów ruchu drogowego!), złych ludzi ( koty nie potrafią się przed nimi obronić). psy...Katarzyna90 pisze:hmm...troszkę bezsensowna odpowiedź <nie wypuszczać kota na dwór>, przecież koty od lat żyją na wolnej przestrzeni! nie rozumiem, jeśli kot jest wychodzący, ma taką potrzebe, ma możliwości (czyt. nie mieszka w mieście) to dlaczego go nie wypuszczać i unieszczęśliwiać? dziwne podejście. To my ludzie tez nie wychodźmy bo mozemy sie teraz poślizgnąć i coś złamać...nie ogarniam...zamknijmy swoje koty w złotej klatce i patzrmy jak się mecza (przynajmniej nic nie złamią na zewnątrz, bo przecież w mieszkaniu też coś może sie wydarzyć)
Kot urodzony w domu nie nie odczuwa ( jak to okresliłaś) potrzeby/tęsknoty za wolną przestrzenią...Nie uwierzę, ze maine coon autorki wątku urodził się w wolnej przestrzeni a nie w domu. No chyba, ze w Ameryce Północnej...
Tu chodzi o zmniejszenie ryzyka niebezpieczeństwa dla kotka. Tym bardziej,ze juz coś "niemiłego" mu się przydarzyło...Rozumiem, ze wg Ciebie złamanie ogonka to nie jest męczarnia/ból dla kotka? Ale zamknięcie w domu kota nigdy nie wychodzącego to juz tak? To ja nie ogarniam Twojego rozumowania...Przeciez to od nas zalezy, czy kot będzie wychodzący czy nie. Koty urodzone w domu nie odczuwaja takiej potrzeby dopóki my, ludzie mu jej nie damy...
Zwolennicy wypuszczania kotów: życzę Wam jak najmniej problemów ze zdrowiem Waszych "pupili. Wypuszczajcie je samopas, tylko potem nie piszcie jak to Wam jest przykro z powodu, smierci/kalectwa Waszych zwierząt. Bo przecież nigdy nie wychodziły poza posesję....
Co tu jest bezsensowne,Katarzyno90? Czy 90 to rok Twojego urodzenia? Jesli tak, nie dziwię się Twojej wypowiedzi...
-
- Posty:1279
- Rejestracja:26 stycznia 2013, 21:57
- Lokalizacja:Stavanger
Usuwam wpis merytoryczny.
Ostatnio zmieniony 18 grudnia 2014, 09:43 przez Snedronningen, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- Posty:20
- Rejestracja:26 czerwca 2012, 18:28
jeśli radość sprawi ci poznanie daty moich urodzin to proszę bardzo:D tak 90 to końcówka roku, mogę jeszcze podać dzień i miesiąc, może i z tych dwóch liczb wyczytasz jakieś wskazówki żeby mnie obrazić, a pani z problemem pomóc:D
Myślę, jednak, ze nie jest to ani miejsce ani czas, żeby wymieniać się takimi spostrzezeniami. Pozdrawia 23-latka:)
Myślę, jednak, ze nie jest to ani miejsce ani czas, żeby wymieniać się takimi spostrzezeniami. Pozdrawia 23-latka:)
Snedronningen, zgadzam sie z Tobą...jak najbardziej. Ale tu jest mowa o maine coonie, który ma problem z uszkodzonym ( nie w wyniku domowego wypadku) ogonkiem...Moja wypowiedź nie dotyczy kotków przygarniętych, przyzwyczajonych do zycia w wolnej przestrzeni...
Kasiu90, z szacunkiem,tu nie chodzi o magię liczb ( daleka jestem od tego), ale o pewne doświadczenia. Póki nie przeżyjesz tragedii/śmierci swojego ukochanego kotka w potwornych męczarniach ( kapiąca krew z mózgu, oko na wierzchu, drgawki ... ) będziesz się buntować, złościć... Takie prawo młodości...
Ja przeżyłam jakieś 9 tal temu ( sic!) takie doświadczenie. I, uwierz mi, jak to teraz piszę, lecą mi łzy. Nie mogę sobie darowac, ze wypuszczałam moją przewspaniałą, najsłodszą, najmądrzejszą kotkę . Bo tez sądzilam,że nie można męczyć kota trzymając ja w domu... Miała 1, 5 roku. Nigdy jej nie zapomnę. Najwspanialsza kotka na świecie, whiskasowa. Myslałam ,ze wróci do mnie. Nie wróciła. Umarła z mojej winy...
