Dzień dobry, proszę o pomoc, gdyż byliśmy już u kilku lekarzy weterynarii i żaden nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić jakiego rodzaju jest to zmiana.
Kot europejski krótkowłosy w wieku 3,5 roku.
W połowie listopada został zauważony guz na głowie - pod skórą. Nie było widać rany ani strupa.
21-28 listopada pierwsze wizyty u weterynarza, pobrana krew do badań, zrobione badania RTG i USG:
RTG:
Wyniki badań krwi:
Stan kota niestety się pogarsza. 6 grudnia kolejna wizyta u weterynarza celem inspekcji zmiany.
Kot w 2 tygodnie schudł z 4,3 do 3,3kg.
Po nakłuciu zmiany celem pobrania biopsji krew wypływa pod dużym ciśnieniem - przerwana próba usunięcia guza ze względu na brak krwi. Pobrane próbki krwi.
Wyniki badań krwi:
Rozmaz:
Stan kota nadal się pogarsza, zmiana się powiększa:
Ze względu na dalszy brak diagnozy, 14 grudnia kot trafia na tomograf komputerowy, przy okazji robione są badania krwi. Powiększająca się anemia (coraz mniej czerwonych krwinek), a z biochemii wychodzi niewydolność nerek.
Na tomografie widoczna duża zmiana z lizą kości:
Kolejnego dnia kot trafia do chirurga na obejrzenie - zostają pobrane próbki do badania cytologicznego i mikrobiologicznego.
Kot wygląda coraz gorzej...
Poniżej wyniki, jakie otrzymaliśmy w tym tygodniu - opis TK, cytologii i mikrobiologii.
Wyniki badania TK i cytologicznego zdają się wykluczać. Mikrobiologia mówi o zakażeniu, ale nie wiadomo czy to ono było przyczyną czy też nastąpiło na skutek rozdrapania guza przez kota.
Obecnie kot waży już tylko 3,1 kg.
Zostały wykonane już chyba wszystkie możliwe badania, a my dalej nie wiemy czy to:
- krwiak i krwotok wewnętrzny
- ropień, który być może doprowadził już do sepsy
- nowotwór (kości, kostniakomięsak, mięsak)
Guz na głowie u kota (nowotwór, krwiak, ropień)?
Witam,
Podanie diagnozy przez internet nie jest odpowiednim sposobem na leczenie zwierzęcia.
Jedyne co mogę polecić to konsultacja przypadku z onkologiem zwierzęcym oraz powtórzenie biopsji.
Mam nadzieję, że uda się uzyskać prawidłową diagnozę oraz wprowadzić odpowiednie leczenie.
Pozdrawiam serdecznie,
Kasia
Podanie diagnozy przez internet nie jest odpowiednim sposobem na leczenie zwierzęcia.
Jedyne co mogę polecić to konsultacja przypadku z onkologiem zwierzęcym oraz powtórzenie biopsji.
Mam nadzieję, że uda się uzyskać prawidłową diagnozę oraz wprowadzić odpowiednie leczenie.
Pozdrawiam serdecznie,
Kasia
Byliśmy na konsultacji u onkologa, został zrobiony test paskowy na FeLV - wyszedł pozytywny. Zostało również zrobione USG jamy brzusznej, na którym nie zaobserwowano niepokojących zmian. Otrzymaliśmy jednak wiadomość, że w tej sytuacji leczenie guza nie ma większego sensu i lekarz nie pobrał nawet wycinka do badania histopatologicznego.
Nie chcieliśmy się jednak poddawać i jako, że testy paskowe dają czasem fałszywe wyniki, a nadzieja umiera ostatnia, zrobiliśmy badanie real time PCR, które niestety potwierdziło wynik, wskazując na progresywną fazę białaczki.
Przy okazji zrobione zostały testy krwi, biochemia i poziom retikulocytów, by sprawdzić, czy szpik kostny został zajęty przez białaczkę.
Testy zostały zrobione 9 dni po transfuzji krwi, wyniki są nieco lepsze niż transfuzją.
Jako, że badania poziomu retikulocytów wykazały, że organizm produkuje czerwone krwinki, kot dostał zastrzyk z Aranesp, aby pobudzić orgaznizm do większej produkcji czerwonych krwinek. Przy okazji kot został zważony - przytył 0,5kg od ostatniego pomiaru. Kot ma apetyt, dajemy mu jeść ile chce, dodatkowo suplementujemy kota walcząc z anemią, niewydolnością nerek i wzmacniając odporność.
Guz niestety wydaje się rosnąć, jest już wyczuwalny pod uchem z drugiej strony. Kot ma się raz lepiej, raz gorzej. Niestety nadal nie wiemy jakiego typu jest to guz. Czekamy na konsultację u innego onkologa.
Nie chcieliśmy się jednak poddawać i jako, że testy paskowe dają czasem fałszywe wyniki, a nadzieja umiera ostatnia, zrobiliśmy badanie real time PCR, które niestety potwierdziło wynik, wskazując na progresywną fazę białaczki.
