Młodziutka kotka (1,5r) z PNN
: 16 września 2017, 01:14
Proszę o pomoc, każdą możliwą...
Kicia przez ostatnie pół roku miała już 4 rzuty nerkowe. Zaczęło się po sterylizacji i trwa do dziś. Jednak diagnoza, że to nerki padła dopiero po ok. 2 miesiącach od sterylizacji (kwieceń tego roku).
Niuńka jest na renalu i dwa razy dziennie dostaje Pronefrę (wcześniej dwa razy pomogła amoksycylina, teraz już nie dostaje antybotyku). Ma zalecone kroplówki w tej chwili co drugi dzień, ale ona jest już tak wymęczona tym kłuciem, że podawanie jej płynów podskórnie staje się niemożliwe... Kicia waży 2,5 kilo (jest malutka od zawsze) i walczy jak lew, już nawet w domu. Nawet jak się wkłujemy, to niemożliwe staje się utrzymanie jej w miejscu (walka o życie, drapie, gryzie i zawsze się wyślizguje, jak wąż wysmarowany olejem ) zawinięta w ręcznik czy koc, tak się spina, że nie można podebrać skóry do wkłucia, a nawet jak się uda, to tak się wierci, że w końcu ucieka albo robi sobie krzywdę igłą i wyskakuje jakimś cudem...
Niestety zauważyłam dziś, że mocz staje się galaretowaty i mała zaczyna mieć słabszy apetyt. Jutro lecznica nieczynna, a jeszcze niedziela przed nami...
Ratujcie!
Czy mogę płyn Ringera z mleczanami podawać doustnie? A może macie jakieś sposoby na taką waleczną lwicę?
P.S. Jeżeli chodzi o szczegóły choroby, wrzucę jutro historię - może ktoś z Was może polecić dobrego weterynarza dla nerkowców, albo cokolwiek co malutkiej pomoże... Ona jest taka młodziutka
Kicia przez ostatnie pół roku miała już 4 rzuty nerkowe. Zaczęło się po sterylizacji i trwa do dziś. Jednak diagnoza, że to nerki padła dopiero po ok. 2 miesiącach od sterylizacji (kwieceń tego roku).
Niuńka jest na renalu i dwa razy dziennie dostaje Pronefrę (wcześniej dwa razy pomogła amoksycylina, teraz już nie dostaje antybotyku). Ma zalecone kroplówki w tej chwili co drugi dzień, ale ona jest już tak wymęczona tym kłuciem, że podawanie jej płynów podskórnie staje się niemożliwe... Kicia waży 2,5 kilo (jest malutka od zawsze) i walczy jak lew, już nawet w domu. Nawet jak się wkłujemy, to niemożliwe staje się utrzymanie jej w miejscu (walka o życie, drapie, gryzie i zawsze się wyślizguje, jak wąż wysmarowany olejem ) zawinięta w ręcznik czy koc, tak się spina, że nie można podebrać skóry do wkłucia, a nawet jak się uda, to tak się wierci, że w końcu ucieka albo robi sobie krzywdę igłą i wyskakuje jakimś cudem...
Niestety zauważyłam dziś, że mocz staje się galaretowaty i mała zaczyna mieć słabszy apetyt. Jutro lecznica nieczynna, a jeszcze niedziela przed nami...
Ratujcie!
Czy mogę płyn Ringera z mleczanami podawać doustnie? A może macie jakieś sposoby na taką waleczną lwicę?
P.S. Jeżeli chodzi o szczegóły choroby, wrzucę jutro historię - może ktoś z Was może polecić dobrego weterynarza dla nerkowców, albo cokolwiek co malutkiej pomoże... Ona jest taka młodziutka