Strona 1 z 1

Nieleczona cukrzyca u kota

: 19 sierpnia 2013, 15:11
autor: MartaMaja
Mam 10 letniego schorowanego kotka i ostatnio wykryto u niego cukrzycę. Po konsultacji z lekarzem i naradzie rodzinnej podjęliśmy decyzję że nie będziemy biedaka męczyć częstymi wyjazdami do weta (kotek bardzo nie lubi jeździć) i nie podejmiemy leczenia. Chcemy aby swoje ostatnie dni życia (mam nadzieję że jeszcze dużo ich będzie) przeżył w spokoju i bez stresu otoczony naszą najlepszą opieką.
Naczytałam się dużo o tej chorobie ale nigdzie nie natrafiłam na opis stanu kotka w jego ostatnich chwilach życia. Jak mam rozpoznać że to już nadszedł czas aby pomóc mu odejść, żeby nie cierpiał za długo.
Podpowiedzcie coś bo wpatruję się jak głupia w tego mojego kotka i szukam jakiś sygnałów, innego zachowania ale na razie nic nie widzę zachowuje się normalnie. Może wiecie jak długo może taki nie leczony kotek pożyć.

Re: Nieleczona cukrzyca u kota

: 19 sierpnia 2013, 15:34
autor: SleepingSun
głupia decyzja. częste wizyty u weterynarza są właściwie tylko na początku, kiedy trzeba wykreślić krzywą cukrową, dobrać i sprawdzić insulinę. potem tylko stałe pory karmienia i podawania lekarstw, pilnowanie aby nie doszło do hipoglikemii po insulinie i tyle. to jest do przejścia, na prawdę.

Re: Nieleczona cukrzyca u kota

: 20 sierpnia 2013, 18:24
autor: Jarek
ja też nie zostawiałbym tak zwierzaka . Główne leczenie odbywa się w domu. Nie jest miłe dla zwierzęcia , ale lepiej żyć niż skać go na ciężką śmierć. Wiadomo , że cukrzyca doprowadza do ciężkiego uszkodzenia nerek, ślepoty , śpiączki cukrzycowej i wyniszczenia organizmu. Nie jest tak , że zwierzę zaśnie i nic nie będzie wiedziało.

Re: Nieleczona cukrzyca u kota

: 23 sierpnia 2013, 11:38
autor: Kotkapusia
Witam ! Też miałam starszą kotkę która miała ok 14 lat gdy zaczęła dużo pić. Byłam u weta i chciał dać insulinę bo miała cukrzycę . To była kotka sjamska bardzo niedotykalska. Nie chciałam jej męczyć przychodzeniem na insulinę i dostawała tabletki takie jak moje gdyż tez jestem cukrzykiem oczywiście w innej dawce.Tabletki pakowałam do maluteńkich kawałeczków wołowinki (ulubionej przez nią) nie było stresu z pchaniem kotu tabletki do pyska. Dożyła 18 lat i odeszła. Raczej nie cierpiała . Przynajmniej nic nie dała po sobie znać.
Trzymam kciuki aby kotu było lepiej. Pozdowienia. U.D