Witam,
Jakiś czas temu zachorował mój dwuletni kocurek. Przez kilka dni bezpośrednio przed chorobą nie było mnie w domu, dlatego nie jestem w stanie powiedzieć, czy coś się z nim działo.
Apatię zauważyłam około północy. Kot był nieswój, podejrzewałam, że bolał go brzuszek, więc podałam Loxicom w iniekcji. Kiedy się podnosił, chodził niepewnym krokiem, nie jadł, wypił może łyczek wody (albo i nie), brzuszek miał zaciągnięty, kręgosłup tak wygięty, jak gdyby chciał zminimalizować ból brzucha.
Następnego dnia rano kot nadal był słaby, leżał, ale (i tu nie mam pewności) mruczał. Pomyślałam, że Loxicom pomógł i że jest lepiej. Nadal był apatyczny.
Po południu jego stan się nie polepszył, pojechałam do lecznicy. Badanie krwi: ogromna leukopenia (1,3tys.), trombocytopenia, RBC w normie. Odwodnienie, gorączka. W USG brak perystaltyki jelit, brzuch obolały (Loxicom dostał o 4 nad ranem, badanie odbyło się około 18 po południu). Nie udało się pobrać krwi do biochemii nerek. Podejrzenie: silne zatrucie lub choroba zakaźna.
Podane leki: kroplówka podskórna z Duphalite, Lydium, Catosal, NLPZ, prawdopodobnie antybiotyk (stawiam na Synergal), (najprawdopodobniej) atropina, coś na odtrucie (postępowanie objawowe na wypadek obu opcji). W domu podałam węgiel aktywowany, pół tabletki.
Kot niezaszczepiony, ale znajdował się w ognisku panleukopenii 1,5 roku wcześniej, nie zachorował. Przebywał w grupie kotów, z których żaden nie chorował na białaczkę (2 testy ujemne, pozostałe koty nie wykazują objawów chorobowych).
Po powrocie z lecznicy kot leżący, półprzytomny, niekiedy pomiaukujący, szybko oddychał. Około północy stan na tyle poważny, że kot trafił do lecznicy całodobowej. Prawdopodobnie podczas ekstremalnego transportu (remont ulicy, mnóstwo dziur połączonych z dużą prędkością) wszedł we wstrząs- w lecznicy jego stan był bardzo ciężki (zaśliniony pyszczek, przyspieszony oddech, półprzytomny, hipotermia- około 34st.C). W trakcie wizyty przestał oddychać, krążenie nie ustało. Został zaintubowany, nie udało się założyć wenflonu (zapadnięte żyły). Dostał atropinę. Przez 1,5h oddychano za niego. Po tym czasie kotek odszedł.
I teraz moje pytanie: czy to mogło być zatrucie jakąś substancją chemiczną, na przykład herbicydami (mieszkam na wsi) lub czymś innym, co zostało kotu podane celowo? Kot oddał mocz w transporterze.
Panleukopenia wydaje mi się nierealna, bo po pierwsze miał bezpośrednią styczność z tą chorobą, będąc kocięciem (zachorowało wtedy 7 innych kotów, on jako jedyny nie miał żadnych objawów), a po drugie w chwili zgonu był dorosłym kocurem. Nie widziałam wymiotów ani biegunki (kot podwórkowy).
Czy może to jednak mógł być FIV/FelV/FIP?
Proszę napisać, jak Pan uważa, ja wiem, że nie da się na podstawie morfologii i objawów klinicznych postawić diagnozy, ale mi to nie daje spokoju, każdego dnia o tym myślę...
Czy ja go nie dobiłam tym meloxicamem? Przeczytałam (już po fakcie), że nie powinno się go podawać w przypadku hipowolemii lub niewydolności nerek (a je uszkadza przecież trucizna). Był odwodniony, mógł zostać otruty lub sam na przykład wytarzać się w polu opryskanym jakąś toksyczną substancją. Potem mycie i takie konsekwencje...
Choroba zakaźna czy zatrucie?
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 29 gości