WItam serdecznie.
Jestem właścicielka 16letniej kotki. Ma ona w bardzo zaawansowanym stanie nowotwor gruczolow mlekowych. Guzow ma bardzo duzo po obydwu stronach płatu mlekowego. Nie całe 2 tygodnie tygodnie jeden z guzow zrobił się bardzo czerwony. Przed wczoraj pękł... Wczoraj byłam u lekarza z kotka. Ma juz przerzuty na wezly chlonne, a w plucach slychac jakies szelesty.Jednak lekarz nie byl w stanie powiedziec czy te szelesty sa spowodowane wiekiem kotki, czy tez przerzutami.KOtka dostala zastrzyki, oraz tabletki do zazywania. Ma apetyt, mruczy jak zawsze i sie przytula. Jednak wydaje mi sie, ze ona czuje ze cos z nia nie tak. Chodzi za mna krok w krok. Prowadzi mnie do lozka by ja glaskac, i byc przy niej.Nie opuszcza mnie na krok.
Wracajac do peknietego guza. Wyglada to okropnie. Saczy sie z niego krew, w srodku widac cos bialego"obcego"...Wiecej nie musze chyba opowiadac.
Jestem bardzo zwiazana z moja kotka.Mam 21 lat, ona 16.Jak widac prawie cale zycie razem spedzilysmy... Jestem zalamana tym ze jej dni sie koncza. Prosze powiedzcie mi, czy powinnam ja trzymac przy zyciu do czasu jak ma apetyt? Jakie sa szanse ze rana po tym peknietym guzie zagoi sie? Ile jej zycia zostalo w takim stanie.
Pisze tego posta ze łzami w oczach.... Prosze niech mi ktos odpowie na moje pytanie... Co powinnam dalej robic??? JAkie sa szanse na zagojenie rany? Czy z pozostalymi guzami stanie sie to samo?
nowotwor gruczołu mlekowego - kotka- DRAMATYCZNY STAN
wykonać rtg płuc jeśli są metastazy będzie źle w niedługim czais trzeba będzie pomóc zwierzęciu przestać się męczyć. Jeśli nie ma musisz się udać do bardzo dobrego chirurga aby ocenił czy coś z tym robić. Logika mówi nie ale sa, operowałem ostatnio 18 letnią suczkę z guzami, pięknie się zagoiła i już 3 miesiące cieszy się piękną starością.
Droga Malwino
Bardzo trudno mi o tym pisać ale spróbuję. Wiem, że to co napiszę nie będzie pocieszające, ale może będzie Ci łatwiej przez to przejść. Moją kotkę spotkało to samo, też miała 16 lat. Guz nie pękł sam, przeciął go weterynarz i oczyścił z ropy. Trochę Ją podleczyliśmy antybiotykami i mimo jej wieku zaryzykowałam i została zoperowana. Miała usuniętą większość guzów (małych umiejscowionych na łopatkach nie). Lekarz obawiał się, że będzie utykać bo największy guz miała na wewnętrznej części tylnej nogi. To było w styczniu 2003 r. Stan kotki bardzo szybko się poprawiał, szwy pięknie się zagoiły, mimo obaw nie utykała. Jadła, bawiła się i dopominała pieszczot jak wcześniej. Była taka żywotna , a my tacy pewni, że wszystko już będzie dobrze. Niestety w czerwcu nagle pogorszyło się: mało jadła, zrobiła się taka osowiała. Zastrzyki wzmacniające na krótko poprawiły jej kondycję. W lipcu przyszło najgorsze – jedna z blizn pooperacyjnych pękła. Lekarz, który operował kotkę był na urlopie, a „bardzo sympatyczny pan doktor” w Klinice Weterynaryjnej przy Akademii Rolniczej w Lublinie poradził mi tylko, żebym poszła z tym do doktora, który to tak spartolił. To była cała jego pomoc i jedyna rada jakiej mi udzielił. Potem było już coraz trudniej. Kotka zaczęła nas unikać, nie przychodziła do nas spać, chowała się przed nami. Mocno schudła. Kiedy zauważyłam, że próbuje jeść ale przy misce dostaje odruchów wymiotnych podjęłam decyzję. Była to chyba najtrudniejsza decyzja w moim życiu ale wiem, że jedyna jaką mogłam podjąć. 13 sierpnia 2003 nasza kochana Tusia przekroczyła TM. Wiem, że mimo trudnego końca miała bardzo dobre i szczęśliwe życie. Świadomość tego pomogła mi przetrwać ten najgorszy okres. Daliśmy sobie nawzajem dużo radości i miłości. Zawsze będzie w naszych wspomnieniach i naszych sercach. Teraz śpi na naszej działce. Nie będę oszukiwała, że takie rozstanie z czasem to mniej boli, bo to nie jest prawda.
