Witam wszystkich. Jestem tu pierwszy raz i szukam pomocy. Wczoraj u mojej 7 letniej, sterylizowanej kotki wyczułam guzka, na wysokości klatki piersiowej, ale tak bardziej na środku (nie przy sutku). Natychmiast weterynarz, umówienie się do zabiegu, przed zabiegiem rutynowe badania krwi. Właśnie je odebrałam.
Zabiegu nie będzie póki co, bo wyniki są złe Po pierwsze paskudny mocz - ale to nic dziwnego, kotka ma syndrom urologiczny, piasek i nawracające infekcje. Gorzej - i to mnie ścięło z nóg - ma bardzo niski poziom leukocytów, 3,5 tys, norma ponoć to 5 tys. Ma dostać jakiś zastrzyk z antybiotykiem na podleczenie infekcji pęcherza. Niestety, co do tej liczby leukocytów nie dostałam żadnych zaleceń oprócz "czekać i monitorować". Co ja mogę zrobić, co jej podać, żeby ją wzmocnić i poprawić tę liczbę? I w ogóle o czym to może świadczyć? (że o niczym dobrym to wiem). Kotka jest w świetnej formie, pełna życia i apetytu. Guz pojawił się w zaskakujący sposób, ja ją bardzo często głaskam w tym miejscu i jestem prawie pewna, ze tego tydzień temu jeszcze nie było. No i w ogóle co robić, lekarz odradza ten zabieg, ale nie twierdzi, ze nie mozna go przeprowadzić. Co jeśli jej wyniki nie ulegną poprawie? Wykonać ten zabieg obarczony ryzykiem czy czekać... Tylko na co, jak to będzie rosło i się siało... To jest oczywiście czarny scenariusz, bo lekarz stwierdził, że równie dobrze może to być cysta czy cokolwiek niegroźnego... ale przy takich wynikach, chyba nie powinnam w to wierzyć...
Proszę, co o tym sądzicie.
A przede wszystkim, co mogę jej podać w związku z tą niską leukocytozą... Z jedzeniem nie mam pola do manewru, bo ona jest cały czas na karmie urologicznej.
Witaminki gimpet dostaje regularnie.
Niska leukocytoza a przygotowanie do zabiegu usunięcia guzka
Na forum miau jest watek "weci polecani" może tam znajdzesz opinię o tych dwóch lecznicach. Jeśli nie to zarejestruj się i na Kotach albo na Kociarni załóż watek i zapytaj moze ktoś tez tam tam chodzi i napisze jakie na zdanie.
A tak naprawdę to warto w profilu (i tu i tam) podawać miejsce zamieszkania. wtedy łatwiej jest coś doradzić w takich przypadkach.
Trzymam kciuki za kicię
A tak naprawdę to warto w profilu (i tu i tam) podawać miejsce zamieszkania. wtedy łatwiej jest coś doradzić w takich przypadkach.
Trzymam kciuki za kicię
Na mia już napisałam. Dostałam też odpowiedź na zwierzakach. Bardzo pocieszającą - ponoć w przypadku kotów niewychodzących z domu taka leukocytoza to norma. Przy braku kontaktu z patogenami, w sterylnych warunkach układ odpornościowy pracuje po prostu inaczej.
Przestała mnie więc tak bardzo martwić ta morfologia. Muszę teraz dokonać wyboru kliniki. Generalnie ta pierwsza jest lepiej wyposażona, laboratorium, szpital, najnowsze techniki. Ale nie podoba mi się ich podejście do klienta; są coraz bardziej aroganccy, a i zawiedli kilka razy. Ta druga klinika jest bardziej przyjazna, ale nie tak wyposażona i ogólnie stosuje prostsze środki. Jest bliżej miejsca zamieszkania, co ma tę zaletę, że kota wyje po prostu wieziona i przeżywa gigantyczny stres. Muszę poczytać, co o obydwu pisze się w necie.
Kota póki co dostała zastrzyk antybiotyku o przedłużonym działaniu (to na infekcję pęcherza) i musimy odczekać 12 dni.
