Droga Ato, trochę mnie zawstydziłaś, jednak cieszę się niezmiernie, że wielu właścicieli z tej wiedzy już skorzystało i koty mają się jak najlepiej. Kilka z nich przeszło w międzyczasie w fazę remisji i to chyba dla mnie najwspanialsze wiadomości.
ATA pisze:Zdecydowanie najlepiej u leczonych przez niego kotów sprawdza się właśnie ChO-S Lente, a tylko jeden kot świetnie zareagował na insulinę Humulin (niestety nie pamiętam która wersja) podawaną penem.
Humulin??? Nie wiem. To musi być insulina o średnio długim czasie działania. Nie lubię takich insulin u kotów. Dlaczego? Koty metabolizują insulinę o dużo szybciej niż ludzie. Mam nadzieję, że lekarz panuje nad sytuacją. Jeśli chodzi o peny, to jest to temat dyskusyjny. Peny są wprawdzie łatwe w obsłudze, ale dla kotów mało przydatne.
Problem z penami polega na tym, że nadaje się on jedynie do wstrzykiwania większej ilości insuliny. Istnieją peny z podziałką w krokach co 0,5 jedn., 1 jedn. i 2 jedn. Pen musi dłużej siedzieć pod skórą niż strzykawka, bo niestety dłużej wycieka z niego insulina. Trzeba liczyć mniej więcej do 10 po wstrzyknięciu. Zasadnicze pytanie dotyczy podziałki. Czy w Polsce można dostać peny do insuliny w krokach co 0,5 jedn.? Jeśli nie, to taki przyrząd w insulinoterapii u kota nie ma żadnego sensu. Gdy konieczna jest modyfikacja dawki o 0,25 jedn., co często jest zalecane, z pena nie można już w ogóle skorzystać.
Insuliny w temperaturze pokojowej trzymają się ok. 4 tyg., natomiast w lodowce ok. 3 miesięcy, Lantus nawet do 6 miesięcy. Producenci insuliny zalecają w razie używania pena trzymanie go w temperaturze pokojowej. Osobiście musze przyznać, ze byłby to dla mnie dodatkowy argument, przemawiający za strzykawkami (kwestia finansowa).
Według zaleceń Polskiej Federacji Edukacji w Diabetologii należy po każdorazowym założeniu igły wypuścić 1-2 jednostki insuliny w celu wypełnienia pustej przestrzeni. Co za marnotrawstwo, jeśli za insulinę musi się płacić 100 proc.
Ostatni kontrargument to niedoskonałość techniki (możliwość uszkodzenia wstrzykiwacza). Wtedy konieczny jest choćby mały zapas strzykawek w domu.
A kotek z gabinetu (częste picie i siusianie, cukier w moczu) miał wczoraj cukier 310, dzisiaj 280 i póki co dostał tabletki. Czyżby na razie rozpoznanie, o który typ cukrzycy chodzi? Pewnie tak, chociaż wet był zdania, że prawie na pewno skończy się na insulinie
Też mi się tak wydaje, że jednak skończy się to w najbliższym czasie na insulinie. Przypadki cukrzycy insulinozależnej u kotów są najczęstsze. A tak na marginesie, tabletki psują wątrobę.
Mam też wielką nadzieję, że słowa Pana dr. Jarka: „ ...
ale to Wy tworzycie elitę właścicieli świadomych, umiejacych więcej niż śmiertelnik.”, będą już wkrótce odnosiły się też do kochanej Liwii odnośnie cukrzycy.
Serdecznie pozdrawiam
PS: Karmy specjalistyczne dla kotów cukrzycowych podwyższają (niestety) dodatkowo poziom glukozy we krwi.