Ja mojemu kotu sama robię trzeci serię zastrzyków. Bez niczyjej pomocy, choć czasem warczy a czasem muszę go najpierw z dachu ściągać
Ale to zdecydowanie najprostszy sposób i wolałam to, niż 2 razy dziennie wciskać mu coś do pyszczka.
tabletki dla chorej kotki
- Kasia i Maniuś
- Posty:696
- Rejestracja:13 sierpnia 2007, 19:46
- Lokalizacja:Kraków
Ja na ostatniej wizycie Pani doktór dowiedziałam się, że zastrzyki są bardzo szkodliwe dla kociaków. W miejscach wkłóć tworzą się guzki, które nie są rakowate, ale tworzą się przeżuty się w organizmie i należy je usuwać co dwa, trzy miesiące. Dlatego nawet szczepienia powinno robić się rzadziej niż co roku.
ten wątek jest dość stary ale ja trafiłam tu niedawno... koty w moim domu są od prawie 20 lat, w dodatku gdy adoptowaliśmy naszą obecną czwórkę, było to na zasadzie że w im gorszym stanie jest kot, tym mniejszą ma szansę na adopcję, a więc to my powinniśmy go zabrać.. tak więc podawanie leków mamy opanowane, przynajmniej co do naszych kotów, do perfekcji.
Kot który daje się "złapać" na smakołyk to żaden problem. Ale kot który NIENAWIDZI tabletek, bez względu na metodę podawania, w dodatku jeśli jest to kot o wadze ok. 7 kg , dużej sile fizycznej i zdecydowanym usposobieniu - to już wyzwanie. Do takiego kiciusia to już muszą być dwie osoby. Tak sobie radzimy:
1. proszę męża o pomoc
2. biorę futrzaka na ręce i udaję, że będzie głaskanko
3. Podstępem odwracam futrzaka do góry łapami
4. mąż trzyma jedna ręką przednie a drugą tylne łapy futrzaka
5. ja jedną ręką chwytam pyszczek kota tak by go otworzyć, drugą ręką wkładam mu tabletkę celując na środek języka i dość głeboko tak, by nie mógł jej wypluć.
Metoda ta jest najlepszą jaką opracowałam ale uczciwie muszę przyznać, skuteczna na ok. 80%.
Pozostałe 20% to rozmiękła pastylka znaleziona następnego dnia w pościeli lub pod biurkiem..
Kot który daje się "złapać" na smakołyk to żaden problem. Ale kot który NIENAWIDZI tabletek, bez względu na metodę podawania, w dodatku jeśli jest to kot o wadze ok. 7 kg , dużej sile fizycznej i zdecydowanym usposobieniu - to już wyzwanie. Do takiego kiciusia to już muszą być dwie osoby. Tak sobie radzimy:
1. proszę męża o pomoc
2. biorę futrzaka na ręce i udaję, że będzie głaskanko
3. Podstępem odwracam futrzaka do góry łapami
4. mąż trzyma jedna ręką przednie a drugą tylne łapy futrzaka
5. ja jedną ręką chwytam pyszczek kota tak by go otworzyć, drugą ręką wkładam mu tabletkę celując na środek języka i dość głeboko tak, by nie mógł jej wypluć.
Metoda ta jest najlepszą jaką opracowałam ale uczciwie muszę przyznać, skuteczna na ok. 80%.
Pozostałe 20% to rozmiękła pastylka znaleziona następnego dnia w pościeli lub pod biurkiem..
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości