krew w kale kota
: 24 kwietnia 2013, 11:08
Witam,
wiem, że podobny wątek był już poruszany i znam możliwe przyczyny pojawienia się krwi w kale kota. Chcę jednak poradzić się w kwestii postępowania i dalszego diagnozowania. Ale zacznę od opisu sytuacji.
Kotka ma około 2 lat, została znaleziona w stanie skrajnego wychudzenia latem 2011 r. Była dzikuskiem nieradzącym sobie na zewnątrz. Zabrałam ją do domu w sierpniu 2011 - została oceniona na około pół roku, chociaż rozmiarami wyglądała na młodszą, miała już jednak rujkę. W domu szybko doszła do siebie i szybko się oswoiła (jest moim miziakiem i największym przytulakiem, w stosunku do obcych płochliwa i nieufna). Była jednak bardzo zarobaczona i wytępienie robali zajęło dużo czasu (głównie odrobaczana była aniprazolem, potem flubenolem (za błędy w nazwach przepraszam), bo pozostałe moje koty pochorowały się po aniprazolu i przeszłam na pastę). Sytuacja wydawała się w końcu opanowana.
W lutym br. zauważyłam w kuwecie krew. Nie wiedziałam który to kot (mam 4). Po obserwacji okazało się, że to Horcia. Byłyśmy u lekarza, nie dowierzał mi, że mogła wydalić wraz z kałem dużo świeżej krwi (a ja głupia próbki ze sobą wtedy nie wzięłam). Tym bardziej, że kotka czuła się dobrze, nie miała temperatury, osłuchanie i obmacanie brzuszka też na nic nie wskazywało. Kilka dni wcześniej znalazłam wymioty z dwoma robalami, zakładałam więc, że problem zarobaczenia się powtórzył. Nie wiedziałam czyje to, obstawiałam albo ją, albo kocurka, którego adoptowałam w styczniu. Lekarz przychylił się do mojej teorii. Kupiłam milbemax, który został mi polecony w innej lecznicy, gdzie jeżdżę i zajmuję się bezdomniakami, które są tam na kuracji. Po milbemaxie aż do teraz było nieco lepiej - krwi albo nie było, albo była odrobina, gdy kotce "trudniej" wychodziło. Poza tym konsystencje kup są dobre, a nawet bardzo dobre.
W ten poniedziałek Horcia wyprodukowała z siebie ogromną ilość krwi, która wręcz ściekła na piasek. Złapałam to co zrobiła i poleciałam do lecznicy, aby dostarczyć jak najświeższy materiał do badań. Była akurat pani dr, którą najbardziej cenię spośród całego personelu. Była przerażona widokiem takiej ilości świeżej krwi. Przebadała kał, a ja poleciałam po kotkę. I znów wygląd kota, zachowanie kota, temperatura, obmacanie nic nie dają. W domu kotka szaleje, je, mizia się i wszystko wydaje się ok, oprócz krwi. W poniedziałek dostała betamox i coś przeciwzapalnego. Wczoraj nie przyłapałam jej na zalatwianiu potrzeb, dziś rano na szczęście tak. Krwi było odrobinkę, na samym końcu i normalnie nie zauważyłabym jej gołym okiem. Była, bo wzięłam w czysty biały papier, na którym ta krew się odznaczyła. Była nie tyle na wierzchu jak ostatnio, ile jakby wtopiona w kupkę, ale na papierze został jasny kolor, więc też była świeża.
Wczoraj zajrzałam do lecznicy i pytałam o ewentualne badania i diagnozowanie, dziś idziemy na wizytę (przy okazji inna kotka ma zapalenie dziąseł, więc pomykamy znów we trzy). Poza tym zarówno na tym forum, jak i innym, gdzie wypowiadają się osoby doświadczone, wyczytałam, że przyczyną czegoś takiego często bywa nietolerancja jakiegoś składnika pokarmowego. Na pytanie o zmianę karmy usłyszałam, że to niemożliwe i nie ma sensu nic zmieniać. Jeśli krew będzie się nadal pojawiać, to mogę tylko kolonoskopię zrobić. Wiem, że tą krew w końcu zobaczę w takiej dużej ilości. Ostatni raz było to w lutym, teraz mamy koniec kwietnia. Wiec za dłuższą lub krótszą chwilę znów to będzie. Moje koty jedzą suche royal sensible 33 oraz mokre gourmet la perle i felixa. Nie jest to może wytrawne jedzenie, ale też chyba nie jakieś tragiczne. Próbowałam różnych i to im pasowało i jedzą od długiego czasu. Poza tym od około 3 tyg. podaję im immunodol - chcę je w końcu zaszczepić (ostatni raz były szczepione jesienią 2011, oprócz kocurka styczniowego), to raz, odporność kocurek styczniowy ma kiepską, bo odkąd go mam od stycznia przeszedł silny koci katar, a ostatnio też zapalenie oskrzeli. Poza tym ja fioła dostaję, bo zajmuję się bezdomniakami, a że jestem trochę histeryczką, boję się, czy nie przywlokę jakiegoś świństwa do domu (tym bardziej, że od początku marca mam jakieś zatrzęsienie kociąt, a raczej zgłoszenia z prośbami o pomoc i durna nie umiem odmówić, tylko latam po całej Warszawie i staram się pomóc). Stąd pomysł z immunodolem dla moich domowych, ale nie sądzę, że to Horci szkodzi, bo problem z krwią jest od lutego (odrobaczałam 10.02, czyli jakieś trzy dni wcześniej zauważyłam krew z tego co pamiętam). Bałam się nawet, że faktycznie coś przywlokłam, ale znów nie pasuje czasowo. Krew - luty, zatrzęsienie bezdomniaków potrzebujących pomocy - marzec. Wiem, że przywlec i tak mogę, ale świadoma tego odkażam ręce rozcieńczonym denaturatem, a ubranie w którym bywam u bezdomnych bid od razu ląduje w praniu. Podeszwy butów też odkażam. Niedługo zwariuję od tego wszystkiego, ale trudno
Mam więc pytania:
Co robić dalej? Jeśli kolonoskopia jest konieczna, to ją zrobię, ale łudzę się, że jest jakieś inne rozwiązanie. Kolonoskopii wolę uniknąć, bo to i narkoza i nieprzyjemne badanie. Sobie nie dałabym tego zrobić, a co dopiero kotce.
Czy powinnam zrobić próby wątrobowe - ona ma skłonności do takiego jakby skubania koca. Niby ma to od zawsze, badania przed sterylką były wzorowe, ale teraz jakby się to skubanie nasiliło. A podobno koce i dywany skubią zwierzęta z chorą wątrobą. Ale do wątroby nie pasuje świeża krew, byłaby chyba ciemna i niewidoczna gołym okiem.
Kał był badany w poniedziałek. Podobno wzorowy, gdyby nie obecność krwi. Żadnych jaj, nic. Ostatecznie nie podpytałam, czy badali też na lamblie, bo może to i to jest. Dlatego leciałam ze świeżutką próbką, bo wiem, że te pasożyty szybko zdychają i po godzinie raczej na pewno ich się nie wykryje. Mi bieg do lecznicy zajął jakieś 10 min, dr od razu robiła badania - kał idealny.
Czy spróbować zmienić karmę? Jeśli tak, na jaką? Potwory z suchego uwielbiają royal sensible, jak dam co innego, nawet innego royala, to jest wielka obraza. sensible jest podobno dla wrażliwych odnośnie trawienia, ale jednak nie weterynaryjny. Kiedyś przy jakichś problemach trawiennych (co się od aniprazolu pochorowały), raczyły jeść gastro intestinal, nawet saszetkę raczyły skubnąć. Kiedyś kiedyś zjadły też suche royal fibre. Zastanawiam się, czy nie pomieszać takiego żołądkowego royala lub karmy innej firmy z tym sensible. Alergicznego na pewno nie zjedzą - próbowałam przemycać, to było fuczenie-miauczenie i ogólne niezadowolenie. I nie wiem, czy mokre również próbować dawać gastro albo animondy sensitive albo jeszcze coś kattovitu jest na jelita. Niestety jak zmieniać to wszystkim, bo urok 4 kotów, to to że się nie dopilnuje i nie powie - ty jedz to, a tobie tego nie wolno. Z mokrą też myślę nie zmieniać całkiem, a w dietę dorzucić jakąś jelitową i na zmianę dawać, aby nagle im nie zaburzyć jadłospisu. Może są jeszcze inne karmy polecane? Skubańce moje kochane lubią też puszeczki miamora - z kurczakiem albo rybką, ale to raczej dietetyczne nie jest i jest tam b. dużo mięsa. Innego miamora nie tkną, musi być z kawałkami kuraka lub ryby, każdy inny jest ble.
Błagam o poradę. Może ktoś poleci też specjalistę od tego typu przypadków w Warszawie? Nie ukrywam, że finansowo stoję kiepsko, nawet bardzo kiepsko, o ile nie tragicznie, ale jak kot czegoś potrzebuje, to kot dostanie. Najwyżej pańcia na sobie będzie jeszcze bardziej oszczędzać
Jak będzie trzeba to kolonoskopię jej zrobię, ale z tego co czytałam, to takie przypadki się zdarzały i wynikały z nagłej nietolerancji karmy, mimo, że kot od zawsze jadł to samo. Mi z kolei dr powiedziała, że to na pewno nie od karmy i nie alergia pokarmowa, tylko jakieś zapalenie jelit i jak chcę badać, to tylko kolonoskopia
Proszę o wskazówki i przepraszam, za rozwlekła wypowiedź, ale taka moja wada niestety, że muszę wszystko opisać i tysiąc dygresji powstawiać. Chociaż może to i dobrze, nie wiem...
wiem, że podobny wątek był już poruszany i znam możliwe przyczyny pojawienia się krwi w kale kota. Chcę jednak poradzić się w kwestii postępowania i dalszego diagnozowania. Ale zacznę od opisu sytuacji.
Kotka ma około 2 lat, została znaleziona w stanie skrajnego wychudzenia latem 2011 r. Była dzikuskiem nieradzącym sobie na zewnątrz. Zabrałam ją do domu w sierpniu 2011 - została oceniona na około pół roku, chociaż rozmiarami wyglądała na młodszą, miała już jednak rujkę. W domu szybko doszła do siebie i szybko się oswoiła (jest moim miziakiem i największym przytulakiem, w stosunku do obcych płochliwa i nieufna). Była jednak bardzo zarobaczona i wytępienie robali zajęło dużo czasu (głównie odrobaczana była aniprazolem, potem flubenolem (za błędy w nazwach przepraszam), bo pozostałe moje koty pochorowały się po aniprazolu i przeszłam na pastę). Sytuacja wydawała się w końcu opanowana.
W lutym br. zauważyłam w kuwecie krew. Nie wiedziałam który to kot (mam 4). Po obserwacji okazało się, że to Horcia. Byłyśmy u lekarza, nie dowierzał mi, że mogła wydalić wraz z kałem dużo świeżej krwi (a ja głupia próbki ze sobą wtedy nie wzięłam). Tym bardziej, że kotka czuła się dobrze, nie miała temperatury, osłuchanie i obmacanie brzuszka też na nic nie wskazywało. Kilka dni wcześniej znalazłam wymioty z dwoma robalami, zakładałam więc, że problem zarobaczenia się powtórzył. Nie wiedziałam czyje to, obstawiałam albo ją, albo kocurka, którego adoptowałam w styczniu. Lekarz przychylił się do mojej teorii. Kupiłam milbemax, który został mi polecony w innej lecznicy, gdzie jeżdżę i zajmuję się bezdomniakami, które są tam na kuracji. Po milbemaxie aż do teraz było nieco lepiej - krwi albo nie było, albo była odrobina, gdy kotce "trudniej" wychodziło. Poza tym konsystencje kup są dobre, a nawet bardzo dobre.