Przestała mnie więc tak bardzo martwić ta morfologia. Muszę teraz dokonać wyboru kliniki. Generalnie ta pierwsza jest lepiej wyposażona, laboratorium, szpital, najnowsze techniki. Ale nie podoba mi się ich podejście do klienta; są coraz bardziej aroganccy, a i zawiedli kilka razy. Ta druga klinika jest bardziej przyjazna, ale nie tak wyposażona i ogólnie stosuje prostsze środki. Jest bliżej miejsca zamieszkania, co ma tę zaletę, że kota wyje po prostu wieziona i przeżywa gigantyczny stres. Muszę poczytać, co o obydwu pisze się w necie.
Kota póki co dostała zastrzyk antybiotyku o przedłużonym działaniu (to na infekcję pęcherza) i musimy odczekać 12 dni.
Jeśli mogę coś podpowiedzieć, to zwróć uwagę rownież na godziny dostępności weta i czy w razie koniecznośći tzn. po godzinach przyjmowania też możesz na niego liczyć . Czasem pomoc nawet przez telefon jest bardzo ważna.
Kciuki za kotusie
Kciuki za kotusie
Rany, poczytałam opinie o wetach w sieci - i to jest jakaś masakra. No strach się bać i oddawać kotę w takie ręce. Miejsce, gdzie dotychczas jeżdżę, najdroższe w Krakowie, ze świetnym wyposażeniem, szpital, dyżur 24h ma masakrycznie złe oceny... Weci z dobrymi ocenami są lekko poza moim zasięgiem - zupełnie inna część miasta, kota dostaje histerii w czasie drogi, a tu trzeba brać pod uwagę komplikacje i ew wiezienie jej w trybie przyspieszonym. W ogóle naczytałam się takich historii że włos się jeży i pół nocy nie spałam...
a kojarzę kiciusia. Piękne kocie i na szczęście wszystko dobrze się skończyło. A goić powinno się bardzo łądnie. Za 2 miesiące nikt nie znajdzie miejsca gdzie to robiliśmy. Pozdrawiam i zdrowia dla kici życzę.
Heh, tak operowałyśmy się u pana doktora:) (wspaniałe recenzje w sieci i równie wspaniałe historie usłyszane w kolejce, nie wahałam się ani przez chwilę:) )
Byłyśmy wczoraj na zdejmowaniu szwów (na Sanockiej) i.... buuuuuu.... wszystko strzeliło... (równo dziesiąty dzień). Wiem, tego się nie da przewidzieć, kicia trochę przy kości, więc podobno gorzej się goi....
Kici założono takie metalowe zszywki - strasznie się martwię, że ona sobie to łatwo może wyszarpać:( Chodzi oczywiście w kubraczku, ale zdarza jej się dobrać do tego kubraczka i go ściągnąć, więc ciągle produkuję nowe, ulepszone wersje... Żal mi tego kota, bo tyle już wycierpiał, a kubraczek to nic przyjemnego, ale trudno i tak cieszę się, że to się tak skończyło i jestem Pan Doktorowi bardzo wdzięczna. Co ja przeżyłam z tą kotą, wszędzie słyszałam, że to sutek i pewnie nowotwór, a Pan powiedział od razu: tłuszczak:)
Byłyśmy wczoraj na zdejmowaniu szwów (na Sanockiej) i.... buuuuuu.... wszystko strzeliło... (równo dziesiąty dzień). Wiem, tego się nie da przewidzieć, kicia trochę przy kości, więc podobno gorzej się goi....
Kici założono takie metalowe zszywki - strasznie się martwię, że ona sobie to łatwo może wyszarpać:( Chodzi oczywiście w kubraczku, ale zdarza jej się dobrać do tego kubraczka i go ściągnąć, więc ciągle produkuję nowe, ulepszone wersje... Żal mi tego kota, bo tyle już wycierpiał, a kubraczek to nic przyjemnego, ale trudno i tak cieszę się, że to się tak skończyło i jestem Pan Doktorowi bardzo wdzięczna. Co ja przeżyłam z tą kotą, wszędzie słyszałam, że to sutek i pewnie nowotwór, a Pan powiedział od razu: tłuszczak:)
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 16 gości