Przy okazji zrobione zostały testy krwi, biochemia i poziom retikulocytów, by sprawdzić, czy szpik kostny został zajęty przez białaczkę.
Testy zostały zrobione 9 dni po transfuzji krwi, wyniki są nieco lepsze niż transfuzją.
Jako, że badania poziomu retikulocytów wykazały, że organizm produkuje czerwone krwinki, kot dostał zastrzyk z Aranesp, aby pobudzić orgaznizm do większej produkcji czerwonych krwinek. Przy okazji kot został zważony - przytył 0,5kg od ostatniego pomiaru. Kot ma apetyt, dajemy mu jeść ile chce, dodatkowo suplementujemy kota walcząc z anemią, niewydolnością nerek i wzmacniając odporność.
Guz niestety wydaje się rosnąć, jest już wyczuwalny pod uchem z drugiej strony. Kot ma się raz lepiej, raz gorzej. Niestety nadal nie wiemy jakiego typu jest to guz. Czekamy na konsultację u innego onkologa.
Witamy,
Przetaczanie krwi jak najbardziej jest w stanie pomóc poprawić stan kota, ale proszę pamiętać, że najczęściej jest to stan chwilowy.
Uwzględniając współistniejącą białaczkę (FeLV) niestety wybranie i wprowadzenie odpowiedniego leczenia jest trudne. Rozsądne jest zasięgnięcie drugiej porady.
Trzymamy kciuki aby udało się znaleźć rozwiązanie!
Pozdrawiamy serdecznie,
Zespół Vet4u
Przetaczanie krwi jak najbardziej jest w stanie pomóc poprawić stan kota, ale proszę pamiętać, że najczęściej jest to stan chwilowy.
Uwzględniając współistniejącą białaczkę (FeLV) niestety wybranie i wprowadzenie odpowiedniego leczenia jest trudne. Rozsądne jest zasięgnięcie drugiej porady.
Trzymamy kciuki aby udało się znaleźć rozwiązanie!
Pozdrawiamy serdecznie,
Zespół Vet4u
Dziękuję za dotychczasową pomoc. Walczymy dalej. Jeżeli ktoś chciałby wesprzeć nas w leczeniu Fredka, to może to zrobić pod tym linkiem:
https://zrzutka.pl/fredek
https://zrzutka.pl/fredek
Niestety Fredek hasa już za tęczowym mostem
Przez 3 miesiące byliśmy zbywani przez kolejnych lekarzy, odsyłani z miejsca na miejsce - chirurg do onkologa, onkolog do chirurga, kolejny chirurg do onkologa, kolejny onkolog do nefrologa, nefrolog do hematologa i dietetyka i tak dalej. Jeden z weterynarzy chirurgów stwierdził nawet, że nie zinterpretuje wyników krwi i do tego konieczna jest kolejna wizyta za 200 zł u internisty. No bo przecież wcale nie kończyli tych samych studiów. Wyciąganie pieniędzy od ludzi wychodzi im za to najlepiej.
W końcu czas, jaki mieliśmy na uratowanie Fredka minął. Wydaliśmy przez ten czas 7500 zł, poświęciliśmy ogrom czasu i zjeździliśmy setki kilometrów, by go ratować, a umarł bez jednoznacznej diagnozy co do rodzaju nowotworu. Jesteśmy rozgoryczeni tym, jak postępują weterynarze i że nikt się nie zaangażował w leczenie Fredka, kiedy był jeszcze na to czas.
Przez 3 miesiące byliśmy zbywani przez kolejnych lekarzy, odsyłani z miejsca na miejsce - chirurg do onkologa, onkolog do chirurga, kolejny chirurg do onkologa, kolejny onkolog do nefrologa, nefrolog do hematologa i dietetyka i tak dalej. Jeden z weterynarzy chirurgów stwierdził nawet, że nie zinterpretuje wyników krwi i do tego konieczna jest kolejna wizyta za 200 zł u internisty. No bo przecież wcale nie kończyli tych samych studiów. Wyciąganie pieniędzy od ludzi wychodzi im za to najlepiej.
W końcu czas, jaki mieliśmy na uratowanie Fredka minął. Wydaliśmy przez ten czas 7500 zł, poświęciliśmy ogrom czasu i zjeździliśmy setki kilometrów, by go ratować, a umarł bez jednoznacznej diagnozy co do rodzaju nowotworu. Jesteśmy rozgoryczeni tym, jak postępują weterynarze i że nikt się nie zaangażował w leczenie Fredka, kiedy był jeszcze na to czas.
Przykro mi z powodu straty bliskiego przyjaciela.
Proszę pamiętać, że zrobili państwo wszystko co mogli.
Niestety czasem nawet lekarze weterynarii oraz specjaliści nie dysponują wiedzą aby wyleczyć lub określić każdy przypadek.
Z wyrazami współczucia,
Zespół Vet4u
Proszę pamiętać, że zrobili państwo wszystko co mogli.
Niestety czasem nawet lekarze weterynarii oraz specjaliści nie dysponują wiedzą aby wyleczyć lub określić każdy przypadek.
Z wyrazami współczucia,
Zespół Vet4u