Zdaję sobie sprawę z tego, jak na Ciebie wpłynie to co napisałam. Nie potrafię Ci doradzić co teraz powinnaś zrobić, jak i czym leczyć. Myślę jednak, że powinnaś próbować i szukać dla niej ratunku, a jeśli się nie uda i kiedy przyjdzie jej czas, pomóc jej odejść.
Trzymaj się, a jak będziesz potrzebowała wsparcia podaj do siebie kontakt na pw
Anna
Bardzo trudno mi o tym pisać ale spróbuję. Wiem, że to co napiszę nie będzie pocieszające, ale może będzie Ci łatwiej przez to przejść. Moją kotkę spotkało to samo, też miała 16 lat. Guz nie pękł sam, przeciął go weterynarz i oczyścił z ropy. Trochę Ją podleczyliśmy antybiotykami i mimo jej wieku zaryzykowałam i została zoperowana. Miała usuniętą większość guzów (małych umiejscowionych na łopatkach nie). Lekarz obawiał się, że będzie utykać bo największy guz miała na wewnętrznej części tylnej nogi. To było w styczniu 2003 r. Stan kotki bardzo szybko się poprawiał, szwy pięknie się zagoiły, mimo obaw nie utykała. Jadła, bawiła się i dopominała pieszczot jak wcześniej. Była taka żywotna , a my tacy pewni, że wszystko już będzie dobrze. Niestety w czerwcu nagle pogorszyło się: mało jadła, zrobiła się taka osowiała. Zastrzyki wzmacniające na krótko poprawiły jej kondycję. W lipcu przyszło najgorsze – jedna z blizn pooperacyjnych pękła. Lekarz, który operował kotkę był na urlopie, a „bardzo sympatyczny pan doktor” w Klinice Weterynaryjnej przy Akademii Rolniczej w Lublinie poradził mi tylko, żebym poszła z tym do doktora, który to tak spartolił. To była cała jego pomoc i jedyna rada jakiej mi udzielił. Potem było już coraz trudniej. Kotka zaczęła nas unikać, nie przychodziła do nas spać, chowała się przed nami. Mocno schudła. Kiedy zauważyłam, że próbuje jeść ale przy misce dostaje odruchów wymiotnych podjęłam decyzję. Była to chyba najtrudniejsza decyzja w moim życiu ale wiem, że jedyna jaką mogłam podjąć. 13 sierpnia 2003 nasza kochana Tusia przekroczyła TM. Wiem, że mimo trudnego końca miała bardzo dobre i szczęśliwe życie. Świadomość tego pomogła mi przetrwać ten najgorszy okres. Daliśmy sobie nawzajem dużo radości i miłości. Zawsze będzie w naszych wspomnieniach i naszych sercach. Teraz śpi na naszej działce. Nie będę oszukiwała, że takie rozstanie z czasem to mniej boli, bo to nie jest prawda.
Zdaję sobie sprawę z tego, jak na Ciebie wpłynie to co napisałam. Nie potrafię Ci doradzić co teraz powinnaś zrobić, jak i czym leczyć. Myślę jednak, że powinnaś próbować i szukać dla niej ratunku, a jeśli się nie uda i kiedy przyjdzie jej czas, pomóc jej odejść.
