Usunięcie guzków czy całej listwy mlecznej? Operować?
: 27 czerwca 2014, 15:35
Witam serdecznie,
Piszę z prośbą o pomoc,wiem że jest tu dużo takich wątków ale żaden nie przypomina przypadku mojej Kotki.
Ma ona 6 lat,nic jej nie boli, jak lekarze stwierdzili- ma fenomenalną kondycję.
Mianowicie, 2 tygodnie temu zauważyłam jeden centymetrowy guzek na brzuszku.Był od razu pod skórą.
Tydzień później pojawił się kolejny,troszkę mniejszy.
Spakowałam więc kota i pognałam do doktora. Doktor stwierdził raka,najprawdopodobniej złośliwego.
Zapytałam o rentgen i badanie krwi,powiedział ze nie jest to konieczne,bo i tak by trzeba operować- w końcu za wszelką cenę chcemy żeby kot żył,a ma super kondycję. Niestety powiedział mi w oczy,że to JEGO zdaniem,bo inni weterynarze pewnie mają inne zdanie- najtrudniejszy rak -znalazł kilka guzków,te dwa,każdy po 1cm, i kilka mniejszych po całym brzuszku- jak łebek od szpilki. Powiedział,że kot musiałby być rozcinany po to żeby usunąc połowę listwy mlecznej oraz wysterylizować, a za dwa miesiące... kolejny zabieg rozcinania skóry i usuwania dalszej części brzuszka powiedział też,że jeśli guzki pojawiły się w ciągu 2 tygodni to on uważa że do końca roku w tym tempie kotka będzie miała guzy wszędzie i będzie się bardzo męczyć,że odejdzie. Poinformowal mnie,że jeżeli jestem zainteresowana i chcę jednak ten rtg płuc,mam przyjsć ze zdjęciem i będziemy jak najszybciej operować. Łączny koszt operacji ( rtg + badanie krwi+ 250 sterylka + 300 jednorazowo połowa listwy mlecznej i guzów,zabieg powtórzyć)
Pognałam zatem z kotką do przychodni 24/h i zapłakana przedstawiam lekarzowi sytuację,mówiąc że potrzebuję rentgen.
I drugi weterynarz zbagatelizował moje słowa,stwierdził że 'guzy można tylko wyciąc,od razu przy zabiegu sterylizacji, bo jak sie usunie jajniki to problemy z hormonami ustaną i już ich więcej nie będzie' Powiedział,że to nie jest kot umierający,tylko zdrowy - > ogólnie wyśmiał poprzedniego lekarza ( bardzo cenionego wsrod ludzi) i stwierdził, że zrobi za 2 stówki badanie krwi,że rentgen niepotrzebny bo kot by miał astmę,krztusiłby się, sikał,gdyby było coś nie halo z organami.
Powiedział,że po badaniu krwi na nastepny dzien zrobi operację sterylki i wycięcie guzków. Tylko to,bez usuwania listwy mlecznej i podwójnej operacji. (łączny koszt,badanie krwi 160, rentgen 120, sterylka 250, guzy 100 zł)
I zastanawiam się,czy jeżeli jest rak zlośliwy,to pomimo wycięcia guzków,nie zaatakuje znowu brzucha? nie jest konieczne usuniecie wszystkiego stamtad?
I teraz nie wiem,co w końcu robić?
Cięzko mi w to wierzyć, kotka jest radosna,mrucząca i chyba nie czuje się źle.. Pomocy Podobno czas jest najwazniejszy,nie chcę jej niepotrzebnie kroić
Przed chwilą dzwoniłam do lekarza onkologa z Gdańska, i Pan doktor nakreślił jeszcze inny schemat działania ->
Brak sterylizacji, potem operacja usuniecia listw mlecznych, też na 2 razy jak poprzedni radził...
Badania krwi około 50 zł,prześwietlenie okolo 50 złotych, wycięcie guzów nawet do 450 zł...
Sterylizacja dopiero po zagojeniu ran kotki,a nie podczas usuwania listw-> Pan doktor wyznaje zasadę,że najpierw usuwamy to co może najbardziej zaszkodzić, sterylka jeśli bedzie konieczność potem.
