nieleczacy sie katar
: 01 lutego 2009, 00:27
Wszystkie nasze koty sa ratowane z opalow. Wiekszosc udaje sie utrzymac w miare dobrym zdrowiu.
Dwa lata temu 9 piwnicznych kotow umarlo na tajemnicza chorobe. 10 dni to trwalo. Jednego dnia przestawaly jesc drugiego ich nie bylo. Szeryf zachorowal rowniez. Nie byl szczepiony bo wciaz ciagnal mu sie katar. Znalazlam go jako kocie umierajace z glodu bo mial calkiem zaklejony nos i nie mogl jesc. Udało się kociatko ladnie wyprowadzic z tego ale cos tam wciaz mu dolegalo.
Kiedy zachorowal, po kotach piwnicznych juz mniej wiecej wiedzialam jak wyglada choroba, wiec jak przestal jesc natychmiast pojechalismy do lekarza. Dostal antybiotyki i cala baterie innych lekow. Po 4 dniach brania lekow wystapilo zalamanie. Wydawalo sie, ze rana nie doczeka, ze nie zdaczymy pojechac. Wtedy dostal jeszcze dodatkowo cykloferon. Karmiony byl strzykawka po kropelce. Bardzo ciezko bylo, wiele razy myslalam, ze to juz koniec. Wyniki badania krwi - leukocyty - byly tragiczne, 2,5 tys. Potem jeszcze zrobila mu sie okropna wielka rana pod lapa, skora zostala wycieta bo byla martwica. Ale po miesiacu leczenia udalo sie jakos wrocic do stanu w miare wzglednego. Oprocz jednego - zostal ropny katar.
Stosowalismy rozne antybiotyki. Jeszcze raz kuracje cykloferonem. Szczepionki uodporniajace np zylexis. Przeszedl kurecje homeopatyczne. Nauczyl sie znosic inhalacje inhalatorem, naswietlania lampa.
Szeryf jest w tej chwili pieknym dorodnym kocurem tylko wciaz ropa leci mu z nosa. Oddycha ciezko, z wysilkiem. Przyzwyczail sie do zakrapiania nosa sola fizjologiczna. po zakropieniu, po jakims czasie wykichuje to co mu zalega. Przez jakis czas ulge przynosilo mu zakrapianie xylometazolinem, na sulfarinol wlasciwie nie reagowal. Troche pomogly krople homeopatyczne.
Wciaz nie chce zaakceptowac tego, ze on juz tak bedzie mial zawsze. Jakis czas temu w wymazie wyszla serratia merce... (nie pamietam dokladnie), badanie przed miesiacem nic nie wykazalo. A ropa wciaz cieknie.
Co jeszcze mozna zrobic? Jak leczyc?
Opis leczenia jest krotki ale to wszystko strasznie dlugo trwalo, bo dostawal lek i potem trzeba bylo czekac czy zareaguje i co sie bedzie dzialo. Trwa juz tak niemal 2 lata. Co moge zrobic, zeby oddychalo mu sie lzej, zeby nie musial oddychac zwinietym w trabke jezykiem kiedy spi?
Osluchowo wciaz cos slychac, ale to tez juz podobno tak zostanie.
Czy jest jeszcze cos czego nie probowalam, zeby pomoc mu oddychac?
Szeryf meczy sie szybciej wiec mniej biega co oczywiscie skutkuje zbyt duza masa ciala, wazy ponad 6 kg. Ale jak mu odmowic kiedy on umieral z glodu?
Mam nadzieje, ze nie ma w moim opisie zbyt duzego chaosu.
Dwa lata temu 9 piwnicznych kotow umarlo na tajemnicza chorobe. 10 dni to trwalo. Jednego dnia przestawaly jesc drugiego ich nie bylo. Szeryf zachorowal rowniez. Nie byl szczepiony bo wciaz ciagnal mu sie katar. Znalazlam go jako kocie umierajace z glodu bo mial calkiem zaklejony nos i nie mogl jesc. Udało się kociatko ladnie wyprowadzic z tego ale cos tam wciaz mu dolegalo.
Kiedy zachorowal, po kotach piwnicznych juz mniej wiecej wiedzialam jak wyglada choroba, wiec jak przestal jesc natychmiast pojechalismy do lekarza. Dostal antybiotyki i cala baterie innych lekow. Po 4 dniach brania lekow wystapilo zalamanie. Wydawalo sie, ze rana nie doczeka, ze nie zdaczymy pojechac. Wtedy dostal jeszcze dodatkowo cykloferon. Karmiony byl strzykawka po kropelce. Bardzo ciezko bylo, wiele razy myslalam, ze to juz koniec. Wyniki badania krwi - leukocyty - byly tragiczne, 2,5 tys. Potem jeszcze zrobila mu sie okropna wielka rana pod lapa, skora zostala wycieta bo byla martwica. Ale po miesiacu leczenia udalo sie jakos wrocic do stanu w miare wzglednego. Oprocz jednego - zostal ropny katar.
Stosowalismy rozne antybiotyki. Jeszcze raz kuracje cykloferonem. Szczepionki uodporniajace np zylexis. Przeszedl kurecje homeopatyczne. Nauczyl sie znosic inhalacje inhalatorem, naswietlania lampa.
Szeryf jest w tej chwili pieknym dorodnym kocurem tylko wciaz ropa leci mu z nosa. Oddycha ciezko, z wysilkiem. Przyzwyczail sie do zakrapiania nosa sola fizjologiczna. po zakropieniu, po jakims czasie wykichuje to co mu zalega. Przez jakis czas ulge przynosilo mu zakrapianie xylometazolinem, na sulfarinol wlasciwie nie reagowal. Troche pomogly krople homeopatyczne.
Wciaz nie chce zaakceptowac tego, ze on juz tak bedzie mial zawsze. Jakis czas temu w wymazie wyszla serratia merce... (nie pamietam dokladnie), badanie przed miesiacem nic nie wykazalo. A ropa wciaz cieknie.
Co jeszcze mozna zrobic? Jak leczyc?
Opis leczenia jest krotki ale to wszystko strasznie dlugo trwalo, bo dostawal lek i potem trzeba bylo czekac czy zareaguje i co sie bedzie dzialo. Trwa juz tak niemal 2 lata. Co moge zrobic, zeby oddychalo mu sie lzej, zeby nie musial oddychac zwinietym w trabke jezykiem kiedy spi?
Osluchowo wciaz cos slychac, ale to tez juz podobno tak zostanie.
Czy jest jeszcze cos czego nie probowalam, zeby pomoc mu oddychac?
Szeryf meczy sie szybciej wiec mniej biega co oczywiscie skutkuje zbyt duza masa ciala, wazy ponad 6 kg. Ale jak mu odmowic kiedy on umieral z glodu?
Mam nadzieje, ze nie ma w moim opisie zbyt duzego chaosu.