Historia kociego stresu - Panie Doktorze-POMOCY!

Dyskusje o chorobach, ich leczeniu, oraz profilaktyce.

Moderatorzy:Robert A., Jarek

emeska
Posty:1
Rejestracja:28 grudnia 2010, 08:14

28 grudnia 2010, 09:22

Witam wszystkich.
zastanawiam się jak daleko wstecz sięgnąć by opisać jasno to co dzieje się teraz z moim kotem.
Ryś ma 3,5roku. Został wykastrowany jak miał niecałe 7m-cy bo sikał już strasznie w domu. Dużo też siedział sam w domu bo długo wtedy pracowałam, ale mniej więcej w tym samym czasie dobiła do ekipy kilkumiesięczna znajda. była bardzo chora ale się kicia wyszła z tego dzielnie. Wydawało mi się że wszystko układa się dobrze i koty się zaprzyjaźniły. Hati na wiosnę zaczęła wymiaukiwać miłosne pieśni i wylizywać się - lek. wet. założył że to z powodu stresu że nie może wyjść z domu no i rujka. zastrzyk załagodził sprawę ale za kilka m-cy to samo. Drugi zastrzyk ukrócił pomiaukiwania ale nie wylizawanie. Nie bardzo wiedziałam jak kici pomóc, cała reszta była w porządku...Tak minął rok, w międzyczasie kotkę wystelizowałam bo zastrzyki nie zmieniały zachowania a tylko z reakcji polekowej na skórze robiły się jej rany.
jakoś tak rok temu zauważyłam, że koty między sobą nie zachowują się tak jak na początku tzn. są wobec siebie bardziej agresywne. Rysiek ważył ze 6kg a Hati raptem 3 więc wiadomo kto w tych zapasach zawsze wygrywał...
ta historia trwała długo, można by dużo pisać, ale finał był taki, że Hati wylizała się na łapakach i brzuchu, zrobiła się miaukliwa domagając się wyjścia na dwór (balkon nie wystarczył) no i przestała jeść. ze dwa trzy razy przyłapałam Ryśka jak siedział na niej okrakiem i kąsając za kark przyduszał do podłogi. Zoopsycholog nie pomógł. Krople Bacha, Feliway, karma RC Calm. Nic. I tak Hati zmieniła miejsce zamieszkania, szczęśliwie w nowym miesjcu odżyła i teraz patrzę jak kwitnie :) w domku z ogródkiem.
Problem dotyczy tak naprawdę Ryśka. ponieważ moja uwaga skupila się na kotce trudno mi dokładnie wychwycić moment kiedy Rysiek zaczął być ...niespokojny, sfrustrowany??? Ale to już było wtedy kiedy Hati była jeszcze w mieszkaniu. Już wtedy był niespokojny i lękliwy. Jak ktoś pukał do drzwi to Rysiek od razu z burczeniem leciał do kryjówki pod lóżkiem. Niespokojnie bił ogonem w podlogę i sapał przez nos, jakby mu się ciężko oddychało. Nawet jak leżał wyciągnięty na podłodze to ogon cały czas był w ruchu.
bardzo źle znosił chwile kiedy Hati i mnie jednocześnie nie było w domu. Właściwie cały czas miauczał, ponieważ wychodziłam z nią na spacer wokół bloku to było przez okno słychać jego wrzaski. potrafił tak godzinę całą jeśli nie było nas przez godzinę.
Sprawy zaczęły się pogarszać jak jej zabrakło. właściwie z dnia na dzień spadł mu apetyt. do tej pory Ryś był łasuchem, teraz jadł tyle ile trzeba ale jedzenie przestało być najukochańszą czynnością. do repertuaru zachowań dołączyło potrząsanie łepkiem, lizanie się, przebieranie tylnymi łapkami nawet jak leżał, ogon rusza się nerowo nawet jak śpi, parę razy też zdarzyło się takie zachowanie jakby coś ugryzło kota: biegał po pokoju z podkulonym ogonem, chował się pod kanapą, rzucał się na grzbiet, próbował polizać po grzbiecie, po bokach, po łapkach i miauczał przy tym. Bardzo faluje mu skóra na grzbiecie ale przy głaskaniu wtedy robi się jeszcze bardziej rozdrażniony. caly czas macha nerwowo ogonem, przebiera tylnymi łapkami, niespokojnie spi. Zrobił się miaukliwy, zawodzący, skarżący. Jest lękliwy że wzdryga się na najmniejszy hałas, chowa się po kątach a na odgłosy z klatki schodowej leci do drzwi wyjściowych i warczy. Często do tych drzwi podchodzi jak jest cicho i ociera się o framugę, jak drzwi otwieram to wychodzi, ale najmniejsze echo zza innych drzwi powoduje że z burczeniem wraca do mieszkania. Bardzo ociera się o przedmioty pyszczkiem i przymila jak wracam do domu. udaje mi się go jeszcze namówić do zabawy, ale co raz ciężej mu się skoncentrować na niej, rozpraszają go odgłosy kroków i trzaskania drzwiami na klatce. Jakiś czas temu zauważyłam że poduszka i kocyk na kanapie, jak na nie wejdzie, to od razu skłaniają go do kopulacji. potrafi tak przez pół godziny jeździć po kocyku albo poduszce.
Przez kilka tygodni jak zostawał sam to wył w domu, ale pracować przecież muszę. teraz przestał miauczeć, jakby się poddał, wylizywanie i potrząsanie łepkiem ustało, inne zachowania nie no i od jakichś trzech tygodni przestał jeść sam z miski. niby domaga się jedzenia ale tylko powącha i odchodzi. Karmienie go to mordęga, czasem udaje mi się coś w niego wcisnąć ale to za mało, kot waży sześć kg. od kilku dni jest na Relanium,ale to nie jest rozwiązanie na dluższą metę. Poza tym nie zmienia to cokolowiek jego zachowania powyżej opisanego. no i i tak muszę go karmić sama bo do miski nie podchodzi. Je mi z ręki, ale tak jakby nasłuchiwal cały czas i każdy dzwięk z klatki schodowej powoduje że odchodzi od jedzenia. odbija mu się po jedzeniu. nie wymiotuje. pije normalnie, nawet lubi się chyba wodą bawić, siuka i qpka też normalnie.
nie miał robionych żadnych badań i nie wiem czy przy tym zachowaniu należałoby jeszcze stresować go wizytą u w eta. jeśli tak to jakich badań się domagać, kot nie wygląda na chorego ale na zestresowanego. Ale nie wiem jak mu pomóc. Czasem mam wrażenie, że i mnie kot już unika (może to kwestia tego że łażę za nim z miską albo z tabletką. Najgorzej że nie chce jeść.
czy ktoś miałby jakąś sugestię co zrobić w takiej sytuacji? z góry dziękuję za wszelkie pomysły
ODPOWIEDZ
  • Informacje
  • Kto jest online

    Użytkownicy przeglądający to forum: Bing [Bot] i 2 gości