Ustalenie przyczyn śmierci kotki
: 21 lutego 2016, 11:59
Przed chwilą odeszła moja prawie 20-letnia kotka. Chciałbym dowiedzieć się po prostu, co mogło spowodować tak nagłą śmierć, dlatego postanowiłem założyć temat.
Kotka zachowywała się całkowicie normalnie - bawiła się, skakała, robiła wszystkie nasze "rytuały" typu spanie ze mną w łóżku każdej nocy w tym samym miejscu. Jeszcze dziś rano normalnie poszła do miski zjeść, wypiła trochę wody, poszła do kuwety się wysikać, kiedy nagle chwilę potem usłyszałem lekkie stuknięcie/drapnięcie - myślałem, że próbuje dobrać się do łazienki więc wyszedłem na przedpokój, a ona już leżała bezwładnie na samym środku. Nie ruszała się, wydała w ciągu myślę około minuty dwa dziwne i bardzo powolne jakby kaszlnięcia-charknięcia, ale nie ruszając w ogóle głową, kiedy spróbowałem ją podnieść, bo myślałem, że coś może ją dusić, była już całkowicie bezwładna i bez żadnej reakcji... Kiedy dotarło do mnie, że prawdopodobnie odeszła i przeniosłem ją do pudełka, zauważyłem też, że pod nią była już spora kałuża, przypuszczam że moczu.
Wracając jednak do tych kaszlnięc - po tych dwóch nie było już żadnych kolejnych, leżała po prostu z otwartymi oczami i uchylonym pyszczkiem, całkowicie miękka. Nie było widocznego oddechu, nie było oddechu widocznego na przystawionym lusterku, nie było pulsu kiedy sprawdziłem na szyi. Do tego ogon był bardzo napuszony, jakby dopiero co się z kimś bawiła i goniła go po domu.
Czym może to być spowodowane? Z mojego laickiego punktu widzenia wygląda jak coś z sercem skoro stało się tak nagle i wcześniej nie było żadnych kompletnie symptomów. Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Kotka zachowywała się całkowicie normalnie - bawiła się, skakała, robiła wszystkie nasze "rytuały" typu spanie ze mną w łóżku każdej nocy w tym samym miejscu. Jeszcze dziś rano normalnie poszła do miski zjeść, wypiła trochę wody, poszła do kuwety się wysikać, kiedy nagle chwilę potem usłyszałem lekkie stuknięcie/drapnięcie - myślałem, że próbuje dobrać się do łazienki więc wyszedłem na przedpokój, a ona już leżała bezwładnie na samym środku. Nie ruszała się, wydała w ciągu myślę około minuty dwa dziwne i bardzo powolne jakby kaszlnięcia-charknięcia, ale nie ruszając w ogóle głową, kiedy spróbowałem ją podnieść, bo myślałem, że coś może ją dusić, była już całkowicie bezwładna i bez żadnej reakcji... Kiedy dotarło do mnie, że prawdopodobnie odeszła i przeniosłem ją do pudełka, zauważyłem też, że pod nią była już spora kałuża, przypuszczam że moczu.
Wracając jednak do tych kaszlnięc - po tych dwóch nie było już żadnych kolejnych, leżała po prostu z otwartymi oczami i uchylonym pyszczkiem, całkowicie miękka. Nie było widocznego oddechu, nie było oddechu widocznego na przystawionym lusterku, nie było pulsu kiedy sprawdziłem na szyi. Do tego ogon był bardzo napuszony, jakby dopiero co się z kimś bawiła i goniła go po domu.
Czym może to być spowodowane? Z mojego laickiego punktu widzenia wygląda jak coś z sercem skoro stało się tak nagle i wcześniej nie było żadnych kompletnie symptomów. Z góry dziękuję za odpowiedzi.