"Gościem" który założył ten temat to ja.
Pierwszy raz jak podawałam tabletkę (pierwszy raz w swoim życiu) to udało mi się bez problemów.Do dziś nie wiem jak to zrobiłam A tabletka jest bez smaku-delikatnie sprawdziłam.Teraz czekam aż narzeczony wróci z pracy i działamy.Liczę,że z okrzykami radości napiszę,że tabletka połknięta
A poniżej ten biedy kotecek,który uparcie mówi tabletkom "NIE"
Krew w kale a potem rozluźniony stolec
Dziękujemy za komplement.Sylwek jest z natury bardzo spokojny,mimo jego minki na zdjęciu.Ciągle domaga się pieszczot i nie broi,praktycznie nawet nie chodzi po meblach.Ogólnie jest bardzo grzeczny.Może dlatego że został zabrany z ulicy i jest za to wdzięczny.Pewnie ktoś go "wyrzucił" (ma na szyi wytarte od obroży) albo uciekł.Ale dobrze,że nic mu się nie stało i że znalazł domek
Jedną połowę tabletki rozkruszyłam (kulka z musu nie pomogła) i wymieszałam z musem i znowu smarowanie łapek Ale drugą połowę włożyliśmy do pyszczka Kotka sposobem "na siedząco i od tyłu".Pomógł też aplikator do tabletek bo bez problemu włożyliśmy tabletke tak by jej nie wypluł.No a potem masowanie gardziołka. I wszyscy są szczęśliwi. Jutro kolejny dzień i kolejna tabletka