Ja wszystkim swoim kotom przed sterylkami i kastracjami robiłam badania krwi (również tym młodym, zdrowym). Miałam 2 kocurki z pnn. Oba staruszki, jak do mnie przyszły i większość swojego życia przeżyły na dworze. Pierwszy był dziki i uratowany przed zamarznięciem (nie radził już sobie na dworze). Okazało się, że ma początek pnn. Miałam nadzieję, że będzie to ostre zapalenie, ale niestety. Lekarze doradzili mi doprowadzić go do lepszych wyników i wykastrować. Nie znałam się wtedy tak bardzo na chorobach kotów (teraz też się nie znam, ale jestem nieco lepiej obeznana
, on był wówczas jedynym kotem w domu i być może nie zdecydowałabym się na kastrację, nie wiem. Po kastracji (i chyba jakoś dzień przed) dostawał kroplówki dożylne, aby zminimalizować skutki narkozy. Wyniki po odrobinkę mu się pogorszyły, ale dosłownie odrobinkę. O ile pamiętam przed kastracją udało się go doprowadzić do 1,8, czyli chyba górnej granicy, po miał 2,2 i długo tak się utrzymywało.
Drugiego z nerkami wzięłam po śmierci, a raczej eutanazji pierwszego. Miałam już wówczas w domu inne, młodsze koty. Ten z nerkami był dużo starszy i nie podobało mu się, że młodziaki żądzą. Regularnie toczyły się więc walki, co było najgorsze. Zresztą tek kocurek był nawet obeznany w boju, przy okazji atakował też mnie (chociaż był przyzwyczajony do ludzi, wcześniej był dokarmiany i nie był dziki, człowieka znał i nie widząc innych kotów, lgnął do niego, widząc inne, atakował wszystkich), ale ataki na mnie były dla mnie mniejszym problemem. Wszędzie też znaczył, ale z tym też można było sobie dać radę sprzątając nieustannie i kupując preparaty likwidujące zapachy (się wzięło, się dba
) Niestety wzięłam go z kreatyniną coś ponad 3, chyba 3,3 i mocznikiem około 170, więc o kastracji nie było mowy. Przez jakiś czas próbowałam "polepszyć" wyniki, ale nie udało się, tzn. mocznik spadł do około 140 czy jakoś tak (dokładnie wszystkich parametrów nie pamiętam). Przed i po kastracji tak samo jak i u pierwszego miał kroplówki dożylne. Po kastracji wyniki długo utrzymywały się na poziomie, jak przed, kot czuł się b. dobrze jak na taki poziom parametrów. U niego sama byłam za kastracją, która ostatecznie spowodowała, że kot się wyciszył. Oczywiście stopniowo przyzwyczajałam go do nowej sytuacji, ale dużo pomogła też kastracja, bo faktycznie jakiś czas później był spokojniejszy, nie pokochał młodziaków, ale tolerował je. Czasem któregoś trzepnął, jak fikał, czasem się rzucił, ale to już nie było to, co na początku, nie z takim zawzięciem i agresją.
Także z pewnością wyniki i samopoczucie kota mają ogromne znaczenie przed kastracją, ale też kwestia jej konieczności. Chyba trzeba rozważyć wszelkie za i przeciw - co będzie lepsze, ile więcej korzyści może dać kastracja, a ile więcej ma wad w takiej sytuacji. Przynajmniej ja tak uważam. Oczywiście mogę mieć szczęście, że u mnie po kastracjach ani wyniki, ani samopoczucie obu kotów nie pogorszyło się, może być różnie, dlatego należy to rozważyć.