Witam! Mój 6-miesięczny kocurek złamał kośc ramieniową, co wykazało zdjęcie rtg. Wczoraj przeszedł operację (drutowanie, kość została jak powiedział lekarz nanizana na drut, który po jakims czasie będzie usunięty;jak on to zrobi nie wiem, to jakas czarna magia dla mnie, ale mu ufam), z rany wystaje dren, który odprowadza nadmiar płynów ( mają surowiczny zapach wg mnie). Pan doktor mówil, że nie wiadomo w jakim stanie jest nerw w zagłębieniu łapki, byc może kot nie odzyska w pełni sprawności, ale nie mozna tego z całą pewnością powiedzieć. Już zmierzam do rzeczy: lekarz nie dał kotu żadnych środków przeciwbólowych mówiąc, że gdyby takowe dostał, zacznie szaleć nie czując bólu i może coś uszkodzić w łapce. Dziś stwierdziłam, że łapka spuchła ale dużo ponizej miejsca złamania, prawie nad stopą, nie jest to duza opuchlizna, ale wyraźna, lekarz mnie uspokaja, że miała prawo tak spuchnąć. Czy to jakis zbierający się płyn? O,K., wszystko rozumiem, stosuję się do zaleceń lekarza, kot je dosłownie na lekarstwo i z mojej ręki. Najbardziej martwi mnie jednak to, że może potrzebny jest jakiś antybiotyk/środek przeciwobrzękowy?? Co Pan o tym sądzi, Panie Jarku? Bardzo prosze o wyrazenie opinii. Dodam jeszcze, że kicius jest senny, prawie bez przerwy spi, trochę liże rane, byc może trzeba będzie zaopatrzyć go w kołnierz - to tez ustalił mój weterynarz na nastepna wizytę, na której zadecyduje tez, czy wyciągnąc sączek z rany. Acha...noga nie jest w gipsie, rana i powierzchnia wygolonej skóry jest spryskana tajemniczym srebrnym spray'em.
Pozdrawiam i z góry dziekuję za pomoc.
Rekonwalescencja 6-mies.kotka po operacji kości ramieniowej
Acha, i jeszcze zastanawiam się, jakąpowinnam kotu podawać w tym okresie karmę. Ma niecałe 6 miesięcy, dotychczas jadł royal canin - kitten, bardzo ja lubi. Może potrzebne sa jakies witaminy? Nasz wet nic póki co nie mówil, oprócz tego, że najwazniejsze teraz żeby żeby kości się zrosły. Bardzo prosze o pomoc, od piątku ja tak jak mój kotek prawie nic nie jem z nerwów, tak bardzo bym chciała, żeby wszystko skończyło się dobrze. Póki co jestem bardzo szczęsliwa, że nie trzeba było amputować tej łapki
z tego co PAni pisze lekarz podszedł do tego bardzo profesjonalnie i myślę, aby większość spraw z nim ustalać. Widać, że zna się na rzeczy. Nie powinien decydować o rzeczach lekarz, który nie widzi kota czyli ja. Lekarz na wizycie kontrolnej na pewno podejmie decyzję co do sączka i co do leków. Obrzęk po złamaniu zawsze bedzie , co do leków przeciwbólowych też proszę mu ufać wie co robi. Wszystko dobrze się skończy . Proszę trzymać kciuki i szczerze rozmawiać z lekarzem o wszystkich problemach.
Serdecznie dziękuję za krzepiace słowa. Ufam swojemu lekarzowi, ale czasem po prostu cierpienie własnego zwierzaka odbiera zdolnośc logicznego myslenia, człowiek staje się podejrzliwy i widzi problemy tam, gdzie ich nie ma, wszedzie i na siłe szuka rozwiązania. Kotek właśnie pierwszy raz zaczął mruczeć!! Próbuje nawet atakować kapcie, dziś jedziemy na kontrolę. Nic tak nie cieszy jak rzezimieszkowaty, rozrabiający kot:)))
acha, przepraszam, że z roztargnienia wpisałam się w psim dziale, reszta historii kociej łapki juz jest tam gdzie trzeba
acha, przepraszam, że z roztargnienia wpisałam się w psim dziale, reszta historii kociej łapki juz jest tam gdzie trzeba
Chciałam się tylko pochwalić, że łapka Mimiaszka ma się coraz lepiej, potrafi się już bawić używając obu łapek i powolutku, sporadycznie zaczyna na niej się podpierać. Od stopy do pierwszego stawu jest jeszcze trochę bezwładna, ale dzisiaj wet powiedział, ze naprawdę rokowania co do łapki są bardzo dobre. Najbardziej cieszy mnie to, ze może wyciągać pazurki. Czasem ma problemy z wciągnięciem , ale wtedy spieszę na ratunek, jesli np łapka się "przyczepi" do firanki/kocyka. Za tydzień będzie miał usunięty drut, który podtrzymuje kość. Przy okazji dowiedziałam się troche o kocich łapkach, nerwach i wyciaganiu pazurków i po prostu nie mogę wyjśc z podziwu... kocia łapka to majstersztyk natury ( nie wspominając o kocie, do którego jest przymocowana)
Dokladnie tak jak piszesz Amiko, wet polecił ściskanie i masowanie łapki, co dało zachwycające efekty nie tylko jeśli chodzi o kota. Otóz moj tata to zagorzały przeciwnik kotów. Koty omijają go szerokim łukiem, jest jak detektyw Monk, który wszędzie widzi zarazki. Wypadek, operacja i rehabilitacja Mimiego bardzo nim wstrząsnęły. Jeździł razem ze mna do lecznicy, pomagał, nosil, pilnował, żeby kotek nie skakał ze świeżo złożoną łapka po szafkach i zlewach. Wchodzę ostatnio do pokoju i oczom moim ukazuje sie taki oto widok: tata leży przed telewizorem i sennym wzrokiem oglada wiadomości, na jego brzuchu lezy równie senny Mimi, z lubościa poddający sie masowaniu łapki: bezcenne. Czasem nawet kamienne serce "niemiłosnika" kotów moze zmięknąć.