W ten poniedziałek Horcia wyprodukowała z siebie ogromną ilość krwi, która wręcz ściekła na piasek. Złapałam to co zrobiła i poleciałam do lecznicy, aby dostarczyć jak najświeższy materiał do badań. Była akurat pani dr, którą najbardziej cenię spośród całego personelu. Była przerażona widokiem takiej ilości świeżej krwi. Przebadała kał, a ja poleciałam po kotkę. I znów wygląd kota, zachowanie kota, temperatura, obmacanie nic nie dają. W domu kotka szaleje, je, mizia się i wszystko wydaje się ok, oprócz krwi. W poniedziałek dostała betamox i coś przeciwzapalnego. Wczoraj nie przyłapałam jej na zalatwianiu potrzeb, dziś rano na szczęście tak. Krwi było odrobinkę, na samym końcu i normalnie nie zauważyłabym jej gołym okiem. Była, bo wzięłam w czysty biały papier, na którym ta krew się odznaczyła. Była nie tyle na wierzchu jak ostatnio, ile jakby wtopiona w kupkę, ale na papierze został jasny kolor, więc też była świeża.
Wczoraj zajrzałam do lecznicy i pytałam o ewentualne badania i diagnozowanie, dziś idziemy na wizytę (przy okazji inna kotka ma zapalenie dziąseł, więc pomykamy znów we trzy). Poza tym zarówno na tym forum, jak i innym, gdzie wypowiadają się osoby doświadczone, wyczytałam, że przyczyną czegoś takiego często bywa nietolerancja jakiegoś składnika pokarmowego. Na pytanie o zmianę karmy usłyszałam, że to niemożliwe i nie ma sensu nic zmieniać. Jeśli krew będzie się nadal pojawiać, to mogę tylko kolonoskopię zrobić. Wiem, że tą krew w końcu zobaczę w takiej dużej ilości. Ostatni raz było to w lutym, teraz mamy koniec kwietnia. Wiec za dłuższą lub krótszą chwilę znów to będzie. Moje koty jedzą suche royal sensible 33 oraz mokre gourmet la perle i felixa. Nie jest to może wytrawne jedzenie, ale też chyba nie jakieś tragiczne. Próbowałam różnych i to im pasowało i jedzą od długiego czasu. Poza tym od około 3 tyg. podaję im immunodol - chcę je w końcu zaszczepić (ostatni raz były szczepione jesienią 2011, oprócz kocurka styczniowego), to raz, odporność kocurek styczniowy ma kiepską, bo odkąd go mam od stycznia przeszedł silny koci katar, a ostatnio też zapalenie oskrzeli. Poza tym ja fioła dostaję, bo zajmuję się bezdomniakami, a że jestem trochę histeryczką, boję się, czy nie przywlokę jakiegoś świństwa do domu (tym bardziej, że od początku marca mam jakieś zatrzęsienie kociąt, a raczej zgłoszenia z prośbami o pomoc i durna nie umiem odmówić, tylko latam po całej Warszawie i staram się pomóc). Stąd pomysł z immunodolem dla moich domowych, ale nie sądzę, że to Horci szkodzi, bo problem z krwią jest od lutego (odrobaczałam 10.02, czyli jakieś trzy dni wcześniej zauważyłam krew z tego co pamiętam). Bałam się nawet, że faktycznie coś przywlokłam, ale znów nie pasuje czasowo. Krew - luty, zatrzęsienie bezdomniaków potrzebujących pomocy - marzec. Wiem, że przywlec i tak mogę, ale świadoma tego odkażam ręce rozcieńczonym denaturatem, a ubranie w którym bywam u bezdomnych bid od razu ląduje w praniu. Podeszwy butów też odkażam. Niedługo zwariuję od tego wszystkiego, ale trudno
Mam więc pytania:
Co robić dalej? Jeśli kolonoskopia jest konieczna, to ją zrobię, ale łudzę się, że jest jakieś inne rozwiązanie. Kolonoskopii wolę uniknąć, bo to i narkoza i nieprzyjemne badanie. Sobie nie dałabym tego zrobić, a co dopiero kotce.