Kochane, nie zyczę Wam takich doświadczeń...
Ale buntujcie się, młode dziewzyczyny, bulwersujcie! Póki nie przeżyjecie potwornej traumy...
Kasiu90, z szacunkiem,tu nie chodzi o magię liczb ( daleka jestem od tego), ale o pewne doświadczenia. Póki nie przeżyjesz tragedii/śmierci swojego ukochanego kotka w potwornych męczarniach ( kapiąca krew z mózgu, oko na wierzchu, drgawki ... ) będziesz się buntować, złościć... Takie prawo młodości...
Ja przeżyłam jakieś 9 tal temu ( sic!) takie doświadczenie. I, uwierz mi, jak to teraz piszę, lecą mi łzy. Nie mogę sobie darowac, ze wypuszczałam moją przewspaniałą, najsłodszą, najmądrzejszą kotkę . Bo tez sądzilam,że nie można męczyć kota trzymając ja w domu... Miała 1, 5 roku. Nigdy jej nie zapomnę. Najwspanialsza kotka na świecie, whiskasowa. Myslałam ,ze wróci do mnie. Nie wróciła. Umarła z mojej winy...
Kochane, nie zyczę Wam takich doświadczeń...
Ale buntujcie się, młode dziewzyczyny, bulwersujcie! Póki nie przeżyjecie potwornej traumy...
-
- Posty:20
- Rejestracja:26 czerwca 2012, 18:28
Powiem Ci tak, gdy byłam mała miałam taką samą kotkę jak tą którą opisujesz. Jak się domyślam, albo wpadła pod kosiarkę do trawy, albo w jakieś sidła...chyba nie muszę pisać co było dalej...ale do tej pory uważam się winna tego, że kici już ze mną nie ma! a byłam tylko głupim, mało rozumiejącym dzieckiem. Teraz też mam kicie...dopiero po ok 10 latach od tamtego zajścia, i też jest problematyczna (pewnie będziesz wiedzieć, bo jej tu na forum, kicia z ranami) ale jest to kicia przygarnięta z innego miasta, gdzie zyła w piwnicach, jej rodzeństwo zostało rozjechane przez samochody z premedytacją, a osoby które to zrobiły w twarz powiedziąły że "maluchy fajnie fikały". Teraz gdy Emi jest ze mną (na wsi) aż serce sie raduje gdy patrze jak skacze po drzewach, turla sie w piasku, zaprasza sobie kolege z sąsiedztwa na śniadania i kolacje...i mimio że wiem, że na dworze czakają na nią niebezpieczeństwa (caly czas pamiętam o tamtej kici) to nie jestem w stanie jej tego zabronić, może jestem za słaba. Nie śpie nieraz cała noc (w okresie letnim głównie) czekając aż moja Emi wróci z wycieczki...i myśle czy coś jej się nie stało, ale nie wyobrażam sobie, żeby móc jej odebrać radość z bycia na dworze, polowania na ptaki, krety:D... myśle, że można mieć jednak te 23 lata, i jakieś pojęcie o świecie:)
są 3 możliwości :
1. kot pobił się z innymi kotami i tworzy się stan zapalny koło nasady ogona ( ropień koło nasady)
2. ogon został wyrwany
3.ogon został złamany
prawdopodobnie masz do czynienia z 1 przypadkiem , bo w 2 i 3 nie ma czucia w ogonie. Przypadek 2 i 3 kończy się z reguły amputacją. Przypadek pierwszy wymaga antybiotyku.
1. kot pobił się z innymi kotami i tworzy się stan zapalny koło nasady ogona ( ropień koło nasady)
2. ogon został wyrwany
3.ogon został złamany
prawdopodobnie masz do czynienia z 1 przypadkiem , bo w 2 i 3 nie ma czucia w ogonie. Przypadek 2 i 3 kończy się z reguły amputacją. Przypadek pierwszy wymaga antybiotyku.
weterynarz po przebadaniu stwierdził że ogon jest złamany (ropień to nie jest bo pamiętam u innego kota jak to wyglądało więc to raczej odpada...) ale jak weterynarz dotknął mu ogon na końcu to kot zawarczał- że tak to nazwę, więc czuć musi. Dzisiaj kotek nawet kilka razy próbował podnieść ogon u samej nasady (reszta wisi). Czy przy każdym złamaniu/pęknięciu ogon nie ma żadnego czucia i trzeba go amputować?
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 44 gości