szczepienie i nicienie...
: 16 stycznia 2008, 09:30
Witam,
to mój debiut tutaj, ale mam nadzieje, że ktoś kompetentny może mi pomóc. Otóż od miesiąca mam 5miesięczną kotkę. W grudniu kilkakrotnie próbowałam ją zaszczepić, ale ciągle się nie dało - uszy się paprały itp. W końcu w ostatnią sobotę została zaszczepiona (teraz myślę sobie, że chyba dla świętego spokoju lekarza). Czytałam, że koty mogą źle reagować na szczepienia, dlatego nie dziwiło mnie, że przez łikend była osowiała.
W poniedziałek jednak stało się coś b. nieprzewidzianego - Zuzanka zwymiotowała dwa ok 10 cm nicienie. Kiedy pomyślę sobie o tym, co taki mały kotuś ma w sobie, to aż mi słabo. Kotek od niedzieli prawie nic nie je, cośtam lekko podłubie, na szczęście pije.
Zebrałam te robaki i pokazałam je weterynarzowi (Zuzanka została w domu). Dostałam tabletkę dla kici, ale z zastrzeżeniem, że istnieje duże ryzyko, że po podaniu jej tej tabletki kot może nie przeżyć. Cholera, pełen profesjonalizm. Oczywiście nie będę ryzykować, poczekam. Tyle, że sytuacja ma się tak: po szczepieniu wystąpiły powikłania, kot nie je, ma nicienie, a ja jestem przerażona. Dziś po pracy zabieram Zuzankę do weterynarza, ale coraz mocniej zawodzę się na ich kompetencjach.
Na marginesie - klinika była polecana przez wiele osób, również z tego forum... Tymczasem kot z pasożytami zostaje zaszczepiony...
Po co piszę - może z prośbą o uspokojenie... Może ktoś miał podobną sytuację?
Pozdrawiam ciepło!
to mój debiut tutaj, ale mam nadzieje, że ktoś kompetentny może mi pomóc. Otóż od miesiąca mam 5miesięczną kotkę. W grudniu kilkakrotnie próbowałam ją zaszczepić, ale ciągle się nie dało - uszy się paprały itp. W końcu w ostatnią sobotę została zaszczepiona (teraz myślę sobie, że chyba dla świętego spokoju lekarza). Czytałam, że koty mogą źle reagować na szczepienia, dlatego nie dziwiło mnie, że przez łikend była osowiała.
W poniedziałek jednak stało się coś b. nieprzewidzianego - Zuzanka zwymiotowała dwa ok 10 cm nicienie. Kiedy pomyślę sobie o tym, co taki mały kotuś ma w sobie, to aż mi słabo. Kotek od niedzieli prawie nic nie je, cośtam lekko podłubie, na szczęście pije.
Zebrałam te robaki i pokazałam je weterynarzowi (Zuzanka została w domu). Dostałam tabletkę dla kici, ale z zastrzeżeniem, że istnieje duże ryzyko, że po podaniu jej tej tabletki kot może nie przeżyć. Cholera, pełen profesjonalizm. Oczywiście nie będę ryzykować, poczekam. Tyle, że sytuacja ma się tak: po szczepieniu wystąpiły powikłania, kot nie je, ma nicienie, a ja jestem przerażona. Dziś po pracy zabieram Zuzankę do weterynarza, ale coraz mocniej zawodzę się na ich kompetencjach.
Na marginesie - klinika była polecana przez wiele osób, również z tego forum... Tymczasem kot z pasożytami zostaje zaszczepiony...
Po co piszę - może z prośbą o uspokojenie... Może ktoś miał podobną sytuację?
Pozdrawiam ciepło!