Czy powinnam zrobić próby wątrobowe - ona ma skłonności do takiego jakby skubania koca. Niby ma to od zawsze, badania przed sterylką były wzorowe, ale teraz jakby się to skubanie nasiliło. A podobno koce i dywany skubią zwierzęta z chorą wątrobą. Ale do wątroby nie pasuje świeża krew, byłaby chyba ciemna i niewidoczna gołym okiem.
Kał był badany w poniedziałek. Podobno wzorowy, gdyby nie obecność krwi. Żadnych jaj, nic. Ostatecznie nie podpytałam, czy badali też na lamblie, bo może to i to jest. Dlatego leciałam ze świeżutką próbką, bo wiem, że te pasożyty szybko zdychają i po godzinie raczej na pewno ich się nie wykryje. Mi bieg do lecznicy zajął jakieś 10 min, dr od razu robiła badania - kał idealny.
Czy spróbować zmienić karmę? Jeśli tak, na jaką? Potwory z suchego uwielbiają royal sensible, jak dam co innego, nawet innego royala, to jest wielka obraza. sensible jest podobno dla wrażliwych odnośnie trawienia, ale jednak nie weterynaryjny. Kiedyś przy jakichś problemach trawiennych (co się od aniprazolu pochorowały), raczyły jeść gastro intestinal, nawet saszetkę raczyły skubnąć. Kiedyś kiedyś zjadły też suche royal fibre. Zastanawiam się, czy nie pomieszać takiego żołądkowego royala lub karmy innej firmy z tym sensible. Alergicznego na pewno nie zjedzą - próbowałam przemycać, to było fuczenie-miauczenie i ogólne niezadowolenie. I nie wiem, czy mokre również próbować dawać gastro albo animondy sensitive albo jeszcze coś kattovitu jest na jelita. Niestety jak zmieniać to wszystkim, bo urok 4 kotów, to to że się nie dopilnuje i nie powie - ty jedz to, a tobie tego nie wolno. Z mokrą też myślę nie zmieniać całkiem, a w dietę dorzucić jakąś jelitową i na zmianę dawać, aby nagle im nie zaburzyć jadłospisu. Może są jeszcze inne karmy polecane? Skubańce moje kochane lubią też puszeczki miamora - z kurczakiem albo rybką, ale to raczej dietetyczne nie jest i jest tam b. dużo mięsa. Innego miamora nie tkną, musi być z kawałkami kuraka lub ryby, każdy inny jest ble.
Błagam o poradę. Może ktoś poleci też specjalistę od tego typu przypadków w Warszawie? Nie ukrywam, że finansowo stoję kiepsko, nawet bardzo kiepsko, o ile nie tragicznie, ale jak kot czegoś potrzebuje, to kot dostanie. Najwyżej pańcia na sobie będzie jeszcze bardziej oszczędzać
Jak będzie trzeba to kolonoskopię jej zrobię, ale z tego co czytałam, to takie przypadki się zdarzały i wynikały z nagłej nietolerancji karmy, mimo, że kot od zawsze jadł to samo. Mi z kolei dr powiedziała, że to na pewno nie od karmy i nie alergia pokarmowa, tylko jakieś zapalenie jelit i jak chcę badać, to tylko kolonoskopia
Proszę o wskazówki i przepraszam, za rozwlekła wypowiedź, ale taka moja wada niestety, że muszę wszystko opisać i tysiąc dygresji powstawiać. Chociaż może to i dobrze, nie wiem...