Trzymaj się, a jak będziesz potrzebowała wsparcia podaj do siebie kontakt na pw
Anna
Dziekuje za odpowiedz. NIe ukrywam, ze jest mi trudno.
Mam jeszcze kolejne pytanie. Po czym poznac ze kotka ma juz przerzuty na pluca? JAkie sa tego zewnetrzne objawy? Dzis w nocy obudziło mnie cos takiego jakby sie zakrztusila. Trwalo to ok 10 sekund. W nocy czulam ze jej oddech byl inny, taki krotszy. Lecz dzis, w dzien wydaje sie jakby powrocilo wszystko do normy. Na czym polegaja problemy z oddychaniem przy przerzutach na pluca? Czy oddech staje sie krotszy? Czy kotek po prostu dusi sie?
Czekam do czwartu, ide wtedy na kontrole do lekarza. Ostatnio jak bylam, powiedział mi że nie ma co robic przeswietlenia, bo jest juz tyle guzow po obydwu stronach, ze nie ma co meczyc kotka. Tez wyczuwam pod palcami male guzy na lopatkach. Podobno sa juz na wezlach chlonnych po obydwu stronach.
Jestem z Krakowa. Bylam juz chyba u 10 roznych lekarzy z moja kotka. Tym razem trafiłam na Piłsudskiego. Czy ktoś zna ten gabinet? Czy mój kot jest w dobrych rękach? Czy powinnam znow udac sie do nowego lekarza? Pan napisał - żeby szukać dobrego chirurga... Po czym moge poznac ze akurat ten lekarz jest dobrym chirurgiem? Nikt z moich znajomych nie miał podobnego przypadku, wiec wsrod najblizszych trudno jest mi szukac porad.
Mam jeszcze kolejne pytanie. Po czym poznac ze kotka ma juz przerzuty na pluca? JAkie sa tego zewnetrzne objawy? Dzis w nocy obudziło mnie cos takiego jakby sie zakrztusila. Trwalo to ok 10 sekund. W nocy czulam ze jej oddech byl inny, taki krotszy. Lecz dzis, w dzien wydaje sie jakby powrocilo wszystko do normy. Na czym polegaja problemy z oddychaniem przy przerzutach na pluca? Czy oddech staje sie krotszy? Czy kotek po prostu dusi sie?
Czekam do czwartu, ide wtedy na kontrole do lekarza. Ostatnio jak bylam, powiedział mi że nie ma co robic przeswietlenia, bo jest juz tyle guzow po obydwu stronach, ze nie ma co meczyc kotka. Tez wyczuwam pod palcami male guzy na lopatkach. Podobno sa juz na wezlach chlonnych po obydwu stronach.
Jestem z Krakowa. Bylam juz chyba u 10 roznych lekarzy z moja kotka. Tym razem trafiłam na Piłsudskiego. Czy ktoś zna ten gabinet? Czy mój kot jest w dobrych rękach? Czy powinnam znow udac sie do nowego lekarza? Pan napisał - żeby szukać dobrego chirurga... Po czym moge poznac ze akurat ten lekarz jest dobrym chirurgiem? Nikt z moich znajomych nie miał podobnego przypadku, wiec wsrod najblizszych trudno jest mi szukac porad.
Amika - jak twoj kotek znosil gojenie sie ran po operacji? Jak bardzo duze bylo ciecie? Dlugo wracal kotek do siebie po operacji? Ja boje sie najbardziej by ona nie cierpiala....
Malwino
Moja kotka w styczniu nie miała ataków duszności. Dopiero prześwietlenie w czerwcu (wymusiłam badania na tym konowale) wykazało zmiany w płucach. Lekarz nie potrafił określić czy to przerzuty czy zapalenie płuc i odesłał mnie do innego, który przypisał antybiotyk. Poprawa była nieznaczna i po zastrzykach nie robiłam drugiego prześwietlenia bo już sama miałam świadomość co to jest.
