Padaczka - czy jest jakiś ratunek?
: 24 sierpnia 2014, 17:18
Witam,
nie tak dawno pisałam tu na forum o kotce, która ciągle unosi łapkę do góry...
Chyba nie było to bez przyczyny, bo okazuje się, że Tosia ma padaczkę
Wygląda to obecnie nieciekawie, dlatego szukam ratunku i innej, bądź potwierdzonej już diagnozy...
Co do łapki, wykonałam rentgen i wszystko było ok. Nagle któregoś dnia Tosia zaczęła co jakiś czas skakać i drapać się, jakby ją coś swędziało, łapaliśmy ją przy tych "napadach" drapaliśmy i przechodziło. Parę dni później kotka zaczęła się lekko ślinić. Poszliśmy do weterynarza, gdzie stwierdzono, że prawdopodobnie kotka się przeziębiła, dostała MELOVEM, LYDIUM KLP I KALM VET. Niestety nic się nie poprawiło i doszło do bardzo silnych ataków, kotka się śliniła i zaczynała biegać w nieprzytomnym szale po domu. Po paru takich razach zobaczyłam, że uszkodziła sobie wszystkie pazurki w tylnych łapach. Z miejsca pojechaliśmy na dyżur nocny do jednej z większych klinik w Krakowie. Tam Tosia miała kolejny atak i stwierdzono, że to typowy atak padaczkowy. Dostała zastrzyk i do domu tabletki PHENOLEPTIL (po pół tabletki dwa razy dziennie). Niestety ataki wciąż były, tylko że bez silnego biegania. Tosia została z powrotem zawieziona do kliniki na hospitalizację. Była tam dwa dni, odebraliśmy ją, badania krwi w normie, jedynie była mocno odwodniona i drugi wynik poza normą to TP 92g/L. W domu mieliśmy stosować nadal PHENOLEPTIL tylko po 1 tabl 2 x dziennie. Wciąż ataki nie ustały, były co półtorej godziny, trwające może do 15 sek - kotka sztywniała, robiły jej się okrągłe, duże wytrzeszczone oczy, zaczynał się ślinotok, drżenie głowy i na koniec długie, głośne miauczenie. Kolejna konsultacja i dostała dodatkowo 2 x dziennie 0,5 tabletki relanium 5 mg. Nic niestety nie pomogło, poza tym, że kotka zaczęła zaplatać nogami, nieprzytomna, nie mogła usiedzieć w miejscu. Ataki nie ustały, a nawet zaczęły być częściej, co pół godziny. Dziś wykupiliśmy kolejny lek, LUMINALUM 15 mg, i mamy go dawać po pół tabletki dwa razy dziennie plus to relanium. Od rana Tosia miała te małe ataki dosłownie co 3-5 minut, kolejny telefon do Doktora, niezbyt dobre wieści, że spróbuje coś innego jutro wprowadzić, mam się odezwać jutro, ale jeśli nic nie pomoże to nie ma dla niej ratunku, żeby się nie męczyła
Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale po południu, nie mogąc patrzeć na te co kilkuminutowe ataki, dałam kotce dodatkowo ćwierć tabletki luminalum i ćwierć relanium. Jeszcze parę ataków i chyba zaczęły leki działać, bo w końcu Tosia usnęła i od ponad godziny nie budzą ją żadne ataki.
Proszę o radę, czy szukać gdzieś jeszcze pomocy, czy jest ratunek dla Tosi, są inne leki?
Co robić?
nie tak dawno pisałam tu na forum o kotce, która ciągle unosi łapkę do góry...
Chyba nie było to bez przyczyny, bo okazuje się, że Tosia ma padaczkę
Wygląda to obecnie nieciekawie, dlatego szukam ratunku i innej, bądź potwierdzonej już diagnozy...
Co do łapki, wykonałam rentgen i wszystko było ok. Nagle któregoś dnia Tosia zaczęła co jakiś czas skakać i drapać się, jakby ją coś swędziało, łapaliśmy ją przy tych "napadach" drapaliśmy i przechodziło. Parę dni później kotka zaczęła się lekko ślinić. Poszliśmy do weterynarza, gdzie stwierdzono, że prawdopodobnie kotka się przeziębiła, dostała MELOVEM, LYDIUM KLP I KALM VET. Niestety nic się nie poprawiło i doszło do bardzo silnych ataków, kotka się śliniła i zaczynała biegać w nieprzytomnym szale po domu. Po paru takich razach zobaczyłam, że uszkodziła sobie wszystkie pazurki w tylnych łapach. Z miejsca pojechaliśmy na dyżur nocny do jednej z większych klinik w Krakowie. Tam Tosia miała kolejny atak i stwierdzono, że to typowy atak padaczkowy. Dostała zastrzyk i do domu tabletki PHENOLEPTIL (po pół tabletki dwa razy dziennie). Niestety ataki wciąż były, tylko że bez silnego biegania. Tosia została z powrotem zawieziona do kliniki na hospitalizację. Była tam dwa dni, odebraliśmy ją, badania krwi w normie, jedynie była mocno odwodniona i drugi wynik poza normą to TP 92g/L. W domu mieliśmy stosować nadal PHENOLEPTIL tylko po 1 tabl 2 x dziennie. Wciąż ataki nie ustały, były co półtorej godziny, trwające może do 15 sek - kotka sztywniała, robiły jej się okrągłe, duże wytrzeszczone oczy, zaczynał się ślinotok, drżenie głowy i na koniec długie, głośne miauczenie. Kolejna konsultacja i dostała dodatkowo 2 x dziennie 0,5 tabletki relanium 5 mg. Nic niestety nie pomogło, poza tym, że kotka zaczęła zaplatać nogami, nieprzytomna, nie mogła usiedzieć w miejscu. Ataki nie ustały, a nawet zaczęły być częściej, co pół godziny. Dziś wykupiliśmy kolejny lek, LUMINALUM 15 mg, i mamy go dawać po pół tabletki dwa razy dziennie plus to relanium. Od rana Tosia miała te małe ataki dosłownie co 3-5 minut, kolejny telefon do Doktora, niezbyt dobre wieści, że spróbuje coś innego jutro wprowadzić, mam się odezwać jutro, ale jeśli nic nie pomoże to nie ma dla niej ratunku, żeby się nie męczyła
Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale po południu, nie mogąc patrzeć na te co kilkuminutowe ataki, dałam kotce dodatkowo ćwierć tabletki luminalum i ćwierć relanium. Jeszcze parę ataków i chyba zaczęły leki działać, bo w końcu Tosia usnęła i od ponad godziny nie budzą ją żadne ataki.
Proszę o radę, czy szukać gdzieś jeszcze pomocy, czy jest ratunek dla Tosi, są inne leki?
Co robić?