Po zmianach zauważonych na skórze wokół oczu kocur powtórnie trafił do weterynarza, otrzymał dawkę Advocata, powtórzoną po miesiącu. W międzyczasie zaczerwieniona skóra zamieniła się w krwawiące rany, więc weterynarz zaaplikował kotu najpierw przez tydzień Ampicylinę (Synoluks), a później zmienił ją na Marbocyl. I dał wtedy kotu również jakiś zastrzyk, którego nazwy nie znam. Zastrzyk ma być powtórzony po tygodniu. Rany na skórze smarowaliśmy Rivanolem i maścią Tribiotic.
Niestety kot nadal rozdrapuje rany, zmienione chorobowo miejsca wykryliśmy wczoraj na skórze tylnych łapek. Poprawy w zasadzie nie widać.
Mamy jeszcze dwie kotki, które dostały dwie dawki Advocata, ale niepokojąco się drapią za uszami. Póki co, nie widać zaczerwienień.
Po lekturze postów na różnorakich forach zaczęłam bać się również sama zarażenia świerzbowcem.
Bardzo proszę o pomoc. Co robić? Czy zmienić leczenie, wydaje mi się, że obecne jest tylko stratą cennego już czasu. Czy izolować pozostałe koty? Jakie środki ostrożności zastosować, by uchronić pozostałe koty i siebie?
Czy skuteczne wyleczenie świerzbowca jest w ogóle możliwe?
Pozdrawiam i proszę o szybką odpowiedź,
M.
P.S. Załączam dzisiejsze zdjęcie (31.01.09), mam nadzieję, że pomoże w diagnozie.