Jeśli chodzi o blizny to najdłuższa, ta na udzie miała ok. 7 cm. Szwy goiły się dobrze ale bardzo pilnowaliśmy, żeby nie ich lizała. Miałam jakiś żel do smarowania po przemyciu ran, niestety nazwy nie pamiętam. Trwało to ok. 2 tygodni. ale znosiła to dość dobrze. Najtrudniejsza była pierwsza noc po operacji. Musiałam ją ogrzewać, zmieniać podkłady bo sikała, nad ranem przy mojej pomocy poszła do kuwety a potem do miski z jedzeniem. Wprawdzie niewiele zjadła ale z apetytem i to była dobra oznaka. Potem z godziny na godzinę było lepiej. Na drugą dobę chodziła już całkiem pewnie nawet dokładnie umyła całe futerko. W tym czasie poświęcaliśmy jej dużo czasu stale jej ktoś pilnował.
Twoja kotka nie unika Was a wręcz przeciwnie szuka kontaktu, jeszcze więc próbuj jej pomóc. Jak zacznie szukać odosobnienia to już będzie naprawdę źle. Swojej kotce przedłużyłam życie o 6 m-cy (tyle czasu czuła się jeszcze dobrze) może Tobie uda się dłużej. Trzymam kciuki.
Przykro mi ale ja jestem z Chełma i nikogo Ci nie mogę polecić, może inni pomogą. Ale najlepiej zaloguj się na forum bo nie wszystkie wiadomości można tu podawać, niektóre trzeba przez prywatny kontakt (pw)
Pozdrawiam Anna
Moja kotka w styczniu nie miała ataków duszności. Dopiero prześwietlenie w czerwcu (wymusiłam badania na tym konowale) wykazało zmiany w płucach. Lekarz nie potrafił określić czy to przerzuty czy zapalenie płuc i odesłał mnie do innego, który przypisał antybiotyk. Poprawa była nieznaczna i po zastrzykach nie robiłam drugiego prześwietlenia bo już sama miałam świadomość co to jest.
Jeśli chodzi o blizny to najdłuższa, ta na udzie miała ok. 7 cm. Szwy goiły się dobrze ale bardzo pilnowaliśmy, żeby nie ich lizała. Miałam jakiś żel do smarowania po przemyciu ran, niestety nazwy nie pamiętam. Trwało to ok. 2 tygodni. ale znosiła to dość dobrze. Najtrudniejsza była pierwsza noc po operacji. Musiałam ją ogrzewać, zmieniać podkłady bo sikała, nad ranem przy mojej pomocy poszła do kuwety a potem do miski z jedzeniem. Wprawdzie niewiele zjadła ale z apetytem i to była dobra oznaka. Potem z godziny na godzinę było lepiej. Na drugą dobę chodziła już całkiem pewnie nawet dokładnie umyła całe futerko. W tym czasie poświęcaliśmy jej dużo czasu stale jej ktoś pilnował.
Twoja kotka nie unika Was a wręcz przeciwnie szuka kontaktu, jeszcze więc próbuj jej pomóc. Jak zacznie szukać odosobnienia to już będzie naprawdę źle. Swojej kotce przedłużyłam życie o 6 m-cy (tyle czasu czuła się jeszcze dobrze) może Tobie uda się dłużej. Trzymam kciuki.
Przykro mi ale ja jestem z Chełma i nikogo Ci nie mogę polecić, może inni pomogą. Ale najlepiej zaloguj się na forum bo nie wszystkie wiadomości można tu podawać, niektóre trzeba przez prywatny kontakt (pw)
Pozdrawiam Anna
Wlasnie zalozylam konto.Ja nadal obserwuje ciagle moja kotke.Czekam niecierpliwie na kontrole w czwartek....
Wczoraj kicia nie miala apetytu. W nocy, problemy z oddychaniem. Gdy przewracala sie na bok, zaczynala sie dusic. Nie spalam razem z nia pol nocy. Czuwalysmy oby dwie. Rano jak wstalam, ona lezala na dywaniuku przy lozku.... zawsze spi na lozku.... . Chodzila wzrokiem za mna, ale nie wstala. Nie zjadla tez ulubionego serka jaki jej podalam. POstanowilam ok 11 zabrac ja autem do weterynarza...