Przekazuję mizianki dla Waszych rzezimieszków
Przekazuję mizianki dla Waszych rzezimieszków
meloe pisze: Wchodzę ostatnio do pokoju i oczom moim ukazuje sie taki oto widok: tata leży przed telewizorem i sennym wzrokiem oglada wiadomości, na jego brzuchu lezy równie senny Mimi, z lubościa poddający sie masowaniu łapki
To rzeczywiście musiał być cudny widok i tak jak piszesz bezcenne
Najważniejsze, że kociak zdrowieje, ja życzę oby dalej w tak dobrym, a może jeszcze lepszym tempie wracał do zdrowia
meloe pisze: Otóz moj tata to zagorzały przeciwnik kotów. Koty omijają go szerokim łukiem, jest jak detektyw Monk, który wszędzie widzi zarazki (...) Wchodzę ostatnio do pokoju i oczom moim ukazuje sie taki oto widok: tata leży przed telewizorem i sennym wzrokiem oglada wiadomości, na jego brzuchu lezy równie senny Mimi, z lubościa poddający sie masowaniu łapki: bezcenne. Czasem nawet kamienne serce "niemiłosnika" kotów moze zmięknąć.
Kolejny dowód na to, że koty potrafią czynić cuda...
Mizianki dla Mimiego
Oto ciag dalszy historii łapki Mimiego. Przed chwilą rodzice przywieźli posikane i pijane futro z lecznicy, gdzie lekarz wyciągnął wreszcie drut z łapki. Korzystając z zamroczenia umyłam mu przemoczone fragmenty ciała. Leży na moich kolanach ( bo z kanapy uparcie zlatuje zataczając się na lewo i prawo). Znowu ma pół boku zabarwione jodyną...ciekawe jak to zejdzie? Poprzednia sierść odrosła i teraz juz nie był golony do operacji. Jak widzicie - jestem tak zachwycona opieka weterynaryjna, jaka ma Mimi, ze moim jedynym zmartwieniem jest jego posikana pupa i plamy po jodynie
Łapa jest prawie w 100% sprawna.
Łapa jest prawie w 100% sprawna.
To super wiadomość. Cieszę się wraz z Tobą
Wymiziaj kociaka od cioci
Wymiziaj kociaka od cioci
Ja takze przekazuje mizianki dla empetrójki . Mam tylko takie pytanie...->rozpuszczalne szwy? Mimi ma założony 1 krótki szew. Pan doktor przekazał rodzicom, ze te nitki ulegna rozpuszczeniu, a jesliby się tak nie stało, za 3 tyg., wtedy mam się pojawić, on je wyciągnie. Widzę normalne nitki...Chyba się rozpuszczą, co?
Empetrójka bardzo dziękuje
Co do szwów, to z tego co się orientuję, samorozpuszczalne szwy zakłada się chyba wewnątrz, a na zewnątrz raczej nie. Ale być może się mylę.
Co do szwów, to z tego co się orientuję, samorozpuszczalne szwy zakłada się chyba wewnątrz, a na zewnątrz raczej nie. Ale być może się mylę.
Ja mogę się uznać za specjalistę w tej dziedzinie , bo zaliczyłam małą przygodę.meloe pisze:Mam tylko takie pytanie...->rozpuszczalne szwy? Mimi ma założony 1 krótki szew. Pan doktor przekazał rodzicom, ze te nitki ulegna rozpuszczeniu, a jesliby się tak nie stało, za 3 tyg., wtedy mam się pojawić, on je wyciągnie. Widzę normalne nitki...Chyba się rozpuszczą, co?
Szwy rozpuszczalne nie muszą być zakładane tylko z tym szwem wewnętrznym. Mogą wyglądać tak, że nie da się ich rozróżnić od klasycznych.
Moja poprzednia kicia była operowana to specjalnie prosiłam dr Jarka o rozpuszczalne szwy. Takie zostały założone, ale potem jak jeździłam z nią na zastrzyki z antybiotyku to każdy lekarz mówił, że po 10 dniach ściąganie szwów bo to zwykłe szwy.
Po 10 dniach przywiozłam ją a dr Jarek się pytał po co jak to są rozpuszczalne
Na dowód pokazał mi opakowanie z opisem i rozpakował żebym ja mały niedowiarek zobaczyła.
Na oko nie dało sie tego rozróżnić. Kicia była na tyle spokojna, że jak już byłam to je wyjęliśmy.
Nie umiem Ci tylko powiedzieć ile potrwa rozpuszczanie, ale zapewne koło 3 tygodni właśnie. Jeśli by kocistemu przeszkadzały to można je wyjąć wcześniej.
A i fantastycznie, że sprawa szczęśliwie się skończyła. Mizianki