Już nie wiem co robić...
Piszę z prośbą o pomoc,wiem że jest tu dużo takich wątków ale żaden nie przypomina przypadku mojej Kotki.
Ma ona 6 lat,nic jej nie boli, jak lekarze stwierdzili- ma fenomenalną kondycję.
Mianowicie, 2 tygodnie temu zauważyłam jeden centymetrowy guzek na brzuszku.Był od razu pod skórą.
Tydzień później pojawił się kolejny,troszkę mniejszy.
Spakowałam więc kota i pognałam do doktora. Doktor stwierdził raka,najprawdopodobniej złośliwego.
Zapytałam o rentgen i badanie krwi,powiedział ze nie jest to konieczne,bo i tak by trzeba operować- w końcu za wszelką cenę chcemy żeby kot żył,a ma super kondycję. Niestety powiedział mi w oczy,że to JEGO zdaniem,bo inni weterynarze pewnie mają inne zdanie- najtrudniejszy rak -znalazł kilka guzków,te dwa,każdy po 1cm, i kilka mniejszych po całym brzuszku- jak łebek od szpilki. Powiedział,że kot musiałby być rozcinany po to żeby usunąc połowę listwy mlecznej oraz wysterylizować, a za dwa miesiące... kolejny zabieg rozcinania skóry i usuwania dalszej części brzuszka powiedział też,że jeśli guzki pojawiły się w ciągu 2 tygodni to on uważa że do końca roku w tym tempie kotka będzie miała guzy wszędzie i będzie się bardzo męczyć,że odejdzie. Poinformowal mnie,że jeżeli jestem zainteresowana i chcę jednak ten rtg płuc,mam przyjsć ze zdjęciem i będziemy jak najszybciej operować. Łączny koszt operacji ( rtg + badanie krwi+ 250 sterylka + 300 jednorazowo połowa listwy mlecznej i guzów,zabieg powtórzyć)
Pognałam zatem z kotką do przychodni 24/h i zapłakana przedstawiam lekarzowi sytuację,mówiąc że potrzebuję rentgen.
I drugi weterynarz zbagatelizował moje słowa,stwierdził że 'guzy można tylko wyciąc,od razu przy zabiegu sterylizacji, bo jak sie usunie jajniki to problemy z hormonami ustaną i już ich więcej nie będzie' Powiedział,że to nie jest kot umierający,tylko zdrowy - > ogólnie wyśmiał poprzedniego lekarza ( bardzo cenionego wsrod ludzi) i stwierdził, że zrobi za 2 stówki badanie krwi,że rentgen niepotrzebny bo kot by miał astmę,krztusiłby się, sikał,gdyby było coś nie halo z organami.
Powiedział,że po badaniu krwi na nastepny dzien zrobi operację sterylki i wycięcie guzków. Tylko to,bez usuwania listwy mlecznej i podwójnej operacji. (łączny koszt,badanie krwi 160, rentgen 120, sterylka 250, guzy 100 zł)
I zastanawiam się,czy jeżeli jest rak zlośliwy,to pomimo wycięcia guzków,nie zaatakuje znowu brzucha? nie jest konieczne usuniecie wszystkiego stamtad?
I teraz nie wiem,co w końcu robić?
Cięzko mi w to wierzyć, kotka jest radosna,mrucząca i chyba nie czuje się źle.. Pomocy Podobno czas jest najwazniejszy,nie chcę jej niepotrzebnie kroić
Przed chwilą dzwoniłam do lekarza onkologa z Gdańska, i Pan doktor nakreślił jeszcze inny schemat działania ->
Brak sterylizacji, potem operacja usuniecia listw mlecznych, też na 2 razy jak poprzedni radził...
Badania krwi około 50 zł,prześwietlenie okolo 50 złotych, wycięcie guzów nawet do 450 zł...
Sterylizacja dopiero po zagojeniu ran kotki,a nie podczas usuwania listw-> Pan doktor wyznaje zasadę,że najpierw usuwamy to co może najbardziej zaszkodzić, sterylka jeśli bedzie konieczność potem.
Już nie wiem co robić...