Przed wyjscxiem z domu dostala strasznych dusznosci. W aucie byl juz koszmar. Strasznie sie dusila.Nie mogla znalesc pozycje w ktorej dalaby rade spokojnie oddychac. Wiedzialam juz ze to dla niej koniec. Tak sie bidusia meczyla przez ok 10 min. Zanim dojechalismy do weterynarza juz nie zyła. ... Tak mi zal. Tak mi smutno.... Tak ja kochalam bardzo przez 16 lat...
Przed wyjscxiem z domu dostala strasznych dusznosci. W aucie byl juz koszmar. Strasznie sie dusila.Nie mogla znalesc pozycje w ktorej dalaby rade spokojnie oddychac. Wiedzialam juz ze to dla niej koniec. Tak sie bidusia meczyla przez ok 10 min. Zanim dojechalismy do weterynarza juz nie zyła. ... Tak mi zal. Tak mi smutno.... Tak ja kochalam bardzo przez 16 lat...
Malwinko! Bardzo Ci współczuję Wyobrażam sobie Twoją rozpacz, ale trudno nie płakać w takich chwilach Pomyśl tylko, że Twoja Kicia już bez bólu i cierpienia bryka z innymi kotami za Tęczowym Mostem w swoim kocim raju. I tak jesteś szczęściarą: 16 lat
Trzymaj się dzielnie
Trzymaj się dzielnie
Dziekuje Wam bardzo za słowa otuchy.
Pocieszam się jedynie tym, ze zrobilam dla niej wszystko zeby bylo jej jaak najlepiej. Do ostatniej chwili walczylam i wierzylam ze bedzie z nioa dobrze. Mam nadzieje ze jej wiek - 16 lat, byl odpowiednim wiekiem na koniec...
Pocieszam się jedynie tym, ze zrobilam dla niej wszystko zeby bylo jej jaak najlepiej. Do ostatniej chwili walczylam i wierzylam ze bedzie z nioa dobrze. Mam nadzieje ze jej wiek - 16 lat, byl odpowiednim wiekiem na koniec...
16 lat- piękny wiek
[*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*]
[*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*][*]
Ile powinnam odczekac do momentu zabrania do domku nowego kotka?
Myslicie ze najlepiej odrazu, czy odczekac?
Ja poprostu nie potrafie bez mojej Kici wytrzymac. Brakuje mi mruczacego pupilka, ktory mnie co poranek zaprasza z podniesionym ogonem do kuchni na kawe:)))
BArdzo tesknie juz za moim kotem. Myslicie ze nowy pozwoli mi zapomniec o tragedii? Czy bedzie wyczuwal moj smutek i bedzie mu smutno?
Myslicie ze najlepiej odrazu, czy odczekac?
Ja poprostu nie potrafie bez mojej Kici wytrzymac. Brakuje mi mruczacego pupilka, ktory mnie co poranek zaprasza z podniesionym ogonem do kuchni na kawe:)))
BArdzo tesknie juz za moim kotem. Myslicie ze nowy pozwoli mi zapomniec o tragedii? Czy bedzie wyczuwal moj smutek i bedzie mu smutno?
Ile odczekać!.....mhm......to zależy tylko od Ciebie i trudno tutaj coś doradzić. Jedni biorą następne zwierzątko od razu - żeby zapomnieć o odejściu poprzednika, inni nie chcą już drugi raz przeżywać śmierci swojego pupila, więc nie decydują się na następnego, a ja uważam, że sama musisz poczuć, że w Twoim sercu jest już - obok miejsca dla zmarłej Kici - miejsce dla nowego kotka, czego Ci bardzo życzę. Po prostu sama będziesz wiedzieć, czy i kiedy jesteś gotowa na nowego domownika. U mnie trwało to 3 miesiące, ale mój ból na codzień koił jeszcze inny kocurek.....
-
- Informacje
-
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 21 gości